niedziela, 30 września 2012

Zapomnieć nie można ...

"Rzeki Hadesu"
Marek Krajewski


Sprawiedliwość nie zawsze zwycieża od razu, niekiedy potrzebuje dłuższego czasu by zatriumfować, jej smak wcale nie jest słodki, wręcz przeciwnie - gorzki i okupiony bólem. Latami narasta chęć wymierzenia kary za popełnioną zbrodnię, przestają liczyć się poniesione koszty, cel jest jeden i niezmienny. Nie zostaje zapomniany pomimo upływu czasu, wprost przeciwnie, jest wciąż aktualny i czeka jedynie na odpowiednią chwilę by w końcu dopełnić się i stać się rzeczywistością. Gdy nadchodzi stosowny moment nie liczy nic i nikt, ważne jest wypełnienie przysięgi, to co nastąpi później nie jest brane pod uwagę ...

Stary porządek został zburzony przez wojenną zawieruchę, gruzy z ruin przykryły to co było, teraźniejszość różni się od przeszłości i to całkowicie. Jednak dawne zbrodnie nie odeszły w zapomnienie, nie zabliźniły się rany po nich, wciąż stanowią świadectwo pewnych wydarzeń. Jeżeli przeznaczenie lub zwykły przypadek dają okazję do wykonania starego wyroku trzeba ją wykorzystać, cena nie gra roli. Dawni towarzysze spotykają się w okolicznościach, jakie kilka lat wcześniej uznaliby za żart w złym guście, ale wbrew temu czego byli uczestnikami i świadkami, nadal jest w nich policyjna intuicja, z której słynęli i byli dumni. Teraz muszą ją wykorzystać, nie w oficjalnym dochodzeniu, ono nigdy nie miało takiego charakteru i dawno zostało zakończone, lecz w tropieniu tego, który kiedyś uciekł przed wymierzeniem kary. Czasy się zmieniają, ludzie też, ale to jedynie pozory, pamięć ludzka nie zna słowa przedawnienie. Powojenny Wrocław staje się areną, gdzie nowe walczy ze starym, pośród dawnych mieszkańców wielu jest nowych, w tłumie przesiedleńców łatwo jest ukryć się, lecz nie można całkowicie zniknąć, szczególnie gdy ktoś zapamiętał czyjąś twarz. Bezpieczeństwo jest iluzją, karmienie się nią może dużo kosztować. Komisarz Popielski nie odbudowuje swojej egzystencji w nowym miejscu, z daleka od Lwowa i grobów bliskich, zostaje zmuszony do dokończenia tego co zostało rozpoczęte kilkanaście lat wcześniej. Wrocław nie jest jego terytorium, ale pewne kontakty są wciąż pomocne. Eberhard Mock stracił wiele, a to co mu pozostało nie jest nawet namiastką dawnej świetności. Obaj uciekają od wspomnień, ale dawne układy muszą jeszcze raz odświeżyć, stawką jest życie ... Czy sprawiedliwości wreszcie stanie się zadość? Lwów był świadkiem niewyobrażalnej krzywdy, Wrocław dostał od losu rolę obserwatora wymierzenia za nią kary, Popielski i Mock mają za zadanie znaleźć w wojennym pogorzelisku zbrodniarza. Rzeki Hadesu nie dały nikomu zapomnienia, jeszcze na to nie czas, ma prawo ono w ogóle nastąpić?

Starzy bohaterowie Marka Krajewskiego po raz kolejny mają do rozwiązania sprawę, w której jedynie ofiara jest znana, pozostałe elementy dopiero czekają na odkrycie. Tym razem opowieść osadzona jest w powojennym wrocławskim tle, gdzie pośród Polaków i Niemców, musi zostać dokończone dochodzenie nierozwiązane w przedwojennym Lwowie. Nowa rzeczywistość jest całkiem inna od tej z wcześniejszych części, jednak pod nią kryją się tacy sami ludzie i realia jak wcześniej, nic nie jest proste i takie jak wydaje się w pierwszym momencie. Nawet tam gdzie nie powinno być kłamstwa ono istnieje, jest ceną za wymierzenie sprawiedliwości, pytanie czy warto ją ponieść? "Rzeki Hadesu" to zapis śledztwa, które związało ze sobą przeszłość i teraźniejszość, zbrodnie nigdy nie zostają zapomniane, nawet w miejscu, wydającym się do tego najbardziej odpowiednim ...

Baza recenzji Syndykatu ZwB


Dziękuję za możliwość przeczytania książki
Księgarniom MATRAS :)

sobota, 29 września 2012

Tam gdzie Anioły mają ludzką twarz

"Lato w Zatoce Aniołów"
Barbara Freethy


Anioł to z jednej strony najbardziej znana istota, z drugiej bardzo tajemnicza, jego obecność zaznacza się nie tylko w religii, lecz również w szeroko pojętej kulturze i sztuce. Postać ta dawno przestała odnosić się jedynie do kategorii wiary, jej obecność w filmie, książkach, obrazach nikogo już nie dziwi, wydaje się być na wyciągnięcie ręki, kolejny symbol, który stał się jednym ze znaków upływu czasu oraz zmiany obyczajów i teraz utracił swoje religijne cechy. Ale wbrew wszystkiemu cząstkę sekretu i nierzeczywistości nadal nosi w sobie. Patrząc na mnogość anielskich portretów - od barokowych cherubinków o twarzy dzieci po skrzydlatych wojowników, którym łagodności nikt nie zarzuci, można powiedzieć, że każdy znajdzie takie odzwierciedlenie jakie mu jest najbliższe. Jednak gdzie w tym wszystkim prawdziwa twarz, nie będąca czyimś wyobrażeniem, lecz rzeczywistym wizerunkiem? Czy w ogóle możliwe odtworzenie jest oblicze istoty, której źródłem jest duchowa strona człowieka? Może różne przedstawienia tego samego nie przeczą sobie? W końcu każdy dostrzega to co jest mu potrzebne ...

Małe i spokojne miasteczko, gdzie wszyscy się znają nie wydają się dobrym miejscem by znaleźć w nim spokój, anonimowość nie grozi tutaj nikomu. Każda wiadomość roznosi się w takim otoczeniu szybciej niż błyskawica, chociaż to co dla jednych jest sensacją, dla innych jest naturalne. Zatoka Aniołów nie bez przyczyny nosi taką nazwę, dla mieszkańców nie jest to ani nowość, ani fenomen, anioły są częścią ich historii, nawet gdy nie przyznają się do wiary w nie, uznają je jako ciekawą legendę. Zatonięcie statku przed ponad stu laty dało początek i osadzie i opowieści o niebiańskiej pomocy rozbitkom, szczególnie jednemu - dziecku uratowanemu z oceanicznych odmętów. Jak przeszłość ma się do teraźniejszości? Oprócz tego, że dawna tragedia, a szczególnie pogłoska o zatopionym skarbie, przyciąga turystów, również anielski element zostaje zauważony i nagłośniony. Na skalnym urwisku pojawiają się tajemnicze napisy i podobizny, ktoś nagrywa film, w którym widać autorów tego wyczynu i w tym właśnie tkwi problem - są nimi ni mniej i ni więcej Aniołowie ... Nagrany materiał nie jest falsyfikatem, ale czy jest prawdziwy? Reid Tanner wątpi w autentyczność, zresztą jako dziennikarz widział już niejedno, a tropieniem oszustw wyrobił sobie renomę w najlepszych amerykańskich gazet. Historia ta wydaje mu się zręcznym chwytem reklamowym, nie jest cyniczny, ale po tym co przeszedł w życiu wie, że ludzie są zdolni do wszystkiego. Takim "niewinnym" kłamstwem nie zajmowałby się jeszcze kilka miesięcy wcześniej, teraz jednak woli tego typu wydarzenia niż spektakularne dziennikarskie dochodzenia. Jenna Davies szuka spokoju dla siebie i swojej córki, pomimo, że w Zatoce Aniołów obcy wyróżniają się, one znalazły w niej swoje miejsce, a przynajmniej starają się w to uwierzyć. Jeden poranek zmienia wszystko, gdy rzucasz się do oceanu by uratować kogoś rzadko myślisz, że właśnie z żyjącego na uboczu człowieka stajesz się bohaterem. W tamtej chwili przez głowę przebiega jedna myśl - stawiasz na szali życia,  swoje, tego kto niknie w burzliwej wodzie i dziecka, mającego za sobą zbyt wiele jak na jego wiek ... Reid zapamiętuje odważną kobietę i jej niechęć, wręcz wrogość, do jego aparatu fotograficznego, co kryje się za takim zachowaniem i dlaczego jej twarz aż tak zapadła mu w pamięć? Chociaż nie znają się coś ich łączy i to nie jest jedynie sceptycyzm wobec anielskich rewelacji, każdy z nich ma w swej przeszłości coś o czym nie może i nie chce zapomnieć, a jednocześnie ucieka od tego najdalej jak się da i to nie jedynie w sensie odległości. Pewien szczegół daje do myślenia Jennie, może to, iż trafiła do Zatoki wcale nie była przypadkiem, to co wydawało się znane okazuje się mieć całkiem inne oblicze, może to znak siły wyższej? Ale wciąż pozostają otwarte drzwi do tego co wydarzyło i nadal niepokoi matkę i córkę, czy anielska pomoc w tym przypadku zdąży na czas?

