poniedziałek, 17 października 2011

Tylko dla bystrzaków?

"Ekonomia dla bystrzaków"

dr Sean Masaki Flynn

Były już serie dla "idiotów" i "nie dla idiotów", które przybliżały czytelnikowi, sięgającemu po te książki, wycinek wiedzy w ten sposób by tytułowy adresat przyswoił go sobie w możliwie najłatwiejszy sposób. Czy działały - nie wiem, jakoś nie było okazji by zgłębiać ich treść, zapamiętałam za to żółto-czarną okładkę. Teraz trafiła do moich rąk "Ekonomia dla bystrzaków", tytuł brzmi przyjemniej, przynajmniej dla mnie, jednak nie on jest najważniejszy lecz treść samej książki. Kto zdaniem autora jest odbiorcą jego pracy? Studenci oraz wszyscy ci, którzy są zainteresowani ekonomią bądź każdy chcący zrozumieć często padające określenia związane z gospodarką. Twórca nie podzielił tylko przekazywanej wiedzy na makro i mikroekonomię, jak to najczęściej się czyni, ale także przybliżył samo pojęcie ekonomii oraz sylwetki dziesięciu uznanych ekonomistów, a także dziesięć najczęstszych błędów ekonomicznych i taką samą liczbę koncepcji gospodarczych. Co ważne książkę można czytać od dowolnego rozdziału, który zawiera wyróżnione istotne kwestie, nie jest to podręcznik, lecz jako uzupełnienie do typowych akademickich skryptów może sprawdzić się świetnie. Dla czytelników zainteresowanych rynkiem, jego prawami i zasadami, pozycja ta pozwoli uzupełnić posiadaną wiedzę i poznać pojęcia niezrozumiałe, jak również usystematyzować posiadane wiadomości.

Czytanie "Ekonomii dla bystrzaków" rozpoczęłam od początku, po części by sprawdzić ile zostało zapomniane z czasów studenckich, a po części by zobaczyć sposób prezentacji informacji. Zaczynając od wprowadzenia - nie służy ono tylko przedstawieniu celu książki oraz do kogo jest kierowana, ale przed wszystkim objaśnia jej strukturę, użyte znaki graficzne oraz na co warto zwrócić, a jaka treść jest opcjonalną notatką. Ze względu na to, że przeznaczeniem jego dzieła nie jest stricte podręcznikowe i nie ma wymogu by czytać ją według kolejności, rozdziały mają zaznaczone kluczowe pojęcia, wskazówki, a także podkreśloną tematykę, wchodzącą w techniczne bądź matematyczne aspekty. Każdy moduł zawiera także praktyczny przykład omawianego problemu, oczywiście wyróżniony, tak by czytelnik miał wybór czy chce się zapoznać z nim, to od jego decyzji zależy jaką porcję zagadnień pozna. Pojęcia zaprezentowane w formie kompedium z jednej strony pozwalają na zaznajomienie się tylko z interesującymi punktami, a z drugiej strony dla tych, którzy wolą przeczytać całość pozwalają ugruntować przyswajane wiadomości.

"Ekonomia dla bystrzaków" to nie tylko suche informacje, dostępne w wielu innych książkach, ale przede wszystkim wiedza, możliwa do zastosowania i w życiu codziennym i zawodowym. Nie wymaga wcześniejszego znajomości tematu, ale może być dobrym wstępem do późniejszego poszerzenia jej. Struktura oparta na opcji samodzielnego wyboru czytanych treści pozwala na traktowanie jej nie tylko jako jednorazowej lektury, ale raczej jako słownika pojęć - używanego w ramach potrzeb oraz uzupełnienia dla bardziej teoretycznych tytułów.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi
Sztukateria oraz wyd. Helion


niedziela, 16 października 2011

Demon ma wiele twarzy

"Łowca czarownic. Świt demonów"
William Hussey


Podczas jesiennych wieczorów, szczególnie tych gdy za oknem hula wiatr, a prawie bezlistne gałęzie wyginają pod jego siłą, książki spod znaku niesamowitych opowieści i pokrewnych obszarów nabierają innego smaku. Może to tylko moja wyobraźnia, ale ten czas jest stworzony by poddać się nastrojowi i sięgnąć po historię gdzie codzienność ustępuje miejsca rzeczywistości sekretnej i niezwykłej. W świetle dnia inaczej czyta się tego typu historie, ale po zapadnięciu zmroku, nawet w świetle lampy, postacie z czytanych stron wydają się być prawdziwsze. Prawda czy fałsz? Najlepiej przekonać się samemu, wielu autorów może być "królikami doświadczalnymi", po znanych twórcach, przynajmniej z grubsza wiadomo czego się spodziewać, więc pozostają ci, których pomysłów jeszcze nie było dane nam poznać. Dla mnie był nim William Hussey i "Łowca czarownic. Świt demonów" jego autorstwa, tytuł już co nie co zdradza, jednak najważniejsze czyli samo opowiadanie dopiero czekało na odkrycie vel przeczytanie.

