"Arena szczurów"
Marek Krajewski
Kat czy ofiara? Wydawałoby się, że odpowiedź na to pytanie nie jest trudna. Jednak bywają takie sytuacje kiedy oprócz bieli oraz czerni pojawia się szarość, zacierając granice pomiędzy dobrem i złem, zbrodnią i karą. Prawda czasem okazuje się składać z wielu warstw, które rozpatrywane osobno wzajemnie sobie przeczą, dopiero gdy połączy się wszystkie elementy i spojrzy na nie z pewnej odległości dostrzega się w niej realnych ludzi, tworzących ją i jednocześnie nakładających na nią maskę.
Powojenna Polska nie jest bezpiecznym miejscem dla Jerzego Popielskiego, wciąż musi oglądać się za siebie, ukrywać swoją prawdziwą tożsamość, chować się za cudzymi nazwiskami. Darłowo to dla niego kolejny przystanek w tułaczce, tym razem może dłuższy, chociaż i tutaj trzeba uważać na cienie z przeszłości, bo ta wciąż jest aż nadto aktualna. Spokój daje chwilowe wytchnienie od tego co było, można zapomnieć się na moment, być tu i teraz, zamiast tam i wtedy, ale czy to nie jedynie iluzja? Jak długo da się być kimś innym, a instynkt myśliwego spychać gdzieś w najdalsze zakamarki umysłu? Kiedy komisarz wyrwie się na wolność? Okoliczności same znajdują Popielskiego, bez niego sprawiedliwość nie będzie miała nawet szansy by ujrzeć światło dzienne, zło tworzy wokół siebie prawdziwe piekło, pochłaniające nowe ofiary. Przedwojenny policjant widział już niejedną zbrodnię, wielu morderców wysłał za więzienne kraty, lecz to było w innej epoce. Obecna rzeczywistość nie sprzyja prawdzie i jemu, otoczenie ma go za zupełnie kogoś innego, ale czy dla tej ułudy powinno się odpuścić dochodzenie? Darłowo to nie Lwów, tutaj panem sytuacji jest ktoś inny, lecz Łyssy nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Prywatne dochodzenie pod bokiem funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i żołnierzy Armii Czerwonych to wyjście z ukrycia, nawet najlepsza maska może spaść w najmniej spodziewanym momencie. Ile jest w stanie zaryzykować Popielski? W ostatnich latach zbyt często znajdował się na granicy, od upadku niekiedy dzieliło go niewiele, tym razem jest podobnie, a przeciwnik jest podwójny.
Darłowo ma i swoją ciemną stronę, różną od piaszczystych plaż i błękitnego nieba. W prawdziwie piekielnym labiryncie ukrywa się zbrodniarz, jak do tej pory nikt nie miał chęci lub odwagi by go odnaleźć i zakończyć jego bestialskie czyny. Były komisarz Jerzy Popielski nie zamierza przyglądać się kolejnym zbrodniom, nie tylko instynkt policjanta karze mu odnaleźć potwora w ludzkiej skórze, lecz czy tym razem nie jest to zadanie ponad jego siły? Co przyniesie Łyssemu ta decyzja?
Piekło znajduje się tuż obok, kto raz tam wejdzie nie ma co liczyć na pomoc. Dobro nie istnieje w nim, zło jest wszędzie i nie ma od niego ucieczki, każdy musi mu się w końcu poddać.
Kryminalny cykl o lwowskim komisarzu Jerzym Popielski zawsze zawierał mroczne wątki, jeżeli niektórzy czytelnicy liczyli na to, że ostatnia część będzie chociaż trochę w innych barwach to ich nadzieje okazały się raczej płonne. Zresztą właśnie koloryt noir to jeden z atutów powieści Marka Krajewskiego, zwłaszcza w odniesieniu do tej serii. Kryminał retro w wykonaniu autora to nie pogodna opowiastka o dawnych, dobrych, czasach, wprost przeciwnie, to pieczołowicie oddane realia przeszłości z wszystkimi niuansami, kolorami, zapachami, zresztą również bohaterowie to nie supermeni w stetsonach, lecz prawdziwi ludzie, których trudno scharakteryzować tylko za pomocą bieli i czerni. "Arena szczurów" jest ostatnią historią o Jerzym Popielskim, postaci jaka wbrew swojej przeszłości, wciąż jest policjantem oraz detektywem i to nie w stanie spoczynku. Powojenne Darłowo to nie przedwojenny Lwów, charakterystyczny pod każdym względem, ale jako tło dla działań Łyssego sprawdza się doskonale. Wydawałoby się, iż zmiana otoczenia odbierze bohaterowi jeden z atutów, ale jak już pokazał wcześniejszy tom, liczy się przede wszystkim główny aktor, wciąż nieprzewidywalny, intrygujący, niejednoznaczny, wymykający prostym osądom. Komisarz Popielski z jednej strony nadal pozostaje lwowskim detektywem, z drugiej strony do głosu dochodzą jego demony, z jakimi przez lata starał się mniej lub bardziej walczyć. Kto zwycięży na tytułowej "Arenie szczurów"? Na pewny Marek Krajewski, podwyższający poprzeczkę z książki na książkę, tworząc zupełnie nowa definicję kryminału retro w odcieniu noir.