Urocze małe miasteczko często są kanwą dla przedstawienia historii ludzi, którzy szukają w nich spokoju i bezpieczeństwa. Można by sądzić, że z góry wiadomo jak rozwinie się fabuła, w końcu na ile sposobów można przedstawiać ten sam motyw? Barbara Freethy udowodniła, iż w tym co znane można odkryć coś nowego. Element anielski wcale nie wnosi paranormalnego klimatu, autorka poszła w całkiem innym kierunku wątek ten czyniąc punktem wyjścia dla ukazania bohaterów doświadczonych przez życie i próbujących odnaleźć się w nim. Krok po kroku czytelnik odkrywa prawdę, dostrzega detale, układające się w intrygującą historię, w jakiej jest miejsce i na przeszłość i na przyszłość. Tytułowa Zatoka Aniołów jest miejscem, w jakim wielu chciałoby się znaleźć na dłuższą chwilę, chociaż nie jest aż tak idylliczną oazą spokoju jak mogłoby się wydawać. Tajemnica jest kluczem do opowieści o Jennie, Lexi i Reidzie, ma ona różne oblicza, każdy widzi w niej inne szczegóły, podobnie jak każdy dostrzega co innego na skalnym urwisku ... Anioły mają różne twarze, czasem są one znane, a czasem dopiero będzie dane poznać nam je ... Ludzki los biegnie krętymi drogami, nieraz wydaje się, że jest ona ciemna i pełna przeszkód, bez szansy na łatwiejszą ścieżkę, ale gdy pojawia się pomocna dłoń wiele nabiera jaśniejszych barw ... Wiara czyni cuda czy może stoi za nim coś innego? Znajomego i utraconego ...


 
Książkę przeczytałam 
                    dzięki uprzejmości  
                          wyd. BIS

czwartek, 27 września 2012

Premiera Trylogii "Zakręty losu"

Trylogia „Zakręty losu”

Data premiery: 17 października 2012r.
Wydawnictwo Novae Res





"Zakręty losu"

Zakręty losu to książka o miłości pierwszej, nieoczekiwanej i niezwykłej.

Jej siła jest tak wielka, że odmienia ludzi i zdarzenia. I chociaż prowadzi do zbrodni,
odkrywa przed bohaterami blask wielkiej namiętności...

Katarzyna rozpoczyna życie w nowym otoczeniu, rodzinie, wśród nieznanych sobie miejsc
i osób, gdy nagle pojawia się On… Trochę bojąc się nadchodzącej namiętności i odczuwając
wcześniejsze rozterki już wie, że będzie w to brnąć. Czuje, że zaczyna jej na nim zależeć… i
to bardzo.

Krzysztof od początku wiedział, że z nią to będzie coś innego. Zastanawiał się nad swymi
uczuciami i odkrywał w sobie coraz większe pożądanie. Nie przypuszczał, że ta miłość
zupełnie odmieni jego życie…

Zakręty losu to poruszająca opowieść o młodości uwikłanej w wybory, które odmienić mogą
niejedno życie. Czy wiara w potęgę miłości zdoła uchronić bohaterów przed trudnościami,
jakie niesie los? Czy ich marzenia o wspólnym życiu mogą się ziścić?








"Zakręty losu-Braterstwo krwi"

Kontynuacja pierwszej części trylogii o braciach Borowskich. Opowieść o tym, że honor,
rodzina i miłość są w stanie walczyć nawet z największym zagrożeniem.

Katarzyna i Krzysztof po otrzymaniu mafijnego ostrzeżenia starają się żyć normalnie. Lecz
przecież mafia nie wybacza i nie zapomina. I wkrótce mecenas Krzysztof Borowski otrzyma
propozycję nie do odrzucenia. Ale wówczas brat marnotrawny-Lukas, powróci. Aby zmierzyć
się z dawnymi pobratymcami, a obecnie wrogami, aby rozliczyć przeszłość i dokonać zemsty.
Lecz nie wie, że na swojej drodze spotka kogoś jeszcze. Ją. Kobietę po przejściach,
potrzebującą pomocy. Czy odnajdzie w sobie resztki człowieczeństwa? I czy Lukas potrafi
naprawdę kochać?

Zakręty losu-Braterstwo krwi, pasjonująca opowieść o odkupieniu win, braterstwie i
wielkiej miłości. Bo każdy zasługuje na jeszcze jedną szansę. Czasami ostatnią.






"Zakręty losu-Historia Lukasa"

Ostatnia część trylogii o braciach Borowskich opowiada o życiu Łukasza „Lukasa”
Borowskiego. Gangstera, handlarza, mordercy, lecz również ukochanego syna, brata i męża.
To wycieczka w przeszłość do czasów, gdy Lukas stawiał swoje pierwsze kroki „na mieście”,
aż w końcu stał się jednym z najważniejszych ludzi mafii, świadkiem koronnym i
odkupicielem własnych win.

Bo za winy trzeba płacić.

Błędy naprawić.

Złe postępki zamienić na dobre.

Bo ja jestem Lukas. Prosty chłopak z miasta. O gorącym sercu i zimnym spojrzeniu.

I zawsze spłacam swój dług.

Moje życie dopiero się zaczęło.

A dług pozostał jeszcze niespłacony...

Porywająca, wstrząsająca i wzruszająca opowieść człowieka, który przeżył wiele, widział
prawie wszystko i potrafił równie mocno kochać, co nienawidzić.



środa, 26 września 2012

Krzyk ginącej cywilizacji

"Krzyk Kwezala"
Łukasz Gołębiewski


To co ważne dla jednych, drudzy uznają za drugorzędne lub wcale nie zauważają, wartość ma różne znaczenie i zależy od punktu widzenia. Często dopiero po upływie dłuższego czasu docenia się te rzeczy, które odeszły bez powrotu. By zniszczyć cokolwiek dużo nie potrzeba, wystarczą ludzkie chęci i krótkowzroczne działanie. Utrata może wcale nie być początkowo dostrzegalna, dopiero po latach, a nawet setkach, widzi się błędy z przeszłości. Podobno historię piszę zwycięzcy, przegrani nie są w niej uwzględniani, chociaż mogą doczekać się rehabilitacji i uznania w przyszłości. Patrząc wstecz można się dziwić i dociekać przyczyn takiego, a nie innego rozwoju sytuacji i co by było gdyby ...

Ameryka Południowa i Środkowa była traktowana w szesnastym wieku przez większość Europejczyków jak skarbiec, który trzeba odnaleźć, zagarnąć i wywieźć za ocean. Złoto, było, jest i pewnie będzie ponadczasowym symbolem, którego wizja powoduje i powodowała gorączkę poszukiwań. W pogoni za skarbami rzadko kiedy liczy się honor i poszanowanie czyjeś własności. Podbój uważano za obowiązek, coś jak najbardziej normalnego i należnego, liczył się jedynie interes, pod uwagę brano tylko koszty po stronie najeźdźców, straty po stronie podbijanych ginęły pod końskimi kopytami i spływały z krwią obrońców. Liczyło się złote łupy, klejnoty i zdobyta ziemia, gdzieś pomiędzy tym ginęły dziesiątki tysięcy ludzi i wielowiekowe kultury. Co odczuwali ci, którym wydzierano kawałek po kawałku ich majątek, dziedzictwo, a co najważniejsze odbierano prawo do samostanowienia i niszczono więzi rodzinne? Zdrada i to ze strony człowieka, którego przyjmowało się jak wcielenie boga, wszystkie pokładane w nim nadzieje i wiara zostają brutalne zburzone. W imię własnych wartości nie raz i nie dwa dochodziło do krwawych wojen, każda ze stron była pewna swych racji, ale tylko jedna z nich na wieki zdobyła prawo głosu. Cywilizacja przeciwko cywilizacji, religia przeciwko religii i człowiek przeciwko człowiekowi, a pomiędzy tym wspaniałe budowle, tradycje i społeczeństwo, wszystko to skazane na zagładę i zapomnienie.

