"Zaćmienie"
Jak to jest, że czasem przypadkowa spotkana osoba zapada nam w pamięć tak mocno, że nie umiemy czy raczej nie możemy o niej zapoznać? Sama nie robi nic w kierunku byśmy o niej pamiętali, wręcz przeciwnie broni się przed tym, a jednak wbrew temu co robi staramy się być obok niej cały czas. Im bardziej ktoś jest niedostępny tym bardziej chcemy poznać go, może zrozumieć, a może tylko zaspokoić swoją ciekawość. Wydaje się, że nic bardziej banalnego, dwoje ludzi spotyka się na pustej, odległej plaży. Mężczyzna i kobieta, ona interesuje go od razu, on dla niej mógłby nie istnieć, ona chce być sama, a on chciałby ją lepiej poznać. Marius niczego nie ukrywa, Lydia niechętnie dzieli się informacjami o sobie. On nie dostrzega w niej to co widzą inni, bardziej od niego doświadczeni, szczególni ci, którzy wiedzą co to smutek i zapomnienie. Ona zamiast odsłaniać swoją tożsamość zadaje pytania, dotykające niełatwych kwestii - takich jak śmierć, zabójstwo, odpowiedzialność. Prawdziwą odpowiedź będzie mógł udzielić dopiero później, kiedy już zdobędzie odpowiednie doświadczenia. Dla niej on gotów jest na wiele, na ile o tym przekona się dopiero. Od pierwszego spotkania ona jest w jego myślach ciągle obecna, nawet gdy chce o niej zapomnieć los podsuwa mu wiadomości gdzie może ją odnaleźć. Ich niecodzienna więź zaczyna się zacieśniać, a mężczyzna jak ćma do światła zbliża się coraz bardziej do kobiety, która otoczeniu coś przypomina, jednak nie jest to nic miłego. Powoli mężczyzna zaczyna rozumieć kobietę, a raczej tak mu się wydaję, ale tę wiedzę nabywa dopiero z czasem. Na razie wydaje mu się, że rozgryzł tajemnicę towarzyszki, jej małomówności i braku chęci kontaktu z nim i z otoczeniem. Wierzy, że znalazł klucz by dotrzeć do istoty tego kim jest, ale czy tak jest naprawdę? A może ona daje mu tylko tyle by niepokój, który on czuje sam zepchnął gdzieś w najdalsze zakamarki umysłu?
Ich wspólna podróż ma stałe punkty - samotne wędrówki Lydii po odwiedzanych miasteczkach, kończące się nieodmiennie w kościele. Tam zawsze odnajdują ją Marius, wcześniej zauważając różne portrety śmierci. W każdym miejscu gdzie zatrzymują się znajduje się Ankou, początkowo nieznane słowo dla bohatera, chociaż inni widzą jego odzwierciedlenie w jego towarzyszce.
Lydię - Marę poznajemy dzięki opowieści Mariusa Geerta, który dostrzegł ją w dzień zaćmienia słońca, będzie mu towarzyszyło jak cień już zawsze oraz przez jej pamiętnik. Opisy te nawzajem uzupełniają się, czasem wykluczają, a w niektórych szczegółach powielają. Kim była dziewczyna spotkana na odludnej plaży i dlaczego miała taki wpływ na innego człowieka?
Autorka ukazała dwoje na pozór różnych ludzi, których drogi przecięły się przypadkiem. Ich wspólną podróż z miasta do miasta oraz bardziej symboliczną wędrówkę - duszy, która szuka spokoju i jej opiekuna, który nawet nie zdaje sobie sprawy ze swej roli aż do momentu gdy już jest za późno. Pozostawiony sam rozumie co się stało, ale z drugiej strony nie wie jak do tego doszło.
Dlaczego warto przeczytać "Zaćmienie"? Dla chwil, w których zastanawiamy się kim są bohaterowie, jaki jest ich cel, a może dla momentów kiedy zaczynamy patrzeć na wybory postaci z książki przez pryzmat własnych doświadczeń. A może dlatego, że warto poświęcić parę chwil wejść w świat historii, które mówią o ludziach, ich wyborach i życiu.
Książka została przekazana w ramach akcji "Włóczykijki"
muszę ją zdobyć ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno się uda :)
OdpowiedzUsuńMusze ją poszukać;)
OdpowiedzUsuńAkcja "Włóczykijki" tam można znaleźć "Zaćmienie" i w wyd. JanKa
OdpowiedzUsuń