Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Valerie Keogh. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Valerie Keogh. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 27 stycznia 2022

Początek końca

„Idealne życie Molly”

Valerie Keogh

 

Co to znaczy mieć wszystko? Wydaje się, że odpowiedź jest bardzo prosta: uroda, sukces zawodowy, szczęśliwa rodzina, przyjaciele, pieniądze na koncie.  Lista może być długa i  bardzo subiektywna, każdy ma swoje „wszystko”. Co jeszcze może kryć się za tym pytaniem? Kolejne: a jeśli to była iluzja? Taka, w którą nie mogliśmy nie uwierzyć i uważaliśmy za rzeczywistość?

 

To miał być wypad w przyjacielskim gronie, niestety mąż Molly zrezygnował z wyjazdu. Może gdyby on był inaczej ten weekend wyglądałby inaczej i nic potem nie wydarzyło się?  Chwila słabości i kobieta wyrzuca sobie, że źle postąpiła, chociaż tak naprawdę do nic nie zdarzyło się, pozostało tylko poczucie upokorzenia i szok. Jednak skutki dają się odczuć bardzo szybko i to zupełnie inaczej niż mogła to sobie, główna zainteresowana, wyobrazić. Dlaczego została podejrzaną w sprawie śmierci mężczyzna, jakiego spotkała da razy i to przelotnie? Nie zdradziła męża, nic nie wydarzyło się poza incydentalnym kontaktem i pozostawioną przez niego wiadomością. Teraz on nie żyje, a policja bacznie przygląda się Molly. Czy w takich okolicznościach powinno się wątpić w jej niewinność? Śledztwo toczy się, a ona zaczyna się zastanawiać, równocześnie perfekcyjny świat wokół niej rozpada się. Czego jeszcze nie spostrzegła lub raczej zbagatelizowała? Do tej pory byłą pewna tak wiele ludzi i rzeczy, komu zaufać, a kogo nie wpuszczać do domu, do tej pory będącego dumą i bezpieczną oazą. Czasami zagrożenie wcale nie jest aż tak dalekie i niezauważalne jak wydawało się, zło dzieje się  na naszych oczach …

 

Jak można poznać, że właśnie ideał sięgnął bruku? A może powinno się postawić pytanie dlaczego wierzymy w ideały lub idealizujemy rzeczy, sprawy, ludzi zamiast po prostu dostrzegać ich takimi jakimi są w rzeczywistości? Główną bohaterką najnowszej książki poznajemy w momencie gdy wydaje się, że właśnie ma przed sobą kolejny etap w doskonałej egzystencji, dzieci właśnie wyfrunęły z rodzinnego gniazda na studia, jest szczęśliwa w małżeństwie, od lat odnosi sukcesy zawodowe i ma grono zaufanych przyjaciół. Czyż nie brzmi to idyllicznie? Małe ryski, bo w żadnym razie rysy, da się dostrzec w detalach, lecz na pierwszy rzut oka da się ocenić w kategorii „oby każdy miał takie zmartwienia” albo „zawsze znajdzie się jakiś powód do narzekania”. Nic nie zapowiada, że cokolwiek komukolwiek grozi, ale Valerie Keogh już wcześniejszym tytule pokazała, że potrafi uśpić czujność czytelnika, chociaż ten wie, że coś się wydarzy. Kiedy? Komu? Dlaczego? No właśnie odpowiedzi nie pojawią się od razu, za to w ich miejsce dostrzegamy rysujące się kolejne znaki zapytania. Akcja przyśpiesza, nie nagle, lecz zauważalnie by potem widocznie podkręcić tempo oraz zaskakiwać co i rusz. Podejrzana? Ofiara? Jak jeden weekend mógł wprowadzić taki chaos w codzienność postaci, przecież do tej pory mogli być wzorami, zresztą sami są zdumienie tym, co wokół niech się dzieje. Komu mogą zaufać, kto jest wrogiem i przede wszystkim z jakiego powodu właśnie teraz i ich to spotyka? „Idealne życie Molly” to wciągający thriller, mający całkiem niewinny początek daleki od sensacji czy też kryminalnych motywów, lecz taki zabieg sprawia, że niecierpliwie wypatrujemy szczegóły, które wskażą, że właśnie oto jesteśmy świadkami tego, jak pojawia się suspens. Dopiero po czasie zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę pojawił się na długo przed tym niż dał się zauważyć. Pozostaje jeszcze finał, w jakim każdy z elementów układanki wskakuje na swoje miejsce, oczywiście nie od razu i jeszcze jednym, zaskakującym, akcentem.


Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

 

środa, 31 marca 2021

Kłamstwo prawdy


 „Fatalne kłamstwo”

Valerie Keogh

 

Kłamstwo podobno ma krótkie nogi, a prawda, nawet ta najgorsza, jest najlepsza. Czy na pewno? W teorii wszystko wydaje się proste i bezproblemowe, lecz rzeczywistość jest złożona z wielu okoliczności, zaplanowanych i całkowicie przypadkowych. Wystarczy jeden mały krok, nieprzemyślany, pod wpływem chwili oraz emocji i komplikuje się nie tylko teraźniejszość, ale i przyszłość. Czasem wystarczy to by uruchomiła się lawina wydarzeń zmieniająca wszystko i to bezpowrotnie.

 

Spotkanie jakie nie wydawało się jakoś znaczące, lecz okazało się być początkiem czegoś, co po dwudziestu latach nabrało całkiem nowego kontekstu. Trzy studentki poznały się w na samym początku swoich studiów, nie przypuszczały, że zaprzyjaźnią się. Różniły się od siebie, miały różne oczekiwania i plany, ale wcale im to nie przeszkadzało w zacieśnianiu znajomości. Nawet pewna noc nie zmieniła tego, wprost przeciwnie Megan, Joanne i Beth wspierały się nadal oraz zachowały tajemnicę, jaka narodziła się wówczas. Teraz odnoszą sukcesy, są o dwadzieścia lat starsze i wciąż nie wyjawiły starego sekretu, ale jednej z nich on ciąży. Jak długo można żyć ze świadomością tego, co wydarzyło w chwili gdy właśnie opracowywały plan na spełnienie swoich marzeń? Megan zdecydowała się na powiedzieć prawdę, w końcu ona podobno wyzwala i przynosi z sobą ukojenie. A co jeśli tak nie jest? Wydarzenie sprzed dwóch dekad wcale nie przeszło bez echa jak się wydawało przyjaciółkom, lecz czy były tego świadome? To, co powinno przynieść ulgę wniosło chaos i coś, czego żadna z nich nie brała pod uwagę. Co przyniesie stawienie czoła dawnej tajemnicy? Dlaczego kilka godzin sprzed lat aż tak mocno odciska swoje piętno teraz?

 

Przypadkowa znajomość przeradza się w przyjacielską zażyłość, a później w dojrzałą przyjaźń, z kategorii tych na dobre i złe. Co więc poszło nie tak, że trzy kobiety znalazły się na granicy wytrzymałości? Zgodnie z tytułem „Fatalne kłamstwo”, kilka zdań wypowiedzianych w nieodpowiedniej chwili, jakie miało siłę o wiele większą niż ktokolwiek przypuszczał. Jednak zostały one usłyszane i trafiły na podatny grunt, lecz czytelnik nie od razu o tym dowiaduje się. Początkowo powieść Valerie Keogh toczy się spokojnie i nic nie zapowiada tego, co będzie działo się w kolejnych rozdziałach, prawdziwa cisza przed przysłowiową burzą, ale patrząc wstecz czytający widzą wiele znaków, że już nadchodzi. Niby wszystko jest w porządku, a to, co wydarzyło się kiedyś nie wpłynęło na bohaterki. Jeden sekret, jedno kłamstwo i dwadzieścia lat egzystowania z jednym i drugim, aż do momentu gdy zostaje wyjawiona prawda i zatriumfowała szczerość. Dlaczego więc jedno i drugie ma tak gorzki smak i jest czymś odwrotnym od tego, czego się spodziewamy? Miało być lżej, lecz jest inaczej, a to wcale nie jest koniec. Autorka zapętla wątki, podsuwa możliwy rozwój wydarzeń, lecz nic nie jest takie jak się wydaje. Tam gdzie wydawałoby się, iż nic nie było niejasnego wcale tak nie jest. Jak się okazuje przeszłość ma niebywałą siłę, teraźniejszość jest od niej uzależniona, nie ma skutku bez przyczyny, ta wcale nie jest tak oczywista. Valerie Keogh bazuje na emocjach i tym, co kryje się w ludziach, pod znakiem zapytania stawia definicję przyjaźni, lojalności, prawdy, szczerości. Jej bohaterki na naszych oczach zrzucają maski, wprost pokazują kim są w rzeczywistości, ale również co sprawiło, że stały się tymi, kim są przy końcu książki. Pozostaje coś jeszcze czyli finał z gatunku zaskakujących, nieoczekiwanych, wbijających w fotel i stawiających pod znakiem zapytania dużo lub raczej to, co było jednym z filarów. 

 





Książkę przeczytałam dzięki 
uprzejmości
Wydawnictwu MUZA