
sobota, 14 maja 2011
piątek, 13 maja 2011
Mordercza ofiara
"Niewidzialny"
Kat i ofiara, związani ze sobą zbrodnią, od razu wiemy kto jest tym złym, a kto tym dobrym. Ale czy na pewno? A może kat też kiedyś był ofiarą i odwrotnie? To niemożliwe? A co z odwetem za doznane krzywdy? Oko za oko, ząb za ząb, w tym przypadku ból za ból, strach za strach.
Helena zostaje zamordowana na plaży wraz z nią zabójca zabija także jej wiernego psa, który zawsze bronił swej pani. Okrucieństwo zbrodni zaskakuje nawet inspektora Andersa. Kto mógł posunąć się do takich czynów? Gottlandia to przecież urlopowy raj, gdzie morderstwa są rzadkością, a jeżeli mają miejsce to najczęściej w gronie rodzinnym, jako efekt emocji. I w tym przypadku także wszystko na to wskazuje, kilka godzin wcześniej ofiara pokłóciła się ze swoim chłopakiem, nawet doszło do rękoczynów, świadkiem byli jej przyjaciele, a on był znany ze swojej zazdrości. Konkluzja prosta - to partner zamordowanej miał motyw, sprawa wydaje się rozwiązana, tylko Ci, którzy znali Helenę i Pera są przekonani o jego niewinności. Policja też ma pewne wątpliwości, no ale ważne są dowody i poszlaki, a domniemany sprawca nie ma alibi, dodatkowo wcześniejsza awantura nie świadczy na jego korzyść. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy, ale kolejna kobieta zostaje zamordowana w podobny sposób, tym razem Per ma alibi - areszt. Jakby tego było mało prasa już nie jest tak powściągliwa jak przy pierwszej śmierci, co dodatkowo stresuje inspektora Andersa. Dwie kobiety, dwie zbrodnie, takie same okrucieństwo, jeden sprawca, który ciągle "hasa" po gottlandzkej ziemi i po za tym, żadnych wspólnych elementów. Ofiary nie znały się, miały różne zawody, ich sytuacja rodzinna także była inna. Helena wracała na Gotlandię tylko na wakacje, Frida dopiero od roku mieszkała na tej wyspie, więc żadnych punktów zaczepienia dla śledztwa nie ma, no może z wyjątkiem tego, że ta ostatnia przeprowadziła się ze Sztokholmu, gdzie mieszkała również Helena ... Czyli nowy kierunek dochodzenia wiedzie policję do stolicy, chociaż pojawiają się i inne ślady - romans sprzed lat z nauczycielem czy rozmowa z pewnym nieznajomym w pubie. Sztokholmski trop nie daje niestety rezultatów, inspektor Anders obawia się, że ta sprawa może być drugą nierozwiązaną w jego karierze ...
Przerwanie świątecznego obiadu policjanta wróży raczej przerwę w wypoczynku, nie inaczej jest i tym wypadku. Kolejna ofiara seryjnego mordercy to artystka - rzeźbiarka Gunilla Olsson. Schemat się powtarza, ale zbrodniarz staje się nieostrożny - gubi inhalator, a sąsiadka zauważyła, że gościem Gunilli był mężczyzna, z opisu podobny do nieznajomego, z którym rozmawiała Frida, przyjeżdżał starym, czerwonym Saabem ... Może ta informacja popchnie śledztwo na właściwą ścieżkę ...
Przeszłość ma często to do siebie, że nie odchodzi, tylko się przyczaja by dać o sobie znać gdy już ją zapomnimy. Emma, przyjaciółka zamordowanej Heleny, po jej tragicznej śmierci nie umie się pozbierać. Gdy jej małżeństwo wisi na włosku poznaje Johanna, dziennikarza, który relacjonuje śledztwo Andersa, coś ich przyciąga do siebie od pierwszego momentu. Wydawałoby się, że wplecenie wątku "romansowego" może nie pasować do opowiadanej historii, a jednak ma to swój cel - Emma wie kto jest mordercą i co ją łączy z pozostałymi ofiarami, w dodatku kolejną ma być ona ... Jej wyjazd do domku nad morze miał być schadzką, ale przerodzi się w walkę o życie. Fotografia sprzed lat odświeża pamięć i to na tyle skutecznie, że romantyczne rozmyślania zastąpione zostają strachem przed zbrodniarzem.
To co kilku nastolatkom wydawało się śmieszne ich rówieśnik odbierał całkowicie inaczej. Wpłynęło TO na jego późniejsze życie, a może to tylko wygodne usprawiedliwienie mordercy, który nie czuje się katem tylko ofiarą ...? Czy ofiara może być "sama sobie winna"?

Helena zostaje zamordowana na plaży wraz z nią zabójca zabija także jej wiernego psa, który zawsze bronił swej pani. Okrucieństwo zbrodni zaskakuje nawet inspektora Andersa. Kto mógł posunąć się do takich czynów? Gottlandia to przecież urlopowy raj, gdzie morderstwa są rzadkością, a jeżeli mają miejsce to najczęściej w gronie rodzinnym, jako efekt emocji. I w tym przypadku także wszystko na to wskazuje, kilka godzin wcześniej ofiara pokłóciła się ze swoim chłopakiem, nawet doszło do rękoczynów, świadkiem byli jej przyjaciele, a on był znany ze swojej zazdrości. Konkluzja prosta - to partner zamordowanej miał motyw, sprawa wydaje się rozwiązana, tylko Ci, którzy znali Helenę i Pera są przekonani o jego niewinności. Policja też ma pewne wątpliwości, no ale ważne są dowody i poszlaki, a domniemany sprawca nie ma alibi, dodatkowo wcześniejsza awantura nie świadczy na jego korzyść. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy, ale kolejna kobieta zostaje zamordowana w podobny sposób, tym razem Per ma alibi - areszt. Jakby tego było mało prasa już nie jest tak powściągliwa jak przy pierwszej śmierci, co dodatkowo stresuje inspektora Andersa. Dwie kobiety, dwie zbrodnie, takie same okrucieństwo, jeden sprawca, który ciągle "hasa" po gottlandzkej ziemi i po za tym, żadnych wspólnych elementów. Ofiary nie znały się, miały różne zawody, ich sytuacja rodzinna także była inna. Helena wracała na Gotlandię tylko na wakacje, Frida dopiero od roku mieszkała na tej wyspie, więc żadnych punktów zaczepienia dla śledztwa nie ma, no może z wyjątkiem tego, że ta ostatnia przeprowadziła się ze Sztokholmu, gdzie mieszkała również Helena ... Czyli nowy kierunek dochodzenia wiedzie policję do stolicy, chociaż pojawiają się i inne ślady - romans sprzed lat z nauczycielem czy rozmowa z pewnym nieznajomym w pubie. Sztokholmski trop nie daje niestety rezultatów, inspektor Anders obawia się, że ta sprawa może być drugą nierozwiązaną w jego karierze ...
Przerwanie świątecznego obiadu policjanta wróży raczej przerwę w wypoczynku, nie inaczej jest i tym wypadku. Kolejna ofiara seryjnego mordercy to artystka - rzeźbiarka Gunilla Olsson. Schemat się powtarza, ale zbrodniarz staje się nieostrożny - gubi inhalator, a sąsiadka zauważyła, że gościem Gunilli był mężczyzna, z opisu podobny do nieznajomego, z którym rozmawiała Frida, przyjeżdżał starym, czerwonym Saabem ... Może ta informacja popchnie śledztwo na właściwą ścieżkę ...
Przeszłość ma często to do siebie, że nie odchodzi, tylko się przyczaja by dać o sobie znać gdy już ją zapomnimy. Emma, przyjaciółka zamordowanej Heleny, po jej tragicznej śmierci nie umie się pozbierać. Gdy jej małżeństwo wisi na włosku poznaje Johanna, dziennikarza, który relacjonuje śledztwo Andersa, coś ich przyciąga do siebie od pierwszego momentu. Wydawałoby się, że wplecenie wątku "romansowego" może nie pasować do opowiadanej historii, a jednak ma to swój cel - Emma wie kto jest mordercą i co ją łączy z pozostałymi ofiarami, w dodatku kolejną ma być ona ... Jej wyjazd do domku nad morze miał być schadzką, ale przerodzi się w walkę o życie. Fotografia sprzed lat odświeża pamięć i to na tyle skutecznie, że romantyczne rozmyślania zastąpione zostają strachem przed zbrodniarzem.
To co kilku nastolatkom wydawało się śmieszne ich rówieśnik odbierał całkowicie inaczej. Wpłynęło TO na jego późniejsze życie, a może to tylko wygodne usprawiedliwienie mordercy, który nie czuje się katem tylko ofiarą ...? Czy ofiara może być "sama sobie winna"?
Fotograf śmierci
Post umieszczony 12.05.2011, "zniknął" po awarii 13.05.2011
"Umrzeć w deszczu"
Amsterdam miasto dźwięków i zabawy, gdzie poważne słowa raczej nie pasują, ale jest miejscem dobrym, by opowiedzieć swoje życie, a może dokonać spowiedzi ze swego życia przed samym sobą. Świadkiem tej rozmowy jest dziennikarka, jej zadanie jest takie jak zawsze - przeprowadzić wywiad, tylko w tym wypadku zamiast pytań są odpowiedzi, a w miejsce dialogu jest monolog, nie przerywany żadnym wyrazem z drugiej strony, tu mówi tylko jedna osoba. Zadaniem dziennikarki jest wysłuchanie tego co ma do powiedzenie mężczyzna i bycie świadkiem jego śmierci. Od początku jej rola jest ustalona - niemy słuchacz i obserwator bez prawa do skomentowania tego co usłyszy. Ekshibicjonistyczny ostatni występ w myśl hasła - "przedstawienie musi trwać" czy raczej jedyna możliwość pokazania swego życia z własnej perspektywy? Szczera chęć powiedzenia prawdy i rozrachunku z mitami czy tylko próba zwrócenia uwagi innych? Może wszystkiego po trochu a może potrzeba zrozumienia dlaczego życie kończy się w tym momencie i co do tego doprowadziło.
Więc toczy się opowieść o ludzkim bycie, wcześnie naznaczonym stratą bliskiej osoby i jednoczesnym wejściem w dorosłość. Mówi się, że dom rodzinny wpływa na człowieka, pozytywnie lub negatywnie jednak zaznacza się na późniejszych dokonaniach. Tak było z głównym bohaterem, początkiem kariery był prezent od dziadka podarowany w pewien wakacyjny wieczór, gdy zastanawiał się nad swoją przyszłością i dalszym życiem. Starszy człowiek widział więcej niż nastolatek, może dlatego, że znał już świat, jego blaski i cienie, a na pewno dostrzegał w swoim wnuku to czego on nie był jeszcze świadomy. Dał mu cel, którego młody chłopak nie widział, coś co pozwalało zapomnieć o bólu, a jednocześnie szansę na wejście na całkiem nową ścieżkę. Nauka fotografowania nauczyła go inaczej patrzeć na świat, dostrzegać drobiazgi, wcześniej umykające i zdobyć doświadczenie na przyszłość. Jedno ze zdjęć zrobionych wtedy naznaczyło życie bohatera na długo, uwiecznienie umierającego psa zostało nie tylko na kliszy, ale i w umyśle jego twórcy. Nowa pasja pozwoliła zapomnieć, a może tylko nie myśleć, o utraconej miłości i zacząć kolejny rozdział w księdze życia - ona też pozostawiła ślad w sercu i umyśle, była kolejnym elementem budującym życiową drogę. Czasem kilka niepotrzebnych słów, źle pojęta duma, poczucie niezawinionej krzywdy wystarczy by zapomnieć o tym co było dobre, o miłosnych przysięgach, by po latach, jak list, którego adresat jest nieznany i wraca do nadawcy, powrócić, przypominając co się straciło przez nierozważne słowa ... Jednak w momencie gdy są one wypowiadane nie ma się świadomości co szykuje los.
Po raz drugi droga wskazana przez dziadka pozwoliła zapomnieć o stracie i rozpocząć kolejny etap życia. Nowe miejsce, nowi znajomi, nowe uczucie - tym razem oparte na przyjaźni, a do tego sukces zawodowy. Tylko czerpać pełnymi garściami ze świata, korzystać z jego uroków, poznawać jego niuanse, beztroska młodość, aż tyle i tylko tyle. To nie kończy się w jednym momencie, chociaż tak się może wydawać gdy nagle odchodzą ludzie dla nas ważni, zostaje nam odebrane coś co wcześniej dostrzegaliśmy i docenialiśmy, ale dopiero gdy tego zabraknie widzimy jak było ważne. Zmienia to nas bardziej niż sami jesteśmy zdolni to zauważyć. Kolejna strata boli równie mocno, a może jeszcze bardziej, bo rana która się zabliźniła goi się dłużej i trudniej.
Nowa życiowa przystań daleko od miejsc, które przypominają straty, daje tylko chwile zapomnienia. Ból jest zagłuszony tylko wtedy gdy zaczyna się czuć strach o własne życie, gdy nie się czasu na myślenie o tym co nam odebrano, bo widzi się wokół siebie o wiele większe ofiary i to nie jako pojedyncze przypadki, ale liczone w setkach, tysiącach, setkach tysięcy. Takie widoki daje wojna, w jej wirze nawet ludzie, którzy z założenia mieli być tylko obserwatorami stają się jej czynnymi uczestnikami. Kiedyś starszy człowiek wskazał ścieżkę bohaterowi, potem zrobił to człowiek, który stracił wszystko co było dla nie najważniejsze, ale wierzył, że pozostał przy życiu bo ma jeszcze do wypełnienia swoją misję, chociaż nie zna jeszcze celu końcowego. Bohater ukazał wojnę od strony, której nie znano lub nie chciano dostrzec tam gdzie zapomniano jej znaczenia. Jednak zapłacił za to otwarciem starej rany - straty bliskich sobie ludzi. W takim momencie nie pamięta się już celu, pozostaje tylko pustka, której nie da się wypełnić. Od tego momentu nie szuka się już bliskości, bo ciągle towarzyszy myśl, że będzie jej towarzyszyć znów ból i odejście człowieka. W chwilach największego osamotnienia, na ślepo, szuka się się towarzystwa by chociaż na chwilę poczuć ciepło. Jednak za ten czas los wystawia słony rachunek.
