Przedpremierowo:
„Plagiat”
Paulina Świst
Nic nie pozostaje bez echa. Zwłaszcza,
jeśli chodzi odpokutowaniem win obarcza się kolejne pokolenia. Pieniądze i
emocje, one nawet po dziesiątkach lat wzbudzają najgorsze instynkty, tak samo
jak i dawne krzywdy. Kiedy doda się te trzy składniki powstaje prawdziwa
mieszanka wybuchowa.
„Ale to już było…” i wróci znowu
dopóki ktoś, a konkretnie Nina i Ares nie powstrzymają tego, kto ma konkretny
cel. Jaki? Coraz bardziej staje się jasny motyw działania, natomiast gdzie leży
jego źródło? Jak wiadomo od niego wszystko zaczyna się i inaczej nie chce być w
tej konkretnej sprawie albo nie tylko w niej. Komuś zależy by tych dwoje nie
dotarło do niego, lecz po krwawej nitce w końcu dotrą do kłębka lub raczej
winy, bo ta nie przedawnia się nigdy. Kogo da się pociągnąć do
odpowiedzialności po latach? Co musiało się kiedyś wydarzyć, że kolejne
pokolenia są rozliczane? Jedno z wielu pytań, na jakie szukają odpowiedzi
prokurator i policjant. Tych dwoje nie jest łatwo zwieść, zagrożenie traktują
jak wyzwanie, a najważniejsze jest dotarcie do prawdy, jakakolwiek by nie była.
Jednak tym razem dochodzi jeszcze jeden czynnik, z jego punktu widzenia jedno z
nich musi podejść do tej sprawy bardziej osobiście. Czy nie zaważy to na
śledztwie? Każdy krok może oznaczać wpadnięcie w pułapkę, a już przekonali się,
że przyjaźń, lojalność, honor i życie nie dla każdego znaczy to samo…
Jakie to było dobre? No cóż pisałam
to już wielokrotnie o kolejnych książkach Pauliny Świst, tym razem jasne, że
tak smakowała lektura jej najnowszej książki, ale byłoby to ogromnym
niedopowiedzeniem i powtarzaniem się, a „Plagiat” zasługuje na o wiele więcej. Jak
wiadomo pisarka na kompromisy nie idzie i czytelnikom każdorazowo szykuje, co
najmniej kilka razy stan przedzawałowy. Potem czeka na okazję, by nie tyle
powtórzyć, co uderzyć, wcale nie z niewinnym uśmiechem gdzieś pomiędzy
wierszami. No cóż większość z nas wie, na co się pisze i niecierpliwie czeka na
kolejną okazję zmierzenia się z tym, co wymyśliła. Trzeba przyznać, iż w najnowszej
książce odpięła przysłowiowe wrotki i dała pokaz jak można podkręcać napięcie,
a potem dodać jeszcze co nieco lub raczej o dużo więcej i to wcale nie w
białych rękawiczkach. W „Plagiacie” nic nie dzieje się przypadkowo, wszystko ma
znaczenie, że o „Debiucie” i „Bestsellerze” nie wspomnę. Zresztą to przeszłość stanowi
oś akcji i w tym tomie widać to jak na dłoni, więc jak najbardziej tym razem,
co działo się w nich wcale i pod żadnym pozorem nie jest zamkniętym rozdziałem.
Nie spodziewajcie się spokojnego domykania wątków, one dopiero rozwija się, a
dokładnie pokazują gęsta sieć powiązań, z rozdziału na rozdział zaciskająca się
coraz mocniej. Kto jest tym dobrym, a kto tym złym albo raczej komu nie uda się
oszukać pary głównych bohaterów? Jak daleko sięgają macki dawnych grzechów i
ile przyjdzie jeszcze płacić kolejnym pokoleniom za nie? Do której generacji
sięga zemsta? Czy koniec faktycznie nim jest?
Ależ mnie zachęciłaś do lektury tej książki. Bardzo bardzo.
OdpowiedzUsuń