"Krzyk Kwezala" to nie dokumentalna opowieść o Cortesie, to historia o ludziach, którzy bronią tego co dla nich najcenniejsze za wszelką cenę. Bohaterowie po części historyczni, po części literaccy, ale połączeni autentycznymi faktami uzupełnionymi o wydarzenia oparte na mitach. Czytelnik dostaje dynamiczną historię, w jakiej nie wszystko jest z góry określone, a rozwój fabuły, chociaż zmierza w określonym kierunku, zawiera wiele niespodzianek. Autor na kanwie tego co znane wykreował świat, w jakim nie brak magii i przedstawienia tych samych wydarzeń z różnych perspektyw. Fabuła nie zawiera półcieni, pełna jest mocnych barw, nie ma w niej miejsca na subtelne pastele. Czytający otrzymują książkę, w jakiej prawda i fikcja przenikają się tworząc panoramę, gdzie wiele elementów jest wiadomych, ale białe plamy uzupełniają całość, tak że intryguje ona i nie pozostawia obojętnym.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria oraz wyd. Jirafa Roja




poniedziałek, 24 września 2012

Zbrodnia czy ...

"Zaproszenie na morderstwo"
Carmen Posadas


"Jak zaplanować własną śmierć,by odpowiedział za nią ktoś inny?", jeżeli takie zdanie pojawia się na okładce wydawać by się mogło, że intryga już została wyjawiona. Jednak odpowiedź na tak postawione pytanie i o motywy tego czynu budzi ciekawość, dlaczego ktoś miałby aranżować swoje odejście i obciążać tym kogoś innego? Wbrew pozorom ujawnienie celu wcale nie odkrywa dużo, zamiar to jedynie wstęp do całej historii, bo gdy w planach ma się pożegnanie z tym światem i to w zabójczym stylu kryje się za tym coś więcej niż jedynie pragnienie śmierci. Komu może zależeć by obciążyć winą za swój pomysł inną osobę? Co skłania człowieka do takiego kroku? W przeszłości czy w przyszłości należy szukać rozwiązania tej zagadki? Może więcej niż jedna tajemnica kryje się za tak niecodziennym rozwiązaniem? Jedno jest pewne, autor tak niezwykłego pomysłu wie doskonale do czego ma prowadzić jego krok, ale czy może być pewien skutków swoich poczynań? Podobno dwie rzeczy są pewne - podatki i ... śmierć ...

Agatha Christie królową suspensu, była, jest i pewnie będzie natchnieniem dla wielu. Kto jak nie Ona umie tak poprowadzić kryminalną grę, że jej wynik nie jest do końca znany? Jej historie od dekad intrygują i stanowią niezrównany materiał do osobistych śledztw ... Ten kto podąża śladami słynnej pisarki musi również mieć w zanadrzu parę sekretów, a gdy decyduje się by wcielić w życie literacki pierwowzór odwagi mu nie brakuje, a raczej tupetu i czegoś jeszcze ...

Kiedy w twojej skrzynce listowej znajdujesz kopertę wyróżniającą się spośród zwykłej korespondencji, zaadresowaną odręcznie to może ona wzbudzić ciekawość. Jeżeli zawiera zaproszenie na dość niezwykłą imprezę zaintrygowanie wzrasta, szczególnie że pozostali zaproszeni goście stanowią także zagadkę. Olivia Uriarte nigdy nie wybierała oczywistych rozwiązań, zawsze wiedziała czego chce i robiła wszystko by osiągnąć swój cel. Nie liczyli się ludzi, koszty nie grały roli, najważniejsze było zdobycie tego co właśnie znalazło się celowniku Oli. Świętowanie rozwodu wcale nie wydaje się czymś niestosownym, ekscentryczność jest znakiem rozpoznawczym tej kobiety, więc zorganizowanie zabawy z takiego powodu nie powinien dziwić. Słynny amant filmowy, oddany lekarz, gwiazda wybiegów i siostra, a do tego osoby im towarzyszące. Towarzystwo połączone więzami z gospodynią i to wcale nie z kategorii przyjaznych, chociaż w przeszłości trochę inaczej patrzyli na znajomość z nią. Wbrew pozorom nikt nie odrzuca tej niezwykłej propozycji i jak jeden mąż stawiają się na jachcie byłego już męża Olivii ... Zapowiada się beztroska zabawa, chociaż jakieś napięcie wisi w powietrzu, dawne urazy pozostają jeszcze w ukryciu, a przynajmniej nie są przedmiotem dyskusji w szerszym gronie. Za fasadą towarzyskiego spotkania kryje się coś niepokojącego, a może to jedynie bujna wyobraźnia? Na pewno fantazja nie opuszcza pani Uriarte, o czym szybko przekonują się imprezowicze, jej poczucie humoru jest dość bolesne dla nich, a na tym jeszcze nie koniec. Zabawa się rozkręca, a pewne szczegóły wskazują jak może potoczyć się dalej, jednak kto zauważy takie wskazówki gdy tyle dzieje się dookoła? Intryga właśnie wkracza w fazę wykonawczą, ale czy decydującą? Jakie będą wyniki przebiegłego planu? Przeniesienie mistrzowskiego pomysłu do realnego życia jest ideą dość karkołomną, lecz gdy ziarno pada na podatną glebę wydaje się, iż o plon nie trzeba się martwić ... Chyba, że ktoś przejrzy zamysł twórcy, niektórym nie daje spokoju to co wydarzyło się na luksusowym jachcie, lecz czy to też nie było częścią doskonałego zamysłu? Panna Marple słynęła ze swej nieustępliwości i znajdowaniu śladów zbrodni tam gdzie nikt inny ich nie dostrzegał, Agata Uriarte wydaje się iść w ślady literackiej bohaterki, jaki skutek będzie miało jej prywatne śledztwo? Każdy jest podejrzany, nawet sama pani detektyw, w końcu wszyscy mieli powód by być autorem zbrodni, jednak czy do niej w ogóle doszło?

"Zaproszenie do morderstwa" jest dość niecodziennym kryminałem, zaczyna się z wysokiego C i nie schodzi z takiego tonu aż do samego końca. Czytelnik dostaje wiele wskazówek, którym towarzyszy atmosfera, że nie wszystko jest takie jakie mogłoby wydawać się. Autorka rozgrywa z czytającymi intrygującą grę, gdzie nie można być pewnym nikogo i niczego, a nawiązania do Agathy Christie i Daphne de Murier dodają smaczku całej historii. W jakim kierunku zmierza opowieść Carmen Posadas? Oczywiście nie ma bezpośrednich zapożyczeń, ale skierowanie uwagi odbiorców na to co było jest świadomym zabiegiem, znajdują się w nich okruchy prawdy - tylko czyjej? Zemsta jest rozkoszą bogów, bywa i deserem dla śmiertelników, chociaż jej smak bywa czasem inny niż zaplanował to główny decydent ...

Baza recenzji Syndykatu ZwB


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości
Wydawnictwu MUZA

niedziela, 23 września 2012

Kłopoty w raju

"Awantura na moście"
Marcin Hybel


Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, dwoma dolinami i wcale nie za dalekimi morzami został zbudowany Nograd. Jak przystało na średniowieczną osadę miał siedzibę kasztelańską i sam nawet kasztelan w niej zamieszkiwał, były kramy kupieckie oraz karczma, a w pobliżu swe miejsce znalazł i klasztor. Jak Krawosad długi i szeroki drugiego takiego miejsca nie było, to znaczy być były, ale Nograd wyróżniał się pod jednym względem - jedynie w nim żyli mieszkańcy jak przysłowiowe pączki w maśle, a nawet stukrotnie lepiej. Epidemie dziesiątkujące średniowieczną ludność omijały te okolice, pogoda jakoś nie pokazywała swych kaprysów, a ziemia żyzna jak nigdzie indziej. Jakby tego było mało zbójcy też zbytnio nie dawali się we znaki, nawet władza nie ciemiężyła poddanych! Jak świat światem takie warunki życia znudziłyby się każdemu, a na pewno Nogradczykom, bo kto to widział taką sielankę?

Klątwa, jak nic klątwa albo jakieś gorsze przekleństwo padło na nogradzką okolicę. Wiadomo, że życie w takich warunkach wymaga wiele samozaparcia, w końcu jak długo idyllę człowiek może znieść? Na pewno nie tyle ile jest udziałem ludu Nogradu! Ani porządnej bijatyki nie uświadczysz, ani zbójców, gdyż dawno przestali być lokalną atrakcją - przeszli w stan spoczynku albo wyemigrowali, kradzieże też rzadko się zdarzają, a o mordzie nawet najstarsi mieszkańcy nie pamiętają ... Dramat po prostu stał się udziałem Nogradu, więc jak kapłan w takich warunkach miał zachęcić wiernych do odwiedzania świątyni? Czym postraszyć grzeszników? Nadejściem zarazy? Nieurodzajem? Wojną? Nic z tych rzeczy, nawet bogowi Perunowi ręce opadały w takiej sytuacji, lecz bogoboj Kumar ma plan, bardzo przebiegły zresztą, wręcz majstersztyk, ba nic nie może z nim się równać. Jest jedynie małe "ale", a nawet kilka, w tym między innymi - po pierwsze rodzinne zobowiązania, po drugie pewna miłość i po trzecie brak funduszy. Czegóż jednak nie robi się dla krzewienia i umacniania wiary? W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, a Kumarowi nie można odmówić uczucia żywionego do Peruna, jego homilie są znane hen daleko i to nie tylko z ich długości, lecz i bojowej zaciętości. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to wszem i wobec wiadome jest, iż chodzi o ... płacidła! Na tym jeszcze nie koniec, bo mieszkańcy Nogradu też "ciężko" pracują nad uatrakcyjnieniem idyllicznie nudnych dni powszednich, trzeba wstrząsnąć posadami grodu kasztelana Gramisza.