Ludzkie życie można przedstawić na zdjęciu, można przedstawić wyrazami, utrwalić na taśmie bądź papierze. Jednak będzie to tylko suchy zapis czyichś uczuć, sukcesów i porażek, by je zrozumieć chociaż w małym fragmencie najlepiej słuchać i patrzeć na rozmówcę, czas na zrozumienie nadejdzie gdy się zostanie sam na sam ze sobą i słowami, które się usłyszało. Każda relacja z takiego monologu będzie tylko słabą kopią tego co zostało wypowiedziane.
Dziękuję za książkę autorowi - p. Aleksandrowi Sowie
"Umrzeć w deszczu"

Więc toczy się opowieść o ludzkim bycie, wcześnie naznaczonym stratą bliskiej osoby i jednoczesnym wejściem w dorosłość. Mówi się, że dom rodzinny wpływa na człowieka, pozytywnie lub negatywnie jednak zaznacza się na późniejszych dokonaniach. Tak było z głównym bohaterem, początkiem kariery był prezent od dziadka podarowany w pewien wakacyjny wieczór, gdy zastanawiał się nad swoją przyszłością i dalszym życiem. Starszy człowiek widział więcej niż nastolatek, może dlatego, że znał już świat, jego blaski i cienie, a na pewno dostrzegał w swoim wnuku to czego on nie był jeszcze świadomy. Dał mu cel, którego młody chłopak nie widział, coś co pozwalało zapomnieć o bólu, a jednocześnie szansę na wejście na całkiem nową ścieżkę. Nauka fotografowania nauczyła go inaczej patrzeć na świat, dostrzegać drobiazgi, wcześniej umykające i zdobyć doświadczenie na przyszłość. Jedno ze zdjęć zrobionych wtedy naznaczyło życie bohatera na długo, uwiecznienie umierającego psa zostało nie tylko na kliszy, ale i w umyśle jego twórcy. Nowa pasja pozwoliła zapomnieć, a może tylko nie myśleć, o utraconej miłości i zacząć kolejny rozdział w księdze życia - ona też pozostawiła ślad w sercu i umyśle, była kolejnym elementem budującym życiową drogę. Czasem kilka niepotrzebnych słów, źle pojęta duma, poczucie niezawinionej krzywdy wystarczy by zapomnieć o tym co było dobre, o miłosnych przysięgach, by po latach, jak list, którego adresat jest nieznany i wraca do nadawcy, powrócić, przypominając co się straciło przez nierozważne słowa ... Jednak w momencie gdy są one wypowiadane nie ma się świadomości co szykuje los.
Po raz drugi droga wskazana przez dziadka pozwoliła zapomnieć o stracie i rozpocząć kolejny etap życia. Nowe miejsce, nowi znajomi, nowe uczucie - tym razem oparte na przyjaźni, a do tego sukces zawodowy. Tylko czerpać pełnymi garściami ze świata, korzystać z jego uroków, poznawać jego niuanse, beztroska młodość, aż tyle i tylko tyle. To nie kończy się w jednym momencie, chociaż tak się może wydawać gdy nagle odchodzą ludzie dla nas ważni, zostaje nam odebrane coś co wcześniej dostrzegaliśmy i docenialiśmy, ale dopiero gdy tego zabraknie widzimy jak było ważne. Zmienia to nas bardziej niż sami jesteśmy zdolni to zauważyć. Kolejna strata boli równie mocno, a może jeszcze bardziej, bo rana która się zabliźniła goi się dłużej i trudniej.
Nowa życiowa przystań daleko od miejsc, które przypominają straty, daje tylko chwile zapomnienia. Ból jest zagłuszony tylko wtedy gdy zaczyna się czuć strach o własne życie, gdy nie się czasu na myślenie o tym co nam odebrano, bo widzi się wokół siebie o wiele większe ofiary i to nie jako pojedyncze przypadki, ale liczone w setkach, tysiącach, setkach tysięcy. Takie widoki daje wojna, w jej wirze nawet ludzie, którzy z założenia mieli być tylko obserwatorami stają się jej czynnymi uczestnikami. Kiedyś starszy człowiek wskazał ścieżkę bohaterowi, potem zrobił to człowiek, który stracił wszystko co było dla nie najważniejsze, ale wierzył, że pozostał przy życiu bo ma jeszcze do wypełnienia swoją misję, chociaż nie zna jeszcze celu końcowego. Bohater ukazał wojnę od strony, której nie znano lub nie chciano dostrzec tam gdzie zapomniano jej znaczenia. Jednak zapłacił za to otwarciem starej rany - straty bliskich sobie ludzi. W takim momencie nie pamięta się już celu, pozostaje tylko pustka, której nie da się wypełnić. Od tego momentu nie szuka się już bliskości, bo ciągle towarzyszy myśl, że będzie jej towarzyszyć znów ból i odejście człowieka. W chwilach największego osamotnienia, na ślepo, szuka się się towarzystwa by chociaż na chwilę poczuć ciepło. Jednak za ten czas los wystawia słony rachunek.
Ludzkie życie można przedstawić na zdjęciu, można przedstawić wyrazami, utrwalić na taśmie bądź papierze. Jednak będzie to tylko suchy zapis czyichś uczuć, sukcesów i porażek, by je zrozumieć chociaż w małym fragmencie najlepiej słuchać i patrzeć na rozmówcę, czas na zrozumienie nadejdzie gdy się zostanie sam na sam ze sobą i słowami, które się usłyszało. Każda relacja z takiego monologu będzie tylko słabą kopią tego co zostało wypowiedziane.
Dziękuję za książkę autorowi - p. Aleksandrowi Sowie
Rytualna śmierć
Post umieszczony 12.05.2011, "zniknął" po awarii 13.05.2011
"We własnym gronie"
Kat i ofiara, związani ze sobą zbrodnią, od razu wiemy kto jest tym złym, a kto tym dobrym. Ale czy na pewno? A może kat też kiedyś był ofiarą i odwrotnie? To niemożliwe? A co z odwetem za doznane krzywdy? Oko za oko, ząb za ząb, w tym przypadku ból za ból, strach za strach.
Helena zostaje zamordowana na plaży wraz z nią zabójca zabija także jej wiernego psa, który zawsze bronił swej pani. Okrucieństwo zbrodni zaskakuje nawet inspektora Andersa. Kto mógł posunąć się do takich czynów? Gottlandia to przecież urlopowy raj, gdzie morderstwa są rzadkością, a jeżeli mają miejsce to najczęściej w gronie rodzinnym, jako efekt emocji. I w tym przypadku także wszystko na to wskazuje, kilka godzin wcześniej ofiara pokłóciła się ze swoim chłopakiem, nawet doszło do rękoczynów, świadkiem byli jej przyjaciele, a on był znany ze swojej zazdrości. Konkluzja prosta - to partner zamordowanej miał motyw, sprawa wydaje się rozwiązana, tylko Ci, którzy znali Helenę i Pera są przekonani o jego niewinności. Policja też ma pewne wątpliwości, no ale ważne są dowody i poszlaki, a domniemany sprawca nie ma alibi, dodatkowo wcześniejsza awantura nie świadczy na jego korzyść. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy, ale kolejna kobieta zostaje zamordowana w podobny sposób, tym razem Per ma alibi - areszt. Jakby tego było mało prasa już nie jest tak powściągliwa jak przy pierwszej śmierci, co dodatkowo stresuje inspektora Andersa. Dwie kobiety, dwie zbrodnie, takie same okrucieństwo, jeden sprawca, który ciągle "hasa" po gottlandzkej ziemi i po za tym, żadnych wspólnych elementów. Ofiary nie znały się, miały różne zawody, ich sytuacja rodzinna także była inna. Helena wracała na Gotlandię tylko na wakacje, Frida dopiero od roku mieszkała na tej wyspie, więc żadnych punktów zaczepienia dla śledztwa nie ma, no może z wyjątkiem tego, że ta ostatnia przeprowadziła się ze Sztokholmu, gdzie mieszkała również Helena ... Czyli nowy kierunek dochodzenia wiedzie policję do stolicy, chociaż pojawiają się i inne ślady - romans sprzed lat z nauczycielem czy rozmowa z pewnym nieznajomym w pubie. Sztokholmski trop nie daje niestety rezultatów, inspektor Anders obawia się, że ta sprawa może być drugą nierozwiązaną w jego karierze ...
Przerwanie świątecznego obiadu policjanta wróży raczej przerwę w wypoczynku, nie inaczej jest i tym wypadku. Kolejna ofiara seryjnego mordercy to artystka - rzeźbiarka Gunilla Olsson. Schemat się powtarza, ale zbrodniarz staje się nieostrożny - gubi inhalator, a sąsiadka zauważyła, że gościem Gunilli był mężczyzna, z opisu podobny do nieznajomego, z którym rozmawiała Frida, przyjeżdżał starym, czerwonym Saabem ... Może ta informacja popchnie śledztwo na właściwą ścieżkę ...
Przeszłość ma często to do siebie, że nie odchodzi, tylko się przyczaja by dać o sobie znać gdy już ją zapomnimy. Emma, przyjaciółka zamordowanej Heleny, po jej tragicznej śmierci nie umie się pozbierać. Gdy jej małżeństwo wisi na włosku poznaje Johanna, dziennikarza, który relacjonuje śledztwo Andersa, coś ich przyciąga do siebie od pierwszego momentu. Wydawałoby się, że wplecenie wątku "romansowego" może nie pasować do opowiadanej historii, a jednak ma to swój cel - Emma wie kto jest mordercą i co ją łączy z pozostałymi ofiarami, w dodatku kolejną ma być ona ... Jej wyjazd do domku nad morze miał być schadzką, ale przerodzi się w walkę o życie. Fotografia sprzed lat odświeża pamięć i to na tyle skutecznie, że romantyczne rozmyślania zastąpione zostają strachem przed zbrodniarzem.
To co kilku nastolatkom wydawało się śmieszne ich rówieśnik odbierał całkowicie inaczej. Wpłynęło TO na jego późniejsze życie, a może to tylko wygodne usprawiedliwienie mordercy, który nie czuje się katem tylko ofiarą ...? Czy ofiara może być "sama sobie winna"?

Książka udostępniona przez sieć Księgarń MATRAS
"We własnym gronie"

Helena zostaje zamordowana na plaży wraz z nią zabójca zabija także jej wiernego psa, który zawsze bronił swej pani. Okrucieństwo zbrodni zaskakuje nawet inspektora Andersa. Kto mógł posunąć się do takich czynów? Gottlandia to przecież urlopowy raj, gdzie morderstwa są rzadkością, a jeżeli mają miejsce to najczęściej w gronie rodzinnym, jako efekt emocji. I w tym przypadku także wszystko na to wskazuje, kilka godzin wcześniej ofiara pokłóciła się ze swoim chłopakiem, nawet doszło do rękoczynów, świadkiem byli jej przyjaciele, a on był znany ze swojej zazdrości. Konkluzja prosta - to partner zamordowanej miał motyw, sprawa wydaje się rozwiązana, tylko Ci, którzy znali Helenę i Pera są przekonani o jego niewinności. Policja też ma pewne wątpliwości, no ale ważne są dowody i poszlaki, a domniemany sprawca nie ma alibi, dodatkowo wcześniejsza awantura nie świadczy na jego korzyść. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy, ale kolejna kobieta zostaje zamordowana w podobny sposób, tym razem Per ma alibi - areszt. Jakby tego było mało prasa już nie jest tak powściągliwa jak przy pierwszej śmierci, co dodatkowo stresuje inspektora Andersa. Dwie kobiety, dwie zbrodnie, takie same okrucieństwo, jeden sprawca, który ciągle "hasa" po gottlandzkej ziemi i po za tym, żadnych wspólnych elementów. Ofiary nie znały się, miały różne zawody, ich sytuacja rodzinna także była inna. Helena wracała na Gotlandię tylko na wakacje, Frida dopiero od roku mieszkała na tej wyspie, więc żadnych punktów zaczepienia dla śledztwa nie ma, no może z wyjątkiem tego, że ta ostatnia przeprowadziła się ze Sztokholmu, gdzie mieszkała również Helena ... Czyli nowy kierunek dochodzenia wiedzie policję do stolicy, chociaż pojawiają się i inne ślady - romans sprzed lat z nauczycielem czy rozmowa z pewnym nieznajomym w pubie. Sztokholmski trop nie daje niestety rezultatów, inspektor Anders obawia się, że ta sprawa może być drugą nierozwiązaną w jego karierze ...
Przerwanie świątecznego obiadu policjanta wróży raczej przerwę w wypoczynku, nie inaczej jest i tym wypadku. Kolejna ofiara seryjnego mordercy to artystka - rzeźbiarka Gunilla Olsson. Schemat się powtarza, ale zbrodniarz staje się nieostrożny - gubi inhalator, a sąsiadka zauważyła, że gościem Gunilli był mężczyzna, z opisu podobny do nieznajomego, z którym rozmawiała Frida, przyjeżdżał starym, czerwonym Saabem ... Może ta informacja popchnie śledztwo na właściwą ścieżkę ...
