wtorek, 7 lipca 2020

Piękno marzeń



„Zawsze warto”
J.B. Grajda

Los daje i odbiera, by znowu podarować coś, co niektórzy odbierają jako namiastkę utraconej wartości. Jednak czy rozpatrywanie takiej szansy jako zamiennika nie jest krzywdzące i nie pozwalające dostrzec tego, co może wnieść z sobą? Poczucie winy za tym, czego już nie ma czasem przesłania przyszłość, w jakiej może wiele wydarzyć się, jeśli tylko dostrzeże się okazję do otwarcia drzwi do nowego rozdziału.

Niemoralna propozycja? Nie do końca, jedynie dość niecodzienna propozycja, na którą Anna w ogóle nie była przygotowana, chociaż z drugiej strony czy można spodziewać się czegoś  takiego? Paweł nie zamierza przepuścić okazji jaka sama weszła w jego ręce, zwłaszcza w osobie kobiety, która go intryguje. Co wyniknie z takiego początku znajomości? To zależy od nich dwojga, chociaż czy na pewno? Kiedy interesy łączy się z uczuciami łatwo o nieostrożność, a to w obu przypadkach nie wróży niczego dobrego. Życie Pawła jest skomplikowane i ostatnio o czym do tej pory myślał to zaproszenie do niego kobiety pokroju Anny, jednak okoliczności sprawiają, że zaznacza ona w nim swoją obecność. Dla niej ta znajomość również nie jest oczywistością, zwłaszcza po tym, co spotkało ją nie tak dawno. Ale jeśli pojawia się coś tak nieoczekiwanego czy nie warto dać temu szansę? Na to pytanie nie tylko najbardziej zainteresowani będą musieli odpowiedzieć. W końcu nie bez powodu na samym początku padła pewna propozycja, chociaż co nieco zmieniło się, to wciąż jej źródło jest takie same i jak się okazuje nie należy go ignorować. Tam gdzie pojawiają się pieniądze nie można niczego zignorować, bo wystarczy chwila słabości, która zostanie nieodpowiednio wykorzystana. A co z marzeniami i uczuciami? One mogą być siłą, pozwalającą dostrzec nadzieję, tam gdzie zdawało się, że już wszystko stracone. Jedynie trzeba w nie uwierzyć, co jest najtrudniejsze …

Emocjonalnej historii już po samym opisie mogą spodziewać się czytelnicy i na pewno nie zawiodą się pod tym względem podczas lektury „Zawsze warto”, ale to nie jedyna zaleta tej książki. Nieoczekiwany wstęp okazuje się początkiem ciekawej i niestandardowej opowieści, a bohaterowie mają w zanadrzu sekrety, które nie pozostają bez wpływu na to, co będzie się działo. J.B. Grajda postawiła nie tylko uczuciową stronę, ale także na niespodziewane zwroty akcji oraz relacje pomiędzy postaciami, gwałtowne, zaskakujące oraz gwarantujące, że napięcie podczas czytania nie spada, lecz wzrasta z każdym rozdziałem. Dwuosobowa perspektywa pozwala czytelnikom na poznanie bohaterów od ich osobistej strony, tej nieujawnianej innym, lecz stojącej u podstaw ich działań. Autorka nie odsłania od razu wszystkich kart, pokazuje części większej całości, nie w odpowiedniej kolejności, ale tak, by można było próbować ułożyć samemu tę życiową układankę. „Zawsze warto” ma w sobie czar odkrywania miłości, nie dla wszystkich postaci tej pierwszej, przychodzącej znienacka, wzbudzającej dawne marzenia, ale również całkiem nowe, nieoczekiwane i wnoszące świeży powiew tam, gdzie wydawało się, że nie nikt go nie potrzebuje. J.B. Grajda zagwarantowała czytającym, iż czas spędzony z jej najnowszym tytułem pozwoli oderwać się od codzienności oraz poznać bohaterów, jacy poznają na nowo samych siebie oraz to, czego w rzeczywistości pragną.








Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję 
Autorce 
oraz 
 wydawnictwu

 

poniedziałek, 6 lipca 2020

Zapowiedź

Zapowiedź:





Fragment:

Byłam wstrętną skazą na dziedzictwie mojego ojca, która nie dała się zmyć. Byłam szkarłatną literą wyrytą na jego czole. Nie mógł się mnie pozbyć.

W miejscu, w którym na wyspie kuchennej rozlałam herbatę, powstał brązowy osad. Zaklęłam, chwytając gąbkę do naczyń i zaczęłam ścierać płyn. Na pięknym, kremowobiałym marmurze pozostał wyraźny ślad. Poetyckie jak cholera, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę mój wpływ na karierę ojca. Byłam na jego stronie na Wikipedii, w rubryce „Życie prywatne”. A z racji, że nie mógł wymazać mnie ze swojego życia, w końcu uznał mnie za swoją córkę. Jego zwolennicy nie mogli ścierpieć, że zdradził swoją żonę z moją matką. Mimo to, wychwalali ojca za to, że postąpił właściwie i wziął mnie pod swoje skrzydła.

Zrobił to siedemnaście lat za późno, ale cóż.

Minutnik kuchenny powoli odliczał do zera. Przemierzałam nieskazitelną posiadłość, która nawet po dwóch latach wydawała się obca. Trochę mi zajęło przyzwyczajenie się do wilgotnego chłodu San Francisco, ale problem tkwił we mnie. Nie powinnam tu być, nie pasowałam tu. Być może nigdzie nie pasowałam.



niedziela, 5 lipca 2020

Nieznajomi

„Lev” Shot Callers#1
Belle Aurora

Pierwsze spotkanie niekiedy decyduje o wszystkim, bo rozpoczyna coś nowego lub nie pozwala na napisanie go. Co decyduje, że dajemy komuś szansę i nie oceniamy go w prostych kategoriach? Czasem chwila, dostrzeżenie w nim człowieka, kogoś kogo nikt inny nie widzi. Prosty ruch jak podanie ręki może zmienić wiele, tylko lub aż tyle …

Ten wieczór był tym, który zmienił w egzystencji Miny bardzo dużo, a raczej Lev zrobił to, nie tak po prostu, ale z konkretnego powodu. Nie zadawał pytań, po prostu pomógł, zauważył ją i nie zignorował jak reszta. Dał coś czego nie oczekiwała, lecz potrzebowała, może nawet uratował jej życie. Czego początkiem będzie tak zawarta znajomość? Na pewno nie tego, co z sobą przyniosła, wybór jaki dokonała dziewczyna wcale nie był oczywisty, tak samo jak i kolejne. Ona także dostrzegła coś w tym mężczyźnie, czego większość nie widziała. Tych dwoje spotkało w dość niezwykłych okolicznościach, a to, co stało się ich udziałem również nie było tak proste jak mogłoby się wydawać. Lev skrywa niejedną tajemnicę, chociaż zawsze mówi prawdę, Mina nawet nie zdaje sobie sprawy, że posiada jakieś sekrety, jednak czy są one ważne kiedy do głosu dochodzą uczucia? Wcale nie tak oczywiste, zwłaszcza jeśli chodzi o Lva, mężczyzny, jaki zbyt często jest osądzany zbyt powierzchownie i źle rozumiany. Czy Mina jest tą, która zobaczy w nim tego, kim jest naprawdę?