Obraz średniowiecza dawno utrwalił się w szerokiej świadomości, literatura spod znaku fantasy często czerpie z tej epoki. W końcu mroczny klimat, wojny i żarliwa wiara w siłę wyższą stanowią idealny grunt pod historie, gdzie wyobraźnia może połączyć to co było z tym co mogło być oraz legendami. "Awantura na moście" to jednak nie typowa opowieść fantastyczna, chociaż fabuła jak najbardziej zawiera wszystkie podstawowe elementy - jest klątwa, magia, odważny woj, uwięziona piękna dziewica, kapłan oraz starożytne bóstwo Perun, no i tajemnicze ruiny niedaleko osady. Te detale stanowią jednak tylko tło dla przedstawienia typowego schematu w bardzo nieszablonowy sposób - pełnego humoru i z komediowym zacięciem. Marcin Hybel umiejętnie użył konwencji komedii by przedstawić świat do tej pory znany od ciemniejszej strony w o wiele jaśniejszym świetle i w żartobliwym charakterze. Bohaterowie wyszli ze sztywnych ram znanych do tej pory, a czytelnik wraz z nimi odkrywa na nowo średniowieczną atmosferę w trochę innym wydaniu, gdzie rycerskość ma "ciut" inne oblicze, zbójcy też pokazują się od innej strony, no i nie można zapomnieć o bogoboju i jego misji ... Komedia fantasy "Awantura na moście" na pewno nie jest nudna, za to humorystyczny ton rozbawi wielu.



Za możliwość przeczytanie książki dziękuję
portalowi
Duże Ka



sobota, 22 września 2012

Sztuka pisania listów ...

"Listy jadowitego węża"
Peter Kreeft


Niebo i piekło, dwa słowo oddające wszystko i wszystkim doskonale na wskroś znane. Nikt nie może powiedzieć, że są obce te wyrazy, na ich temat napisane miliony milionów zdań, pojawiają się we wszystkich dziedzinach życia. Kiedyś ograniczały się do sfery sacrum, obecnie są w powszechnym użyciu również w obszarze profanum. Z jednej strony spowszedniały, z drugiej są jakby odleglejsze od dnia codziennego. Jednocześnie są namacalne i niedosięgłe, pomiędzy tym co na dole i tym co nad nami rozciąga się nasz ludzki świat, mamy w sobie coś i z ciemnej i z tej jasnej strony. Jednak człowiek współczesny jest zbyt zabiegany, zapracowany by zwracać uwagę na takie szczegóły, zresztą w naszym otoczeniu wiele pojęć jest rozumianych inaczej niż jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej, ale kto by się nad  tym zastanawiał ... W końcu liczą się inne wartości, przecież idziemy do przodu nie stoimy w miejscu, więc jak w takim klimacie myśleć poważnie o niebiańskiej i piekielnej stronie egzystencji?

Diabeł to postać, którą rozpozna każdy, jego atrybutów i charakteru nie można pomylić z niczym i z nikim, zapisał się w szeroko pojętej kulturze doskonale, wręcz stał się jej ikoną. Jednak piszącego listy trudno go sobie wyobrazić, o czym miałby tworzyć wiadomości i do kogo? Rady i napomnienia mistrza w stosunku do ucznia, a raczej młodego adepta, wprawiającego się dopiero w zawodzie, są celem tworzenia wiadomości. Spojrzenie na współczesną rzeczywistość z całkiem innego punktu widzenia przynosi interesujące spostrzeżenia, czasem pewnych oczywistości można nie zauważyć, a czasem pozostają one zupełnie nieodkryte. To co wydaje się zwyczajne nabiera całkiem innego kontekstu gdy rozkłada je na detale ktoś ze swej perspektywy i zauważa korzyści z nimi związanymi. Nie wszystko oczywiście diabelskiemu urzędnikowi jest na rękę, wręcz przeciwnie widzi on wiele "zagrożeń" dla swej "misji", ale bywa również nadzwyczaj pomysłowy. Kuszenie do złego wcale nie jest aż tak łatwe i przyjemne, wymaga wiele cierpliwości i wieków obserwacji rodzaju ludzkiego. Mistrz chętnie dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem z nowicjuszem, po tysiącach lat zna wiele sztuczek i niuansów, w końcu jest "dobrym" pedagogiem, wiedzącym, że od jakości edukacji zależy przyszłość diabelskiej nacji, no i ostatecznego zwycięstwa ...


Peter Kreeft w formie listownych wypowiedzi przedstawia współczesną rzeczywistość od strony nad jaką rzadko kto się zastanawia - zmian jakie przetoczyły się społeczeństwie na przestrzenie ostatnich dekad. Narrator wypowiada się na tematy, które stanowią podstawę dla wielu dyskusji, punkt widzenia jest jasno określony, ale czytelnik nie jest do niego przekonywany. "Listy jadowitego węża" to zbiór poglądów, przy jakich warto chociaż na chwilę zatrzymać, można się z nimi zgadzać bądź nie, to już zależy od czytającego. Autor sięga i po popularne tematy i po te mniej znane, czytający mają więc okazję poznać szeroki zakres refleksji. Niecodzienna forma i postać bohatera jest nawiązaniem do książki C. S. Lewisa "Listy starego diabła do młodego",  twórca nie odżegnuje się do podobieństw, lecz wbrew pozorom nie kopiuje wcześniejszego pomysłu.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria oraz wyd. PROMIC

piątek, 21 września 2012

A Zwycięzcą jest ...

Roszadowy konkurs zakończył się, 
dziękuję za udział wszystkim uczestnikom.





Każda odpowiedź była ciekawa, 
ale Zwycięzcą mogła zostać tylko jedna osoba ...

By nie przedłużać ogłaszam, że Zwycięzcą jest:

Alison 2

Gratuluję !!!


A już niedługo kolejny konkurs ;)


czwartek, 20 września 2012

Księga światła i sekretów

"Księga ogni"
Jane Borodale


Pamiętacie Kopciuszka i jego historię? Macocha, złe siostry, wróżka, no i książę, biedna dziewczyna musi wiele przejść by ziściły się jej marzenia, a gdyby przenieść tę postać w całkiem inne realia, mniej bajkowe, a bardziej jak z powieści Charlesa Dickensa? Zamiast oddzielania grochu od innych ziaren i usługiwania złośliwemu rodzeństwu, życie na prowincji i to tej bardzo biednej, gdzie o wróżkach nikt nie myśli, bo i po co, no i kiedy? Dzień wypełniony jest pracą i obowiązkami, a szlachetnie urodzeni nie zaglądają do wiejskich chat. Bogatych i biednych dzieli wszystko, zamiast wspaniałego balu jest wioskowa zabawa, a książę, nawet w wersji o wiele skromniejszej też nie pojawi się. Za to jest dziewczyna marząca o życiu, w którym będzie egzystowała inaczej niż jej matka i ojciec. W jej świecie takie pragnienia szybko są przekłuwane jak balonik i to nie przez zawiść, lecz rzeczywistość. Jeżeli nadarzy się okazja, jedna na milion, zrobić krok w kierunku, jaki wydawał się do tej pory jedynie mrzonką, to wbrew obawom i wyrzutom sumienia stawia się go. Nie jest on ani prosty, ani łatwy, za to okupiony strachem przed tym co dopiero będzie i lękiem, że nie będzie już powrotu do tego co było ... Do zdesperowanych i ukrywających sekrety świat należy ...