Przeszłość ma często to do siebie, że nie odchodzi, tylko się przyczaja by dać o sobie znać gdy już ją zapomnimy. Emma, przyjaciółka zamordowanej Heleny, po jej tragicznej śmierci nie umie się pozbierać. Gdy jej małżeństwo wisi na włosku poznaje Johanna, dziennikarza, który relacjonuje śledztwo Andersa, coś ich przyciąga do siebie od pierwszego momentu. Wydawałoby się, że wplecenie wątku "romansowego" może nie pasować do opowiadanej historii, a jednak ma to swój cel - Emma wie kto jest mordercą i co ją łączy z pozostałymi ofiarami, w dodatku kolejną ma być ona ... Jej wyjazd do domku nad morze miał być schadzką, ale przerodzi się w walkę o życie. Fotografia sprzed lat odświeża pamięć i to na tyle skutecznie, że romantyczne rozmyślania zastąpione zostają strachem przed zbrodniarzem.
To co kilku nastolatkom wydawało się śmieszne ich rówieśnik odbierał całkowicie inaczej. Wpłynęło TO na jego późniejsze życie, a może to tylko wygodne usprawiedliwienie mordercy, który nie czuje się katem tylko ofiarą ...? Czy ofiara może być "sama sobie winna"?

Książka udostępniona przez sieć Księgarń MATRAS
środa, 11 maja 2011
Stosik czyli ...
Stosik czyli coś pożyczonego, coś kupionego i coś podarowanego :)
Dziękuję za wszystkie książki
"Świat słowa" - pożyczone od przyjaciółki Mileny
"Podróż Turila" - nagroda w konkursie portalu nakanapie.pl
"Pożeracz snów" - wyd. Znak Emotikon
"Mordercy" - wyd. Oficynka
"Niewypowiedziany" - pożyczone od przyjaciółki Sylwii
"Kamuflaż" - wyd. Oficynka
"Impuls" - zakup własny
"Prawo zemsty" - zakup własny
A książkę "Umrzeć w deszczu" dostałam od samego autora - p. Aleksandra Sowy
Dziękuję za wszystkie książki
"Podróż Turila" - nagroda w konkursie portalu nakanapie.pl
"Pożeracz snów" - wyd. Znak Emotikon
"Mordercy" - wyd. Oficynka
"Niewypowiedziany" - pożyczone od przyjaciółki Sylwii
"Kamuflaż" - wyd. Oficynka
"Impuls" - zakup własny
"Prawo zemsty" - zakup własny
A książkę "Umrzeć w deszczu" dostałam od samego autora - p. Aleksandra Sowy
Marzenia ...
"Strażnik marzeń"
Życie ludzkie jest jak droga, ma swoje zakręty, pobocza, a nawet dziury. Czasem nasza ścieżka krzyżuje się ze ścieżkami innych ludzi, na dłuższą lub krótszą chwilę, by po jakimś czasie znowu biec samotnie.
Właśnie w takim momencie poznajemy głównego bohatera, kończy on swój związek z kobietą, którą kocha, ale nie chce obciążać swoją osobą. Dzieli ich spora różnica wieku, ale czy ona faktycznie jest tak wielka i czy była to słuszna decyzja czy tylko subiektywne odczucie czytelnik dowiaduje się na kolejnych stronach książki "Strażnik marzeń". Poświęcenie swoich marzeń i miłości może się wydawać zbyt wysoką ceną za przyszłość dla najbliższej osoby, szczególnie gdy nie pytamy jej o zdanie tylko w jej imieniu podejmujemy za nią decyzję. Może taki wybór ma dobre intencje u swych podstaw, ale w jakimś stopniu wydaje się też egoistyczny, bo oszczędzając komuś bólu chronimy i siebie.
Ucieczka przed subiektywną wizją przyszłości prowadzi do powtórzenia tego, co jeszcze kilka godzin wcześniej wydawało się błędem. Młodość miała by ocalona przed starzeniem, ale niełatwo jej się oprzeć nawet gdy nie kusi i tylko pojawia się przypadkowo. Przyszłość przynajmniej dla jednego człowieka miała być lepsza jednak czy taka będzie? Czy może podświadomie czujemy, że to co jeszcze nie tak dawno było na wyciągnięcie ręki oddala się, a my grzęźniemy gdzieś w drodze pomiędzy tym co było a tym co miało być. Sny i obrazy na jawie są alegoriami dla bohatera jego życia i wyborów, jednak by w pełni je zrozumieć potrzebuje pomocy innych, to oni ukazują mu jego prawdziwy portret.
Mało wiemy o głównym bohaterze - Maxie, może jest w wieku średnim, może dojrzalszym, sam czuje się o wiele starzej niż jest w rzeczywistości, jego przeszłością jest związek z kobietą młodszą od niego, a raczej jego koniec, którego on inicjatorem. Od jego rozstania czytelnik ma okazję poznać go lepiej, także przez pryzmat spotykanych przez niego ludzi. Jest ciekawy ich historii, a oni chętnie dzielą się z nim tym co przeżyli i mimo, że nie są to opowieści łatwe ukazują one siłę człowieka w pokonywaniu przeciwności losu. Ich załamania, schodzenie z wybranych wcześniej dróg, straty i próby odzyskania utraconego szczęścia interesują Maxa. Podobnie jest z czytelnikiem, który jest ciekawy co autor chce przekazać przez przytaczanie historii innych bohaterów, które jednocześnie są podobnie i tak różne od siebie. Powoli też z innej perspektywy ukazuje się rozstanie Maxa z jego wielką miłością, to nie tylko różnica wieku, ale także dojrzewanie jego partnerki było nieakceptowane przez niego. On chciał by była taką jak w momencie pierwszego spotkania, a codzienna rutyna powoli zaczęła oddalać ich od siebie, a raczej jego od niej. Z własnego wyboru odepchnął od siebie jedno uczucie, a kolejne zostało mu odebrane nim jeszcze narodziło się. Historia zatacza koło, do jego życia wraca pierwsza kobieta, którą spotkał po swoim wyjeździe, dzięki niemu ona zrozumiała kogo kocha, a dla niego podróż przestała być ucieczką tylko początkiem przygody.
Czasem podejmuje się życiową decyzję pod wpływem chwili, czasem jest przemyślana, ale jej skutków do końca nie można przewidzieć, nawet gdy wydaje się najwłaściwsza wątpliwości mogą pojawić się zawsze. Jednak gdy podążamy za własnymi marzeniami i chcemy by i bliskie nam osoby miały też taką szansę, zawsze odnajdziemy właściwą drogę do ich realizacji.

Książka została przekazana w ramach akcji "Włóczykijki"
Życie ludzkie jest jak droga, ma swoje zakręty, pobocza, a nawet dziury. Czasem nasza ścieżka krzyżuje się ze ścieżkami innych ludzi, na dłuższą lub krótszą chwilę, by po jakimś czasie znowu biec samotnie.
Właśnie w takim momencie poznajemy głównego bohatera, kończy on swój związek z kobietą, którą kocha, ale nie chce obciążać swoją osobą. Dzieli ich spora różnica wieku, ale czy ona faktycznie jest tak wielka i czy była to słuszna decyzja czy tylko subiektywne odczucie czytelnik dowiaduje się na kolejnych stronach książki "Strażnik marzeń". Poświęcenie swoich marzeń i miłości może się wydawać zbyt wysoką ceną za przyszłość dla najbliższej osoby, szczególnie gdy nie pytamy jej o zdanie tylko w jej imieniu podejmujemy za nią decyzję. Może taki wybór ma dobre intencje u swych podstaw, ale w jakimś stopniu wydaje się też egoistyczny, bo oszczędzając komuś bólu chronimy i siebie.
Ucieczka przed subiektywną wizją przyszłości prowadzi do powtórzenia tego, co jeszcze kilka godzin wcześniej wydawało się błędem. Młodość miała by ocalona przed starzeniem, ale niełatwo jej się oprzeć nawet gdy nie kusi i tylko pojawia się przypadkowo. Przyszłość przynajmniej dla jednego człowieka miała być lepsza jednak czy taka będzie? Czy może podświadomie czujemy, że to co jeszcze nie tak dawno było na wyciągnięcie ręki oddala się, a my grzęźniemy gdzieś w drodze pomiędzy tym co było a tym co miało być. Sny i obrazy na jawie są alegoriami dla bohatera jego życia i wyborów, jednak by w pełni je zrozumieć potrzebuje pomocy innych, to oni ukazują mu jego prawdziwy portret.
Mało wiemy o głównym bohaterze - Maxie, może jest w wieku średnim, może dojrzalszym, sam czuje się o wiele starzej niż jest w rzeczywistości, jego przeszłością jest związek z kobietą młodszą od niego, a raczej jego koniec, którego on inicjatorem. Od jego rozstania czytelnik ma okazję poznać go lepiej, także przez pryzmat spotykanych przez niego ludzi. Jest ciekawy ich historii, a oni chętnie dzielą się z nim tym co przeżyli i mimo, że nie są to opowieści łatwe ukazują one siłę człowieka w pokonywaniu przeciwności losu. Ich załamania, schodzenie z wybranych wcześniej dróg, straty i próby odzyskania utraconego szczęścia interesują Maxa. Podobnie jest z czytelnikiem, który jest ciekawy co autor chce przekazać przez przytaczanie historii innych bohaterów, które jednocześnie są podobnie i tak różne od siebie. Powoli też z innej perspektywy ukazuje się rozstanie Maxa z jego wielką miłością, to nie tylko różnica wieku, ale także dojrzewanie jego partnerki było nieakceptowane przez niego. On chciał by była taką jak w momencie pierwszego spotkania, a codzienna rutyna powoli zaczęła oddalać ich od siebie, a raczej jego od niej. Z własnego wyboru odepchnął od siebie jedno uczucie, a kolejne zostało mu odebrane nim jeszcze narodziło się. Historia zatacza koło, do jego życia wraca pierwsza kobieta, którą spotkał po swoim wyjeździe, dzięki niemu ona zrozumiała kogo kocha, a dla niego podróż przestała być ucieczką tylko początkiem przygody.
Czasem podejmuje się życiową decyzję pod wpływem chwili, czasem jest przemyślana, ale jej skutków do końca nie można przewidzieć, nawet gdy wydaje się najwłaściwsza wątpliwości mogą pojawić się zawsze. Jednak gdy podążamy za własnymi marzeniami i chcemy by i bliskie nam osoby miały też taką szansę, zawsze odnajdziemy właściwą drogę do ich realizacji.

Książka została przekazana w ramach akcji "Włóczykijki"
wtorek, 10 maja 2011
Generalska nagroda
Jakiś czas temu przeczytałam świetnie napisaną książkę o trzech generałach "Gry wojenne. Patton, Monty i Rommel", a dziś dostałam info, że recenzja, która powstała do tego tytułu zwyciężyła w kwietniowym konkursie wyd. ZNAK: https://www.znak.com.pl/wydarzenie,nazwa,1164,tytul,Kwietniowe%20recenzje%20-%20rozdajemy%20ksi%C4%85%C5%BCki
... :)
... :)
Święto książek - Targi Książki w Katowicach
Targi Książki w Katowicach
Prezydent Miasta Katowice, Uniwersytet Śląski oraz Expo Silesia mają przyjemność zaprosić do udziału w wyjątkowym wydarzeniu kulturalnym - Targach Książki w Katowicach, które odbędą się w Hali Widowiskowo-Sportowej „Spodek” w dniach od 20 do 23 października 2011 roku.
Na Targach Książki w Katowicach zaprezentują się wydawcy:
- Literatury edukacyjnej,
- Literatury naukowej i popularnonaukowej,
- Literatury pięknej,
- Literatury religijnej,
- Literatury dla dzieci i młodzieży,
- Audiobooków, e-booków, e-prasy.
Swoją obecność zaznaczą także:
- Księgarnie i dystrybutorzy książek i czasopism,
- Media,
- Instytucje kultury.
Targom Książki w Katowicach towarzyszyć będzie szereg wydarzeń promujących czytelnictwo, a wydarzeniem specjalnym będzie uroczyste uruchomienie Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej (http://www.ciniba.us.edu.pl). Przedsięwzięcie realizowane wspólnie przez Uniwersytet Śląski i Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach zaowocuje najnowocześniejszą, hybrydową biblioteką w Polsce.
Europejska Stolica Kultury 2016 Katowice - Miasto Ogrodów
Miasto Katowice szczególną uwagę przywiązuje do promocji wydarzeń kulturalnych oraz wspierania instytucji propagujących kulturę. Targi Książki w Katowicach z hasłem Książka jest jak ogród noszony w kieszeni doskonale wpisują się w starania miasta o zaszczytny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016.
Więcej na www.targiksiazki.eu
niedziela, 8 maja 2011
Historia Inmaculady
"Kto zabił Inmaculadę de Silva?"
Historia kraju, historia rodziny i historia pojedynczych ludzi wiążą się nierozerwalnie, ci ostatni są wszak członkami tych drugich i jednocześnie obywatelami tego pierwszego. Gdy jest pokój nie odczuwamy tego związku dotkliwie, ale gdy niepokoje zaczynają toczyć dane państwo to właśnie człowiek jest i ich początkiem, jak i uczestnikiem i ofiarą. Patrząc na dzieje Polski mamy wiele takich przykładów, ale i inne narody mają swoje bolesne rany, które są żywe w pamięci, długo po tym jak zostały zadane. Rok 1974, końcowe lata rządów generała Franco, siedemnastoletnia Etel podczas wakacji chce wyjaśnić jedną z rodowych tajemnic - śmierć swojej ciotki Inmaculady de Silvy i miejscowej legendy Antona del Canote. Inmaculada, młoda dziewczyna pochodząca z bogatej rodziny, gdzie kobiety żyją zgodnie ze swoimi marzeniami, chociaż płacą za to wysoką cenę i Anton del Canote, najpierw leśniczy, a później partyzant i mściciel. Katoliczka i monarchistka, on wprost przeciwnie, ich życie przypadło na czasy terroru i wojny domowej, kiedy jeden donos wystarczył by człowiek trafił do więzienia, nawet stracił życie. Nawet ponad 20 lat później jedno jest tylko pewne - w jedną noc stracili życie i ona i on. Jej cioteczna wnuczka Etel chce poznać prawdę co wydarzyło się w 1948, bodźcem do tego są słowa jej sympatii Juancha - "Inmaculada de Silva zabiła Antona del Canote". Ciotka znana tylko z rodzinnych opowieści miałaby zabić mitycznego bohatera, który w oczach miejscowej ludności był na równi z Cydem czy Zorro, tak też widzi go sama Etel. Rodzinne sekrety zajmują dużą część uwagi dziewczyny, jednak poznajemy też historię jej samej, która także nie należy do zwyczajnych. Nie zna ojca, ten sekret zabrała do grobu jej matka, która zmarła w kilka dni po urodzeniu córki, a dziadek nie zaakceptował nigdy do końca wnuczki. Jednak to nie kładzie się cieniem na jej dzieciństwie, wprost przeciwnie dzięki rodzinie ma możliwość poznania życia od strony ludzi, którzy cenią indywidualność człowieka.
