niedziela, 31 lipca 2011

Dziewczyna o imieniu Perła

"Perła. Dzień, w którym upadł Kanaan"

Patrząc na okładkę widzimy obraz zniszczenia, ale na pierwszym planie znajduje się kobieca twarz. Czy to tytułowa Perła? Dziewczyna, dla której los napisał niezwykły scenariusz do odegrania w życiu. Mogłoby się wydawać, że czasy starożytnego Egiptu dzieli od nam współczesnych zbyt wiele tysiącleci, a co wydaje się ważniejsze - odrębność kultury, religii czy zwykłej ludzkiej mentalności. Cywilizacje starożytności i my obecnie to zupełnie inne społeczeństwa, ale czy na pewno? Jakie uczucie były znane ówcześnie, a które znikły w mrokach dziejów? Albo do jakich emocji jesteśmy my zdolni, a które były nieznane tysiące lat temu? Człowiek był zawsze tylko człowiekiem, nikim mniej i nikim więcej. Niezależnie od momentu historii reakcje na pewne pokusy są od wieków takie same.

Władza zawsze wiąże się z żądzą zdobycie jej przez tych, którzy jej nie posiadają. Natomiast Ci, będący na szczycie niechętnie dzielą się osiągniętą potęgą. Cienka linia oddziela podziw od zazdrości, a od tego już niewielki do poddania się żądzy przejęcia władzy. Autor przytacza w prologu historię Sodomy i Gomory, jakie znaczenie ma ta przypowieść dla historii tytułowej Perły? Lot został ocalony przez Boga gdyż był wierny zasadom ustanowionym przez najwyższego, może podobny los pisany jest bohaterce? Te i wiele więcej pytań nasuwa się po przeczytaniu niewielu stron i chociaż mogłoby się wydawać, iż takie nawiązanie jest zbyt oczywiste by autor wykorzystał je w swojej książce, to korelacja pomiędzy biblijną historią, a wykreowaną rzeczywistością istnieją na pewno - pytanie tylko jakie?

W świecie gdzie prawość i honor schodzą na plan dalszy, a podstawą ludzkich sukcesów staje się szantaż i intrygi, Perła ma trudne zadanie do wypełnienia. Od tego czy jej się powiedzie zależy coś najważniejszego - życie. Atmosfera podejrzeń i nieufności powoduje, że nawet prawi ludzie ulegają transformacji, a ideały, które jeszcze chwilę wcześniej były na pierwszym miejscu odchodzą w zapomnienie. Umiejętne podsycanie nienawiści, sianie oszczerstw i wzbudzanie żądzy posiadania sprawiają, że człowiek zmienia się całkowicie, staje się obcy dla najbliższych. Czy w takim momencie nie jest już za późno by obronić niewinnych przed złem? Rozgrywka toczy się nie tylko na ziemi, ale i w wymiarze duchowym.

W czym historia Perły nawiązuje do biblijnej historii? To najlepiej odkryć osobiście podczas czytania. Myliłby się jednak ten, kto szukałby bezpośrednich nawiązań starotestamentowych, bo książka Rafała Kosowskiego to nie powielanie tylko odrębna opowieść, chociaż oparta na przeszłości. To swoista kronika zdobywania władzy, bez świadomości, że wraz ze wzrostem potęgi traci się to co jest najważniejsze w człowieku. Pewne rzeczy pozostają niezmienne bez względu na kulturę religię lub upływający czas.


Za możliwość przeczytania książki Dziękuję Oficynie Wydawniczej VOCATIO

sobota, 30 lipca 2011

Pozdrowienia z Zadaru







Po ponad 20 godzinach jazdy, przygodą z korkami, awarią telefonu i aparatu fotograficznego wraz z przyjaciółmi dotarłam do Zadaru.

Kilka fotek z podróży i zachodu słońca :)




"Chrześcijaństwo pierwotne jako system religijny"

Chrześcijaństwo jest obecne w świadomości społecznej od ponad dwóch tysięcy lat, czy to mało czy dużo to już indywidualna ocena. Wydaje się niezmienne i wieczne, znany jest początek i historia tej religii oraz teraźniejszość, ale czy naprawdę w jej genezie jesteśmy tak dobrze zorientowani? Pierwsze dziesięciolecia, kiedy chrześcijaństwo dopiero krzepło w swych fundamentach, często jest pomijane lub omawiane w ramach szerszej całości. Książka Bogusława Górki jest wielostronną monografią, która skupia się nie tyle co na wydarzeniach historycznych ile na Nowym Testamencie oraz zagadnieniach związanych z jego wykładnią.

Autor przytacza konkretne "przypadki", które budzą problemy przy interpretacji Nowego Testamentu i dokładnie analizuje daną przypowieść nie tylko od strony ewangelii, lecz także przez pryzmat użytego języka, przekładu i filologii. Odpowiada także na pytania, które najczęściej są związane z tą kwestią, stara się również pokazać gdzie popełniono błędy w komentarzach w przeszłości i jak miały one wpływ na zrozumienie przez wiernych.

Interesujące jest również konfrontacja z zapisami w Torze i przedstawienie sylwetki Chrystusa na tle judaizmu. Takie ujęcie chrześcijanizmu pozwala zobaczyć jak widziany on jest przez Żydów i gdzie są punkty wspólne, a w którym miejscu ich droga dzieli się. na dwie religie i dlaczego.