Agnes Trussel pomimo młodego wieku nie ma zbyt wielu złudzeń co do swej przyszłości, nie rysuje się ona różowo, w ogóle trudno dostrzec w niej jakiekolwiek barwy. Wszystko wydaje się z góry już postanowione, wszystkie marzenia wydają się od początku skazane na klęskę, a tajemnica jedynie pogłębia ciemne cienie w tym krajobrazie. Jak znaleźć wyjście z sytuacji gdy nie widzi się żadnego? Każdy dzień zaczyna się i kończy pod groźbą wyjawienia tego co skrywane, każdy krok i uważniejsze spojrzenie niesie ze sobą ryzyko. Można uciec, ale dokąd? Uśmiech losu, a może jego chichot sprawia, że uchylają się drzwi nadziei, wystarczy na chwilę zagłuszyć wyrzuty sumienia i wykorzystać nadarzającą się okazję. Pantofelek tym razem nie był przepustką do spełnienia snów, jednak i bez niego udaje się czasem wejść na ścieżkę, gdzie zaczyna się wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone. Przypadkowa znajomość otwiera przed Agnes perspektywy o jakich nie śniła, ktoś wyciąga pomocną dłoń, chociaż wcale ona na taką nie wygląda. Nieznany świat, w którym Mistrz Blacklock żyje staje otworem dla nowej mieszkanki Londynu, dziewczyna odkrywa, iż ma talent w zawodzie o jakim nie marzyła. Powoli uczy się jak z pozoru nie pasujących elementów stworzyć barwne widowisko. To co było nieprzydatne na wsi i sprowadzało na nią jedynie gniew rodziców okazuje się bardzo pomocne - wyobraźnia i fantazja pozwalają pokonywać kolejne stopnie  wtajemniczenia. Nadal jednak skrywana tajemnica może zaszkodzić i nie ona jedna. Sekrety mają też inni, one też wpływają na pannę Talbot, jak w takiej sytuacji zachować się? Plac Tyburn przypomina i to dotkliwie co czeka na osobę, gdy złamie ona powszechne zasady, prawda nie zawsze daje wolność, czasem wprost przeciwnie, szczególnie gdy znaczenie słów nie wynika z tego co głoszą, a z całkiem innych powodów. Nowe otoczenie wydaje się różnić wszystkim od tego opuszczonego, ale ludzie wbrew pozorom są podobni, tajemnicy trzeba strzec aż do  końca, a nawet dłużej ... Jednak nie tylko Agnes skrywa sekret, inni również je mają, one mogą wpłynąć na los dziewczyny bardziej niż mogłaby się spodziewać. Niewiele dzieli upadek od wyniesienia na szczyty, dla jednych mogą być niewielkie, inni widzą w nich dar, daleko wykraczający poza marzenia ...

"Księga ogni" przenosi czytelnika do osiemnastowiecznej Anglii ukazując jej cienie i blaski, szczególnie to pierwsze rzucają się początkowo w oczy. Ale siłą tej opowieści są przede wszystkim bohaterowie, pełnokrwiści, jednocześnie  wydający się wykraczać poza swoje ramy czasowe, z drugiej jak najbardziej będącymi dziećmi  tej epoki. Klimat dickensowski to pierwsza warstwa, druga przypomina twórczość Thomasa Hardy`iego, lecz historia Agnes Trussel to nie kompilacja tego co już zastało napisane, wprost przeciwnie. Jane Borodale dała czytelnikom opowieść, której wstęp zapowiada całkiem inny rozwój fabuły,a zakończenie jest całkowitym zaskoczeniem. Tak jak patrząc na wybuchające na niebie sztuczne ognie nie wiemy co czeka nas za moment, tak akcja podąża meandrami nieraz rozwijając się w całkowitym innym kierunku, niż można było się spodziewać. Główna bohaterka skłania czytających do zastanowienia się nad tym co jest dobre, a co złe i czym w rzeczywistości jest prawda ... Kopciuszek różne ma imiona i nie zawsze jego życie uzależnione jest od księcia, pantofelka i złej rodziny ...


Za możliwość przeczytania książki Dziękuję
 wyd. Mała Kurka

środa, 19 września 2012

Stosik w środku tygodnia

Środa to dzień, w którym miniony weekend jest już historią, 
a przyszły to odległa przyszłość ;) 

Lekiem może być nowa porcja lektur :D





Od góry:

Liza Marklund "Miejsce w słońcu", dlaLejdis.pl
Ben Mezrich "Seks na księżycu", dlaLejdis.pl
Joanna Holson "Translacja", dlaLejdis.pl
Nora Roberts "Teraz i na zawsze", dlaLejdis.pl

Przypominam, że dzisiaj kończy się 
Roszadowy konkurs :)

wtorek, 18 września 2012

Przeszłość w teraźniejszości

"Kamienny żagiel"
Ake Edwardson


Jaki wpływ ma przeszłość na przyszłość? Czyny rodziców wpływają na potomstwo czy też każdy jest kowalem swojego losu? Pomiędzy tym co było i tym co jest istnieje związek, odczuwalny, chociaż nie zawsze widoczny.

Axel Osvald wyrusza w podróż do Szkocji i po kilku dniach urywa się z nim kontakt. Dla policji to za krótki okres czasu by oficjalnie podjąć poszukiwania, ale dla najbliższych wprost przeciwnie. Niecodzienna podróż i powód za nią stojący nie pozwalają zadowolić się uspokajającymi słowami, stają się za to motorem działania. Więzy, mające swe źródło w przeszłości mogą być w takim momencie bardzo pomocne. Erik Winter jak przez mgłę pamięta lato sprzed dwudziestu lat i wakacyjne uczucie, jednak gdy zwraca się do niego z prośbą o pomoc jego ówczesna dziewczyna wspomnienia wracają. Trudno jest odmówić prośbie osobie z jaką kiedyś łączyło uczucie, szczególnie, że cała sprawa wydaje się dość niecodzienna. Ponad sześćdziesiąt lat wcześniej zaginął młody rybak, niespokojne czasy, niespokojne morze i wojna sprzyjały takiemu wydarzeniu, w jaki sposób wiąże się z teraźniejszością? Komisarza Winter rozpoczyna swoistą podróż w czasie i nie tylko on, także ludzi z jego otoczenia zaczynają wracać do tego co było. Szkocka ziemia i morze kryje wiele tajemnic, w tym jedną ważną dla Osvaldów, kiedyś pochłonęły one Johna, teraz Axela, dlaczego ten drugi zdecydował się na tę wyprawę?


Resztę recenzji do przeczytania tutaj

 Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi dlaLejdis.pldlaLejdis.pl
 
 
 
Baza recenzji Syndykatu ZwB

niedziela, 16 września 2012

Tożsamość

"BOY 7"
Mirjam Mous


Budzisz się, a raczej odzyskujesz świadomość, w obcym miejscu, nie pamiętając dlaczego właśnie jesteś tutaj, wokoło żadnego człowieka i nic nie wydaje się znajome. To nie senny koszmar czy też kadr z filmu, to rzeczywistość, a ty masz pustkę w głowie, wypadek czy czyjeś świadome działanie spowodowało, że znajdujesz się w takiej sytuacji? Widzisz plecak, a w nim coś co jest wybawieniem - telefon komórkowy, ale gdy odsłuchujesz wiadomość z poczty głosowej radość okazuje się przedwczesna ... "Cokolwiek się stanie, pod żadnym pozorem nie dzwoń na policję" ...

Boy Seven, tylko tyle albo aż tyle wie o sobie nastolatek, nic więcej o swojej tożsamości nie może powiedzieć. Nawet te informacje, jakie udało mu się zdobyć, są niepewne, stanowią jedynie przykrywkę, dzięki której upodabnia się do innych. Brak elementarnej wiedzy co do swojego imienia, nazwiska, brak jakichkolwiek wspomnień i obrazów z przeszłości jest co najmniej niepokojąca, wręcz przerażająca. Co kryje się za takim stanem rzeczy? Nastolatek na pustkowiu, sam, nie umiejący przypomnieć się okoliczności wydarzeń, jedynymi wskazówkami są rzeczy osobiste podpisane boy 7 oraz osobliwa informacja. Mając takie ślady niczego nie można być pewnym, komu zaufać w takiej sytuacji? Jedno jest pewno nikt nie powinien dowiedzieć się prawdy, zresztą co nią jest? Czasem kawałek papieru może więcej powiedzieć niż setki słów, ale czy warto zawierzyć intuicji, jeżeli nie wie się o sobie niczego? Pojawienie się na odludziu samochodu to uśmiech losu, a nawet o wiele więcej, teraz wystarczy tylko odnaleźć znajome twarze i wszystko wróci do normy ... Jednak coś nie daje spokoju, podejrzliwość nie jest dobrym doradcą, lecz kto uwierzyłby w taką historię? W plecaku znajdował się również klucz, wystarczy odnaleźć zamek, który otwiera, co będzie się kryło za nim? Może odpowiedź na podstawowe pytanie - kim jest chłopak z ubraniami podpisanymi dwoma wyrazami. Co jednak gdy zamiast odpowiedzi dostaje się kolejną zagadkę do rozwikłania? Trudno odróżnić czasem rzeczywistość od przedstawienia, chociaż wystarczy szczegół by pojawił się nikły przebłysk przeszłości. Jeden krok do przodu na drodze ku poznaniu siebie i co ważniejsze wreszcie też zaczynają się odsłaniać kulisy tego co wydarzyło się. Rzeczywistość przerasta wszystkie domysły, a nawet więcej, takie rzeczy zdarzają się w filmach, ale nie w realnym świecie! To niemożliwe, a jednak miało miejsce i wciąż dzieje się! Dlaczego nikt nie zauważył niczego? Uciekać, ale dokąd? Nikomu nie wolno wierzyć, lecz przecież samemu nie wygra się tej walki ...