Dlaczego wyjaśnienie śmierci ciotki jest tak ważne dla Etel? Może z powodu nieznanego ojca? A może z powodu rodzinnej solidarności? Wydarzenia sprzed prawie trzydziestu lat powinny być jeszcze żywe w pamięci ludzi, jednak z jakiegoś powodu śmierć Inmaculady i Antona stała się miejscową legendą. Co było tego powodem? Jej status społeczny i jego działalność partyzancka? Czy jeszcze coś innego? Wyjaśnienie sekretu dziewczyna zaczyna od własnej rodziny, jedna z ciotek zgadza się opowiedzieć jej to co pamięta. W trakcie opowieści poznaje także historię swojej familii, w szczególności żeńskiej jej części - stanowiącej siłę rodziny. W niej Anton i Inmaculada byli młodymi ludźmi, którzy rywalizowali ze sobą. Ona nowoczesna a on tradycjonalista, kotrast wydawałoby się wobec ich poglądów,ale w niespokojnych czasach rodzą się różne przymierza, które w innych okolicznościach nigdy by nie zaistniały. Gdy uwięziono nastoletniego brata dziewczyny zwraca się ona o pomoc do jedynego człowieka, mogącego ocalić go - Canota. Nie jest to jednak przyjacielska przysługa, a raczej zaciągnięty dług wdzięczności. A kiedy przychodzi do jego spłaty kończy się to śmiercią ich obojga, jednak to nie z ręki Inmaculady ginie Anton tylko ścigających go żołnierzy.
Inną wersję podaje miejscowy stolarz, który w czasie owych wydarzeń pracował w domu rodzinnym rodziny de Silva. W jego wersji na piedestale stoi Anton, natomiast Inmaculada jest sprawczynią śmierci i jego i swojej. Nawet mogła zdradzić miejsce pobytu partyzanta miejscowemu komendantowi, który nie krył, że panna de Silva podoba mu się. Sympatia starszego człowieka jest wyraźnie po stronie partyzanta, chociaż ze względu na szacunek jaki ma do rodziny Etel nie chce bezpośrednio wskazać winowajcy. Są jeszcze wspomnienia dawnej służącej Inmaculady, która tamte wydarzenia przedstawia bardziej od strony uczuciowej. Ona pamięta ich jako zakochanych młodych ludzi, którzy wpadli w zasadzkę przygotowaną przez wcześniej już wspomnianego komendanta. Tu także ciotka Etel zabija Antona - ale przy jego przyzwoleniu, a potem siebie, jednak czyn ten jest dokonany w imię miłości i ocalenia mężczyzny przed torturami. Troje świadków, każdy z własnej perspektywy pamięta tę historię i ma swoją interpretację ówczesnych wydarzeń. A w tle wyjaśnianej zagadki pozostaje uczucie dwojga nastolatków, którzy mają własne problemy i ze zrozumieniem tego co do siebie czują, jak i reakcjami otoczenia na to co ich łączy. Historia sprzed lat wpływa i na nich.
"Kto zabił Inmaculadę de Silva?" nie jest powieścią sensacyjną, chociaż sam tytuł mógłby wskazywać taki wątek główny. Zagłębiając się w lekturę dostajemy opowieść o kobietach, ich życiu i decyzjach oraz skutkach jakie przynoszą. O rodzinie, która wbrew wszystkiemu ocaliła swoje więzi i ciągle jest dla siebie oparciem. Autorka przedstawiła portret silnych kobiet, wyrastających ponad czasy, w których żyły, ale i cenę, jaką za nią płaciły one i ich potomkowie. W książce nie ma patetyzmu, za to prawda widziana oczami zwykłych ludzi, subiektywna, pełna uczuć i tym bardziej unaoczniająca opowiedzianą historię.
Historia kraju, historia rodziny i historia pojedynczych ludzi wiążą się nierozerwalnie, ci ostatni są wszak członkami tych drugich i jednocześnie obywatelami tego pierwszego. Gdy jest pokój nie odczuwamy tego związku dotkliwie, ale gdy niepokoje zaczynają toczyć dane państwo to właśnie człowiek jest i ich początkiem, jak i uczestnikiem i ofiarą. Patrząc na dzieje Polski mamy wiele takich przykładów, ale i inne narody mają swoje bolesne rany, które są żywe w pamięci, długo po tym jak zostały zadane. Rok 1974, końcowe lata rządów generała Franco, siedemnastoletnia Etel podczas wakacji chce wyjaśnić jedną z rodowych tajemnic - śmierć swojej ciotki Inmaculady de Silvy i miejscowej legendy Antona del Canote. Inmaculada, młoda dziewczyna pochodząca z bogatej rodziny, gdzie kobiety żyją zgodnie ze swoimi marzeniami, chociaż płacą za to wysoką cenę i Anton del Canote, najpierw leśniczy, a później partyzant i mściciel. Katoliczka i monarchistka, on wprost przeciwnie, ich życie przypadło na czasy terroru i wojny domowej, kiedy jeden donos wystarczył by człowiek trafił do więzienia, nawet stracił życie. Nawet ponad 20 lat później jedno jest tylko pewne - w jedną noc stracili życie i ona i on. Jej cioteczna wnuczka Etel chce poznać prawdę co wydarzyło się w 1948, bodźcem do tego są słowa jej sympatii Juancha - "Inmaculada de Silva zabiła Antona del Canote". Ciotka znana tylko z rodzinnych opowieści miałaby zabić mitycznego bohatera, który w oczach miejscowej ludności był na równi z Cydem czy Zorro, tak też widzi go sama Etel. Rodzinne sekrety zajmują dużą część uwagi dziewczyny, jednak poznajemy też historię jej samej, która także nie należy do zwyczajnych. Nie zna ojca, ten sekret zabrała do grobu jej matka, która zmarła w kilka dni po urodzeniu córki, a dziadek nie zaakceptował nigdy do końca wnuczki. Jednak to nie kładzie się cieniem na jej dzieciństwie, wprost przeciwnie dzięki rodzinie ma możliwość poznania życia od strony ludzi, którzy cenią indywidualność człowieka.
Dlaczego wyjaśnienie śmierci ciotki jest tak ważne dla Etel? Może z powodu nieznanego ojca? A może z powodu rodzinnej solidarności? Wydarzenia sprzed prawie trzydziestu lat powinny być jeszcze żywe w pamięci ludzi, jednak z jakiegoś powodu śmierć Inmaculady i Antona stała się miejscową legendą. Co było tego powodem? Jej status społeczny i jego działalność partyzancka? Czy jeszcze coś innego? Wyjaśnienie sekretu dziewczyna zaczyna od własnej rodziny, jedna z ciotek zgadza się opowiedzieć jej to co pamięta. W trakcie opowieści poznaje także historię swojej familii, w szczególności żeńskiej jej części - stanowiącej siłę rodziny. W niej Anton i Inmaculada byli młodymi ludźmi, którzy rywalizowali ze sobą. Ona nowoczesna a on tradycjonalista, kotrast wydawałoby się wobec ich poglądów,ale w niespokojnych czasach rodzą się różne przymierza, które w innych okolicznościach nigdy by nie zaistniały. Gdy uwięziono nastoletniego brata dziewczyny zwraca się ona o pomoc do jedynego człowieka, mogącego ocalić go - Canota. Nie jest to jednak przyjacielska przysługa, a raczej zaciągnięty dług wdzięczności. A kiedy przychodzi do jego spłaty kończy się to śmiercią ich obojga, jednak to nie z ręki Inmaculady ginie Anton tylko ścigających go żołnierzy.
Inną wersję podaje miejscowy stolarz, który w czasie owych wydarzeń pracował w domu rodzinnym rodziny de Silva. W jego wersji na piedestale stoi Anton, natomiast Inmaculada jest sprawczynią śmierci i jego i swojej. Nawet mogła zdradzić miejsce pobytu partyzanta miejscowemu komendantowi, który nie krył, że panna de Silva podoba mu się. Sympatia starszego człowieka jest wyraźnie po stronie partyzanta, chociaż ze względu na szacunek jaki ma do rodziny Etel nie chce bezpośrednio wskazać winowajcy. Są jeszcze wspomnienia dawnej służącej Inmaculady, która tamte wydarzenia przedstawia bardziej od strony uczuciowej. Ona pamięta ich jako zakochanych młodych ludzi, którzy wpadli w zasadzkę przygotowaną przez wcześniej już wspomnianego komendanta. Tu także ciotka Etel zabija Antona - ale przy jego przyzwoleniu, a potem siebie, jednak czyn ten jest dokonany w imię miłości i ocalenia mężczyzny przed torturami. Troje świadków, każdy z własnej perspektywy pamięta tę historię i ma swoją interpretację ówczesnych wydarzeń. A w tle wyjaśnianej zagadki pozostaje uczucie dwojga nastolatków, którzy mają własne problemy i ze zrozumieniem tego co do siebie czują, jak i reakcjami otoczenia na to co ich łączy. Historia sprzed lat wpływa i na nich.
"Kto zabił Inmaculadę de Silva?" nie jest powieścią sensacyjną, chociaż sam tytuł mógłby wskazywać taki wątek główny. Zagłębiając się w lekturę dostajemy opowieść o kobietach, ich życiu i decyzjach oraz skutkach jakie przynoszą. O rodzinie, która wbrew wszystkiemu ocaliła swoje więzi i ciągle jest dla siebie oparciem. Autorka przedstawiła portret silnych kobiet, wyrastających ponad czasy, w których żyły, ale i cenę, jaką za nią płaciły one i ich potomkowie. W książce nie ma patetyzmu, za to prawda widziana oczami zwykłych ludzi, subiektywna, pełna uczuć i tym bardziej unaoczniająca opowiedzianą historię.
piątek, 6 maja 2011
Ankou
"Zaćmienie"
Jak to jest, że czasem przypadkowa spotkana osoba zapada nam w pamięć tak mocno, że nie umiemy czy raczej nie możemy o niej zapoznać? Sama nie robi nic w kierunku byśmy o niej pamiętali, wręcz przeciwnie broni się przed tym, a jednak wbrew temu co robi staramy się być obok niej cały czas. Im bardziej ktoś jest niedostępny tym bardziej chcemy poznać go, może zrozumieć, a może tylko zaspokoić swoją ciekawość. Wydaje się, że nic bardziej banalnego, dwoje ludzi spotyka się na pustej, odległej plaży. Mężczyzna i kobieta, ona interesuje go od razu, on dla niej mógłby nie istnieć, ona chce być sama, a on chciałby ją lepiej poznać. Marius niczego nie ukrywa, Lydia niechętnie dzieli się informacjami o sobie. On nie dostrzega w niej to co widzą inni, bardziej od niego doświadczeni, szczególni ci, którzy wiedzą co to smutek i zapomnienie. Ona zamiast odsłaniać swoją tożsamość zadaje pytania, dotykające niełatwych kwestii - takich jak śmierć, zabójstwo, odpowiedzialność. Prawdziwą odpowiedź będzie mógł udzielić dopiero później, kiedy już zdobędzie odpowiednie doświadczenia. Dla niej on gotów jest na wiele, na ile o tym przekona się dopiero. Od pierwszego spotkania ona jest w jego myślach ciągle obecna, nawet gdy chce o niej zapomnieć los podsuwa mu wiadomości gdzie może ją odnaleźć. Ich niecodzienna więź zaczyna się zacieśniać, a mężczyzna jak ćma do światła zbliża się coraz bardziej do kobiety, która otoczeniu coś przypomina, jednak nie jest to nic miłego. Powoli mężczyzna zaczyna rozumieć kobietę, a raczej tak mu się wydaję, ale tę wiedzę nabywa dopiero z czasem. Na razie wydaje mu się, że rozgryzł tajemnicę towarzyszki, jej małomówności i braku chęci kontaktu z nim i z otoczeniem. Wierzy, że znalazł klucz by dotrzeć do istoty tego kim jest, ale czy tak jest naprawdę? A może ona daje mu tylko tyle by niepokój, który on czuje sam zepchnął gdzieś w najdalsze zakamarki umysłu?
Ich wspólna podróż ma stałe punkty - samotne wędrówki Lydii po odwiedzanych miasteczkach, kończące się nieodmiennie w kościele. Tam zawsze odnajdują ją Marius, wcześniej zauważając różne portrety śmierci. W każdym miejscu gdzie zatrzymują się znajduje się Ankou, początkowo nieznane słowo dla bohatera, chociaż inni widzą jego odzwierciedlenie w jego towarzyszce.
Lydię - Marę poznajemy dzięki opowieści Mariusa Geerta, który dostrzegł ją w dzień zaćmienia słońca, będzie mu towarzyszyło jak cień już zawsze oraz przez jej pamiętnik. Opisy te nawzajem uzupełniają się, czasem wykluczają, a w niektórych szczegółach powielają. Kim była dziewczyna spotkana na odludnej plaży i dlaczego miała taki wpływ na innego człowieka?