Jake Harker jest zwyczajnym nastolatkiem, zaczytującym się komiksami, ale nie z superbohaterami czy też z futurystycznymi postaciami, lecz z wilkołakami, wampirami i im podobnymi osobistościami. Nie wyróżnia się on zbytnio w otoczeniu kolegów, a raczej pozostaje na uboczu szkolnego życia, dla niego najważniejszy jest literacki świat nadnaturalnych zjawisk, pozostałe sprawy interesują go mniej, chociaż czasem obrywa się mu za to i to nie tylko od nauczycieli. Jednak jeden wieczór zmienia wiele, a to co później ma miejsce przekonuje go, że to o czym czytał to nic w porównaniu z rzeczywistością, z którą musi się zmierzyć. Po pierwsze instytut badawczy, w którym pracowała jego matka i owszem zajmuje się pracą naukową, ale nie taką jak inne tego typu placówki, lecz raczej użyteczną w walce z czarownicami i demonami. Ta wiedza nie jest jednak przeznaczona dla Jake`a i dorośli próbują wszelkimi sposobami odgrodzić go od niej. Jest jeszcze jeden wątek - stanowi go opowieść o Łowcy czarownic, którą czytelnik poznaje poprzez sny nawiedzające kilkunastolatka, jaki związek ma przeszłość z teraźniejszością? Może odpowiedzią będzie odkrycie tego co wydarzyło się ponad trzysta lat wcześniej i co wpływa od pory na każde pokolenie mieszkańców pewnej wioski? Harkerowie wraz kilkoma innymi rodzinami kryją przed światem pewien sekret, wymagający od nich ofiar i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo tylko ona chroni przed wydostaniem się demonów. Dwie strony zwalczające się wzajemnie i mający przeciwstawny cel, ale łączy ich więcej niż chcą to przyznać - nie cofną się przed niczym by wypełnić swoją misję. Kim tak naprawdę jest Jake Harker? Synem Adama i Claire, a może ... no właśnie informacja o rzeczywistej tożsamości chłopca nie będzie łatwa dla niego do zaakceptowania, a wszystko to co do tej pory dowiedział się nie mogło go przygotować na ten moment.

Magia, zło i dobro, odwieczna walka pomiędzy nimi i brak wyraźnej bieli, jedynie szarość i czerń. Cel uświęca środki - te kilka słów dla części bohaterów stanowi usprawiedliwienie ich postępowania, ma też powstrzymać wyrzuty sumienia. Książka Williama Husseya sięga do kilku motywów znanych z literatury grozy, ale przedstawia je z innej perspektywy, są one bowiem tylko środkiem do ukazania różnych twarzy zła, czasem zakamuflowanych,a czasem mających postać konieczności i spełnienia obowiązku. Ukazuje także ślepą wierność temu co było by ochronić przyszłość, bez brania pod uwagę teraźniejszości, którą poświęca się w imię utrzymania status quo. Klimat grozy narasta powoli, jednak jest wyczuwalny od pierwszych stron i pozostaje do końca,który jest jednocześnie wejściem do nowej historii.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi
Sztukateria oraz wyd.
Jaguar

piątek, 14 października 2011

Wilkołaka i spółka

"Wilken. Czas złego wilka"
Di Tof
t

Wilkołaki, wampiry, klątwy,tajne stowarzyszenia, te elementy ostatnio często są kanwą wielu książek. Wydaje się, że trudno w tym obszarze coś nowego stworzyć, bo wszystko już było albo pomysł wydaje się podobny do innych, więc powiew świeżości nie jest zbyt częsty. Jednak czasem znany temat można przedstawić w ciekawy sposób, tak by czytelnik dostał interesujący pomysł, który pomimo, że oparty na znanych podstawach jest czymś więcej niż powtórzeniem ze zmianą imion bądź krajobrazów. Autorka umieściła fabułę swoich książek na terenach znanych sobie, lecz w jej ujęciu nabierają one całkiem innego wyrazu. Wielka Brytania ostatnio kojarzy się od strony magii i paranormalnych opowieści najczęściej z Harrym Potterem, chociaż nie można zapomnieć o Drakuli i Frankensteinie, ale wśród tych bohaterów znalazło się jeszcze miejsce dla paru innych postaci, w tym dla Nata i Woode`iego. "Wilken. Czas złego wilka" to książka przeznaczona nie tylko dla młodzieży, chociaż głównie do niej jest skierowana. Wilkołaki, tajemnicza organizacja stojąca na straży porządku - znana nielicznym, magiczne iluzje, pozwalające dojrzeć rzeczywisty obraz wybranym i młodzi bohaterowie, mierzący się ze złem, które obrało jednego z nich jako cel swoich ataków. To jeszcze nie wszystko, gdyż ta historia to trzecia i ostatnia część cyklu, jednocześnie kończąca pewne wątki, ale i wprowadzająca nowe. Pomimo, że Di Toft napisała trylogię, można zapoznawać się z poszczególnymi tomami z osobna i nie ma się wrażenia, iż brakuje detali by zrozumieć całość. Po raz kolejny zaczynam serię nie od początku a od końca i wbrew pozorom opowieść nie traci na tym. Nagrodzenie wielu motywów z gatunku paranormalnych i odkrywania sekretnych symboli tworzy barwną mieszankę, która pomimo różnorodności jest spójna, a następujące wydarzenia nie są od siebie oderwane.

O czym opowiada więc "Czas złego wilka"? Oczywiście o wilkołakach, bo głównymi bohaterami jest dwójka przyjaciół Nat i Woody, będących tytułowymi wilkenami. Jako agenci Nocnej Zmiany tropią przestępstwa popełniane przez osoby o nadnaturalnych cechach i jednocześnie starają się zapomnieć czyhającym na jednego z nich wrogu - Lucasie Scale`u. Ich drogi krzyżują się z nim w uroczym miasteczku, w którym mieszkają dziadkowie Nata, a gdzie pod nieobecność tych ostatnich ktoś podpala ich dom. Sprawca zostaje szybko wykryty, ale jego ujęcie to nie już nie taka prosta sprawa i dopiero początek o wiele większego problemu - zagłady świata, jakby tego było mało jeden z wilkenów ma problemy z powrotem do ludzkiej postaci. Wyścig z czasem już się rozpoczął, zwycięzca może być jeden, pretendentów do tego miana jest co najmniej dwóch, z czego jeden jest wilkołakiem, mającym pakt z demonem, co daje mu dodatkowe zdolności, a tajemniczym trofeum jest legendarna głowa Baphometa, strzeżona przez Templariuszy i ich następcę. Gdyby tego było mało jest jeszcze podróż w czasie i coś z mitów greckich. Jednak głównym wątkiem jest przyjaźń, która niezależnie od tego co miało miejsce lub wydarzy się, zawsze da siłę by przezwyciężyć zło.