Jednak to nie jedyne kwestie poruszane w książce, ważną są również idee teologiczne czy też zagadnienie prymatu piotrowego. Chrześcijaństwo jakie jest znane obecnie to dziedzictwo, którego fundamenty położono ponad dwa tysiące lat temu, jednak część materiałów, z jakiego
zostało zbudowane ma jeszcze starsze korzenie. To co obecnie obserwujemy i czego jesteśmy uczestnikami współcześnie czasem miało inne znaczenie u swych początków albo wraz z upływem lat jego interpretacja ulegała zniekształceniu. Warto poznać podstawy religii, tło w jakim powstała oraz najwcześniejsze komentarze by zrozumieć późniejszy jej rozwój i istotę. "Chrześcijanizm pierwotny jako system religijny" jest rozprawą naukową, a więc zawiera w sobie wiele odwołań do prac innych twórców, ale autor postarał się by omawiane przez niego kwestie były zrozumiałe nie tylko dla biegłych w temacie, lecz również dla pozostałych czytelników.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria oraz wyd. WAM


piątek, 29 lipca 2011

Smocza moc

"Eon" Powrót Lustrzanego Smoka"

Wbrew tytułowi książka ta nie jest kontynuacją, lecz pierwszą częścią dwutomowej powieści. Obraz z okładki intryguje - na pierwszym planie imponujące kły i klęcząca postać oparta o miecz, czy to, zgodnie z tytułem, Eon i to co pozostało ze smoka? Może tak, a może nie, w końcu obwoluta nie zawsze podpowiada dobre skojarzenia, ale czy tak jest przekonujemy się w trakcie czytania. Z postaciami smoków kojarzy mi się średniowiecze i rycerze, których bohaterskie czyny opiewano w eposach, jest oczywiście jeszcze św. Jerzy walczący również z tym mitycznymi stworami, jednak te konotacje tym razem nie są źródłem dla historii autorstwa Alison Goodman. Pisarka sięga całkowicie w innym kierunku - znaku szczęścia, lecz także i wojny czyli smoka orientalnego, azjatyckiego. W takim przypuszczeniu można się utwierdzić już na pierwszych stronach gdy oglądamy rysunek czegoś na kształt chińskiej monety lecz z kierunkami świata, którym przyporządkowano smoczego odpowiednika. Autorka również zaznajamia czytelników z imionami smoków, analogicznymi z nazwami lat w chińskim horoskopie. Ale czy to tylko jedyne zapożyczenie? Ciekawa okładka, równie intrygujący wstęp, a to dopiero parę kartek.

Tak naprawdę już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się, że Eon to dziewczyna ukrywająca swoją płeć. Tylko jako chłopak może trenować by kiedyś móc zostać wybranym smoczym lordem. Pomimo swoich nadzwyczajnych zdolności nie miałaby nawet szansy na taką naukę gdyby ujawniła kim naprawdę jest. W jej świecie równouprawnienie to nieznane słowo, ale dla wyjątkowego człowieka oznacza to jedno - wbrew temu na co nie ma się wpływu trzeba walczyć o spełnienie marzeń, nawet gdy ciało nie jest sprzymierzeńcem. Jednak nie siła mięśni jest najważniejsza, to co decyduje o sukcesie jest ukryte głęboko w człowieku. Eon jest nadzieją dla wielu ludzi na lepszą przyszłość, tylko jakim kosztem? Zwycięstwo to dopiero początek drogi bohaterów, a nie jej koniec. Wrogowie dopiero się ujawnią, a nabyte umiejętności i wrodzone talenty będą wykorzystane w walce, gdzie przeciwnicy są potężni i nie cofający się przed niczym by osiągnąć swój cel - władzę. Wątek poszukiwania własnej tożsamości splata się z zakulisową, lecz bezpardonową walką o dominację. Są jeszcze sekrety, mniejsze i większe, które sprawiają, że nie sposób odłożyć czytanej historii przed ich wyjaśnieniem. A gdy jedne tajemnice zostają odkryte, pojawiają się kolejne, równie intrygujące i nieprzeniknione aż do momentu odpowiedzi. Smoki i ich Lordowie kryją wiele niewiadomych, co sprawia, że niespodziewane wydarzenia często zaskakują czytelnika. Nawet to co wydawało się znane ujrzane z innej perspektywy staje się niepewne.

Wrażenie z pierwszych stron potwierdziło się, opowieść o Eonie jest silnie osadzona w obyczajowości i klimacie cesarskich Chin oraz Japonii, a także tradycji samurajskiej. Ceremoniał dworski, krajobraz orientalnych ogrodów, pełnych szemrzących strumieni i przewieszonych nad nimi mostków stanowią tło dla przygód Eony. Świat wykreowany przez autorkę tchnie mistycyzmem wschodu, jej bohaterowie wydają się być odzwierciedleniem naszych wyobrażeń o dawnych mieszkańcach państwa środka lub kwitnącej wiśni. Ale to tylko pierwsze wrażenie, bo to nie kalka tradycyjnych obrazów Wschodu, lecz umiejętnie oparcie się na intrygujących kulturach by stworzyć całkiem nowy świat. Jednocześnie jest znajomy i całkowicie nieprzewidywalny, na czytelnika czeka wspaniały kraina orientalnych ogrodów, pełny przepychu cesarski pałac i mroczniejsza strona baśni - walka o władzę i jej przeciwieństwo - obrona tradycji i własnych zasad. "Eon. Powrót Lustrzanego Smoka" to również wspaniała opowieść o przyjaźni, przezwyciężaniu własnych słabości i urzeczywistnianiu marzeń. Jednak nim wszystkie pragnienia spełnią się, jeszcze wiele tajemnic do odkrycia i pojedynków do odbycia, ale to już historia na kolejną niezwykłą opowieść o Eonie, Lordzie Smoczym Oku.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi DUŻE KA oraz wyd. Telbit