Temat podjęty w książce "BOY 7" nie jest nowy, wielu twórców przedstawia go z różnych perspektyw, Mirjam Mous nie umieściła bohatera w nierealnym świecie, wprost przeciwnie. Otoczenie jest jak najbardziej zwyczajne, podobne do tego jakie czytelnicy znają, w jakim jednocześnie nikt nie wyobraża sobie takiego zdarzenia, lecz z drugiej strony właśnie w środowisku znanym wiele niespodziewanych sytuacji ma miejsce. Dopiero kiedy już zaistnieją rodzą się pytania - jak to mogło się stać? Czy można sobie wyobrazić ocknięcie się w nieznanej okolicy z całkowitym brakiem pamięci? Tak, chociaż przecież to mało prawdopodobne, ale ... możliwe. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że czytelnik nie jest jedynie biernym obserwatorem, wraz z głównym bohaterem w czasie rzeczywistym odkrywa kolejne detale większej całości, każdy z nich równocześnie przybliża do rozwiązania, lecz i jest następnym znakiem zapytania. Autorka umiejętnie wprowadza atmosferę niepewności, braku zaufania i podejrzliwości, każdy z tych elementów jest odczuwalny przez całą lekturę, ale nie dominuje. W centrum fabuły jest tytułowy Boy 7, nastolatek nie wyróżniający się na pozór niczym, lecz skrywający sekret, o którym nie pamięta, lecz wciąż w nim obecnym. Wiesz kim jesteś? Odpowiedź wcale nie jest oczywista, może Twoja życie wcale nie należy do Ciebie ...  

 

  Za możliwość przeczytanie książki dziękuję

                                wyd. DREAMS



piątek, 14 września 2012

Stara miłość nie rdzewieje?

"Gdyby on tu był"
Iga Karst


"Gdyby" to słowo bardzo pojemne, może wyrażać przeszłość i przyszłość. Zawiera w sobie zapowiedź, obietnicę, a nawet tęsknotę. Gdyby coś się wydarzyło lub nie dzisiejszy dzień wyglądałby całkowicie inaczej ...

Nie można żyć tylko przeszłością, chociażby byłaby najlepszym czasem w życiu, takim jaki jest dany jedynie raz przez los. Wszystko co następuje po nim wydaje się blade i szare, po prostu to nie to samo, a gdzieś w umyśle cały czas kołacze się myśl, że nic już nigdy nie będzie w stanie dorównać temu co przeżyliśmy. To co miało miejsce jest już za nami, powrotu nie ma, ale ... no właśnie, ale wciąż odczuwamy tęsknotę za tym co przeminęło. Teresa doskonale zna takie uczucia, wie doskonale jak takie emocje wpływają na człowieka i jak się z nimi egzystuje. Sama przeżyła taki czas, w którym ważne było to co było, a raczej co zostało jej brutalnie odebrane. Kilka tygodni po ślubie odszedł jej mąż, nagle została bez niego, był człowiek i go nie ma, wszędzie były ślady jego obecności, miało go nie być kilka godzin, a okazało się, że nie wróci już nigdy. Śmierć zabrała kogoś bez pytania o zgodę, Teresie pozostał ból, który odebrał jej zdolność odczuwania czegokolwiek poza cierpieniem. Jednak to wydarzyło się ponad siedem lat temu, teraz jest już inną kobietą, przeszłość była, odcisnęła swój ślad, lecz czy odeszła? Damian jest przeciwieństwem Gerarda, coś jednak nie daje spokoju dziewczynie, chociaż przyszłość rysuje się w jasnych barwach. Wreszcie może zamknąć drzwi za wydarzeniami sprzed kilku lat, lecz wciąż powracają dawne uczucia, na dodatek ktoś usilnie stara się przywołać dramatyczne wydarzenia. Co faktycznie miało miejsce w tamtym tragicznym i jaki to może mieć związek z obecnymi wydarzeniami?



Resztę recenzji do przeczytania tutaj

 Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi dlaLejdis.pldlaLejdis.pl
 

środa, 12 września 2012

Emigracja

"Emigrantką być, czyli wspomnienia z Wells"
Marta Semeniuk


Emigracja nie jest słowem ani obcym ani nieznanym dla wszystkich. Ostatnio odmieniane przez wszystkie przypadki i wielu ludzi. Każdy przynajmniej ze słyszenia zna kogoś kto wyjechał zagranicę, także w gazetach i w telewizji ten temat jest ciągle obecny, nawet jeżeli nie jest w czołówkach, nie znika zupełnie. Powodów emigracji jest tyle ilu ludzi ją wybierających, nawet jeżeli mogłoby wydawać się, że większość z nich jest taka sama. Decyzja taka niesie ze sobą niejedną zmianę, tak naprawdę to rewolucja w życiu człowieka,jak również jego rodziny. Emigracyjny los ma różne twarze, czasem bardzo młode, czasem z dużym bagażem życiowym, to co nowe jednych pociąga, innych napawa lękiem. Patrząc na perypetie rodaków na ekranach telewizorów czy też czytając o ich życiu na stronach książek dostajemy relację z pierwszej lub drugiej ręki, niektórzy sami przekonują się jak ten "chleb" smakuje.

Marta wyjeżdża do Wielkiej Brytanii, jak wielu przed nią i po niej, w kraju zostaje jej syn. Zdaje sobie sprawę, że czeka ją trudny okres, nikt nie czeka na nią na miejscu, znajomość języka angielskiego nie należy do najlepszych, no i będzie musiała liczyć wyłącznie na siebie. Pierwsze dni wcale nie należą do najgorszych, a raczej nie należałyby gdyby nie tęsknota za bliskimi i tym co znane, a teraz bardzo odległe. Czas ma jednak to do siebie, iż płynie i nie stoi w miejscu. Powoli wszystko to co wydawało się obce staje się znajome, a nieznane twarz są znajomymi. Różnice kulturowe nie zacierają się, ale tracą swoje ostre krawędzie, chociaż dają o sobie znać w najmniej spodziewanych momentach. Wbrew pozorom nowa rzeczywistość okazuje się całkiem znośna, a nawet przyjemna. Emigracja dla Marty jest czymś więcej niż tylko zarabianiem pieniędzy, to również okazja na poznanie innej kultury i to nie jedynie angielskiej. Plusy szybko zaczynają dominować nad minusami, szczególnie gdy nie jest się w pojedynkę, syn daje wsparcie i pozwala dostrzec kolejne korzyści z życia w Wells. Wakacyjne wyjazdy nie burzą równowagi pomiędzy przeszłością w Polsce i egzystencją na emigracji. Spotkania z osobami, żyjącymi od lat w tym miejscu przynosi ciekawe spostrzeżenia, łatwo jest stworzyć idealny obraz,za szkicem którego stoją nie własne lecz czyjeś marzenia. Marta inaczej patrzy na Polskę niż ludzie, nie widzący jej od dziesiątek lat, to co dla jednych stanowi ideał, inni znają od zupełnie innej strony. Mówi się, że jest prawda czasu i ekranu, ale istniej także ta oparta na wspomnieniach.

Marta Semeniuk przedstawia swoją historię życia na emigracji, relacja z pierwszej ręki zawiera wiele osobistych szczegółów, jakimi rzadko dzielimy się z innymi. Jest w niej i humor i chwile kiedy tęsknota daje o sobie znać, lecz przede wszystkim to swoisty pamiętnik z pewnego wycinka życia, w jakim wydarzyło się bardzodużo. Po pierwsze wyjazd, po drugie przystosowanie się do życia w Wells i po trzecie ... powrót. Kilkadziesiąt miesięcy spędzonych poza Polska dało autorce i jednocześnie bohaterce możliwość spojrzenia na siebie, na to co było, będzie i jest z całkiem nowej perspektywy. Coś jeszcze zauważyła Marta Semeniuk, że inaczej wyglądają rzeczy w filmach, a inaczej gdy jest się ich uczestnikiem ...