Czasem mniej oznacza więcej, ale zdarzają się też historie gdy bogactwo sprawdza się równie dobrze, szczególnie w opowieściach z pogranicza rzeczywistości znanej i tej bardziej nadprzyrodzonej. Przygody z tajemnicą w tle mają to do siebie, że ich lektura mija niepostrzeżenie, a przy ostatniej stronie pozostaje niedosyt i ochota na więcej. Takie odczucia nie zawsze towarzyszą każdej książce, ale czytając "Wilken. Czas złego wilka" nie traci się czasu, a wprost przeciwnie, dostaje się sporą dawkę dobrej lektury z wieloma niespodziankami. Rzadko kiedy zwracam uwagę na okładki, jednak ta przyciąga uwagę umieszczeniem na niej części trójwymiarowej, znaczenie tej ilustracji odnajdzie czytelnik gdzieś na kartkach książki.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi
Sztukateria oraz wyd.
Bukowy Las

czwartek, 13 października 2011

Targi Książki w Katowicach - kawa z pisarzem

Już 21.10.2011 podczas Targów Książki w Katowicach odbędzie się o 15.30 spotkanie - Kawa z pisarzem,
gdzie zagości m.in. Agnieszka Lingas -Łoniewska;

autorka "Bez przebaczenia", "Szóstego", "
Zakrętów losu",
"Zakładu o miłość" oraz "Dirty World".

Szczegóły tutaj

Konkursowo 7 - miesiąc z Mirą

Nowy konkurs na blogu Sylwii Słowa duże i MAŁE
w ramach miesiąca z Mirą


Szczegóły po kliknięciu w obrazek



ZAPRASZAM :)

środa, 12 października 2011

Uniwersalna prawda

"Edgar"
Adam Bełda


Nieśmiertelność, coś o czym marzy jawnie lub skrycie ludzkość, można ją rozpatrywać z perspektywy duchowej, kulturowej, naukowej i tej pragmatycznej czyli życiowej. Jak na razie dzięki postępowi w medycynie żyjemy coraz dłużej, ale do wieczności jeszcze droga daleka, a może w ogóle niedostępna? Jedni powiedzą, że przecież spuścizna pozostawiona następnym pokoleniem, bądź pamięć bliskich jest synonimem wiecznego życia, a drudzy zaoponują, że wspomnienia są ulotne i mogą przeminąć po jakimś czasie. Ale jest przed człowiekiem przyszłość, taka w której jest możliwość nie tyle wygrania ze śmiercią, co przynajmniej oszukania jej na jakiś czas. Na jak długo? Kilka lat, a dokładniej dziesięć, po tym okresie to co odroczone dokonuje się ... Te kilka lat to przedłużenie życia, a jednocześnie egzystencja ze świadomością, że każdy dzień przybliża do nieuchronnego końca. Opis książki skojarzył mi się w pierwszym momencie z filmem "Avatar", i w jednym i w drugim przypadku to umysł człowieka sterował zastępczym ciałem, na tym nie koniec podobieństw - jest jeszcze świat korporacji i złoża surowców na innych planetach, a do tego walka o jak największy zysk ... Zbieżności, przynajmniej początkowo nasuwa się wiele, lecz tak naprawdę wraz z kolejnymi stronami czytelnik zaczyna dostrzegać całkowicie inną historię, chociaż w części opartą na jednym wspólnym pragnieniu - oszukaniu czy też przechytrzeniu śmierci, ale nie tylko ...

Tytułowego Edgara poznajemy w momencie gdy jako cyborg pracuje na zagubionej gdzieś w kosmosie planecie.Jego wcześniejsze życie jako człowieka dobiegło końca, a raczej zostało brutalnie przerwane przez wypadek, jeden nieostrożny ruch kogoś stojącego obok i to co wydawało się dane na zawsze zostaje utracone. Jednak dostaje szansę by dalej istnieć, w nieco innej formie, w określonym czasie i za odpowiednim wynagrodzeniem. Jeżeli alternatywą jest śmierć co byście wybrali? Pytanie retoryczne, bo bohater podjął decyzję. Jest sobą i jednocześnie kimś, a raczej czymś - narzędziem, ma do wykonania pracę, która jeżeli go nie zabije zapewni mu kilka lat spokojnej egzystencji nim dopełni się wyrok przeznaczenia, tym razem ostateczny ... Bohater jest realistą, wie co go czeka w przyszłości, wydaje się być pogodzony ze swoją nową egzystencją, jednak gdzieś pomiędzy wierszami nasuwa się pytanie - co nim kierowało gdy zgadzał się na zaproponowane mu wyjście? Perspektywa pozostania na tym świecie jeszcze jakiś czas, dokończenie niezakończonych spraw, a może wola przeżycia za wszelką cenę? Jaka jest odpowiedź? Nim ją odnajdziemy, następne zapytanie pojawia się, tym razem o pojęcie słowa człowieczeństwo, co jest jego wyznacznikiem, a brak jakiego elementu bądź elementów świadczy, że nie jest się już istotą ludzką? Jest jeszcze jedna kwestia, pozostająca w ścisłym związku z człowiekiem - rodzina, jej emocje po wypadku bliskiej osoby - męża i ojca, rozłąka i radzenie sobie z codziennymi problemami samotnie.

Świat ukazany przez autora "Edgara" może wydawać się w pierwszej chwili futurystyczny - cyborgi, rozwój technologiczny pozwalający na ich produkcję, eksploracja odległych planet. Jednak gdy spojrzy się na przedstawioną historię z punktu widzenia ludzkiego życia to opowieść tę można odnieść do sytuacji, której doświadcza obecnie wielu osób - emigracji, rozstania z najbliższymi i rozterkami z tym związanymi. Istota książki jest uniwersalna, chociaż osadzona w przyszłości, równie dobrze mogła lub może mieć miejsce obecnie.



wtorek, 11 października 2011

Zapowiedź wydawnicza

"Potrafiłbyś przebiec maraton? Większość osób nie potrzebuje nawet minuty, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedź brzmi mniej więcej tak: „Ja? 42 kilometry? W życiu!”. Nie jest to właściwy sposób myślenia. Każdy może go przebiec. Prawda, potrzeba do tego dużo czasu na odpowiednie przygotowanie, determinacji i silnej woli. Tim Rogers w książce wydanej przed wydawnictwo Buk Rower: „Mój pierwszy maraton” dowodzi, że nie musisz być zawodowym sportowcem. Jeśli tylko chcesz, i ty możesz ukończyć maraton!