czwartek, 28 lipca 2011

Wielka, pierwsza miłość :D

"Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek"

Książeczka niewielka objętościowa, jak dla mnie, ale historia w niej zawarta wywołuje uśmiech i wspomnienia z czasów, kiedy jedno z pierwszych naście widniało w legitymacji szkolnej. Pamiętacie pierwszą miłość? Taką, na którą się czekało i od razu się wiedziało, że oto właśnie nadeszła "wiekopomna chwila"? Podobno nie zapomina się jej nigdy, pozostaje w człowieku na zawsze, to oczywiście jedna z teorii, kolejna mówi coś całkowicie przeciwnego, a jeszcze inna jest w opozycji do swoich poprzedniczek. Jednak nawet gdy pamięć o pierwszym uczuciu trochę niedomaga to książka Pawła Beręsewicza przypomni tamte emocje.

"Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek" to opowieść o chłopcu - Jacku Karasiu, który właśnie poznaje czym jest owa "słodycz". Jest na nią jak najbardziej przygotowany, czeka na nią, więc gdy na niego spada nie jest zaskoczony. Obiektem jego uczuć jest nowa koleżanka w klasie – tytułowa Kaśka Kwiatek. Najpierw ukradkowo podpatrywana, no przecież nie można tak otwarcie pokazać zainteresowania przecież !! A gdzie honor? No i koledzy patrzą !! Ale po cichutku, spod oka, można zlustrować ukochaną, a potem przystąpić do swego dzieła, którego celem jest odwzajemnienie uczucia. Nic co zwyczajne nie wchodzi w grę, ponieważ definicja "zalecania się" już na wstępie budzi niesmak w bohaterze, podobnie jak "smalenie cholewek", "flirtowanie" i umizgiwanie się". Więc cóż pozostaje? Trzeba zakochać dziewczynę w sobie, logiczne czyż nie? Jacek jest zakochany w Kaśce, więc trzeba doprowadzić by i ona poczuła to samo. Jest tylko jedno małe "ALE" - konkurencja, w osobach kilku kolegów, mogących także wywrzeć nie mniejsze wrażenie niż Jacek i nie zasypiający gruszek w popiele. Jedyne wyjście to wyróżnić się na tle rywali tak by Kaśkę zakochać w sobie. Powstaje kilka planów - "na bohatera", "na dobrego kolegę", "na bratnią duszę", każdy z nich obmyślony w najdrobniejszych detalach, nie można się przecież w tak ważnej sprawie zdać na przypadek !!

Historia Jacka, Kaśki i ich przyjaciół to nie tylko lektura dla młodszych, ale i dla starszych czytelników. Jedni i drudzy mogą przypomnieć swoje świeższe lub ciut odleglejsze przeżycia związane z pierwszym uczuciem. Autor z humorem przedstawił okres dorastania i tych wszystkich wydarzeń, które w momencie swego zaistnienia wywoływały rumieniec, ale po czasie są wspominane z życzliwym uśmiechem na ustach.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria oraz wyd. Skrzat


środa, 27 lipca 2011

Stosik deszczowo-lipcowy

Końcówka lipca mało pogodna, ale taka aura sprzyja lekturze ;)

"Strzępy" Tomasz Kowaluk- Łukasiewicz
wyd. Novae Res
"Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana" Danuta Noszczyńska
wyd. Sol
"Koniec wiosny w Lanckoronie" Agnieszka Błotnicka
wyd. Nasza Księgarnia i Matras


Dziękuję za wszystkie książki :)

wtorek, 26 lipca 2011

Krople dobre na wszystko ;)

"Mariola Moje krople"

Nie miałam okazji jeszcze przeczytać innych tytułów Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, ale zachęta z okładki, tej przedniej jak i tylnej części zadziałała. Grudzień 1981 nie zapisał się w mojej pamięci brakiem Teleranku z prostego powodu, jako kilkulatka nie oglądałam tego programu. Wszelkie wydarzenia z tamtego okresu za to utkwiły mi w pamięci dzięki późniejszym lekturom, filmom, rodzinnym opowieściom. Czasami okres sprzed 1989 najlepiej obrazują dzieła Stanisława Barei, a czasami zupełne ich przeciwieństwo. A wspominam filmy tego reżysera, bo skojarzenie takie nasunęło się w momencie czytania opisu książki. Czy tak jest faktycznie czy to tylko zbieg okoliczności? Nie wiem, ale owa konotacja jest dodatkowym bodźcem by jak najszybciej poznać bohaterów książki "Mariola moje krople".

