„Czarownice z Baskonii”
Bernadette Pecassou
Czasem by zniszczyć człowieka nie potrzeba nawet cienia podejrzenia. Wystarczy czyjeś przekonanie i wiara we własną nieomylność, kryjąca się pod maską krzewienia i obrony ideałów. Tylko lub aż tyle może stać się powodem by ktoś stał się wrogiem i ofiarą jednocześnie, ale czy i wiarę w ludzi?
Niewinna czy winna? Na Gracjanę nigdy nie padło żadne podejrzenie, bogobojna dziewczyna, żyjąca zgodnie z zasadami. Jednak na nią właśnie pada cień podejrzenia parania się czarami. Prawda to czy jedynie splot okoliczności? W to drugie nie wierzy Pierre de Lancre, za to jest przekonany o tym pierwszym. Słowo przeciwko słowu, kto uwierzy skromnej kobiecie? Może przecież mieć inną twarz, twarz czarownicy, to, że znali ją od urodzenia, widzieli jak dorasta niczego nie przesądza. Zresztą z pewnością więcej jej podobnych kryje się obliczami poczciwych mieszkanek i mieszkańców Baskonii. Jaka jest prawda? Kogo jeszcze ona interesuje jeśli plotki i strach trzymają większość w mocnym uścisku? Czy znajdzie się ktoś odważny, kto przerwie ten łańcuch zła, przemocy i przede wszystkim cierpienia coraz liczniejszej grupy niewinnych ludzi?
Co sprawia, że pomimo umiejscowienia akcji książki w przeszłości jest ona jak najbardziej aktualna? Ponadczasowość. Nieuchwytny składnik, sprawiający, że lektura skłania nas do refleksji raz za razem i niekiedy bezwiednie nasuwają się nam przykłady z teraźniejszości. „Czarownice z Baskonii” są tego doskonałym przykładem, a nawiązania do faktów historycznych podkreślają jeszcze nieprzemijalność pewnych kwestii oraz ich powtarzalność w czasie. Jednak jest to wplecione w bardziej złożoną opowieść, w jakiej nie brakuje wyrazistych bohaterów, emocji i przede wszystkim lokalnego klimatu, odmiennego, tak samo wówczas jak i obecnie. Jak rodzi się fanatyzm, dlaczego ulegają mu ludzie, jacy jeszcze przed momentem mieli odmienne zdanie? Bernadette Pecassou nie pisze o tym wielkimi słowami, zamiast tego oddaje głos swoim postaciom, to w nich zawarła odpowiedzi na zadane między wierszami pytania. Nie są one dosłowne, ale stanowią część historii, poruszającej, odsłaniającej korzenie zła, zrodzonego z krzywdy i pewności, że postępuje się właściwie. Pisarka oddała głos każdej ze stron, tej krzywdzonej, krzywdzącej, sparaliżowanej strachem oraz czerpiącej korzyści z tego, co ma miejsce. Zło jest ponadczasowe, podobnie jak i lęk oraz fundamentalizm, odradzają się i dają o sobie znać zawsze tam gdzie jest podatny grunt, a niewiele potrzeba by rosły w siłę.
Czytam już drugą recenzję tej książki, pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała okazję przeczytać tę książkę, to na pewno to zrobię.
OdpowiedzUsuńTaka ponadczasowość zawsze mnie intryguje. Jestem na tak.
OdpowiedzUsuńSuper, że jest ponadczasowa i porusza aktualne problemy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Tematyka książki niezbyt mnie zainteresowała, więc tym razem jednak spasuję.
OdpowiedzUsuń