Na przykładzie Maratonu Londyńskiego krok po kroku będziesz poznawał tajniki przygotowań i startu w maratonie. Dowiesz się, jak zaplanować trening, żeby osiągnąć sukces i mieć czas na życie prywatne. Jak wybrać odpowiednie buty, jak dobrać ćwiczenia, które uchronią cię przed kontuzją i co jeść, żeby zyskać dodatkową energię. Ale przede wszystkim dowiesz się, jak nie stracić motywacji, a z wysiłku fizycznego czerpać coraz więcej radości.

W przygotowaniu do pierwszego biegu maratońskiego chodzi o odpowiednie wytrenowanie organizmu i nabranie wytrzymałości pozwalającej pokonać tak długi dystans. Jednak to, o czym musisz pamiętać, to nie tylko cotygodniowe wyrabianie kilometrów, bieg maratoński to nie tylko bieganie. Do ukończenia maratonu oprócz siły fizycznej potrzebna ci będzie naprawdę silna psychika.

Autor Tim Rogers jest niekwestionowanym autorytetem do maratonu przygotował setki początkujących biegaczy, a sam 62 razy przekroczył linię mety. Poznasz prawdziwą historię jednej z jego uczennic, prezenterski stacji BBC. Opowieść kobiety, która pomimo pracy na pełen etat i braku wiary we własne możliwości postanowiła przygotować się do maratonu.

Jeśli jesteś początkującym, jak i zaawansowanym biegaczem, ta książka jest dla ciebie. Nigdy nie myślałeś o maratonie, masz problemy z motywacją, zasiedziałeś się przed telewizorem? Czas ruszyć i odmienić swoje życie. Wyobraź sobie, co możesz czuć, kiedy przebiegniesz swój pierwszy maraton. Tego nie da się opisać. Sprawdź!

I ty możesz zostać maratończykiem!

Książka dostępna od 12 października w sklepie internetowym bukrower.pl

poniedziałek, 10 października 2011

Dexter od kulis

"Dexter. Taki sympatyczny morderca"
red. Douglas L. Howard


Dexter bohater książek i serialu telewizyjnego, fenomen literackiej fikcji, morderca, wzbudzający sympatię. Określeń można by wiele jeszcze przytoczyć, jedno jest pewne postać stworzona przez Jeffa Lindsaya nie przeszła bez echa i jeszcze długo będzie wzbudzała emocje i to gorące, bo grono fanów i wrogów rośnie z każdą wydaną historią, no i kolejnymi odcinkami. Rzadko kiedy powieść i jej ekranizacja wywołują tak skrajne odczucia i to nie w sferze artystycznej, ale przedstawianego wątku. Z jednej strony barykady stoją ci, którzy przyjęli do wiadomości, że ich ulubieniec jest mordercą i przeszli nad jego "hobby" do porządku dziennego, uważając, iż motywy usprawiedliwiają go; z drugiej są oponenci wskazujący na podstawowy element - morderstwa, uzasadnione czy też nie, zawsze pozostają zbrodniami. Jak to więc jest z tymi kontrowersjami i co jest ich źródłem? Technik policyjny, mąż i ojciec, naoczny świadek zabójstwa, dziecko z mroczną przeszłością ... po prostu Dexter, sympatyczny człowiek, który wziął sprawiedliwość w swoje ręce, robi to o czym w każdej minucie, ba sekundzie, marzy wielu, jednak tylko nieliczni mają odwagę bądź są na tyle zdesperowani by zrobić krok w stronę samosądu. Ale tu nie kończy się na jednym "wyroku", jest ich cała seria, czy samozwańczy mściciel nie przypomina tych, którym odbiera życie? A tak w ogóle jaka jest rola wymiaru sprawiedliwości, skoro są osoby z takim "hobby"?

Czytelnicy i widzowie nie dostają prostej czerni i bieli, raczej tylko odcienie szarości lub patrząc z trochę innej perspektywy białą czerń i czarną biel, kolory nie występujące w przyrodzie, podobnie jak sympatyczny zabójca, z którym w jakimś momencie wielu może odkryć wspólnotę ... Everyman i ostatni sprawiedliwy w jednej osobie - osobie seryjnego mordercy. Może właśnie tutaj jest początek zagadki popularności Dextera. Właśnie na fali jego powodzenia i sławy powstała książka "Dexter. Taki sympatyczny morderca" uchylająca kulisy powstawania i wersji literackiej i telewizyjnej, a także prezentująca coś co przeciętny widz oraz czytelnik rzadko ma okazję poznać. Od pomysłu do gotowej historii droga długa, a do efektu oglądanego na ekranie jeszcze dłuższa. Wbrew pozorom liczy się każda minuta, a nawet sekunda odcinka - od pierwszej do ostatniej chwili nie ma nic przypadkowego w doborze kadrów. Czołówka, dobór oświetlenia, tło krajobrazowe - to wszystko nie jest drugorzędną sprawą, lecz ma na celu przekazanie istoty przedstawianej opowieści na równi z grą aktorską. Świadomie możemy nie zdawać sobie z tego sprawy jaki wpływ ma na odbiór perypetii bohaterów przez widzów odpowiedni drugi plan. Sekrety producenckie są równie fascynujące co właściwa opowieść, szczególnie gdy odkrywają je osoby związane i z literacką i z tą producencko-telewizyjną stroną. Dwa różne środki przekazu, operujące odmiennymi narzędziami, ale umiejące wzbudzić podobne emocje, to zdarza się rzadko.
Ale to nie jedyne wiadomości odkrywane przed wielbicielami "sympatycznego zabójcy", w końcu najważniejszy jest sam Dexter i to on jest również głównym motywem w książce pod redakcją Douglasa L. Howarda., dzięki niej detale, które wcześniej mogły umknąć są wyróżnione, a dodatkowo można także poznać opinię autora literackiego i twórców telewizyjnych. W jednym miejscu zgromadzone prawdziwe kompedium wiedzy z obszaru "dexterelogii" i dla fanów pierwowzoru, jak i dla entuzjastów serialu, ale co ciekawe również i dla tych, którzy są w opozycji do miłośników do obu tych grup. Tak, głosy krytyków też uwzględniono, podobnie jak analizę psychologiczną bohaterów.

Za możliwość przeczytania książki Dziękuję
portalowi Na kanapie


Konkurs z Czytajmy Polskich Autorów

Zapraszamy do udziału w kolejnym konkursie CPA:)


Tym razem do wygrania są trzy egzemplarze zbioru opowiadań "Książki Moja Miłość". Pozycji stworzonej przez ludzi, dla których słowo pisane jest bliskie sercu i dla których książka stanowi wartość samą w sobie, taką, którą warto propagować i zarażać nią innych.
Zbiór został wydany pod redakcją Agaty Wiśniewskiej, najpierw ukazał się jako e-book, a potem jako książka drukowana.

Szczegóły tutaj






niedziela, 9 października 2011

Stos na jesienną niepogodę




Za oknem jesienna pogoda i to nie taka ze złocącymi się w słońcu liśćmi, ale z kategorii deszczowo- pochmurnych.
Jednak dobra lektura jest dobra na wszystko :)



Od góry:
"Amok" David Moody (Matras)
"Projekt "Kuźnia Wulkana"" Jack Du Brul (Matras)
"Edgar" Adam Bełda wyd. Novae Res
"Mapa Stworzyciela" Emilio Calderon (Matras)
"Ogród ciemności" Anne Frasier (Matras)
"Zew nieśmiertelności" Anne Frasier (Matras)
"Błękitna dama" Javier Sierra (Matras)
"Wilken. czas złego wilka" Di Toft wyd. Bukowy Las i Sztukater.pl
"Łowca demonów" William Hussey wyd. Jaguar i Sztukater..pl
"Srebro koloidalne" dr. Josef Pies Sztukater.pl
"Ekonomia dla bystrzaków" dr S.M. Flynn wyd. Septem i Sztukater.pl

Małe przypomnienie :)



Do jutra tj. 10.10.2011 trwa konkurs na blogu Słowa duże i MAŁE




sobota, 8 października 2011

Z przymrużeniem oka

"Wszystkiego najlepszego"
Izabela Szolc


Bridget Jones stała się ikoną popkultury najpierw za sprawą książek, a później ich ekranizacji, jeżeli ktoś nie czytał i udało mi się nie zobaczyć filmów, to na pewno słyszał o tej bohaterce i jej barwnym życiu. Komizm, satyra no i trochę zapożyczenia z literackiej klasyki, to tak w telegraficznym, a nawet większym skrócie. Kopii, kalek, kser angielskiej singielki i jej perypetii było, jest i pewnie będzie wiele, ale tak już jest z bestsellerami i ani to pierwszy przypadek w literaturze i nie ostatni. W opisie z okładki "Wszystkiego najlepszego" dowiaduję się, że opowieść ta została wyróżniona pod hasłem "Polska Bridget Jones", dla jednych może być to zachętą, dla innych wprost przeciwnie, w końcu nie każdy pierwowzór może lubić ... Ale, że opisy wiele razy nie oddawały treści książki, więc i te słowa nie są dla mnie wyrocznią, pomimo, iż przygody Brytyjki podobały mi się, bardziej w wersji papierowej niż na celuloidzie. Zaczynając lekturę, starałam się nie myśleć o tekście z obwoluty i o pracy pani Fielding, chociaż porównania i tak wszędobylski nochal wściubiały. Jednak szybko się okazało, że analogii owszem można szukać, lecz po co tracić czas na nie gdy w tej samej chwili można kibicować Ance, wcale nie będącej polską reprodukcją.

Bohaterkę poznajemy w momencie gdy nie ma pracy, tudzież drugiej połówki, za to posiada wierną przyjaciółkę, która stara się jej pomóc różnymi sposobami by wróciła do normy społecznej. Jednym ze sposobów jest Luna - kotka, dzięki której Ania poznaje idealnego mężczyznę, szkoda, że zaobrączkowanego, no i polskiego agenta Muldera vel ochroniarza z Tesco. Jednak na nich nie kończą się perypetie sercowe Anki, dołącza do nich gwiazdor ekranowy i zazdrosny eks czy życie może się jeszcze bardziej skomplikować? Tak, jeżeli rodzice, a zwłaszcza kochana mamusia zechce zabawić się w swatkę - wybranek niestety panem Darycm nie jest. Do tego niesnaski w stadle małżeńskim rodzicieli, przyszłe rodzicielstwo przyjaciółki i widmo pracy na cały etat ... Jak na jedną kobietę to dużo, szczególnie, że urodziny już tuż tuż i to takie z kategorii depresejno-filozoficznych czyli za chwilę zostanie czeka ją powitanie w gronie 30 - latków. Wszystkie te wydarzenia mają miejsce w przeciągu prawie dwóch miesięcy czyli czasie niedługim, acz obfitującym w sytuacje, które mogłyby podkopać pewność siebie u każdego człowieka, ale Anka z każdej opresji wychodzi mniej lub bardziej obronną ręką.

Izabela Szolc z przymrużeniem oka przedstawiła swoją bohaterkę i jej przygody, podobieństwa do Bridget Jones można odnaleźć, są one jednak zamierzone i nawet podkreślone, a nawet więcej stanowią element historii, ale na pierwszym planie jest całkowicie Anka i jej przygody. "Wszystkiego najlepszego" to opowieść z ogromną dawką humoru, osadzona w polskich realiach. Lektura mija szybko, a czytelnik dostaje nie tylko świetne opowiadanie, lecz również wspaniałą komedię, w której zwroty akcji są niespodziewane i częste, a zakończenie zaskakujące.

piątek, 7 października 2011

Rzeczpospolita Babska Literkami Pisana czyli trup w szafie

W ramach XIII Festiwalu Nauki i Sztuki 15 października w sali teatralnej CSiK w Siedlcach odbędzie się spotkanie z autorkami komedii, kryminałów, romansów, powieści obyczajowych, powieści dla młodzieży.

Gratka dla czytelników, osób piszących i marzących o wydaniu swojej twórczości, a także miłośnicy seriali telewizyjnych, bo będą również obecna scenarzystki takich seriali jak "Na Wspólnej" czy ekranizacji sagi "Nad rozlewiskiem".




Uczestniczki:
Mariola Zaczyńska: "Gonić króliczka", "Jak to robią twardzielki"
Joanna Jodełka: "Polichromia", "Grzechotka"
Agnieszka Lingas-Łoniewska: "Szósty", "Bez przebaczenia", "Zakręty losu"
Agnieszka Podolecka: "Za głosem sangomy", "Żar Sahelu"
Lucyna Olejniczak :"Wypadek na ulicy Starowiślnej", "Dagerotyp. Tajemnica Chopina"
Maria Ulatowska: "Sosnowe dziedzictwo", "Pensjonat Sosnówka", "Domek nad morzem"
Manula Kalicka: "Tata, one i ja", "Wirtualne zauroczenie", "Rembrandt wojna i dziewczyna z kabaretu", "Szczęście za progiem", "Gdzie jest głowa Emily Kaye"
Anna Fryczkowska :"Straszne historie o otyłości i pożądaniu", "Trafiona zatopiona", "Kobieta bez twarzy"
Hanna Cygler: m.in."Tryb warunkowy", "Czas zamknięty", "Dobre geny"
Beata Andrzejczuk: m.in. "Pamiętniki nastolatki", "Tatusiada", "Tajemnica"
Agnieszka Gil: "Dziki szczaw" , "GILgotki?"
Anna Zgierun-Łacina: m.in. "Czynnik miłości", "Sześć Dominika", "Kradzione róże"
Magdalena Zimniak:
"Willa", "Szlak"
Justyna Szachowicz-Sempruch -
krytyk literacki
Małgorzata Sobieszczańska - scenarzystka
Katarzyna Pessel - literacka blogerka


Organizatorami są: Miejska Biblioteka Publiczna w Siedlcach, Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny, Tygodnik Siedlecki

czwartek, 6 października 2011

Rozstrzygnięcie konkursu z Kyrą Galvan

Każda wypowiedź w konkursie z Kyrą Galvan została przeczytana, a później jury w składzie Aga, Sil i ja wybrało Zwycięzcę.

Dziękuję za każdą odpowiedź, wszystkie były świetne :)



Zwyciężczyni:

"Sekret na pewno zostałby przeze mnie ujawniony!
O ile zachowuję daleko idącą dyskrecję w stosunku do różnych zwierzeń przyjaciół ,a nawet średnio lubianych osób, to nigdy nie darowałabym sobie straty takiej okazji! Okazji na zrobienie światowej kariery, po wydaniu bestsellerowej powieści!!!W zależności od rodzaju odkrytej tajemnicy, mogłaby mieć tytuł :"Bradd Pitt też była kobietą!" , albo "Zabójcze działanie tlenu na organizm człowieka w dobie Ipodów", bądź "Nie płać ZUS-u, dąż do luksusu!". Jak wiadomo, ludzie "łykną" wszystko, wystarczy to dobrze wypromować, marketing, odczyty, bankiety, sponsorzy, okładka "Time'a"- jestem w stanie znieść wszystko, by moja twarz znalazła się z tyłu okładki najpoczytniejszej książki świata!!!!!! Pieniądz będzie spływał na moje konto strumieniami, Wojewódzki z Majewskim pobiją się, który ma mnie pierwszy zaprosić do swego programu, ujawnię swą ciemną stronę mocy Ewie Drzyzdze, a Palikot przyjmie mnie do swojej partii!Odejdzie ode mnie mąż, w radosnych prysiudach, i z połową mojego majątku... Tak więc, moja przyszłość malować się będzie najjaśniejszymi kolorami!!! Mocy, przybywaj!!!
;-)"

P.S. Sorry, mężu, że zagalopowałam się trochę- ale to domena artystów ;-)
czarna_hanka(@)o2.pl



Już niedługo kolejny konkurs, tym razem będzie sensacyjnie ;)
Zapraszam :)

środa, 5 października 2011

Rodzinka na 5

"Spoko! To tylko rodzinka"
Augustyn Szczawiński


Świat widziany oczymi dorosłego różni się od tego z perspektywy dziecka, to wiedzą wszyscy, ale starsi rzadko biorą punkt widzenia dzieci na poważnie, a niejednokrotnie jest on nad wyraz interesujący. Często jesteśmy przekonani, że młodsi nie wiedzą wiele o tym co ich otacza, nie zauważają szczegółów, wiele im umyka, no i ukryć można przed nimi mało wygodną prawdę ... Jak jest w rzeczywistości przekonujemy się najczęściej przez przypadek i zaskoczeni jesteśmy ile informacji posiada pociecha, niekoniecznie takich, z których możemy być dumni. Niestety tak bywa często i gęsto, ale jeżeli potraktujemy z przymrużeniem oka takie "niespodzianki" i zwrócimy uwagę na bacznych obserwatorów, pozornie zajętych swoimi sprawami to może mniej czeka nas podobnych momentów. Jednak takiego szczęścia nie doświadczają rodzice Szymka, jako bardzo uważny obserwator życia rodzinnego, w polu jego zainteresowania są również wszyscy znajomi i sąsiedzi, wie wiele i chętnie dzieli się tą wiedzą. Nie można powiedzieć, że jest on wścibski, raczej los pozwala mu być w odpowiednim czasie i miejscu, gdzie mają miejsce intrygujące wydarzenia. Szymek doskonale wychwytuje wiadomości nie przeznaczone dla jego oczu i uszu, a jako narrator rodzinnej kroniki przekazuje je czytelnikom z zadziwiającą szczegółowością i niezaprzeczalnym humorem.
"Spoko! To tylko rodzinka" jest opowieścią dla młodszych czytelników i ich rodziców, ale także dla tych, którzy lubią wrócić pamięcią do momentów, wywołujących nawet po latach uśmiech na twarzy. Takich chwil w książce jest wiele, a każdy rozdział dostarcza nowych powodów do śmiechu. Autor nie ukazał wbrew pozorom swoich bohaterów w krzywym zwierciadle, a raczej z dużą dawką żartobliwości. Wady i zalety przedstawione są humorystycznie, podobnie jak perypetie tytułowej rodzinki, nie ma w niej miejsca na nudę. Codzienność Szymka i rodziców nie jest spokojna i monotonna, każdy dzień przynosi sytuacje komiczne, a komentarze nastolatka tylko go podkreślają, jego bystremu oku nic nie umknie. Oczywiście nie są przedstawione tylko sytuacje wesołe, ale nawet te z kategorii mniej przyjemnych są zobrazowane z życzliwością. Dziecięca szczerość obnaża też absurdy świata dorosłych, wygodnictwo, chodzenie na skróty. Jednak dzięki właśnie takiej narracji czytanie mija niepostrzeżenie, a historia Szymka i jego bliskich zostaje w pamięci.



