„Jedno małe poświęcenie”
Hilary Davidson
Strach wcale nie ma wielkich oczu, czai się w pamięci, wspomnieniach, nie zawsze obezwładnia, popycha niektórych do czynów, jakich w innych okolicznościach by nie podjęli się. Zmienia człowieka, zmusza go do nakładania masek, wyobcowuje, i przede wszystkim nie daje o sobie zapomnieć. Czy da się go oswoić? Nie, trzeba stawić mu czoło, co jest najtrudniejszym krokiem, bo ucieczka od niego kusi, ale nigdy nie będzie jednorazowa, nakręci jedynie spiralę bólu i destrukcyjnych prób zapomnienia o nim.
Alex Traynor zyskał światową sławą zdjęciami obrazującymi miejsca gdzie toczą się konflikty zbrojne. Jednak zapłacił za to wysoką ceną, powrót do zwykłego życia dla niego nie do końca jest możliwy. W każdym momencie mogą powrócić dramatyczne obrazy jakie widział. Syndrom stresu pourazowego już kilkukrotnie doprowadził na granicę, za którą jest tylko i wyłącznie śmierć. Jak nikt inny rozumie go Emily Tear, lekarka i jednocześnie ktoś, kto widział to samo co on. Połączyło ich uczucie oraz trudne wspomnienia, wszystko wydaje się jednak zmierzać w dobrym kierunku. Kiedy nagle dziewczyna znika policja rozpoczyna śledztwo, Alex również szuka ją, ale staje się też podejrzanym. Dlaczego właśnie on? Na jego niekorzyść świadczy próba samobójcza, śmierć bliskiej przyjaciółki i PTSD. Dla niego jest to szokiem, lecz nie zamierza stać z boku i jedynie przyglądać się pracy detektywów. On i oni odkrywają niejedną tajemnicę, zresztą sami ją również je mają. Jak to wpłynie na dochodzenie? Co właściwe wydarzyło się w kilka dni wcześniej? Liczy się każda godzina od zaginięcia, podejrzenia wciąż kierują się w kierunku Traynora, czy policja ma rację? Gdzie jest Emily? Odnajdzie się żywa?
Pamięć ludzka jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem, wspomnienia zawsze powracają, te dobre oraz te złe. Pierwsze dają nadzieję, drugie ranią, razem mogą pomóc człowiekowi w walce o siebie, lecz także zniszczyć go. „Jedno małe poświęcenie” to coś więcej niż thriller, to również historia o poranionych ludziach, jacy próbują codzienność połączyć z trudną przeszłością, będącą dla nich wciąż jest aktualną. Hillary Davidson rozpoczyna książkę od przedstawienia bohatera od strony, która mocno determinuje nie tylko jego postrzeganie przez czytelników, lecz zwłaszcza przez pozostałe postacie. To, co z czym walczy jednocześnie stanowi jego słabą, jak i mocną stronę. Autorka głęboko wchodzi w życie osobiste, nawet więcej, gdyż jest jednym z filarów całości, a kolejne odsłaniane fakty rzucają nowe światło na znane już wydarzenia. Czytający poznają z perspektywy kilku postaci przebieg fabuły, co sprzyja rewidowaniu wcześniejszych przypuszczeń oraz możliwym ścieżkom poprowadzenia dalszej akcji. Pokazane jest również jak szybko wyrabiamy sobie zdanie o kimś, wierzymy w to, co usłyszeliśmy albo raczej chcieliśmy słyszeć. Niekiedy dopiero po czasie dochodzi do nas prawda, spojrzenie z innego punktu widzenia oraz zobaczenia osoby, nie tylko jego słów, co pozwala na dostrzeżenie szczegółu, mogącego być punktem zwrotnym dla całości. Dodatkowo wielka niewiadoma, którą jest główna bohaterka, także ukazywana od różnych stron wprowadza kolejne znaki zapytania. Im dalej jesteśmy z lekturą tym więcej pojawia się pytań, widzimy kolejne drogi jakimi może potoczyć się dalej fabuła. Kto jest winny, kto jest ofiarą, czy w ogóle doszło do przestępstwa? Co istotnego umyka wszystkim a prawdopodobnie stanowi klucz do tego, co miało miejsce? Odpowiedzi są zaskakujące i pokazujące, że czasem dostrzegamy czegoś ważnego, co mamy tuż przed oczami.
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję:
Ta książka już czeka na mojej półce.
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się recenzja, jednak do końca nie wiem, czy to lektura dla mnie :-) Serdecznie pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, jednak na przeczytanie będzie musiała jeszcze trochę poczekać.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała lektura tej książki :)
OdpowiedzUsuńrozejrzę się za nią
OdpowiedzUsuń