wtorek, 23 sierpnia 2022

Krzyk ofiar

Przedpremierowo:

„Imię śmierci”

Hanna Greń

 

Zbrodnia niejedno ma oblicze i w każdym miejscu może zostać popełniona. Nie zawsze przychodzi nagle i ma obcą twarz, jednak zawsze ma ten sam wynik – ból oraz przerażenie ofiary i aż nazbyt często kończy się odebraniem jej tego, co najcenniejsze, życia. Nawet jeśli przychodzi ocalenie to i tak pozostawia po sobie blizny, widoczne bądź te, skryte przed ludzkim spojrzeniem.

 

Tak dużo dramatów rozgrywa się nie gdzieś z daleka od ludzkiej obecności, ale tuż obok, za drzwiami. Morderstwo Doroty Milewskiej zdaje się być kolejnym, na długiej liście, zabójstwem, w jakim podejrzanego daleko nie trzeba szukać. Wiele wskazuje na konkretną osobę, tę która powinna być najbliższą, lecz czy tak było rzeczywiście? Na to i inne pytania muszą znaleźć odpowiedzi śledczy zajmujący się tą zbrodnią. Pierwsze wrażenie może być okrutnie mylące, Jolanta Tarnawa wie o tym doskonale. Tam, gdzie powinna czuć się bezpiecznie i szukać schronienia ona doświadcza tego, co najgorsze. Spirala przemocy wciąż nakręca się mocniej i coraz dotkliwiej dla niej. Do czego doprowadzi ją to piekło? Dlaczego straciła życie Dorota i kto stoi za tym? Prawda zostanie odkryta gdy opadną maski katów, jacy skrywają przed światem swoją prawdziwą twarz i tożsamość.

 

Definicję doskonałego kryminału każdy z nas ma swoją, nie trzeba być wielkim fanem tego gatunku, by posiadać swoją i po prostu kierować się nią przy wyborze lektury. Moją w więcej niż w stu procentach spełnia najnowsza książka Hanny Greń, co w niej jest? Po pierwsze złożona historia z kilkoma wątkami, jakim poświęcono odpowiedni czas i podkreślono to, co w nich najistotniejsze. Po drugie widać jak finezyjnie zostały dobrane szczegóły i umiejscowione w całości. Po trzecie postacie, równie dopracowane względem charakterologicznym jak i roli, którą mają do odegrania, ich ruch, działanie zazębia się z czasem, miejscem, przeszłością i teraźniejszością. Nie  ma jakiejkolwiek przypadkowości, pozostawienia czegokolwiek samemu sobie, każdy detal jest po coś, nie jest niepotrzebnym ozdobnikiem. „Imię śmierci” nie jest tylko i wyłącznie kryminalną powieścią, to również po części domestic noir, ściśle połączony z pozostałymi częściami, w jakim wybrzmiewają efekty toksycznych relacji i zbyt często bezradne krzyki ofiar, jakich nikt nie chce usłyszeć. Wątki wzajemnie uzupełniają się, toczą się równolegle, nie są oderwane od głównej osi wydarzeń, ale dopełniają ją. Czytelnik patrzy oczyma bohaterów na to, co rozgrywa się, widzi ich z zewnątrz, ale i poznaje odczuwane emocje. Oczywiście kryminalne śledztwo jest w samym centrum, nie brak w nim zagwozdek, trudnych pytań i poszukiwaniem odpowiedzi, w tym tej najważniejszej. Nim zbrodnicza zagadka zostanie rozwikłana inne niewiadome muszą zostać poznane, one są trybikami w morderczej machinie, puszczonej w ruch przez człowieka, jaki nie zawahał się by ją puścić ruch.

 

 Premiera:

 24.08.2022

 

Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję

 

 


9 komentarzy: