Agnieszka Woźniak
Gdy życie mija na us

Zuzanna po latach bycia w cieniu męża i stawiania jego potrzeb nad swoimi przypomina sobie każdy kompromis, ma żal do niego, ale również do siebie. Odwiedziny starego mieszkania rodziców pogłębia tylko jej poczucie winy wobec nich, każdy kąt wydaje się ją oskarżać o zaniedbanie. Nawet odzyskanie pamiątki po bracie jest powodem do obwiniania się o zaniedbanie bliskich i oddalenie się od nich. Spotkanie dawnej znajomej pogłębia wyrzuty wobec własnej osoby i braku osiągnięć życiowych. Jednak podróż powrotna i przypadkowe, ale czy na pewno takie, spotkanie staje się początkiem rozrachunku z przeszłością. Efekt życiowych wyborów nie jest tylko wynikiem jednej osoby, obwinianie siebie, a w domyśle drugiej strony, pozwala przynajmniej na chwilę złagodzić złość na siebie samego. Przypominając sobie początek znajomości i kolejne lata widzi się jak na dłoni własne ustępstwa i oskarżenia o to samo kogoś innego, wina gdzieś się rozmywa, a jednocześnie rośnie gorycz porażki. Powielanie czyiś schematów zdaje się przebiegać niewidocznie, chociaż zauważa się wzory w innych w sobie ich dostrzega się. Bohaterka dokonuje swoistej wiwisekcji na swojej rodzinie i znajomych, otwierając kolejne szuflady pamięci stara się dociec co doprowadziło ją do punktu, w którym znajduje się obecnie. Chociaż chciałaby zerwać z wcześniejszymi modelami zachowań przygląda się im, rozkłada na czynniki pierwsze, docieka ich źródła rozpadu, może dzięki nim, a raczej temu co znane czuje się bezpiecznie? A zmian, pomimo, że tak upragnione, obawia się, bo przyniosą coś nowego, nieznanego? Jednocześnie wysłuchuje znajomych, które przeżywają podobne chwile jak ona kiedyś, ich problemy są powodem, że po raz kolejny wraca do swojej przeszłości. Walczy w niej chęć powiedzenia prawdy z pragnieniem nie wchodzenia w czyjeś życie.
Czytelnik w miarę poznawania historii Zuzanny widzi w niej różne osoby, od ofiary po sprawczynię, a w tle nieumiejętność powiedzenia sobie i innym czego tak naprawdę pragnie, a co jest dla niej ciężarem. Także postacie z jej otoczenia poznajemy od strony bohaterki oraz jak sami siebie widzieli bądź widzą. "Apetyt na jutro" jest studium nad życiem człowieka, jego marzeniami, porażkami i życiem codziennym. Może zamiast tytułowego apetytu na kolejny dzień należy mieć go na teraźniejszość, a nie na to co dopiero ma nadejść?

Za możliwość przeczytanie książki dziękuję
portalowi Duże Ka i wyd. Replika
Takie książki lubię i zdecydowanie chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążka pozostaje w pamięci :)
UsuńChyba raczej nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuń"Apetyt na jutro" to nie tylko dla książka dla kobiet ;)
UsuńCzęsto właśnie za dużo myślimy o przyszłości, zamiast żyć dniem dzisiejszym. Świetna książka.
OdpowiedzUsuńPiękna okładka, ale po książkę chyba jednak nie sięgnę
OdpowiedzUsuńNie, raczej nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńBrzmi życiowo, ale raczej sobie daruję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
książka już na liście do przeczytania, tylko tego no... czasu wciąż brak :(
OdpowiedzUsuńMiałam tą książkę dostać w ramach egzemplarza recenzenckiego, ale na drodze różnych zawirować ostatecznie nie wpadła w moje ręce. Po Twojej recenzji bardzo żałuję, że tak wyszło. Może jeszcze ją gdzieś dorwę :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. Lubię takie książki. Jak tylko znajdę ją w mojej bibliotece, przeczytam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Pozdrawiam
Agnieszka