Uśmiech pojawia się gdzieś około drugiego lub trzeciego zdania i nie schodzi z twarzy do ostatniego, chociaż z takiego stanu zdaje sobie czytelnik dopiero gdy kończy czytać, oczywiście wcześniejsze oderwanie się od książki raczej jest tylko na chwilę. Odganiając z pamięci filmowe kadry, szybko zagłębiamy się w codzienne życie pracowników teatru - tych z zacięciem scenicznym jak i tych zza kulis. Czas gorący dla wszystkich nastał i to nie z powodu polityki, a rychłej premiery sztuki, która ma mieć miejsce dwunastego dnia grudnia. Każdy wie jaka to gorąca pora w teatrze, ostatnie próby, przymiarki kostiumów, szlifowanie ról ... Tak, ale nie w tej bajce i nie ma to żadnego związku z tym, że przybytek Melpomeny jest umiejscowiony na prowincji, w końcu talent się liczy, a nie geografia. Zapał jest, nawet i ogromny, przynajmniej u części artystów, ale jakoś z interpretacją problemy są, może związek mają z tym problemy z zaopatrzeniem - patrz stanie w kolejkach wszędzie i po wszystko, chociaż towarzysz pierwszy sekretarz lokalnego komitetu jest czuły na tym punkcie – czarnowidztwu „mówimy nie”. Premiera ma mieć znakomitą widownię - dowództwo bratniej i zaprzyjaźnionej armii spod znaku sierpa i młota, ale nie samą kulturą ludzie żyją. Opis codzienności może wydawać się podany z przymrużeniem oka, ale czy na pewno? Oczywiście uśmiech jest, lecz tamta rzeczywistość, pomimo żartobliwości, jest świetnie oddana wraz z wszystkimi ujemnymi cechami jak na przykład cenzurą, której nie umknie nic, w szczególności jak dotyczy to "przyjaciół" ze wschodu ...

Akcja książki jest opisana w formie dziennika od siedemnastego listopada 1981 do trzynastego grudnia tego roku. Z kronikarską dokładnością przedstawiono walkę - nie z ustrojem, ale z codziennością no i siłę związków międzyludzkich, a raczej znajomości. Komedia omyłek zaczyna się toczyć coraz szybciej, a to co mogłoby wydawać się niemożliwe do zaistnienia staje się faktem, nawet jeżeli opary absurdu wydają się aż nadto gęste. Książka „Mariola moje krople” to nie dokument, ale raczej obraz w krzywym zwierciadle tamtej rzeczywistości. Patrząc takie w takie lustra widzimy niektóre elementy wyolbrzymione, a inne zminimalizowane, jednak to co widzimy to tylko jedno z możliwych portretów.





Książka przeczytana w ramach akcji "Włóczykijki"

Paryż nocą i nie tylko

„Shitownik paryski”

"Shitownik paryski" to książka niespotykana na rynku wydawniczo-księgarskim. Jednocześnie nie tylko pełni rolę przewodnika po stolicy Republiki Francuskiej i "ciut" odleglejszych miejscach, ale jest również powieścią spod znaku wielu gatunków. To co również odróżnia tę pozycję od innych wydawnictw to historia powstania, pomysłodawcą i autorem jest Paweł Bitka Zapendowski, który zaprosił do współtworzenia internautów. Idea nie tylko innowacyjna, lecz również ciekawa i dla czytelników i dla współpiszących. A gdzie w tym wszystkim miejsce na informator? No właśnie wiadomości o atrakcjach znajdują się w opowiadaniach i na zdjęciach. Od strony wizualnej kuszą, poznaniem osobistym, prezentowane fotografie. Jednak nie są to zwykłe fotki, a raczej kolaże fotogramów lub kadry widziane przez pryzmat na przykład paryskich wieczorów oświetlanych neonami. Oczywiście są one zaznaczone mapie Paryża, w końcu jak przewodnik to przewodnik, ale przecież nie taki zwyczajny, jakich tysiące, lecz unikatowy, bo dotyczący czasoprzestrzeni szerszej niż tylko Paryż i obecnych czasów.

Już sam tytuł sugeruje, że czytelnicy dostają niespotykaną lekturę, gra słów podobnie brzmiących, ale oznaczających całkowicie różne rzeczy. Po takim początku gra słowami rozpoczyna się, bo będzie nie jedyną, sami bohaterzy mają swe korzenie w literaturze, chociaż różnią się od swoich pierwowzorów. Czy postacie te to tylko przypadkowe podobieństwo imion trzeba rozstrzygnąć samemu, a ich losy czy mają swe korzenie innych historiach? Może „pokrewieństwo” to jest tylko pozorne, a jednak zaczynając czytać tekst, wzorce postaci nasuwają się same i chociaż akcja weryfikuje je, to porównania mają miejsce. Postacie historyczne i te zbliżone zbiegiem okoliczności do motywów z kultury masowej wraz z całkowicie autorskimi istotami tworzą barwną składankę, dla których czasoprzestrzeń jest materią względną