Marek Krajewski
Kat czy ofiara? Wydawałoby się, że odpowiedź na to pytanie nie jest trudna. Jednak bywają takie sytuacje kiedy oprócz bieli oraz czerni pojawia się szarość, zacierając granice pomiędzy dobrem i złem, zbrodnią i karą. Prawda czasem okazuje się składać z wielu warstw, które rozpatrywane osobno wzajemnie sobie przeczą, dopiero gdy połączy się wszystkie elementy i spojrzy na nie z pewnej odległości dostrzega się w niej realnych ludzi, tworzących ją i jednocześnie nakładających na nią maskę.
Powojenna Polska nie jest bezpiecznym miejscem dla Jerzego Popielskiego, wciąż musi oglądać się za siebie, ukrywać swoją prawdziwą tożsamość, chować się za cudzymi nazwiskami. Darłowo to dla niego kolejny przystanek w tułaczce, tym razem może dłuższy, chociaż i tutaj trzeba uważać na cienie z przeszłości, bo ta wciąż jest aż nadto aktualna. Spokój daje chwilowe wytchnienie od tego co było, można zapomnieć się na moment, być tu i teraz, zamiast tam i wtedy, ale czy to nie jedynie iluzja? Jak długo da się być kimś innym, a instynkt myśliwego spychać gdzieś w najdalsze zakamarki umysłu? Kiedy komisarz wyrwie się na wolność? Okoliczności same znajdują Popielskiego, bez niego sprawiedliwość nie będzie miała nawet szansy by ujrzeć światło dzienne, zło tworzy wokół siebie prawdziwe piekło, pochłaniające nowe ofiary. Przedwojenny policjant widział już niejedną zbrodnię, wielu morderców wysłał za więzienne kraty, lecz to było w innej epoce. Obecna rzeczywistość nie sprzyja prawdzie i jemu, otoczenie ma go za zupełnie kogoś innego, ale czy dla tej ułudy powinno się odpuścić dochodzenie? Darłowo to nie Lwów, tutaj panem sytuacji jest ktoś inny, lecz Łyssy nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Prywatne dochodzenie pod bokiem funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i żołnierzy Armii Czerwonych to wyjście z ukrycia, nawet najlepsza maska może spaść w najmniej spodziewanym momencie. Ile jest w stanie zaryzykować Popielski? W ostatnich latach zbyt często znajdował się na granicy, od upadku niekiedy dzieliło go niewiele, tym razem jest podobnie, a przeciwnik jest podwójny.
Darłowo ma i swoją ciemną stronę, różną od piaszczystych plaż i błękitnego nieba. W prawdziwie piekielnym labiryncie ukrywa się zbrodniarz, jak do tej pory nikt nie miał chęci lub odwagi by go odnaleźć i zakończyć jego bestialskie czyny. Były komisarz Jerzy Popielski nie zamierza przyglądać się kolejnym zbrodniom, nie tylko instynkt policjanta karze mu odnaleźć potwora w ludzkiej skórze, lecz czy tym razem nie jest to zadanie ponad jego siły? Co przyniesie Łyssemu ta decyzja?
Piekło znajduje się tuż obok, kto raz tam wejdzie nie ma co liczyć na pomoc. Dobro nie istnieje w nim, zło jest wszędzie i nie ma od niego ucieczki, każdy musi mu się w końcu poddać.
Kryminalny cykl o lwowskim komisarzu Jerzym Popielski zawsze zawierał mroczne wątki, jeżeli niektórzy czytelnicy liczyli na to, że ostatnia część będzie chociaż trochę w innych barwach to ich nadzieje okazały się raczej płonne. Zresztą właśnie koloryt noir to jeden z atutów powieści Marka Krajewskiego, zwłaszcza w odniesieniu do tej serii. Kryminał retro w wykonaniu autora to nie pogodna opowiastka o dawnych, dobrych, czasach, wprost przeciwnie, to pieczołowicie oddane realia przeszłości z wszystkimi niuansami, kolorami, zapachami, zresztą również bohaterowie to nie supermeni w stetsonach, lecz prawdziwi ludzie, których trudno scharakteryzować tylko za pomocą bieli i czerni. "Arena szczurów" jest ostatnią historią o Jerzym Popielskim, postaci jaka wbrew swojej przeszłości, wciąż jest policjantem oraz detektywem i to nie w stanie spoczynku. Powojenne Darłowo to nie przedwojenny Lwów, charakterystyczny pod każdym względem, ale jako tło dla działań Łyssego sprawdza się doskonale. Wydawałoby się, iż zmiana otoczenia odbierze bohaterowi jeden z atutów, ale jak już pokazał wcześniejszy tom, liczy się przede wszystkim główny aktor, wciąż nieprzewidywalny, intrygujący, niejednoznaczny, wymykający prostym osądom. Komisarz Popielski z jednej strony nadal pozostaje lwowskim detektywem, z drugiej strony do głosu dochodzą jego demony, z jakimi przez lata starał się mniej lub bardziej walczyć. Kto zwycięży na tytułowej "Arenie szczurów"? Na pewny Marek Krajewski, podwyższający poprzeczkę z książki na książkę, tworząc zupełnie nowa definicję kryminału retro w odcieniu noir.
Zapowiada się ciekawie! :) Mam nadzieję kiedyś przeczytać, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nic o tej książce. Zaciekawiłaś mnie. Pozdrawiam i zapraszam do mnie. zapoczytalna.blogspot.com
OdpowiedzUsuńLubię kryminały retro, więc mogłabym się skusić.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej kusi mnie poczytać książki tego autora...
OdpowiedzUsuńZ 3 lata temu czytałam Erynie, wiem, że to nie jakoś chronologicznie, ale bardzo mi się spodobały. W planach mam też inne książki tego pisarza.
OdpowiedzUsuń