Autorka ukazała dwoje na pozór różnych ludzi, których drogi przecięły się przypadkiem. Ich wspólną podróż z miasta do miasta oraz bardziej symboliczną wędrówkę - duszy, która szuka spokoju i jej opiekuna, który nawet nie zdaje sobie sprawy ze swej roli aż do momentu gdy już jest za późno. Pozostawiony sam rozumie co się stało, ale z drugiej strony nie wie jak do tego doszło.
Dlaczego warto przeczytać "Zaćmienie"? Dla chwil, w których zastanawiamy się kim są bohaterowie, jaki jest ich cel, a może dla momentów kiedy zaczynamy patrzeć na wybory postaci z książki przez pryzmat własnych doświadczeń. A może dlatego, że warto poświęcić parę chwil wejść w świat historii, które mówią o ludziach, ich wyborach i życiu.

Książka została przekazana w ramach akcji "Włóczykijki"
Jak to jest, że czasem przypadkowa spotkana osoba zapada nam w pamięć tak mocno, że nie umiemy czy raczej nie możemy o niej zapoznać? Sama nie robi nic w kierunku byśmy o niej pamiętali, wręcz przeciwnie broni się przed tym, a jednak wbrew temu co robi staramy się być obok niej cały czas. Im bardziej ktoś jest niedostępny tym bardziej chcemy poznać go, może zrozumieć, a może tylko zaspokoić swoją ciekawość. Wydaje się, że nic bardziej banalnego, dwoje ludzi spotyka się na pustej, odległej plaży. Mężczyzna i kobieta, ona interesuje go od razu, on dla niej mógłby nie istnieć, ona chce być sama, a on chciałby ją lepiej poznać. Marius niczego nie ukrywa, Lydia niechętnie dzieli się informacjami o sobie. On nie dostrzega w niej to co widzą inni, bardziej od niego doświadczeni, szczególni ci, którzy wiedzą co to smutek i zapomnienie. Ona zamiast odsłaniać swoją tożsamość zadaje pytania, dotykające niełatwych kwestii - takich jak śmierć, zabójstwo, odpowiedzialność. Prawdziwą odpowiedź będzie mógł udzielić dopiero później, kiedy już zdobędzie odpowiednie doświadczenia. Dla niej on gotów jest na wiele, na ile o tym przekona się dopiero. Od pierwszego spotkania ona jest w jego myślach ciągle obecna, nawet gdy chce o niej zapomnieć los podsuwa mu wiadomości gdzie może ją odnaleźć. Ich niecodzienna więź zaczyna się zacieśniać, a mężczyzna jak ćma do światła zbliża się coraz bardziej do kobiety, która otoczeniu coś przypomina, jednak nie jest to nic miłego. Powoli mężczyzna zaczyna rozumieć kobietę, a raczej tak mu się wydaję, ale tę wiedzę nabywa dopiero z czasem. Na razie wydaje mu się, że rozgryzł tajemnicę towarzyszki, jej małomówności i braku chęci kontaktu z nim i z otoczeniem. Wierzy, że znalazł klucz by dotrzeć do istoty tego kim jest, ale czy tak jest naprawdę? A może ona daje mu tylko tyle by niepokój, który on czuje sam zepchnął gdzieś w najdalsze zakamarki umysłu?
Ich wspólna podróż ma stałe punkty - samotne wędrówki Lydii po odwiedzanych miasteczkach, kończące się nieodmiennie w kościele. Tam zawsze odnajdują ją Marius, wcześniej zauważając różne portrety śmierci. W każdym miejscu gdzie zatrzymują się znajduje się Ankou, początkowo nieznane słowo dla bohatera, chociaż inni widzą jego odzwierciedlenie w jego towarzyszce.
Lydię - Marę poznajemy dzięki opowieści Mariusa Geerta, który dostrzegł ją w dzień zaćmienia słońca, będzie mu towarzyszyło jak cień już zawsze oraz przez jej pamiętnik. Opisy te nawzajem uzupełniają się, czasem wykluczają, a w niektórych szczegółach powielają. Kim była dziewczyna spotkana na odludnej plaży i dlaczego miała taki wpływ na innego człowieka?
Autorka ukazała dwoje na pozór różnych ludzi, których drogi przecięły się przypadkiem. Ich wspólną podróż z miasta do miasta oraz bardziej symboliczną wędrówkę - duszy, która szuka spokoju i jej opiekuna, który nawet nie zdaje sobie sprawy ze swej roli aż do momentu gdy już jest za późno. Pozostawiony sam rozumie co się stało, ale z drugiej strony nie wie jak do tego doszło.
Dlaczego warto przeczytać "Zaćmienie"? Dla chwil, w których zastanawiamy się kim są bohaterowie, jaki jest ich cel, a może dla momentów kiedy zaczynamy patrzeć na wybory postaci z książki przez pryzmat własnych doświadczeń. A może dlatego, że warto poświęcić parę chwil wejść w świat historii, które mówią o ludziach, ich wyborach i życiu.

Książka została przekazana w ramach akcji "Włóczykijki"
czwartek, 5 maja 2011
Włóczykijowy "Strażnik marzeń"
środa, 4 maja 2011
Rozrywka x 5
"Natalii 5"
Pięć kobiet, pięć życiorysów, pięć żyć, pięć córek i on jeden - ojciec, tata, rodzic, a do tego samobójstwo - jego. Starannie zaplanowane w każdym szczególe, nawet policjant mający prowadzić dochodzenie w tej sprawie zostaje wybrany zawczasu przez sprawcę własnego zejścia z tego świata. Jednak nie wszystko jest takie proste jak zostało obmyślone - policjant wytypowany przez samobójcę do potwierdzenia przyczyny zgonu szuka przysłowiowej dziury w całym, córki stają się podejrzane, a do tego wszystkiego wszyscy muszą "przetrawić", że nieżyjący mężczyzna mógł być bigamistą, a na pewno miał lekko zwichrowaną słabość do imienia Natalia - wszystkie potomkinie noszą to samo imię i dopiero po śmierci ojca dowiedziały się o istnieniu pozostałych czterech sióstr. Za życia ich rodzic nie był zbytnio troskliwy, jednak po jego zejściu okazuje się, że każda Natalia odziedziczyła milion złotych, a dodatkowo jeszcze w sejfie jest testament. Pięć kobiet związanych więzami krwi, chociaż ich nie odczuwających, każda inna i z własnymi celami życiowymi, wspólnym mianownikiem jest "tatuś", tylko tyle i aż tyle. Czy oprócz zagmatwanego życia rodzinnego miał jeszcze inne tajemnice? Co może zawierać ostatnia wola ojca? Wydaje się, że żadnej sensacji nie będzie, no ale te światło latarek w ciemności obok pewnego domu, który ostatnio zyskał pięć lokatorek ... Może i początkowo autorka nie serwuje zbrodniczego wątku, ale aura tajemnicy jest obecna, no i dialogi iskrzące dowcipem powodują, że szybko czyta się by poznać dalsze perypetie Natalii, bo że takie będą to rzecz pewna. Jeszcze tylko załatwienie spraw przed przeprowadzką do ojcowskiego domu i ... spalenie mostów za sobą, bo były narzeczony, matki i szefowie nie są przychylni siostrzanym planom. Jakby tego było mało trzeba jeszcze szukać spadku ukrytego przez ojca, który spodziewał się, że będzie też celem przestępców.
Rodzinne siedlisko kryje kilka schowków, jednak te przeznaczone do odnalezienia przez Natalie są schowane tak by tylko one mogły do nich dotrzeć. Wbrew początkowym animozjom okazuje się, że siostry mają wiele wspólnych cech, a ojciec znał je lepiej niż sądziły. A konkurencja wykorzystuje każdy moment by znaleźć ukryty skarb jako pierwsza, a może nawet i ona ma rywali w tym wyścigu. Jakby tego było mało wraca sprawa samobójstwa głowy rodu, coraz bardziej mało prawdopodobna, chociaż nadal oficjalna jako przyczyna śmierci. Jednak panie mają przewagę, która jest niedoceniana i przez nie same oraz przez resztę uczestników gry - w obliczu niebezpieczeństwa umieją współpracować, chociaż może z zewnątrz na to nie wygląda. Jeżeli do tego dodać niebywały spryt, kobiecą intuicję i niezachwianą pewność siebie i to wszystko razy pięć to otrzymamy wciągający wątek sensacyjny okraszony ogromną dawka humoru oraz przygodą, która wcale nie jest tłem tylko jednym z tematów przewodnich. W sumie można śmiało powiedzieć doskonała współczesna powieść awanturnicza osadzona w polskich familijnych realiach, może trochę niecodziennych i czasem przypominająca komedię omyłek, ale właśnie to sprawia, że książka "Natalii 5" bardzo szybko i przyjemnie się czyta, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Niemożliwe zdarzenia mają też swoje prawdopodobieństwo wystąpienia i tak jest z historią przedstawioną przez Olgę Rudnicką - od początku do końca daje ona czytelnikowi opowieść, której zaistnienie jest i może mało możliwe do zaistnienia, ale realne.

Rodzinne siedlisko kryje kilka schowków, jednak te przeznaczone do odnalezienia przez Natalie są schowane tak by tylko one mogły do nich dotrzeć. Wbrew początkowym animozjom okazuje się, że siostry mają wiele wspólnych cech, a ojciec znał je lepiej niż sądziły. A konkurencja wykorzystuje każdy moment by znaleźć ukryty skarb jako pierwsza, a może nawet i ona ma rywali w tym wyścigu. Jakby tego było mało wraca sprawa samobójstwa głowy rodu, coraz bardziej mało prawdopodobna, chociaż nadal oficjalna jako przyczyna śmierci. Jednak panie mają przewagę, która jest niedoceniana i przez nie same oraz przez resztę uczestników gry - w obliczu niebezpieczeństwa umieją współpracować, chociaż może z zewnątrz na to nie wygląda. Jeżeli do tego dodać niebywały spryt, kobiecą intuicję i niezachwianą pewność siebie i to wszystko razy pięć to otrzymamy wciągający wątek sensacyjny okraszony ogromną dawka humoru oraz przygodą, która wcale nie jest tłem tylko jednym z tematów przewodnich. W sumie można śmiało powiedzieć doskonała współczesna powieść awanturnicza osadzona w polskich familijnych realiach, może trochę niecodziennych i czasem przypominająca komedię omyłek, ale właśnie to sprawia, że książka "Natalii 5" bardzo szybko i przyjemnie się czyta, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Niemożliwe zdarzenia mają też swoje prawdopodobieństwo wystąpienia i tak jest z historią przedstawioną przez Olgę Rudnicką - od początku do końca daje ona czytelnikowi opowieść, której zaistnienie jest i może mało możliwe do zaistnienia, ale realne.
wtorek, 3 maja 2011
Karty prawdę Ci powiedzą ....
"Wisielec i księżyc"
Tytuł książki skojarzył mi się z kartami Tarota czy słusznie? O tym przekonałam się w trakcie czytania. Książka 'Wisielec i księżyc" jest drugą w serii Przeznaczenie, jest jeszcze oczywiście trzecią część, którą na pewno też przeczytam, czy przed pierwszą nie wiem. Tak to już ze mną jest, że często i gęsto zaczynam książki od ostatnich stron, że nie wspomnę o tym, iż od ostatniej książki cyklu. No cóż ideałem nie jestem i daleko mi do tego, wracając jednak do "Wisielca i księżyca" to historia wciągnęła mnie od razu, chociaż nie zaczęła się od zbrodni. Czasem dobry kryminał ma początek całkiem zwyczajny, obyczajowy, ale to tylko wzmaga ciekawość jak dalej rozwiną się wątki i jaki element może być ukrytą wskazówką w rozwiązaniu sensacyjnej zagadki. Jednak morderczy temat pojawia się niespodziewanie szybko. Pierwszą ofiarą jest starsza kobieta, niczym nie wyróżniająca się, jednak coś musiało spowodować, że morderca zainteresował się właśnie tą, a nie inną, osobą. Brak poszlak i wskazówek kto jest odpowiedzialny za tę zbrodnię frustruje policjantów, szczególnie komisarz Annę Sarnowicz. Kolejne dni nie przynoszą postępu w dochodzeniu, chociaż ... Anna ma jeszcze asa w rękawie - swoją przyjaciółkę Małgosię, wróżkę, która już nie raz pomagała jej i kolegom. Oczywiście w kręgach policyjnych takim wsparciem się nikt nie chwali, ale niekonwencjonalna asysta jest czasem niezbędna. Zanim jednak policjantka zwróci się o pomoc jest świadkiem jak znajomy - również policjant, zostaje staranowany przez samochód, którego kierowca ucieka. Jedno jest pewne to nie był nieszczęśliwy wypadek tylko celowe działanie. W tym samym czasie ktoś porywa kilkuletniego chłopca, pozostającego pod opieką ... wróżki Małgosi. Jakby tego było mało córka rannego policjanta nie odpowiada na telefony, a właściciel feralnego wozu najpierw prezentuje doskonałe alibi, później wbrew zeznaniom żony przyznaje się do winy, a na koniec zostaje zamordowany.
Kilka wątków, których jeszcze nikt ze sobą nie powiązał, bo i jak, dotyczą osób niezwiązanych ze sobą, chociaż ... starsza pani miała rysunek z narysowanym księżycem i postacią podobną do ... wisielca, jego autorem było pewne dziecko. Pani komisarz coś ten obrazek mówi, ale nie ma czasu zastanowić się nad tym, teraz jej pomocy potrzebuje ranny kolega, jego była żona i ich córka, z którą nie ma kontaktu no i Małgosia, a do tego przecież prowadzi jeszcze dochodzenie. Wydaje się, że problemów aż za dużo, jednak ciągle gdzieś jakiś głos podpowiada, że to jeszcze nie koniec. Kim jest tajemniczy Gerard, mający, jak się wydaje hipnotyczny wpływ na wszystkich, którzy znajdą się w jego pobliżu? Dlaczego wizje Małgosi są tak niewyraźne, a odkrywane karty wciąż pokazują wisielca i księżyc? Czy wszystkie ofiary są tylko środkiem do osiągnięcia przez maniakalnego zbrodniarza "wyższego celu" i co lub kto nim jest?