Za możliwość przeczytania książki Dziękuję wyd. KEFAS

wtorek, 4 października 2011

Czasem mniej znaczy więcej

"Komórka"
Ingo Schulze


Tytuł komórka może być różnie rozumiany, chociaż pierwsze skojarzenia idą w stronę biologii i
telekomunikacji, który podszept jest właściwy? Ten drugi, tytuł książki jest nim równocześnie dla pierwszego opowiadania, bo książka Ingo Schulza jest zbiorem trzynastu umieszczonych w trzech częściach. Każda historia jest odrębną całością, następna i poprzednia nie nawiązują bezpośrednio do siebie osią akcji, ale też nie są zupełnie oderwane od pozostałych. Ich fabuły są umiejscowione czasowo już po zburzeniu muru berlińskiego. Opowieści przekazują elementy mentalności społecznej przełomu wieków, jednak to nie początek nowego tysiąclecia czy też koniec poprzedniego stulecia są w centrum uwagi, lecz ludzie. Tematyka czasem dotyczy problemów jednostek, czasem są związane z szerszymi pojęciami - takimi jak rozumienie tych samych pojęć przez przedstawicieli różnych narodów, a może to wcale nie miejsce urodzenia czy wychowania determinuje poglądy tylko charakter człowieka? Są także poruszane kwestie związane z najnowszą historią Niemiec - problemem inwigilacji obywateli przez służby specjalne i ujawnianie informatorów, ale po raz kolejny nie jest to ukazane od strony wielkich wydarzeń, lecz zwykłych ludzi i z ich perspektywy. Opowiadania skupiają się na jednym wydarzeniu, ale autor szczegółowo opisuje momenty je poprzedzające i następujące po nim. Tak bogate tło nie umniejsza wagi epizodu, lecz podkreśla jego wagę i pozwala czytelnikowi na właściwe umieszczenie go w życiu danego bohatera. Chociaż dla postronnych fakt zajścia danej sytuacji może wydawać się mało znaczący, jednak dla jego uczestnika jest istotny i pozostaje w pamięci na długo, a być może na zawsze. Ma on też wpływ na późniejsze czyny, jednak nie w skali makro, a raczej jest jednym z aspektów branych pod uwagę przy podejmowaniu wyborów. Kilka opowiadań ma wspólnego bohatera - pisarza, czy jest to sam autor, tego nie sprecyzowano,ale można mieć takie wrażenie, że to jego wspomnienia są kanwą tychże historii, a może to tylko
złudzenie?

Krótkie formy kojarzą się często ze skrótami, skupieniem się tylko na jednym aspekcie albo powierzchownym ujęciu tematu, ale takie opinie na szczęście wielokrotnie okazują się niesłuszne. Nie powinny one zaważać nad decyzją czy sięgnąć po opowiadania czy może zamiast nich wybrać obszerniejszą formę. Czasem mniejsza liczba słów równie dobrze oddaje istotę problemu, nawet pozwala go lepiej ukazać niż przedstawienie w obszerniejszej postaci. Tak właśnie jest ze zbiorem opowiadań "Komórka", a tytuł to nie tylko jedna z historii, ale również refleksja, która przychodzi po przeczytaniu całej antologii, że znaczenie tego słowa w ujęciu biologicznym ma także sens w przypadku literatury. Opowiadania są jak komórki tworzące większą całość, a jednocześnie są zdolne do przekazywania tych samych treści i w takim stopniu co ich większe odpowiedniki.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi
Sztukateria oraz. wyd. W.A.B.

poniedziałek, 3 października 2011

niedziela, 2 października 2011

Mistrz dedukcji

Uwielbiam czytać, to już wiecie, ale przed książkami było coś innego - telewizja, tak jestem telemaniakiem, przyznaję się i nie żałuję, tak a` propos z kinem też mi po drodze, czasem i z teatrem;) W pewnym momencie pasje te powiązałam, nie porównuję ekranizacji do pierwowzorów literackich i odwrotnie, ale lubię zobaczyć jak inni widzą historie, które czytałam. Od czasu do czasu więc podzielę się tym co przeczytane i zobaczone.