Paryż miasto miłości, tysiąca i jednego muzeum, urokliwych bistro, znanych zabytków, stolica nie tylko Republiki Francuskiej, ale przede wszystkim mody i rozrywki. Większość turystów zaopatruje się w przewodniki, które mają ułatwić wybór godnych zainteresowania miejsc, bo niestety czas pobytu w paryskim niebie najczęściej ograniczony jest. Ale czy wybrany przewodnik pozwoli zobaczyć wszystko co trzeba? "Shitownik paryski" jest odpowiedzią i dla tych pewnych swoich tras paryskich jak i tych mniej zdecydowanych, a także dla wszystkich spragnionych przewrotnego czaru Paryża. Dzięki lekturze tego tytułu obieżyświat będzie miał okazję poznać atrakcje, które nie zawsze znajdują się w zwykłych informatorach, a ten, kto nie wybiera się w okolice francuskiej stolicy może poznać jej chic. Oczywiście nie są to suche wiadomości o atrakcjach, godzinach otwarcia i cenach biletów wstępu. Takich pozycji jest na pęczki, a "Shitownik ..." to całkowicie coś innego, bo oprócz zwyczajowej funkcji daje czytelnikowi możliwość poznania niezwykłych perypetii bohaterów na paryskich brukach. Przewodnik i powieść w jednym, ale to za mało powiedziane, w końcu akcja obejmuje nie tylko Paryż, lecz o wiele większy obszar czasoprzestrzeni.

Miałam przyjemność uczestniczenia w tworzeniu tej książki ;)



Za możliwość przeczytanie książki dziękuję portalowi Na kanapie

"KSIĄŻKI MOJA MIŁOŚĆ"

Ciut spóźniona premiera, ale już jest !!
"Książki Moja Miłość"
ukazały się w spr
zedaży :)

szczegóły po kliknięciu w obrazek





poniedziałek, 25 lipca 2011

Litery i liczby

„Nazwisko tworzy charakter. Liczby kreatorem Twojej indywidualności”

Czy zastanawialiście się kiedyś czy pomiędzy Waszym imieniem i nazwiskiem, a to jakim odznaczacie się charakterem zachodzi jakiś związek? Z imieniem lub imionami sprawa wydaje się prosta, w końcu każdy przynajmniej raz czytał opis co oznacza ono w danym przypadku, jacy sławni ludzie noszą lub nosili je, czasem dołączona jest też notka o cechach osobowości. Czy wierzyć bądź nie tym informacjom, to już sprawa osobista, jedni się z nimi zgadzają, inni nie. Natomiast co z nazwiskiem? Dziedziczonym po przodkach, zmienianym po ślubie lub innych powodów. A co w końcu z tym powiązaniem imienia i nazwiska oraz liczbami? Okazuje się, że każda litera ma swój odpowiednik cyfrowy, jeżeli podstawimy w miejsce liter liczby i zsumujemy je dostaniemy określoną sumę, dzięki której możemy poznać co ma nas wpływ, a wynika z kilku znaków.

Numerologia to dziedzina, mająca swoje korzenie jeszcze w starożytności, wraz biegiem czasu rozwijała się i następuje to i obecnie i wchodziła w różne korelacje z innymi gałęziami nauki. Obecnie czerpie z obszaru m.in. psychologii, socjologii, bo jakby nie było życie człowieka jest na tyle pojemne, że trudno opisać je za pomocą tylko jednego środka wyrazu. Nawet w tej dziedzinie nie ma jednej odpowiedzi dotyczącej wyniku liczbowego związanego z imieniem czy nazwiskiem. Liczby indywidualne odnoszą się również do daty urodzenia, która wraz z innymi cyframi poszerzają wiedzą o tym kim możemy być i czym się charakteryzujemy. Każdy człowiek jest indywidualnością, bo na jego liczbę składa się kilka elementów, każdy z nich ważny jest z osobna i jednocześnie jako część składowa większej całości.

Zaczynając czytać książkę "Nazwisko tworzy charakter" spodziewamy się łatwych odpowiedzi, ale szybko dochodzimy do wniosku, że tak nie jest. Dlaczego? Człowiek to byt skomplikowany, na to kim jest ma wpływ wiele rzeczy, zależnych bądź nie od niego. Trudno nadać mu jedną etykietę, określającą go w całości, czy to za pomocą słów lub cyfr. Jednak warto zapoznać się z różnymi informacjami pozwalającymi spojrzeć na to co znamy z innej perspektywy. W końcu każda wiedza pozwala nam uzupełnić to co wiemy o nas samych, czasem możemy odkryć coś niespodziewanego, a czasem potwierdzenie własnych obserwacji. A czy nazwisko tworzy nasz charakter? To już do rozważenia przez każdą osobą indywidualnie, ale jakby nie było jest ono częścią spuścizny, którą dziedziczymy po przodkach i nawet gdy nie jest ono sławne z pewnością wnosi ciekawą historię w życie.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria oraz wyd. Studio Astropsychologii


niedziela, 24 lipca 2011

KSIĄŻKOBRANIE




Lato jakoś w tym roku nie dopisało,
ale jeszcze dużo go przed nami,
więc słońce pewnie nie raz zaskoczy nas.
Jednak niezależnie od pogody
zapraszam do udziału w konkursie organizowanym przez portal sztukater.pl.



A oto parę szczegółów:

Zgłoszenie uczestnictwa w konkursie ślemy na:
konkurs@sztukater.pl z dopiskiem: "Książkobranie_001"
W treści prosimy zamieścić oprócz prawidłowej odpowiedzi na zadane pytanie
również imię i nazwisko oraz niezbędne dane adresowe,
pod które ewentualna wygrana zostanie przesłana.