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria 
oraz  Warszawskiej Firmie Wydawniczej

poniedziałek, 10 września 2012

Gdy prawda jest kłamstwem

"Chłopiec, którego nikt nie kochał"
Casey Watson


Zło nie zawsze ukrywa swoje istnienie, czasem jest na widoku i można je dostrzec bez trudu. Wystarczy uważniej spojrzeć, nie dać się zwieść pozorom normalności, jakkolwiek byłaby ona zdefiniowana. Zło ma twarz ludzką, ani lepszą, ani gorszą, po prostu jedną z wielu jakie widzimy codziennie. Dużo nie potrzeba by odkryć jego istnienie, intuicja, chwila poświęcona na uważniejszą obserwację, wsłuchanie się w to co się do nas mówi, tylko tyle może pomóc odkryć co kryje się za jakąś sytuacją, w jakiej wydaje się wszystko oczywiste. Przecież gdy dochodzi do tragedii musi być winny i ofiara, ale czy zawsze to co wydaje się oczywiste jest takim? W końcu są odpowiednie służby, urzędy, ludzie, to ich zadaniem, powinnością, pracą i obowiązkiem jest zapobieganie złu, a kiedy zaistnieje jak najszybsze zakończenie jego istnienia. Co jednak w sytuacji gdy nikt nie zauważy sygnałów ostrzegawczych lub zostaną one zlekceważone? Zło doskonale umie się przecież kamuflować, kłamstwo i oszustwo towarzyszy mu ciągle, jak odkryć to co faktycznie miało lub ma miejsce?

Casey Watson widziała wiele w swoim życiu, jako pedagog szkolny przez lata codziennie stykała się z dziećmi i młodzieżą, które zwykło określać się ogólnie "trudnymi". Wśród jej wychowanków byli dręczenie i ci, którzy zadawali ból, również i te osoby, jakie wybierają izolację od otoczenia. Niełatwo jest pomóc każdemu,kto tego potrzebuje, jeszcze większym osiągnięciem pozostaje odniesienie sukcesu - w tym wypadku zawrócenie z drogi, na jakiej czeka przypięcie na stałe łatki wyrzutka. Udawało się jej wyciągnąć pomocną dłoń i nie zostać odtrąconą nawet w najtrudniejszych momentach. Jednak prawdziwym wyzwaniem było stworzenie rodziny zastępczej dla dzieci z największymi problemami wychowawczymi. Szkolenie, zawodowa praktyka i wiedza miały przygotować Casey, ale również jej męża i dwoje dorosłych dzieci,na to z kim przyjdzie im się zmierzyć. Czy wszystko to pozwoliło nie dać się zaskoczyć przez jedenastoletniego Justina? Chłopiec ma jak najgorszą opinię, a na swoim "koncie" ponad dwadzieścia rodzin zastępczych i domów dziecka, więc ten kto spodziewa się anioła ze złamanym skrzydłem byłby co najmniej naiwny. Bardzo szybko okazuje się, że przewidywana przyszłość, będzie się mocno różnić od tego co faktycznie nastąpi. Nieufność, ataki szału, groźby, a na tym nie koniec, to dopiero początek, z jakim nie poradzili sobie do tej pory opiekunowie Justina. Jednak rodzina Watsonów nie zadowala się opiniami innych, ani nie daje się "odstraszyć" pierwszymi niepowodzeniami. Krok do przodu, trzy, nawet cztery do tyłu,postęp,a zaraz potem regres, ale najważniejszy jest Justin, to on się liczy i to na nim zależy Casey i jej bliskim. Powoli wchodzą w świat gdzie twarze dobra i zła są całkowicie przemieszane, jest czerń i szarość, a pomiędzy tym mały chłopiec, któremu przypisuje się wszystko co najgorsze. Kto jest katem, kto ofiarą? Jak udowodnić, że zło miało miejsce, gdy przeszłość mówi sama za siebie? Zbieg okoliczności, zaniedbanie, brak czujności daje w rezultacie całkowicie fałszywy obraz. Wytrwałość, cierpliwość, wsparcie dają w końcu rezultaty, a miłość naprawdę potrafi leczyć, chociaż nie jest w stanie zabliźnić ran zadanych przez zło. Pomiędzy teorią a praktyką, literą prawa i rzeczywistym jej wykonaniem istnieje szeroki margines błędu, tę właśnie stronę poznał Justin.

Czytając książkę Casey Watson trudno jest powstrzymać emocje i wciąż nasuwające się na myśl pytanie - jak to możliwe, ze doszło do takiej sytuacji? Kilkuletnie dziecko wrzucone w w tryby machiny, której podstawowym zadaniem jest udzielenie pomocy, ale zamiast życzliwości i dobra otrzymuje coś całkowicie odwrotnego. Przecież to niemożliwe, że mogło dojść do takich wydarzeń, ale zaraz przypominają się wiadomości z prasy, telewizji, radia o przypadkach takich jak Justina i to wcale nie mających miejsca daleko, lecz bardzo blisko, wręcz po sąsiedzku. Jak dostrzec prawdziwy obraz, a nie mniej lub bardziej zręczne oszustwo? Przecież są odpowiedni ludzi,a ich obowiązkiem jest właśnie czuwanie nad tym by takie wydarzenia nie mogły zaistnieć. Nie można określić co najbardziej jest wstrząsające jest w tej historii, ponieważ wszystko co spotkało to dziecko jest przerażające. Błąd, niedopatrzenie, zlekceważenie i dziecko, którego nikt nie słucha, nie rozumie. Justin miał szczęście, spotkał na swojej dramatycznej drodze kogoś kto dostrzegł w nim ofiarę, a nie winnego. Watsonowie nie są aniołami, są kimś więcej - wyciągają pomocne dłonie do tych, których uznano za trudne i stracone dla normalnego świata. Dom to nie budynek, rodzinę nie zawsze wyznaczają więzy krwi, a ofiara nie powinna musieć głośno krzyczeć o swoim bólu, by ktoś zauważył jej ból. "Chłopiec, którego nikt nie kochał" to opowieść o faktycznych wydarzeniach, jej bohaterowie doświadczyli wszystkiego, a raczej o wiele więcej, niż można przeczytać. Justin stoi na progu swojego życia, nosi bagaż, którego ciężar jest niewyobrażalny, nie jest już sam,  wie, że są ludzi, do jakich może zwrócić się gdy będzie potrzebował pomocy. Przed tym chłopcem jeszcze całe życie, jakie ono będzie? Niestety naznaczone tragiczną przeszłością, lecz z widokami na przyszłość, jakiej nikt się nie spodziewał. Nic nie przychodzi samo, ani zło, ani dobro, po prostu trzeba mieć oczy szeroko otwarte i nie odwracać głowy od tego co niewygodne.



Za możliwość przeczytanie książki dziękuję
portalowi
Duże Ka i wyd. AMBER


piątek, 7 września 2012

Prawda nie leży pośrodku

"Dziewczyna z aniołem"
Agnieszka Krawczyk


Zbrodnia rzadko kiedy przechodzi bez echa, najczęściej wywołuje zjawisko podobne do wrzucenia kamienia w wodę - kręgi rozchodzą się coraz dalej i dalej, skutki są widoczne o wiele dłużej niż to co je spowodowało. Dlaczego w ogóle doszło do niej i kto stoi za nią? Jaki był motyw, a może jest ich więcej niż jeden? Każdy ma własną teorię, rodzą się plotki, a oficjalne informacje jedynie są powodem kolejnych pogłosek, bo czy można wierzyć władzy, która już nie raz kpiła z prawdy?

Przedstawienie, nawet te szkolne, ma zawsze swoje gwiazdy i tych, którzy w ich cieniu pracują na wspólny sukces. Filip należy do tych drugich, nie buntuje się, bo wie, że daleko mu do uzdolnionych kolegów, chociaż chętnie widziałby się w pierwszoplanowej roli. Iwona Horn wprost przeciwnie - jest jedną z głównych aktorek, a przede wszystkim ładną dziewczyną z tajemnicą w oczach i nie tylko. Przynajmniej tak widzi ją zakochany kolega, zresztą nie on jeden, wielu uważa tak samo, rzadko kto pozostaje obojętny w towarzystwie młodej kobiety, wyróżniającej się z szarego tłumu jak kolorowy ptak wśród pospolitych wróbli. Podziwianie z daleka i z bliska nie jet łatwe, szczególnie gdy inni zajmują miejsce o jakim się marzy. Jednak młodość ma to do siebie, że wiele rzeczy wtedy jest ważnych, nawet gdy uważa się, iż tylko uczucia są najistotniejsze. Czasem z dnia na dzień zmienia się dużo, a nawet wszystko, gdy śmierć wkracza tam gdzie nie miała zagościć jeszcze bardzo długo. Ofiara i sprawca, ta pierwsza jest znana, ale kto jest tym drugim? Oficjalne dochodzenie od początku toczy się na wysokich obrotach i nic w tym dziwnego, zamordowana to córka prokuratora, którego "zasłynął" w politycznych procesach. Jednak to jedna strona medalu, druga nie jest jaśniejsza, ale jeszcze bardziej pogmatwana. Filip ma dużo podejrzeń, prawie graniczących z pewnością, wie o wiele więcej niż jest w stanie powiedzieć komukolwiek z dorosłych, a przypuszcza jeszcze więcej. Niewiedza jest w wielu przypadkach błogosławieństwem, poznanie tajemnic innych jest ciężarem, z jakim nie każdy umie iść przez życie. Jak wśród wielu wątków i tropów znaleźć prawdę, szczególnie kiedy otacza ją siatka kłamstw, przemilczeń i obaw? Polityka czy zazdrość stały u podstaw zabójstwa, a może rozwiązanie jest gdzieś pomiędzy? Rzeczywistość nie jest czarno-biała, ma wiele odcieni, ujawniających się w najmniej spodziewanych momentach, a każda nowa odsłona zmienia jej obraz. To co wydawało się takie kuszące, ma całkiem inne oblicze, gdy opadają złudzenia, a raczej iluzje, niełatwo jest się odnaleźć w nowych realiach. Komu zaufać, w co wierzyć, a czego się się obawiać? Prywatne śledztwo odkrywa szczegóły, jakie były pilnie skrywane, kto w całej sprawie jest tak naprawdę ofiarą? Prawda ujrzy światło dzienne czy zostanie nierozpoznana? Trzeba zmierzyć się z przeszłością i zagadkami, niełatwo jest strzec sekretów, zwłaszcza takich, od których zależy tak wiele, a nawet więcej.

