Nowość:
„PS. Dzięki za zbrodnie”
Elly Grifftiths
Wydaje się nam bardzo często, że doskonale wiemy kim są nasi bliscy, znajomi czy też przyjaciele. Wcale nie muszą niczego ukrywać byśmy przeoczyli istotne niuanse. Skupiamy się na tym, co oczywiste, nie dostrzegając całej reszty, wcale nie tak mało znaczącej jak sądzimy. Niejednokrotnie możemy zdziwić się odkrywając kim tak naprawdę jest ktoś, o kim myśleliśmy, że doskonale go znamy.
Staruszka w oknie nie jest rzadkim widokiem, a jeszcze taka wyglądająca na zaciekawioną tym, co dzieje się na zewnątrz zdaje się być czymś naturalnym. Jednak Peggy Smith daleko do typowej starszej pani, lecz to wie niewielu. Nic dziwnego, że śmierć w wieku dziewięćdziesięciu lat nie jest podejrzana dla kogokolwiek. Poza jedną osobą. Opiekunka ma całkiem inne zdanie, policja raczej nie bierze zbyt poważnie tych podejrzeń. Do czasu. Spora kolekcja kryminałów z osobliwymi dedykacjami i podziękowaniami wzbudza ciekawość, do tego co ma znaczyć wizytówka z imieniem i nazwiskiem staruszki oraz określeniem jej jako specjalistki do spraw zabójstw? No właśnie Peggy jak się okazuje miała swoje tajemnice lub raczej nie chwaliła się swoimi osiągnięciami. Dzięki jej pomysłom poczytni pisarze wspomagali swoją wenę, nieoceniona pomoc pani Smith oraz doskonała znajomość zabójczego fachu wielokrotnie ratował ich podczas procesu twórczego. Czy faktycznie zmarła z przyczyn naturalnych? No i po co ktoś z bronią w ręku kradnie jeden ze starych kryminałów, które kolekcjonowała? Do tego jeszcze ginie jeden z autorów, jakiego wspomagała przy pisaniu. Zbieg okoliczności? Policja i grupa znajomych staruszki zgadza się w jednym, coś jest na rzeczy, a nawet więcej!
Angielskie, nadmorskie, miasteczko, dociekliwa starsza pani, śmierć, wcale nie podejrzana. Tyle wystarczy by rozpocząć intrygujący kryminał, w którym pod pozorami kryje się niejedna tajemnica oraz przede wszystkim fascynujące postacie, oprószone iluzją spokojnej starości z niewinnymi dziwactwami. To tak na początek na zaostrzenie apetytu, bo zaraz potem fabuła przyśpiesza i już czytelnik jest stracony, nie oderwie się od lektury aż nie dotrze do finału. W swojej pierwszej książce Elly Griffiths pokazała jak można swobodnie korzystać z literackich klasyków gatunku, a w „PS. Dzięki za zbrodnie” potwierdziła swoją w tym biegłość. Nie jest w żadnym razie kopiowanie, lecz doskonałe wplatanie znanych smaczków w swoją historię. Na pierwszym miejscu jest oczywiście kryminalna zagadka, daleka od oczywistości, tak samo zresztą jak i bohaterowie, na pierwszy rzut oka nie wyróżniający, ale kiedy przyjrzeć się im z bliska … No właśnie diabeł tkwi w szczegółach, w tym, czego inni dostrzegają lub bagatelizują oraz w oryginalności nie na pokaz, a płynącej po prostu z zainteresowań, charakteru oraz życiowych doświadczeń. Pisarka nie usypia czujności czytających, wskazuje natomiast detale, które powinny dać do myślenia, że wydarzenia miały całkiem inny przebieg niż większość zakładała. Od tego już krok do odsłaniania prawdy, na jaką składają się sekrety, wiara w doskonałą fasadę oraz lekceważenie intuicji.
Od czasu do czasu lubię takie książki, pozdrowienia :-) .
OdpowiedzUsuńI na taki intrygujący kryminał mam dzisiaj wielką ochotę.
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę ciekawie. Zapiszę sobie tytuł. :)
OdpowiedzUsuń