Kilka zasad uczestnictwa:


*zdjęcia w formacie jpg lub filmy...
albo
*dowolna forma prezentacji, również graficznej, literackiej
zatem wszelkie urozmaicenia mile widziane, ważne by to było przez Was zrobione...


Wszystkie informacje oraz regulamin
znajdziecie również na tych stronach:

http://sztukater.pl/konkurs/konkursy_ksiazkobranie_01.html http://sztukater.pl/konkurs/konkursy_ksiazkobranie_00.html


Pytanie konkursowe

"Książki są boskie, a kto żyje bez nich, ten nie jest godzien życia - przekonuje każda ze stron tej niewielkiej i pięknej pochwały czytania. Książka Simona Leysa jest jak szampan z truskawkami
przy słynnym Place du Tertre paryskiego Montmartre`u.
Czytam z ołówkiem w ręku, podkreślam zdania,
które chcę zapamiętać.
Tę książkę muszę wykuć na pamięć. Omal każde ze zdań odurza."

Tak o autorze "Szczęścia Małych Rybek" napisał P. Remigiusz Grzela, a czy ktoś z Was wie kim z zawodu jest Simon Leys? Może zechcielibyście w kilku zdaniach odnieść się do jego pochwały czytania i zaprezentować własną? Czekamy na Wasze przemyślenia...



Najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone
"Szczęściem Małych Rybek"!

Podpowiedź znajdziecie na stronie
wydawnictwa
"Drzewo Babel"









Mam prośbę do wszystkich gości na moim blogu
o umieszczenie poniższego plakatu na swoich stronach
z linkiem do tego postu.

Dziękuję za pomoc:)





"Kobieta Bez Twarzy"


"Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?"
Tak by można było oddać jeden z powodów, które skłoniły Hannę Cudny do przeprowadzki ze stolicy na prowincję, a konkretnie do miejsca gdzie spędzała wakacje jako nastolatka. Kolejnym powodem była śmierć męża i związana z tym depresja. Nowa przystań życiowa, nowa praca i sielskie okolice dzieciństwa mają być lekiem na przeszłość i pomóc także dzieciom bohaterki. Problem w tym, że wieś to już trochę inna niż we wspomnieniach, syn nie chciał wyjeżdżać z Warszawy,no a córka ma trudności z przystosowaniem się. Jakby tego było mało znaleziono trupa w pobliskim stawie, a dokładniej znalazła go jedna z latorośli, druga znalazła po jakimś czasie kolejnego, policja nie przejmuje się tym zbytnio. Raczej bardziej interesuje posterunkowego matka "odkrywców" no i znikają rodzice jednego z uczniów, ale w to nikt nie chce uwierzyć, podobno wyjechali za zarobkiem do Irlandii, a że go nie potrzebowali i nie zabrali nic ze sobą - miastowa vel nowa/ stara letniczka czepia się i tyle, lepiej gdyby zajęłaby się własną rodziną. Czas płynie, a sytuacja nie polepsza się, czy świeżo upieczona nauczycielka może wyjaśnić tajemnicę, która jak mgła zaczyna snuć się po wiosce? Nikt jakoś nie kwapi się by pomóc ją rozwiać, znajomi są zadowoleni ze spokoju i zdają się nie zauważać tego co się dzieje na ich oczach. No, ale pozostaje najlepszy system pozyskiwania informacji - plotki, te, w odróżnieniu od oficjalnego braki zainteresowania, dostarczają wielu informacji o sąsiadach, bliższych i dalszych.

Fabuła wydaje się toczyć powoli, nieśpiesznie, kryminalna zagadka pojawia się co jakiś czas, ale tak naprawdę to tylko pozory, gdyż suspens czuje się w każdym momencie, nie wiadomo co jeszcze jest i przed bohaterami i czytelnikiem. Fasada spokojnego biegu życia wydaje się mieć kilka rys, a raczej pęknięć zagrażających katastrofą. Czy nikt oprócz nowych mieszkańców tego nie zauważa?

Anna Fryczkowska przedstawia swoją historię z punktu widzenia dwóch osób - matki i córki. Każda z nich dostrzega w tym samym wydarzeniu inne detale, inaczej widzi świat uczennica podstawówki, a inaczej ponad trzydziestoletnia kobieta. Jednak wbrew pozorom obie są uważnymi obserwatorami, a nawet dziewczynka widzi więcej - to co umyka dorosłym. Czasem wydaje się nam, że przed dzieckiem można wiele ukryć, ale czy na pewno? Dwie perspektywy pozwalają na szersze spojrzenie na historię Hanki, bo "Kobieta bez twarzy" to nie tylko sensacja, lecz także coś więcej, to opowieść o radzeniu sobie z bólem po nagłej śmierci kogoś bliskiego. Jednak zagadka kryminalna jest punktem centralnym książki, atmosfera tajemniczości obecna jest ciągle, a w tle spokojna z pozoru wieś. Kogo można podejrzewać o zniknięcia jej mieszkańców w miejscu, gdzie wszyscy o wszystkim wiedzą i nic nie umknie czujnym oczu miejscowych? Może obecne zbrodnie nie są pierwszymi, przeszłość wcale nie musi być taka sielska jak się wydaje, a stare domy mogą kryć sekrety nie tylko związane z ich murami, ale i ludźmi ...