Atmosfera zaczyna się zagęszczać a wątki splatać ze sobą, powoli osobne nitki tworzą coraz wyraźniejszy wzór, w którym to co realne zaczyna się łączyć z tym co metafizyczne, ale czy to możliwe? Jednak jeśli połączyć logikę z intuicją, to rozwiązanie jest w zasięgu ręki, tylko trzeba jeszcze "unieszkodliwić" pewnego mordercę, który by osiągnąć swój cel nie zawaha się użyć jako przynęty dziecka.
Chociaż zaczęłam od środka serii nie czułam zagubienia, autorki poprowadziły akcję w taki sposób, że niezależnie czy czytaliśmy pierwszą część czy nie, "Wisielec i księżyc" będą równie atrakcyjne i wciągające. Jeżeli do tego dodać atmosferę z pogranicza grozy to otrzymamy historię, której dalszego rozwoju będziemy oczekiwać z niecierpliwością, a w tzw. międzyczasie zapoznamy się z częścią poprzedzającą. W końcu są na świecie rzeczy, o których się filozofom nie śniło, a na pewno takie, które wymykają się zasadom postępowania podręcznikowego zbrodniarza.
Książka przekazana przez portal Zbrodnia w Bibliotece
Tytuł książki skojarzył mi się z kartami Tarota czy słusznie? O tym przekonałam się w trakcie czytania. Książka 'Wisielec i księżyc" jest drugą w serii Przeznaczenie, jest jeszcze oczywiście trzecią część, którą na pewno też przeczytam, czy przed pierwszą nie wiem. Tak to już ze mną jest, że często i gęsto zaczynam książki od ostatnich stron, że nie wspomnę o tym, iż od ostatniej książki cyklu. No cóż ideałem nie jestem i daleko mi do tego, wracając jednak do "Wisielca i księżyca" to historia wciągnęła mnie od razu, chociaż nie zaczęła się od zbrodni. Czasem dobry kryminał ma początek całkiem zwyczajny, obyczajowy, ale to tylko wzmaga ciekawość jak dalej rozwiną się wątki i jaki element może być ukrytą wskazówką w rozwiązaniu sensacyjnej zagadki. Jednak morderczy temat pojawia się niespodziewanie szybko. Pierwszą ofiarą jest starsza kobieta, niczym nie wyróżniająca się, jednak coś musiało spowodować, że morderca zainteresował się właśnie tą, a nie inną, osobą. Brak poszlak i wskazówek kto jest odpowiedzialny za tę zbrodnię frustruje policjantów, szczególnie komisarz Annę Sarnowicz. Kolejne dni nie przynoszą postępu w dochodzeniu, chociaż ... Anna ma jeszcze asa w rękawie - swoją przyjaciółkę Małgosię, wróżkę, która już nie raz pomagała jej i kolegom. Oczywiście w kręgach policyjnych takim wsparciem się nikt nie chwali, ale niekonwencjonalna asysta jest czasem niezbędna. Zanim jednak policjantka zwróci się o pomoc jest świadkiem jak znajomy - również policjant, zostaje staranowany przez samochód, którego kierowca ucieka. Jedno jest pewne to nie był nieszczęśliwy wypadek tylko celowe działanie. W tym samym czasie ktoś porywa kilkuletniego chłopca, pozostającego pod opieką ... wróżki Małgosi. Jakby tego było mało córka rannego policjanta nie odpowiada na telefony, a właściciel feralnego wozu najpierw prezentuje doskonałe alibi, później wbrew zeznaniom żony przyznaje się do winy, a na koniec zostaje zamordowany.
Kilka wątków, których jeszcze nikt ze sobą nie powiązał, bo i jak, dotyczą osób niezwiązanych ze sobą, chociaż ... starsza pani miała rysunek z narysowanym księżycem i postacią podobną do ... wisielca, jego autorem było pewne dziecko. Pani komisarz coś ten obrazek mówi, ale nie ma czasu zastanowić się nad tym, teraz jej pomocy potrzebuje ranny kolega, jego była żona i ich córka, z którą nie ma kontaktu no i Małgosia, a do tego przecież prowadzi jeszcze dochodzenie. Wydaje się, że problemów aż za dużo, jednak ciągle gdzieś jakiś głos podpowiada, że to jeszcze nie koniec. Kim jest tajemniczy Gerard, mający, jak się wydaje hipnotyczny wpływ na wszystkich, którzy znajdą się w jego pobliżu? Dlaczego wizje Małgosi są tak niewyraźne, a odkrywane karty wciąż pokazują wisielca i księżyc? Czy wszystkie ofiary są tylko środkiem do osiągnięcia przez maniakalnego zbrodniarza "wyższego celu" i co lub kto nim jest?
Atmosfera zaczyna się zagęszczać a wątki splatać ze sobą, powoli osobne nitki tworzą coraz wyraźniejszy wzór, w którym to co realne zaczyna się łączyć z tym co metafizyczne, ale czy to możliwe? Jednak jeśli połączyć logikę z intuicją, to rozwiązanie jest w zasięgu ręki, tylko trzeba jeszcze "unieszkodliwić" pewnego mordercę, który by osiągnąć swój cel nie zawaha się użyć jako przynęty dziecka.
Chociaż zaczęłam od środka serii nie czułam zagubienia, autorki poprowadziły akcję w taki sposób, że niezależnie czy czytaliśmy pierwszą część czy nie, "Wisielec i księżyc" będą równie atrakcyjne i wciągające. Jeżeli do tego dodać atmosferę z pogranicza grozy to otrzymamy historię, której dalszego rozwoju będziemy oczekiwać z niecierpliwością, a w tzw. międzyczasie zapoznamy się z częścią poprzedzającą. W końcu są na świecie rzeczy, o których się filozofom nie śniło, a na pewno takie, które wymykają się zasadom postępowania podręcznikowego zbrodniarza.

poniedziałek, 2 maja 2011
"WŁÓCZYKIJKI" w akcji
"Zaćmienia" Marty Magaczewskiej zawitały do mnie po weekendowym pobycie na poczcie.
niedziela, 1 maja 2011
Zagubienie
"Zabłąkania"
Książka napisana pod koniec XIX w. i ukazująca ówczesną klasę średnią szwedzkiej stolicy oczyma młodego mężczyzny, a raczej jeszcze chłopca. Wkracza on dopiero w dorosłość, ale jak większość osób w tym wieku uważa się już dojrzałego człowieka, nawet lekko znudzonego i teraźniejszością i przyszłością - zaplanowaną nie tylko przez niego, ale też przez jego rodzinę. Pociąga go życie inne niż wiodą jego rodzice, chociaż jego plany mają go zaprowadzić do takiej właśnie egzystencji. Nie ma w nim buntu wobec rzeczywistości jaka go otacza, nawet korzysta z jej dobrodziejstw. Jego znajomi wydają się być podobni do niego, żyją z dnia na dzień, nie wykazując inicjatywy by coś zmienić. Pierwsze uczucie wprowadza w ich życie coś ekscytującego, chociaż i zakazanego. Jednak czy ta miłość jest prawdziwa czy to może tylko zauroczenie mijające równie szybko jak się pojawiło, szczególnie, że jednocześnie odczuwane do dwóch kobiet? Czy uczucie ukrywane przed światem może przynieść szczęście, nawet gdy jest szczere lub przynajmniej takie się wydaje? Czy poczucie, że robi się coś co może być niezaakceptowane przez otoczenie nie jest ostrzeżeniem, że zauroczenie to będzie wymagało poświęceń, na które nie jest się gotowym? Jedną z kobiet w jego życiu zastępuje inną, chociaż wraca do niej za każdym razem gdy wymarzona oddala się. W pewnym momencie oba romanse kończą się, szczęście okazało się krótkotrwałe. Jego życie wydaje się toczyć w nieznanym kierunku, tak jakby nad nim nie panował i zdawał się na przypadek, może to sprawia brak dojrzałości, a może okoliczności. Podobną ścieżkę wybiera przyjaciel głównego bohatera i jego siostra, oboje podążają śladami bliskich sobie osób nie wiedząc o tym. Co powoduje, że działają na podstawie takiego samego schematu, nawet nie wiedząc o tym - ich wychowanie, otoczenie czy czasy, w których przyszło im żyć?
Cztery pory roku, każda z nich inna, ale są częścią większej całości, podczas ich przemijania jest umieszczona akcja "Zabłąkania". Wiosna przynosi nadzieję i powiew nowości, tak w przyrodzie jak w życiu głównego bohatera powieści -Tomasa Webera. Zaczyna on studia medyczne, wchodzi w świat ludzi dorosłych i poznaje smak pierwszej miłości i to do dwóch kobiet. Wraz z kolejnymi dniami roku jego uczucia zaczynają kwitnąć. Wraz z nastaniem lata to o czym marzył, że wydarzy się w przyszłości, zaczyna spełniać się. Czy jest na to przygotowany? Czy jest na tyle dojrzały za jakiego się uważa? Nie, chociaż tego nie dostrzega. Wraz z nadejściem jesieni to co wydawało się pięknym snem zaczyna znikać, jeszcze są spotkania dwojga zakochanych, ale przypominają ostatnie pogodne dni przed deszczowymi szarugami. Jesień nadchodzi szybko i przynosi osamotnienie, spotęgowane wspomnieniami szczęśliwych dni. Ostatnie ziarna zasiane na początku roku wydają swoje plony wraz z początkiem zimy - są to bardzo gorzkie owoce - zaciągnięte i niespłacone długi, które rzucają cień na wstęp do dojrzałości. Tytułowe "Zabłąkania" to wybory życiowe nie tylko głównego bohatera, ale i osób z jego otoczenia. To co wydaje się słuszną decyzją daje w efekcie niepokój, zdradę, a może pomaga odnaleźć drogę życiową, którą tak łatwo można zgubić, a wrócić do niej jest niezmiernie trudno?
Ostatnie lata XIX w. przyniosły wiele powieści, gdzie życie człowieka jest osią akcji, ukazana są wzloty i upadki, podejmowane wybory, które wpływają na losy nie tylko jednostki. Egzystencjalizm w wydaniu Hjalmar Söderberg nie trwoni niepotrzebnie słów, każde jest starannie dobrane, wydarzenia następujące po sobie są logicznym wynikiem ich poprzedzających sytuacji, lecz nie ma niczego przewidywalnego w nich, są naznaczone cechami bohaterów, którzy są ich źródłem.
To co zostało napisane ponad 100 lat temu nadal pozostaje aktualne. Autor doskonale przedstawił człowieka, jego rozterki, pragnienia i życiowe wybory wszystko to co jest jego udziałem bez względu na czas. Uniwersalność tej historii to przedstawienie ludzkiego zagubienia w życiu, poczucia pustki i straty, niemożności osiągnięcia szczęścia i spełnienia. To pozostaje niezmienne bo jest częścią życia jednostki.
Książka została przekazana przez wydawnictwo KOJRO
Książka napisana pod koniec XIX w. i ukazująca ówczesną klasę średnią szwedzkiej stolicy oczyma młodego mężczyzny, a raczej jeszcze chłopca. Wkracza on dopiero w dorosłość, ale jak większość osób w tym wieku uważa się już dojrzałego człowieka, nawet lekko znudzonego i teraźniejszością i przyszłością - zaplanowaną nie tylko przez niego, ale też przez jego rodzinę. Pociąga go życie inne niż wiodą jego rodzice, chociaż jego plany mają go zaprowadzić do takiej właśnie egzystencji. Nie ma w nim buntu wobec rzeczywistości jaka go otacza, nawet korzysta z jej dobrodziejstw. Jego znajomi wydają się być podobni do niego, żyją z dnia na dzień, nie wykazując inicjatywy by coś zmienić. Pierwsze uczucie wprowadza w ich życie coś ekscytującego, chociaż i zakazanego. Jednak czy ta miłość jest prawdziwa czy to może tylko zauroczenie mijające równie szybko jak się pojawiło, szczególnie, że jednocześnie odczuwane do dwóch kobiet? Czy uczucie ukrywane przed światem może przynieść szczęście, nawet gdy jest szczere lub przynajmniej takie się wydaje? Czy poczucie, że robi się coś co może być niezaakceptowane przez otoczenie nie jest ostrzeżeniem, że zauroczenie to będzie wymagało poświęceń, na które nie jest się gotowym? Jedną z kobiet w jego życiu zastępuje inną, chociaż wraca do niej za każdym razem gdy wymarzona oddala się. W pewnym momencie oba romanse kończą się, szczęście okazało się krótkotrwałe. Jego życie wydaje się toczyć w nieznanym kierunku, tak jakby nad nim nie panował i zdawał się na przypadek, może to sprawia brak dojrzałości, a może okoliczności. Podobną ścieżkę wybiera przyjaciel głównego bohatera i jego siostra, oboje podążają śladami bliskich sobie osób nie wiedząc o tym. Co powoduje, że działają na podstawie takiego samego schematu, nawet nie wiedząc o tym - ich wychowanie, otoczenie czy czasy, w których przyszło im żyć?