Na pewnych książkach powinny być ostrzeżenia typu nie rozpoczynaj lektury popołudniem albo wieczorem, bo na pewno nie odłożysz jej zanim nie skończysz jej czytać, a poranek wcale nie jest tak daleko jak się wydaje. Najnowsza książka Belle Aurory właśnie należy do tego gatunku, lecz w przypadku dobrych historii i tak nie powstrzyma to czytelnika, w końcu czym jest kilka godzin w przypadku dobrych lektur? „Lev” jest pierwszą częścią nowej serii Shot Callers, a dla mnie premierowym spotkaniem z pisarką, udanym i zapowiadającym, że jeszcze wiele emocji przede mną i innymi czytelnikami. Jednak wcześniej czeka na nas opowieść w jakiej nie ma prostej definicji uczuć pomiędzy dwojgiem ludzi, tak samo jak i prostych więzi rodzinnych. Czytający otrzymują książkę w jakiej miłość okazuje się przybierać wiele twarzy, czasem wymaga cierpliwości i przede wszystkim spojrzenia na drugiego człowieka od strony jego przeszłości, skrytej głęboko w jego sercu i umyśle. Pisarka splotła z sobą dwa niecodzienne życiorysy, w jakich jasne chwile łączą się z tymi o wiele mroczniejszymi, a walka o siebie toczy się od lat. Na tym nie koniec, ale dopiero początek niezwykłej relacji, w jakiej jest miejsce na danie szansy w chwili kiedy nikt inny by jej nie dał, dostrzeżenie zagubionego człowieka, jaki nie prosi o pomoc, bo już przyzwyczaił się, ze może liczyć jedynie na siebie oraz uczucia, przychodzącego wbrew rozsądkowi i ratującego dwojga outsiderów. Belle Aurora przygotowała dla czytelników powieść, w której bohaterowie zaczynają nowy rozdział życia dzięki temu, że zauważyli po prostu drugą osobę, nie zignorowali ją. „Lev” ma w sobie to, co każdy bestseller czyli nietuzinkowe postacie, fabułę w jakiej trzeba spodziewać się prawie wszystkiego, ale przede wszystkim „coś”, sprawiające, iż niecierpliwie-cierpliwie pochłaniamy kolejne strony i rozdziały, a końcówka jedynie zaostrza apetyt na kolejne tomy.






 Za możliwość 

przeczytania książki

dziękuję:

sobota, 4 lipca 2020

Lato uczuć


„Gorące lato”

Agnieszka Lingas-Łoniewska, 
Anna Szafrańska, 
Agata Suchocka, 
Paulina Świst, Anna Wolf, Alicja Sinicka, Anna Langner, Agnieszka Siepielska, 
Marta W. Staniszewska, 
J.B. Grajda

Lato, słońce, błękitne niebo, a zamiast codzienności jej wakacyjna odmiana, w której jest miejsce na to, co zazwyczaj spychane jest na drugi, a nawet trzeci plan. Zwyczajność i przewidywalność zastępowana jest przez przypadek, zbieg okoliczności i zrządzenia losu. Dlaczego właśnie w tym, a nie innym momencie? Może właśnie przez beztroskę letnich dni, wakacyjną atmosferę i po prostu pragnienie odmiany chociaż chwilę. W takich chwilach wiele zdarzyć się może, czasem przelotnie, a niekiedy wprost przeciwnie.

Czasem wyjście z przyjaciółmi przybiera dość nieoczekiwane skutki, nawet jeśli wydawało się, że codzienność i tak zwycięży. Urodziny powinno świętować się w odpowiednim gronie i w odpowiednim miejscu, przyjaciółki Kaliny zadbały by jej święto było odpowiednio uczczone, ale rozwoju wydarzeń już nie. W końcu kiedy jak nie w takim dniu można dać się porwać chwili? Nawet jeśli później miałoby się żałować, chociaż czy na pewno tak będzie? Los bywa przewrotny i niekiedy funduje bardzo niespodziewany prezent. Pewne postanowienia są po to by je łamać, Lu chciała jedynie z siostrą spędzić urlop, a mężczyźni byli na samym końcu listy, kilka dni w egzotycznym raju były wystarczające bez dodatkowych atrakcji. Jednak niekiedy warto na chwilę zapomnieć o wcześniejszych przyrzeczeniach, bo jeśli można na chwilę zapomnieć o przeszłości to dlaczego nie skorzystać z takiej szansy? Bez obietnic, planów na przyszłość, liczy się tu i teraz, potem będzie zwykła codzienność. Czy jednak tak musi być? Życie bywa bardziej nieprzewidywalne niż się wydaje. Gdzie można szukać natchnienia do pracy? Może w miejscu gdzie podstawowym obowiązkiem jest relaks i zabawa? Anna miała bardzo sprecyzowane plany co do następnych dni, tak samo jak wiedziała dokładnie jaki typ faceta ją interesuje. Pierwsze okazało się oczywistością, natomiast co do drugiego? Tu  powstał pewien problem w osobie Łukasza, chociaż czy rzeczywiście tak jest? Coś w tej układance nie pasuje, ale dlaczego nie zaryzykować znajomości? Letnia atmosfera nieraz przynosi niespodziewane sytuacje i im podobny ciąg dalszy …