sobota, 23 lipca 2011

Ludzie cienia

"Świadek"

Czym jest szczęście? Może to rodzina, dająca oparcie, a może ogromna fortuna? A jeżeli masz jedno i drugie czego może Ci jeszcze brakować? Niczego, aż do momentu gdy tracisz bliskich, a twoje życie też jest zagrożone. W takim momencie poznajemy jednego z bohaterów książki "Świadek". Miał wszystko czego pragnął i doceniał to, a jednak los odebrał mu żonę i córkę, a jego skazał na ciągłe oglądanie się za sobą. Pieniądze szczęścia nie dają i tej prawdy właśnie doświadcza Raffeg Ramsey, ale czy wszystko jest takie proste? A może sytuacja wygląda całkowicie inaczej? Dwa strzały nie rozwiązują zagadki nieszczęścia milionera, lecz są przyczyną jego śmierci, a mordercza rozgrywka zaczyna się dla szefa agencji ochroniarskiej i detektywistycznej. Kto stoi za tym zamachem? Ci, którzy zażądali okupu i których wytropił czy może ktoś inny? Jednak ten kto nastaje na życie Marwana jest bardzo uparty, ma jeden cel - zabójstwo człowieka, wiedzącego za dużo. Sytuacja jak z najgorszego koszmaru, oprócz mordercy w pościg ruszyła jeszcze policja, jednostka przeciw wszystkim, wszyscy przeciwko jednostce. Ale czy na pewno nikt nie jest sprzymierzeńcem?

Monte Carlo, Sao Paulo, Casablanka, dla turystów wymarzone miejsca, ale dla przestępców również. Arena wydarzeń ogromna, tak samo jak macki ludzi, nie cofający się przed niczym, a swoje wpływy mają w każdej dziedzinie życia, w policji także. Pieniądze dają władzę, ale uczucie i przyjaźń także dają siłę, która pozwala przeciwstawić się złu. W takiej sytuacji znalazł się Marwan, daleko od miejsca gdzie rozpoczął pracę, która jak na razie przyniosła morderstwa i wyrok śmierci na niego. Jednak czy prośba o pomoc z jego strony nie narazi bliskich na niebezpieczeństwo? Jak do tej pory każdy z kim się zetknął, od momentu zamordowania Ramseya, ginął w ciągu kilkunastu minut.

Sensacyjna intryga wydaje się początkowo prosta, ale z każdą kolejna stroną okazuje się, że autor przygotował wyrafinowaną pułapkę nie tylko na bohatera, lecz i na czytelnika. Nikt nie może być pewien co wydarzy się za moment, kto okaże się człowiekiem cienia. W każdej chwili śmierć może nadejść, a zagadka, którą miał wyjaśnić dla nie żyjącego już klienta, nadal pozostaje nierozwiązana. Wraz z bohaterem czytelnik próbuje ułożyć w jedną historię ostatnie dni jego życia, tak by powstał obraz, podpowiadający jak udowodnić swoją niewinność i jednocześnie wskazać zbrodniarzy. Kto pierwszy dotrze do prawdy - Marwan czy czytający o jego przygodach? Jedno jest pewne koniec "Świadka" jest równie emocjonujący jak i początek. Autor zabiera czytelników w emocjonującą podróż po świecie, gdzie nic nie jest pewne, każdy dzień może być tym ostatnim a napięcie utrzymuje się od pierwszej do ostatniej strony.


Za możliwość przeczytania książki Dziękuję Oficynie Wydawniczej VOCATIO

piątek, 22 lipca 2011

Odwieczna historia

"Nierozpoznany"


Z czym może kojarzyć się słowo thriller, bardziej swojsko mówiąc dreszczowiec? Z tajemnicą, strachem, sensacją, zbrodnią? Zapewne, każde z tych słów oddaje ten gatunek literacki, ale czy może kojarzyć się z religią? Na to pytanie odpowiada Rafał Kosowski w swojej książce "Nierozpoznany". Litery tworzące tytuł na okładce stylizowane są na hebrajskie, a może to tylko złudzenie? Kim jest tytułowy Nierozpoznany?

Zwiastowanie, ale nie dobrej nowiny i wykonaniu anielskim, ale demonicznym i negatywnego proroctwa. Chociaż to także pozory, bo ci, którzy niosą złe wieści nie tylko nie są ich pewni, lecz tak naprawdę nie wiedzą czy spełni się przepowiednia. Ostatnie godziny życia Chrystusa to czas, kiedy siły ciemności chcą urzeczywistnić swój plan – przekonania Syna Bożego by przeszedł na stronę ciemności. Moce piekielne są pewne, że chwila zwątpienia w Ojca niebieskiego musi nadejść, a wtedy będzie ostatnia szansa dla ich dzieła. Oczyma zgromadzonych ludzi obserwują ukrzyżowanie, moment mający zadecydować o dalszych losach świata i tego ludzkiego i tego duchowego. Znajoma historia? Na pewno, ale jak inaczej przedstawiona, od strony jakiej nie bierze się pod uwagę, a jednak przecież istniejącej. Czy tak rzeczywiście to się odbywało? Historia Kaina i Abla też jest znana, lecz „uzupełnienie” jej o szczegóły powoduje, że patrzymy na nią z innej perspektywy, dostrzegamy także coś jeszcze – zło kryjące się gdzieś w cieniu, ciągle obecne i gotowe by pokazać swoją siłę w chwili najmniej spodziewanej.