"Dziewczyna z aniołem" to kryminał z mocno zarysowanym klimatem lat pięćdziesiątych i intrygą, w której nic nie jest do końca takie jakie wydawało się początkowo. Piękna dziewczyna, zakochani w niej koledzy, śmierć, która przychodzi niespodziewanie i zbrodnia, tłem są lata kiedy wydarzenia lat wojny, poprzedzające je oraz następujące po niej, są jak najbardziej aktualne , jednak najważniejsi są bohaterowie, nie zawsze będący takimi za jakich ich się bierze. Z jednej strony to co oficjalne, a z drugiej rzeczywista sytuacja, daleka od formalnych ustaleń, ale czy na pewno? Agnieszka Krawczyk daje duże pole do popisu dla przypuszczeń, własnych dociekań i teorii. Przy lekturze tej książki czytelnik jest zapraszany do aktywnego uczestnictwa w badaniu intrygi, stawianiu pytań i poszukiwaniu odpowiedzi na nie. Łatwo ulec jest temu co wydaje się najlogiczniejszym rozwiązaniem, lecz czy jest ono prawdziwe? Może prawda jest całkowicie inna, taka, której nikt by nie podejrzewał, życie jest o wiele bardziej niespodziewane niż to się nam wydaje ... Wina, kara, sprawca, ofiara i wyrok, każde z tych słów ma proste znaczenie - pod warunkiem, że nie zaczniemy szukać ich drugiego dna ...

 Baza recenzji Syndykatu ZwB

Za możliwość przeczytania książki Dziękuję
wyd. SOL



czwartek, 6 września 2012

Zło nie odchodzi ...

"Pamiętam cię"
Yrsa Sigurdardottir


Tajemnica nigdy nie jest prosta, chociaż często wydaje się, że jej wyjaśnienie to łatwa sprawa, wystarczy znaleźć jedynie właściwy klucz i to co ukryte odsłoni swoje oblicze. Nim dotrze się do jej sedna przez wiele warstw trzeba się przedrzeć, jedne informacje są przydatne, inne, wydające się mieć związek okazują nieużyteczne, są i takie, które czekają na odkrycie. Czasem wydaje się, że brak jakiegokolwiek punktu zaczepiania, wszystkie ślady prowadzą donikąd, nie można określić kierunek poszukiwań, jest jedynie cel - wyjaśnienie tego, czego nawet się rozumie. Jak w takiej sytuacji działać? Widoczny jest tylko i wyłącznie efekt, ale brak powodu dlaczego zaistniał i kto jest jego autorem. Czasem pomaga szukanie podobieństw z tym co już było, analogia pomaga, kłopot w tym żeby znaleźć ją, a co gdy sama stanowi zagadkę?

Jaki motyw może mieć sprawca, demolujący przedszkolne sale? Ktoś włamuje się do budynku przedszkola, chociaż żaden zamek i szyba nie są naruszone, ofiarami jego furii są nawet rysunki dzieci, na ścianach pozostawia tylko jedno słowo. Policja od razu wie, że dochodzenie w tej sprawie nie będzie łatwe, wydaje się, iż to co miało miejsce w ogóle nie powinno się wydarzyć. Jedno jest pewno - to nie zwykły wandalizm, ale w takim razie dlaczego się to wydarzyło? Freyr ma za zadanie wspomóc śledztwo od strony przygotowania profilu sprawcy, lecz trudno wniknąć w umysł przestępcy mając tylko jedno słowo nabazgrane na ścianie i zniszczone meble jako tło. Takie ślady wskazują na wiele pobudek, trudno cokolwiek powiedzieć konkretnie, nie ma świadków, nikt nic nie widział i słyszał. Jednak obraz tego co zobaczył nie daje mu spokoju, jak cień towarzyszy, zbieg okoliczności sprawia, że uzyskuje niezwykle intrygujące informacje dotyczące niedawnych wydarzeń. Wydają się jak najbardziej w temacie, ale czy wiarygodne? Jeżeli się potwierdzą może przeszłość podpowie gdzie szukać dalszych poszlak? Stare zdjęcie również daje do myślenia, to co wydarzyło się kilkadziesiąt lat wcześniej wydaje się bardzo podobne do obecnych zdarzeń ... Gdy wszystkie tropy zbierze się razem oczom przedstawia się osobliwy obraz i to mocno związany z Freyrem, lecz czy to możliwe? Jak życie psychiatry może łączyć się z zaginięciem sprzed kilku dekad? Przecież to niemożliwe, a jednak wszystko zaczyna do siebie pasować. Prawda zawsze w końcu triumfuje, ale zwycięstwo jaki ma smak i cenę? Jaką rolę odegra stary dom na opuszczonej wyspie? Trójka przyjaciół zamierza go wyremontować, oprócz nich nikogo nie ma na tym ustronnym skrawku ziemi, jednak czują czyjąś obecność. Co tak naprawdę miało miejsce w tym budynku? Poprzedni właściciel znikł, a co z nowymi jego posiadaczami? Coś łączy wszystko to co miało i ma miejsce, bo jeszcze kropka nad przysłowiowym "i" nie została postawiona ...

Mroczny klimat zagadki, w jakiej początkowo nic nie wydaje się do siebie pasować daje się odczuć od pierwszej strony. Nie ma punktu zaczepienia, nie wiadomo w jakim kierunku zmierza opowieść, chociaż gdzieś czai się pewność, że nic nie jest przypadkowe, a każdy element jest we właściwym miejscu, jedynie czytelnik nie odnalazł odpowiedniej perspektywy. Lektura "Pamiętam cię" robi wrażenie gdy czyta się ją w biały dzień, dreszcz przechodzi nie raz, ale gdy za oknem zapada mrok, a wszystko wokoło wycisza się dopiero w całej okazałości dociera istota historii. Cienie stają się jakby ciemniejsze, gałęzie drzewa za oknem niepokojąco sięgają szyb, no i podłoga dziwnie skrzypi, niemożliwe wydaje się jak najbardziej realne. Yrsa Sigurdardottir stworzyła historię, w której początkowo wątek kryminalny wydaje się jedynym, lecz w miarę rozwoju fabuły okazuje się, iż pierwsze skrzypce odgrywa motyw bardziej tajemniczy, chociaż nie pozbawiony cech sensacji. Przeszłość splata się z teraźniejszością i podpowiada co może wydarzyć się w przyszłości. Gdy wydaje się, iż układanka jest już kompletna okazuje się, że może mieć ona ciąg dalszy, ale czy faktycznie on nastąpi? Zbieg okoliczności czy coś wręcz odwrotnego - doskonały plan, w jakim wszystko jest zaplanowane w najdrobniejszych detalach? Rola człowieka jest z góry określona, bez możliwości jakiejkolwiek korekty z jego strony? Bohaterowie "Bez pamięci" odpowiadają na to pytanie oraz wiele innych, a przede wszystkim stawiają czoła własnym wyborom i lękom.

Autorka stworzyła opowieść gdzie fakty układają się w niezwykłą panoramę, w której powiązania dostrzega się nie od razu. Wiele znaków zapytania i jeszcze więcej możliwych odpowiedzi na nie, czytelnik do końca nie wie, które z nich to te właściwe, a jakie są tylko iluzją. Rzeczywistość i to co poza nią nie zawsze się wykluczają się, czasem łączy je wiara, a czasem coś wręcz przeciwnego. Nie wystarczy uwierzyć, trzeba jeszcze mieć odwagę by powiedzieć prawdę ...

Baza recenzji Syndykatu ZwB


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości
Wydawnictwu MUZA