Dziesięć polskich pisarek w antologii  opowiadań pod dużo mówiącym tytułem „Gorące lato” to gwarancja dobrej lektury nie tylko na wakacyjne dni. Ale zacznijmy od początku czyli tego, co najważniejsze, a więc czytelniczych wrażeń po sporej dawce emocjonalnych zawirowań. Bohaterki zabierają nas w różnorodne miejsca na świecie i w Polsce by czytelnicy wraz z nimi odkrywali nieznane i znane rejony go od całkiem nowej strony, tej letniej z nazwy, ale gorącej od strony uczuć i doznań. Różnorodność stylów autorek gwarantuje, że możemy poczuć się podczas czytania jak w wakacyjnej podróży dookoła świata. Mogłoby się wydawać, że to jedynie zbiór opowiadań dobrych na chwile kiedy pragniemy odprężenia i relaksu, lecz jestem pewna, że na inne pory roku również sprawdzi się doskonale. W końcu czy nie lubimy wracać do zdjęć i wspomnień z wakacji? A te historie to o wiele więcej niż tylko zapis urlopowych przeżyć, jakie mają dość ograniczony czas przydatności. „Gorące lato” są zapisem marzeń, chęci ich zdobywania, wychodzenia naprzeciw temu, czego się pragnie, ale jakoś do tej pory było spychane na koniec listy spraw do załatwienia. Kiedy jak nie w upalne dni i noce realizować fantazje albo po prostu oderwać się od codzienności, w jakiej nie ma tej nutki szaleństwa do jakiej tęsknimy? Czasem wystarczy zbieg okoliczności, niekiedy ciut determinacji by sięgnąć po to, co do tej pory wydawało się zasięgiem kto powiedział, iż będzie to jedynie chwilowa odskocznia? Dziesięć autorek pokazało siłę kobiecości z różnorodnych punktów widzenia, w jakich jest miejsce na bycie sobą, wykorzystanie szansy, jaka drugi raz może się nie zdarzyć oraz dostrzeżeniu tego, co do tej pory umykało.


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

czwartek, 2 lipca 2020

"Malwina" już wkrótce

Premiera
już
22 lipca






Fragment:

.

– Arek już raz kochał. Mocno. I ta miłość nadal w nim siedzi.

Czułam, jak lodowaty dreszcz sunie mi wzdłuż kręgosłupa. W pierwszym momencie wszystkie myśli wyparowały z głowy, by w kolejnym zalać mnie prześcigającymi się pytaniami.

Arek już raz kochał? Kim była? Dlaczego nie są już razem? Co do tego doprowadziło? Ale wtedy, tamtego sierpniowego popołudnia powiedział, że nie chce mnie skrzywdzić… To o to chodziło? Że nigdy nie będzie w stanie mnie poko…

Zacisnęłam zęby, jakby miało mi to pomóc wyciszyć wszystkie emocje.

Jednak nie było nawet cienia szansy, bym mogła… Nie. Przecież ja nie wierzyłam w miłość. Nie wierzyłam, pomimo że dowody na jej istnienie miałam tuż przed nosem. A mimo to poznając Arka, myślałam, że jest człowiekiem, który mnie tego nauczy – zaangażowania, bliskości, miłości. Między nami istniała chemia i pożądałam go. Był pierwszym mężczyzną, dla którego byłam gotowa zamieść wszystkie zasady i obawy w ciemny kąt. Byłam gotowa stać się na tyle odważna, by spróbować znowu komuś zaufać. Lecz, jeśli wierzyć Dżas, on nadal wspominał tamtą kobietę. To ona się dla niego liczyła, nie ja.

Nie liczyłam się dla nikogo…