Cztery pory roku, każda z nich inna, ale są częścią większej całości, podczas ich przemijania jest umieszczona akcja "Zabłąkania". Wiosna przynosi nadzieję i powiew nowości, tak w przyrodzie jak w życiu głównego bohatera powieści -Tomasa Webera. Zaczyna on studia medyczne, wchodzi w świat ludzi dorosłych i poznaje smak pierwszej miłości i to do dwóch kobiet. Wraz z kolejnymi dniami roku jego uczucia zaczynają kwitnąć. Wraz z nastaniem lata to o czym marzył, że wydarzy się w przyszłości, zaczyna spełniać się. Czy jest na to przygotowany? Czy jest na tyle dojrzały za jakiego się uważa? Nie, chociaż tego nie dostrzega. Wraz z nadejściem jesieni to co wydawało się pięknym snem zaczyna znikać, jeszcze są spotkania dwojga zakochanych, ale przypominają ostatnie pogodne dni przed deszczowymi szarugami. Jesień nadchodzi szybko i przynosi osamotnienie, spotęgowane wspomnieniami szczęśliwych dni. Ostatnie ziarna zasiane na początku roku wydają swoje plony wraz z początkiem zimy - są to bardzo gorzkie owoce - zaciągnięte i niespłacone długi, które rzucają cień na wstęp do dojrzałości. Tytułowe "Zabłąkania" to wybory życiowe nie tylko głównego bohatera, ale i osób z jego otoczenia. To co wydaje się słuszną decyzją daje w efekcie niepokój, zdradę, a może pomaga odnaleźć drogę życiową, którą tak łatwo można zgubić, a wrócić do niej jest niezmiernie trudno?
Ostatnie lata XIX w. przyniosły wiele powieści, gdzie życie człowieka jest osią akcji, ukazana są wzloty i upadki, podejmowane wybory, które wpływają na losy nie tylko jednostki. Egzystencjalizm w wydaniu Hjalmar Söderberg nie trwoni niepotrzebnie słów, każde jest starannie dobrane, wydarzenia następujące po sobie są logicznym wynikiem ich poprzedzających sytuacji, lecz nie ma niczego przewidywalnego w nich, są naznaczone cechami bohaterów, którzy są ich źródłem.
To co zostało napisane ponad 100 lat temu nadal pozostaje aktualne. Autor doskonale przedstawił człowieka, jego rozterki, pragnienia i życiowe wybory wszystko to co jest jego udziałem bez względu na czas. Uniwersalność tej historii to przedstawienie ludzkiego zagubienia w życiu, poczucia pustki i straty, niemożności osiągnięcia szczęścia i spełnienia. To pozostaje niezmienne bo jest częścią życia jednostki.
Książka została przekazana przez wydawnictwo KOJRO
piątek, 29 kwietnia 2011
Upiorne fale
"Radio duchów"
Jest późny wieczór, tak właściwie to noc, słuchasz radia, a raczej szukasz jakiejś ciekawej stacji, nagle natrafiasz na fale radiowe niosące w eter rozmowy całkiem inne niż do tej pory miałeś/ miałaś okazję słyszeć. Słuchacze dzwoniący do radia opowiadają swoje przeżycia, paranormalne wręcz, a prowadzący audycję jeszcze zachęca by dzielić się z innymi takimi informacjami. Radio duchów, prowadzone przez niezwykłego gospodarza programu i jego dziewczynę, on wierzy w to co słyszy, chociaż nie zawsze zwraca uwagę na rozmowę, dla niej te dialogi są podstawą do pracy badawczej. Co noc audycja pozwala każdemu opowiedzieć pod osłoną mroku to co za dnia bierze się za zwidy lub urojenia, a co w późnych godzinach wydaje się prawdą. Lokalny, meksykański program staje się na tyle popularny, że jego twórcy dostają propozycję przeniesienia go do Stanów Zjednoczonych. W nowym miejscu audycja odnosi sukces, ale jeden telefon burzy i tak kruchą równowagę u prowadzącego. Dla niego przeprowadzka do Dallas to powrót do przeszłości, tragicznych wydarzeń podczas których stracił rodzinę, a zyskał przyjaciela - równie jak on poranionego na ciele i na umyśle. Ich spotkanie daje początek znajomości, w której nie ma granic dla szaleństwa. Stąpają po cienkiej linie rozwieszonej między młodzieńczym buntem, a przestępstwem. Jedna z ich wspólnych "przygód" kończy się śmiercią Gabriela, od tej chwili Joaquin pozostaje sam, chociaż przyjaciel jest przy nim blisko - nawetgo nie zdaje sobie sprawy jak blisko. Mijają lata, Joaquin urzeczywistnił ich wspólne marzenie, jednak ciągle czuje niepokój, jakiś głos coś mówi do niego, a nikt, oprócz niego go nie słyszy. Każdej nocy zasiada przed mikrofonem i rozmawia ze słuchaczami o ich "niesamowitych" przeżyciach, czasem opowieści go nudzą, czasem śmieszą, ale niektóre wzmagają obawę, że coś czai się w mroku i tylko czeka by zaatakować. A może życie Joaquina jest inne niż mu się wydaje, czy Radio Duchów w ogóle jest realne? Audycja, która była inspiracją dla dwóch nastolatków podobno w ogóle nie istniała, jest wprawdzie nagranie podobnego programu sprzed dwudziestu lat ale ... ale to głos Joaquina, a przynajmniej on tak sądzi.
Świat realny, świat cieni, świat duchów przeszłości, a gdzie znajduje się Joaquin? A Gabriel to postać rzeczywista czy tylko wytwór chorego umysłu? Czytając książkę Leopolda Gouta początkowo myślimy, że będzie to kolejna historia o duchach. W miarę czytania dochodzi się do wniosku, że przeszłość jest straszniejszym upiorem niż zjawy ujawniające się gdzieś koło północy. Dom jednak zawsze daje wytchnienie od bólu i gdy wydaje się, że już wszystko mamy pod kontrolą, świat ulega kolejnemu przeobrażeniu. Ale czy na pewno? Jesteśmy realni czy tylko stanowimy zlepek słów w czyjejś opowieści?
"Radio duchów" to na pewno historia z gatunku tych niesamowitych, gdzie rzeczywistość i "strefa cienia" przenikają się, granica pomiędzy nimi jest zatarta, niewidoczna. To co realne zmienia się w senny koszmar, by za jakiś czas znowu mieć wszystkie cechy naszego świata. Książka na wieczory kiedy za oknem mgła, chociaż nawet księżyc ciekawie zaglądający przez okno do pokoju staje się jakiś nierealny i inny niż jeszcze przed chwilą, gdy sięgnęliśmy po "Radio duchów".

Świat realny, świat cieni, świat duchów przeszłości, a gdzie znajduje się Joaquin? A Gabriel to postać rzeczywista czy tylko wytwór chorego umysłu? Czytając książkę Leopolda Gouta początkowo myślimy, że będzie to kolejna historia o duchach. W miarę czytania dochodzi się do wniosku, że przeszłość jest straszniejszym upiorem niż zjawy ujawniające się gdzieś koło północy. Dom jednak zawsze daje wytchnienie od bólu i gdy wydaje się, że już wszystko mamy pod kontrolą, świat ulega kolejnemu przeobrażeniu. Ale czy na pewno? Jesteśmy realni czy tylko stanowimy zlepek słów w czyjejś opowieści?
"Radio duchów" to na pewno historia z gatunku tych niesamowitych, gdzie rzeczywistość i "strefa cienia" przenikają się, granica pomiędzy nimi jest zatarta, niewidoczna. To co realne zmienia się w senny koszmar, by za jakiś czas znowu mieć wszystkie cechy naszego świata. Książka na wieczory kiedy za oknem mgła, chociaż nawet księżyc ciekawie zaglądający przez okno do pokoju staje się jakiś nierealny i inny niż jeszcze przed chwilą, gdy sięgnęliśmy po "Radio duchów".
czwartek, 28 kwietnia 2011
Sensacja na weekend
Weekend zapowiada się sensacyjnie, dzięki
- "Cień gejszy" Anny Klejzerowicz i portalowi Zbrodni w Bibliotece
- "Wisielec i księżyc" - K. Gacek, A. Szczepańskiej i także portalowi Zbrodni w Bibliotece
- "We własnym gronie" - Mari Jungstedt i księgarni Matras
- "Natalii 5" - Olga Rudnicka i prezent
Dziękuję :)
- "Cień gejszy" Anny Klejzerowicz i portalowi Zbrodni w Bibliotece
- "Wisielec i księżyc" - K. Gacek, A. Szczepańskiej i także portalowi Zbrodni w Bibliotece
- "We własnym gronie" - Mari Jungstedt i księgarni Matras
- "Natalii 5" - Olga Rudnicka i prezent
Dziękuję :)
środa, 27 kwietnia 2011
Holmes i s-ka
"List Marii"
Pamiętacie parę detektywów Sherlocka Holmesa i Doktor Watsona autorstwa Artura Conan Doyle`a? W końcu jak na klasykę przystało jeżeli już nie z książek to z ekranu telewizyjnego bądź kinowego na pewno znamy ekscentrycznego tropiciela zagadek kryminalnych i jego wiernego przyjaciela i kronikarza zarazem. Podobnie jest z cyklem Klubu Srebrnego Klucza, na moich półkach jest kilka tytułów jeszcze z zakupów rodziców, wracam do nic co jakiś czas, bo pomimo upływu lat ich wątek kryminalny jest nadal interesujący. Właśnie "List Marii" jest takim powrotem "do korzeni" dla mnie, z jednej strony postać Sherlocka Holmesa", a z drugiej - pozycja ta została wydana właśnie w serii Klucza. Jak kojarzycie bohatera Conan Doyle`a? Dedukcja, fajka, kawaler, przenikliwy umysł, sensacja, Baker Street, angielskie poczucie humoru - w tym wypadku dosyć cyniczne no i gwarancja, że zagadka pozostanie nią do samego końca. To już było, a co gdyby pomocnikiem sławnego tropiciela kryminalnych wątków był ktoś inny niż poczciwy Watson? Ktoś kogo Conan Doyle nie brał pod uwagę? Mary Russel, lingwistka, zagorzała fanka sensacji, a do tego żona Sherlocka Holmesa? Niemożliwe? A dlaczego nie? Czytelnik w ten sposób dostaje lekturę równie pasjonującą, nie odchodzącą poziomem od wcześniejszych przygód angielskiego detektywa.
Tytułowy "List Marii" to papirus, który trafił w ręce przyjaciółki państwa Holmes podczas jej wykopalisk w Palestynie jako dar wdzięczności za udzieloną pomoc. Wszystko wskazuje na to, że to pismo to zostało napisane przez Marię Magdalenę, znaną biblijną postać - obecne raczej w kontekście ogromu tytułów spod znaku spiskowej teorii dziejów. Połączenie Sherlocka Holmes`a z Graalem? Nie, tym razem autorka poszła w innym kierunku, chociaż atmosfera z tego tematu gdzieś w tle towarzyszy tej opowieści. Dla pary detektywów ważniejsze jest wyjaśnienie śmierci ich przyjaciółki, która dla policji jest nieszczęśliwym wypadku, oczywiście do momentu wkroczenia na scenę słynnego detektywa i jego małżonki. Od tej chwili, jak za dawnych czasów, dedukcja i spostrzegawczość jest podstawą śledztwa. Oczywiście nie może zabraknąć przedstawiciela policji - w osobie, jakby inaczej, inspektora Lestrad`a, ale juniora. Owa podejrzliwość co do metod stosowanych przez Holmes`a już nie istnieje, jego sposoby dociekania prawdy stały się kanonem w pracy Scotland Yardu. Jednak detektyw w swojej pracy i tak wyprzedza stróżów prawa, szczególnie, że pomocą służy mu jego brat Mycroft oraz żona Mary.
Intryga kryminalna kluczy, zwodzi, a jej uczestnicy ukazują co rusz to inne oblicze. Miła staruszka może wcale nie być taką jaką wydaje się, a pułkownik, odwrotnie do pierwszego wrażenia oraz opiniach o nim krążących, z postaci wilka przybierze postać o wiele łagodniejszą. Wiernie oddane są szczegóły lat dwudziestych oraz przemian polityczno-społecznych. Jednak to co przyciąga do lektury książek o Sherlocku Holmes`ie autorstwa Arthura Conan Doyle`a jest również obecne w "Liście Marii" - czyli geniusz detektywistyczny, na pozór zbrodnia nie do rozwikłania, odkrywanie dowodów tam gdzie inni ich nie dostrzegają, wspaniała dedukcja i humor, oczywiście z akcentem brytyjskim.

Tytułowy "List Marii" to papirus, który trafił w ręce przyjaciółki państwa Holmes podczas jej wykopalisk w Palestynie jako dar wdzięczności za udzieloną pomoc. Wszystko wskazuje na to, że to pismo to zostało napisane przez Marię Magdalenę, znaną biblijną postać - obecne raczej w kontekście ogromu tytułów spod znaku spiskowej teorii dziejów. Połączenie Sherlocka Holmes`a z Graalem? Nie, tym razem autorka poszła w innym kierunku, chociaż atmosfera z tego tematu gdzieś w tle towarzyszy tej opowieści. Dla pary detektywów ważniejsze jest wyjaśnienie śmierci ich przyjaciółki, która dla policji jest nieszczęśliwym wypadku, oczywiście do momentu wkroczenia na scenę słynnego detektywa i jego małżonki. Od tej chwili, jak za dawnych czasów, dedukcja i spostrzegawczość jest podstawą śledztwa. Oczywiście nie może zabraknąć przedstawiciela policji - w osobie, jakby inaczej, inspektora Lestrad`a, ale juniora. Owa podejrzliwość co do metod stosowanych przez Holmes`a już nie istnieje, jego sposoby dociekania prawdy stały się kanonem w pracy Scotland Yardu. Jednak detektyw w swojej pracy i tak wyprzedza stróżów prawa, szczególnie, że pomocą służy mu jego brat Mycroft oraz żona Mary.