Moja przygoda z Sherlockiem Holmesem nie rozpoczęła się od dzieł sir Conan Doyle`a, a od serialu z lat osiemdziesiątych - wtedy zobaczyłam pierwszy odcinek, miałam kilka lat i pan w śmiesznym kapeluszu z fajką zainteresował mnie całkowicie. Niedługo po tym umiałam już czytać i zamiast bajek wybierałam kryminały ze zbiorów mojej Mamy, a przygody angielskiego detektywa wciągnęły mnie od pierwszej strony, szczególnie, że wybrałam historię o psie Baskerville`ów. Potem już poszło prawem serii i trwa to do dziś. Ekranizacje kinowe i telewizyjne wraz z książkami towarzyszą mi od wielu lat, może i znam na pamięć perypetie Holmesa i jego wiernego przyjaciela Watsona, ale staram się nie przegapić żadnej okazji by zobaczyć kolejne wersje spod znaku X muzy lub przeczytać powieści oparte na motywach bądź nawiązujące do pierwowzoru. Patrząc z punktu widzenia współczesnego człowieka, postać Sherlocka jest nader kontrowersyjna, chociaż gdyby spojrzeć na jego osobę z perspektywy końcówki XIX w. to wpisuje się on doskonale w typowego dżentelmena ówczesnych czasów. A jednak pomimo upływu lat nie odszedł do lamusa, nie zestarzał się, a kolejne pokolenia na nowo odkrywają go. W czym tkwi magia bohatera stworzonego przez pana Doyle`a? Sama umiejętność dedukcji to raczej za mało, a może właśnie ta drobiazgowość w dostrzeganiu szczegółów sprawia, że jest tak fascynujący? Pewnie odpowiedzi jest tyle ile zainteresowanych osób, a jego legenda jest wieczna. Naśladowców może być wiele, ale oryginał jak zawsze jest jeden i niepowtarzalny - Sherlock Holmes, irytujący, pewny siebie, lekceważący innych, żyjący według swoich zasad, uzależniony od adrenaliny i nie tylko ... i wiecznie żywy. Legendy są w końcu nieśmiertelne.
A jakie jest wasze zdanie o Nim?






Od tego serialu wszystko się zaczęło ;) Reszta to historia, trwająca do dnia dzisiejszego.










A to wersja najnowsza








Przypomnienie :)



Jeszcze do 4 października (włącznie) trwa konkurs z Kyrą Galvan. Zapraszam do udziału w nim.

Szczegóły tutaj




sobota, 1 października 2011

Psi Phillip Marlowe

"Strzeż się psa. Psi kryminał"
Izabela Szolc


Pies przyjacielem człowieka jest - wydawałoby się, że hasło znane od wieków, wyświechtane, ale też zawsze aktualne. W drugą stronę zapewnienia o kamrackiej komitywie nie zawsze idą w parze z rzeczywistymi czynami. Jednak Albrecht żyje z Laurą w doskonałej komitywie - on jest w niej bez pamięci zakochany, a ona zdążyła się do niego przyzwyczaić. Wbrew pozorom darzy go o wiele większym uczuciem niż wskazywałoby to jej zachowanie, oboje uzupełniają się, chociaż ona o tym nie wie. Świat z perspektywy czterech łap jest o wiele ciekawszy niż człowiek mógłby przypuszczać. Po pierwsze zwierzęta nas doskonale rozumieją, nam już to idzie oporniej, one są świadkami naszych życiowych sukcesów i potknięć, więc jeżeli nasz pupil chce nas pocieszyć to miejmy pewność, że on wie jak się czujemy i chce na pomóc. Ale co z tym psim kryminałem? Czy ma on może coś wspólnego z pewną suczką, kradnącą z osiedlowego sklepiku batony, a którą ze ścieżki występku ma sprowadzić właśnie Albrecht? Dlaczego on? Ponieważ jest poważany przez inne psy z racji arystokratycznego pochodzenia, wieku, no i wzrostu - ponadprzeciętnego, za co obrywa mu się gęsto i często od dwunożnych - łatwiej jest ukryć swoje "grzeszki" jak się jest yorkiem w różowym kubraczku, a nie bloodhundem. Niestety sprawa jest o wiele poważniejsza, najpierw ktoś dusi dalmatyńczyka Aleksandra, a potem do gry wchodzi trucizna - jej ofiarą zostaje Sybille, amatorka sklepowych słodyczy. Kto stoi za tymi zbrodniami? A do tego tajemnicze zaginięcia kolejnych dwóch czworonożnych znajomych, to już pachnie więcej niż kryminalnie. Jedno jest pewne, w morderczym cieniu kryje się na pewno dwunożny przestępca!! Jednak nie samymi przestępstwami pies żyje, tyle dzieje się wokół, na przykład nowy romans właścicielki, psia sekta ...

Sensacja nie z psem w tle, ale psi kryminał, gdzie ludzie są tylko dodatkiem tła, a pierwszoplanowymi bohaterami są szczekające czworonogi. Autorka przedstawiła psie postacie od strony niespotykanej i to nie tylko czyniąc z nich głównych aktorów opowieści, ale również nadając im niezwykłe atrybuty - znajomość łaciny oraz literatury klasycznej i nowożytnej, a nawet kina. Co więcej podczas czytania zaciera się różnica między człowiekiem a psem. Szczególnie, że świat z punktu widzenia tego drugiego jest bardzo interesujący i jest on nie tyle odpowiednikiem ludzkiego co całkowicie odrębnym społeczeństwem, ze swoimi prawami i problemami, czasami morderczymi. Narratorem jest Albrecht, który wraz z Laurą jest jednym z wielu mieszkańców deweloperskiego blokowiska. Z jego właścicielką łączy go skomplikowane uczucie, często zdradzane z jej strony na rzecz osobników rodzaju męskiego z gatunku homo sapiens, lecz nie licząc tych epizodów, Al może wielbić panią swojego serca nieskrępowanie. Psia wspólnota nie ma stróżów prawa, ale za to wśród nich jest osobnik, którego śmiało można nazwać czworonożnym Phillipem Marlowem. Na jego barkach spoczywa dochodzenie i kierowanie współziomkami. "Strzeż się psa" to nie tylko książka dla wielbicieli psów, ale przede wszystkim czytelników, lubiących połączenie sensacji z nieco ciętym humorem oraz satyrycznym spojrzeniem na świat. Po przeczytaniu historii Albrechta, Toffika, Byrona oraz Laury i mecenasa Sebastiana śmiało można powiedzieć - nic co psie nie jest mi obce.



Za możliwość przeczytania książki Dziękuję portalowi Zbrodnia w Bibliotece oraz
Wyd. Oficynka