Nowość:
„Szaleństwo i śmierć spłyną
z gór”
Maryla Szymiczkowa
Wiadomość o zbrodni bywa informacją,
która może wywołać radość, tudzież nawet coś więcej. Z pewnością przerywa szarą
codzienność i niektórzy rzucają się w zabójczy wir z ogromną ochotą. Oczywiście
chodzi o osoby obdarzone talentem śledczym i mające zapał do rozwiązywania
zabójczych szarad. Na baczności powinni mieć ci, co poważyli się pomóc komuś
zejść z tego padołu! Ich dni na wolności są policzone.
Postęp techniczny bywa motorem
działań, zwłaszcza jeśli dzięki niemu można robić to, do czego ma się naturalny
dar. Telegraf i kolej. Te dwie rzeczy właśnie pozwoliły profesorowej Zofii
Szczupaczyńskiej na podjęcie kroków w celu wzięcia w swoje dłonie losów pewnego
śledztwa. Podróż do Zakopanego toż przecież cała wyprawa, lecz dzięki
parowozowi da się ją odbyć w godnych warunkach, oszczędzając czas, a i
dowiedzieć się, iż tam potrzebują jej fachowej pomocy takoż bez telegramu
byłoby trudno. To, co czeka na nią na miejscu okazuje się zaskakujące, a jak wiadomo
Zofię nie tak łatwo zadziwić, ale dzięki swej zapobiegliwości długo to nie
trwa. Pozostaje więc li tylko zająć się zbrodnią, a to okazuje wcale nie tak
proste jak miało być, lecz tak nie pogrywa się z szacowną profesorową, o co to
to nie! Czas więc zakasać rękawy i sprawdzić co faktycznie w Zakopanem piszczy
i jak to może być użyteczne dla najbardziej zainteresowanej. Śledztwo bowiem
okazuje się bardziej skomplikowane, a okoliczności sprawiają, że profesorowa zostaje
nimi zmuszona zasięgnąć języka tu i ówdzie czyli u górali, pensjonariuszy
zakładów zdrowotnych oraz u prominentów, lokalnych i tych z krajowym zasięgiem.
Nie tak łatwo przejrzeć zbrodniczą intrygę pośród gromady turystów oraz
bardziej lub mniej stałych mieszkańców zakopiańskich okolic. Kto jednak jak nie
Zofia Szczupaczyńska jest w stanie rozwikłać tę zabójczą plątaninę wątków,
niedopowiedzeń i przede wszystkich morderczych zamiarów uskutecznionych w cieniu
majestatycznego Giewontu?
Kryminalna intryga spod samiuśkich
Tater, gdzie trup nie musi ścielić się gęsto by dochodzenie wciągnęło tak jakby
prowadził je sam Sherlock Holmes, chociaż on mógłby się niejednego nauczyć od
głównej bohaterki. „Zbrodnia Stop Proszę przyjechać niezwłocznie Stop”. Jeśli
taki telegram jest na początku to dalej trzeba spodziewać się wszystkiego przede wszystkim potraktować nadzwyczaj
poważnie kolejne wydarzenia. Jeśli lubicie kryminały gdzie retro jest retro i
to w tym znaczeniu, iż praca śledcza opiera się na logice, zręcznie ukrytych niuansach,
detalach tworzących klimat oraz postaciach tak wykreowanych, że od razu
zapisują się w pamięci to „Szaleństwo i śmierć spłyną z gór” zaspokoi niejeden
apetyt. Mordercza zagadka okazuje się dużo bardziej skomplikowana niż zdaje się
na początku i z rozdziału na rozdział pokazuje nieco inne swoje oblicze. Za
sprawą pierwszoplanowej bohaterki oraz grona drugoplanowych postaci czytelnik
nie tyle czyta kolejne słowa, zdania, akapity, co ma przed oczyma barwne obrazy
układające się w intrygującą kryminalną historię, której finał jest zaskakujący
i ukazujący detektywistyczny kunszt. Do tego dorzućmy emploi epoki, rzeczywiste
osoby i nieustępujące im barwnością fikcyjne sylwetki, a otrzymamy książkę z
gatunku „jeszcze jeden rozdział” i tak do samego jego końca.
Za możliwość przeczytania