Intryga kryminalna kluczy, zwodzi, a jej uczestnicy ukazują co rusz to inne oblicze. Miła staruszka może wcale nie być taką jaką wydaje się, a pułkownik, odwrotnie do pierwszego wrażenia oraz opiniach o nim krążących, z postaci wilka przybierze postać o wiele łagodniejszą. Wiernie oddane są szczegóły lat dwudziestych oraz przemian polityczno-społecznych. Jednak to co przyciąga do lektury książek o Sherlocku Holmes`ie autorstwa Arthura Conan Doyle`a jest również obecne w "Liście Marii" - czyli geniusz detektywistyczny, na pozór zbrodnia nie do rozwikłania, odkrywanie dowodów tam gdzie inni ich nie dostrzegają, wspaniała dedukcja i humor, oczywiście z akcentem brytyjskim.
wtorek, 26 kwietnia 2011
Pociągajaca ciemność
"Z ciemnością jej do twarzy"
Masz prawie osiemnaście lat, za sobą poznawanie uroków rodzin zastępczych, a przed sobą odkrywanie swojej przeszłości. Wiesz, że zostałaś w wieku czterech lat porzucona przez matkę. Jak przez mgłę pamiętasz ją, a teraz znalazłaś się w szpitalu psychiatrycznym by poznać kobietę, która Cię urodziła. Ari właśnie znalazła się w takiej sytuacji, jednak nie wszystko jest tak myślała. Jej matka nie żyje, popełniła samobójstwo, będą tylko trochę starsza niż ona teraz, a do tego ma rodzinę - nieznaną, ale taką, która zajęła się jej pogrzebem. Wraz z tymi informacjami dostaje pudełko z rzeczami po matce, a wśród nich znajduje list.
Tak zaczyna się historia nastolatki mieszkającej w Stanach Zjednoczonych, ale trochę innych niż znamy obecnie - pewna ich część jest własnością prywatną, a dokładniej mówiąc Nowy Orlean i jego okolice. Właśnie tam kieruje się Ari po przeczytaniu wiadomości sprzed lat, pomimo, że odradzano jej to miejsce. Już na początku podróży staje się celem morderczego celem ataku, jednak jako wychowanka łowców nagród radzi sobie znakomicie z przeciwnikiem, wręcz ze śmiertelną skutecznością. To tylko jeszcze wzmaga jej determinację odwiedzania zakazanego miasta.. W tajemnicy przed opiekunami zmierza w jego kierunku, czuje, że tylko tam znajdzie odpowiedź na dręczące ją pytania. Już na jej początku swej drogi przekonuje się, że to co mówiono o Novem, bo tak nazywa się teraz Nowy Orlean, to prawda - tam obowiązują inne zasady niż w świecie, w którym do tej pory obracała się dziewczyna. W takiej scenerii spotyka grupę rówieśników, w tym Sebastiana ich przywódcę. Znajduje u nich schronienie i pomoc w swoich poszukiwaniach, sama staje się też obiektem zainteresowania dla właścicieli miasta. Jeszcze nim do niego przybyła oni już wiedzieli o jej zamiarach. Kim jest, że chcą ją poznać? W końcu Novem jest miejscem, gdzie odmienność jest na porządku dziennym, a Ari jest zwyczajną nastolatką, tylko te jej włosy i oczy ... Wyjaśnienie tajemnicy rodziny dla Ari staje się coraz pilniejszym zadaniem gdy znajduje wycinek z gazety i kolejny list matki. Tym razem dowiaduje się, że ciąży nad nią klątwa, podobnie jak wcześniej nad jej matką i babką - każda z nich umierała w wieku dwudziestu jeden lat, osieracając za każdym razem kilkuletnią córeczkę. Żarty powoli się kończą, to co miało być tylko kilkudniową wycieczką w poszukiwaniu korzeni przeradza się w walkę z kimś, kto kojarzy się z mitami, ale nie rzeczywistym światem. Dzięki przeciwnikowi Ari dowiaduje się kim jest i jakie jest jej przeznaczenie. Wie też jaka jest jej klątwa, ale podobny ciężar nosi każdy mieszkaniec Novem. To jeszcze nie wszystko co staje się udziałem dziewczyny, nowy rozdział jej życia obfituje w niespodzianki na każdym kroku.
Autorka stworzyła w "Z ciemnością jej do twarzy" świat pełen tajemnic i sekretów, gdzie realność przybiera całkiem inny kształt. Osadzenie miejsca akcji w Nowym Orleanie nadaje historii już od początku trochę magii, do tego połączenie legendy wampirów z grecką mitologią sprawia, że zainteresowanie wzrasta. Nie można też zapominać głównym czarnym charakterze - bogini Atenie, mało kojarzonej jako bohaterkę z tej złej strony. Jeszcze nie wiadomo tak do końca, kto jest wrogiem, a kto sprzymierzeńcem w tej historii. Jej początek jest więcej niż obiecujący, w miejsce wyjaśnionych tajemnic pojawiają się nowe. Ciekawość jest pierwszym stopniem do ... poznania Ari i świata prawie takiego jaki znamy, ale to "prawie" robi różnicę, zwłaszcza gdy przyszłość rysuje się dosyć burzliwie, a do tego w magicznym krajobrazie Novem czyli Nowego Orleanu.
Książka została przekazana przez wydawnictwo Znak

Tak zaczyna się historia nastolatki mieszkającej w Stanach Zjednoczonych, ale trochę innych niż znamy obecnie - pewna ich część jest własnością prywatną, a dokładniej mówiąc Nowy Orlean i jego okolice. Właśnie tam kieruje się Ari po przeczytaniu wiadomości sprzed lat, pomimo, że odradzano jej to miejsce. Już na początku podróży staje się celem morderczego celem ataku, jednak jako wychowanka łowców nagród radzi sobie znakomicie z przeciwnikiem, wręcz ze śmiertelną skutecznością. To tylko jeszcze wzmaga jej determinację odwiedzania zakazanego miasta.. W tajemnicy przed opiekunami zmierza w jego kierunku, czuje, że tylko tam znajdzie odpowiedź na dręczące ją pytania. Już na jej początku swej drogi przekonuje się, że to co mówiono o Novem, bo tak nazywa się teraz Nowy Orlean, to prawda - tam obowiązują inne zasady niż w świecie, w którym do tej pory obracała się dziewczyna. W takiej scenerii spotyka grupę rówieśników, w tym Sebastiana ich przywódcę. Znajduje u nich schronienie i pomoc w swoich poszukiwaniach, sama staje się też obiektem zainteresowania dla właścicieli miasta. Jeszcze nim do niego przybyła oni już wiedzieli o jej zamiarach. Kim jest, że chcą ją poznać? W końcu Novem jest miejscem, gdzie odmienność jest na porządku dziennym, a Ari jest zwyczajną nastolatką, tylko te jej włosy i oczy ... Wyjaśnienie tajemnicy rodziny dla Ari staje się coraz pilniejszym zadaniem gdy znajduje wycinek z gazety i kolejny list matki. Tym razem dowiaduje się, że ciąży nad nią klątwa, podobnie jak wcześniej nad jej matką i babką - każda z nich umierała w wieku dwudziestu jeden lat, osieracając za każdym razem kilkuletnią córeczkę. Żarty powoli się kończą, to co miało być tylko kilkudniową wycieczką w poszukiwaniu korzeni przeradza się w walkę z kimś, kto kojarzy się z mitami, ale nie rzeczywistym światem. Dzięki przeciwnikowi Ari dowiaduje się kim jest i jakie jest jej przeznaczenie. Wie też jaka jest jej klątwa, ale podobny ciężar nosi każdy mieszkaniec Novem. To jeszcze nie wszystko co staje się udziałem dziewczyny, nowy rozdział jej życia obfituje w niespodzianki na każdym kroku.
Autorka stworzyła w "Z ciemnością jej do twarzy" świat pełen tajemnic i sekretów, gdzie realność przybiera całkiem inny kształt. Osadzenie miejsca akcji w Nowym Orleanie nadaje historii już od początku trochę magii, do tego połączenie legendy wampirów z grecką mitologią sprawia, że zainteresowanie wzrasta. Nie można też zapominać głównym czarnym charakterze - bogini Atenie, mało kojarzonej jako bohaterkę z tej złej strony. Jeszcze nie wiadomo tak do końca, kto jest wrogiem, a kto sprzymierzeńcem w tej historii. Jej początek jest więcej niż obiecujący, w miejsce wyjaśnionych tajemnic pojawiają się nowe. Ciekawość jest pierwszym stopniem do ... poznania Ari i świata prawie takiego jaki znamy, ale to "prawie" robi różnicę, zwłaszcza gdy przyszłość rysuje się dosyć burzliwie, a do tego w magicznym krajobrazie Novem czyli Nowego Orleanu.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Pomiędzy prawem i bezprawiem
"Lit-6"
Thriller ekologiczny, mogłoby się wydawać, że te dwa słowa do siebie nie pasują. Jednak "Lit-6" strona po stronie udowadnia, że świetnie się uzupełniają. W całej książce nie pada słowo "ekologia", jednak przesłanie tego wyrazu można odczytać. Energia atomowa, energia jądrowa, promieniotwórczość, te hasła są już dla nas codziennością - w prasie, telewizji, kinie, literaturze. Rzadko kiedy się nad nimi głębiej zastanawiamy,no może poświęcamy trochę więcej czasu przy okazji kolejnej rocznicy awarii w Czarnobylu lub gdy mówi się o skutkach zrzucenia bomb atomowych pod koniec II wojny światowej. Ostatnie trzęsienia ziemi w Japonii po raz kolejny zburzyły przekonanie, że zapanowaliśmy i nad przyrodą i nad odkryciami naukowymi. Zwolennicy i przeciwnicy energii jądrowej znowu zaczęli debaty "za" i "przeciw". Jednak pozostał jeszcze jeden aspekt wykorzystania "atomu" - jako środka szantażu. Autor wykorzystał właśnie tę ostatnia kwestię łącząc ją z kolejnym zagrożeniem, które też jakoś "oswoiliśmy" - terroryzm. Jednak to tylko początek wątku, w którym jak okazuje się podczas lektury wszystko lub prawie wszystko jest możliwe.
Początkowo wydaje się, że osią akcji będzie kradzież tytułowego litu-6, dokonana w japońskiej firmie w dosyć brutalny sposób, ale to dopiero punkt wyjścia do opowiedzenia o wiele ciekawszej historii. We Francji ginie kilkadziesiąt gramów pierwiastka promieniotwórczego, nie w spektakularny sposób, ale w przeciągu kilku lat "znikają" miligramy - "ziarnko do ziarnka i zbierze się ..." no właśnie zgromadzi się odpowiednia ilość do zbudowania bomby atomowej. Zaskoczenie, iż tak mało potrzeba? No właśnie, nie zdajemy sobie sprawy z zagrożenia jakie w jakiejś mierze sami sobie budujemy. Kolejnym aktem intrygi jest urywek rozmowy zasłyszany przypadkowo przez jednego z gości podczas przyjęcia. Ktoś słyszy słowo "lit-6", ma odpowiednie skojarzenia, nawet wypełnia swój obywatelski obowiązek i zgłasza to odpowiednim służbom, ale nikt nie bierze tego na poważnie, bo i dlaczego? Zagrożenie terroryzmem jest wciąż obecne, ciągle są poszukiwane jego źródła, jednak przecież kilka słów o niczym nie świadczy. Aczkolwiek gdy połączy się kradzież izotopu w Japonii ze słowami usłyszanymi w Stanach Zjednoczonych to całość nabiera złowrogich barw. Machina bezpieczeństwa narodowego powoli rusza, może i początkowo nie zareagowała odpowiednio, lecz gdy nabierze wiatru w żagle nikt nie będzie w stanie jej zatrzymać. Nie będzie się już liczyło dobro jednostki, potem społeczne, a nawet narodów. Przecież w imię walki ze złem można posłużyć się każdym sposobem by potwierdzić słuszność swoich podejrzeń. Dosyć szybko cała intryga wychodzi na jaw, terroryści chcą zdetonować bombę atomową gdzieś w okolicach Manhattanu, co więcej nawet nie musi być tak duża jak można by to sobie wyobrażać, już jej ułamkowa wielkość w porównaniu z tą z Hiroshimy da efekt o wiele potężniejszy. W gęsto zabudowanym i zaludnionym terenie wybuch będzie miał o wiele bardziej tragiczne skutiki niż to zakłada się w warunkach poligonowych, efekt domina ukaże się w pełni. Wszystkie elementy układanki są już na miejscu, obraz wydaje się 100% pewny, niektórym wydaje się on zbyt prawdziwy, a jego części zbyt gładkie, ale pojedyncze głosy nie są brane pod uwagę. Maszyna bezpieczeństwa już nabrała prędkości, ofiary są po obu stronach, jednak najważniejszy cel został osiągnięty, zagrożenie jest już odkryte. Tylko jakim kosztem i czy aby na pewno? Może cała intryga ma zupełnie inne oblicze? Czasem nasza wyobraźnia jest naszym najgorszym wrogiem, nie rzeczywistość, ale to co bierzemy za nią jest groźniejsze dla nas samych.
Thriller ekologiczny, w którym nie występuje słowo ekologia, ale jest obecna gdy bohaterzy widzą zagrożenie dla świata w samych ludziach, nie technologii, tylko w naszych działaniach. "Lit-6" to przede wszystkim ukazanie świata takim, o jakim nie chcemy myśleć, że na prawdę może być realny. Co jest ważniejsze jednostka czy grupa, dobro jednego narodu czy świata, gdzie jest granica w pracy służb wywiadowczych? Sensacja, atmosfera podejrzeń i spisku, ogromna fortuna, polityka, wywiad energia jądrowa, yakuza - to wszystko składa się na książkę Risto Isomaki, gdzie elementy powstałe w wyobraźni autora świetnie współgrają z rzeczywistymi, tworząc historię jak najbardziej prawdopodobną, chociaż raczej nie optymistyczną. Świetnie się czyta ze świadomością, że to fikcja literacka, ale gdy później włączymy telewizję lub inne źródło informacji szybko możemy się przekonać, iż życie, nie po raz pierwszy i na pewno nie ostatni, jest bardziej zaskakujące niż nam się wydaje.
Książka została przekazana przez wydawnictwo KOJRO
Subskrybuj:
Posty (Atom)