A gdyby spojrzeć na świat z perspektywy naukowej, ale nie poprzez teorie, a przez pryzmat religii? Jak widziane były odkrycia naukowe? Energia atomowa, astronomia, podróże w kosmos czy to wszystko może być tłumaczone w ujęciu wierzeń? Przypowieści biblijne i wątki „fantastyczne” przeplatają się wzajemnie uzupełniając się, tak, że powstaje może nie całkowicie nowa historia, lecz jej poszerzona wersja. Wizja fantastyczna? Tak, ale nie z gatunku tych „co by było gdyby?”, lecz z tych, gdzie chcielibyśmy poznać co kryje się za motywami postępowania bohaterów lub wejść głębiej w przedstawione wydarzenia. A w tle ciągle walka jaka toczy się między Ukrzyżowanym a siłami zła.
Trzy motywy, które tworzą obraz tego co było jest i będzie. Nie odrębne, lecz wynikające jedne z drugich, tak, iż nie widać ich początku i końca, wzajemnie korespondują ze sobą. Bez zaistnienia jednych nie mogą egzystować pozostałe, zazębiają się wzajemnie tworząc jedną parabolę. Wykorzystanie jako podstawy książki Biblii może wydawać się początkowo pomysłem już wyeksploatowanym, jednak przy odpowiedniej idei głównej oraz spojrzeniu z różnych perspektyw, czytelnik otrzymuje w efekcie niezwykle ciekawą powieść. Świat fantastyczny przenika się ze światem biblijnym, teorie naukowe z religią, a przeszłość z przyszłością.


Za możliwość przeczytania książki Dziękuję Oficynie Wydawniczej VOCATIO

czwartek, 21 lipca 2011

Bohater wielu historii

„Darkar. Poświęcenie”

Jest pewna opowieść znana, chociażby z nazwy, miliardom ludzi. O jej słowa opierają się religie, mające ogromne rzesze wyznawców, w jej imię prowadzono wojny i modlono się, na nią nawracano całe narody. O jakiej historii mowa? O Biblii, najczęściej czytanej książce świata. Czytając pierwsze strony "Darkara. Poświęcenie" ma się wrażenie, że zdania przypominają biblijne przypowieści, ale czy na pewno? W końcu na długo przedtem nim zostały spisane były przekazywane ustnie, a może to inne legendy stały się kanwą dla tej książki? W końcu walka jasnej i ciemnej strony zaczęła się u zarania ludzkości, nosi różne imiona, jednak trwa wiecznie, tak samo jak wiara w boga, w jednej lub wielu postaciach. Niewykluczone zatem, że zbieżność jest przypadkowa, chociaż ... Przekonać się o tym można tylko w jeden sposób - poznając opowiadanie, które już na wstępie prowokuje tyle zapytań.

Fantastyka kojarzy się z ultranowoczesnymi elementami, rzadziej z przeszłością, a szkoda. To co już się wydarzyło może być równie dobrym punktem wyjścia do wykreowania świata, który z jednej strony wydaje się znajomy, lecz z drugiej jest pełni autonomiczny. Kto jest głównym bohaterem? Tytułowy Dakar, a może ktoś inny? I na czym będzie polegało poświęcenie? Kolejne pytania, a odpowiedź ukryta w historii, będącej przede mną. Od początku towarzyszy czytelnikowi tajemnica, a raczej ich liczba mnoga, a opowieść sięgająca do motywów biblijnych robi zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. W ten sposób szybko trzeba przywyknąć do nagłych zwrotów akcji, jakie będą chyba częste. Dzięki temu nuda nie grozi, w końcu nawet najciekawsza historia, ale z przewidywalnym tokiem, staje się mniej

Los, a raczej przepowiednia, skrzyżowały ścieżki Darkara i Sinoe Mnemetha, każdy z nich ma do wypełnienia swoją misję, ale także są uzależnieni wzajemnie od siebie. Mogłoby się wydawać, że jeden z nich ma przewagę nad drugim, bo w czym może pomóc niziołek wojownikowi? Jednak czy tylko wzrost się liczy w walce, w której przeciwnik nie jest do końca istotą materialną? To co z początku może wydawać się mesjanizmem przeradza się w opowieść całkiem innego rodzaju, takiej gdzie kołek i krwiopijcy są w centrum uwagi. Przejścia między wątkami nie tyle są płynne co stanowią logiczną kontynuację perypetiibohaterów, nasuwa się tylko pytanie co czeka jeszcze i główne postacie i czytelnika? Przecież wszystko zdarzyć się może, bo wyobraźnia autora jest niczym nieograniczona. Faktycznie dalsze perypetie są równie ciekawe co niesamowite.

Świat Darkara jest magiczny, ale jednocześnie brutalny i groźny. Pomimo, że zamieszkują go elfy, krasnale i inne baśniowe istoty, to daleko mu do sielskiej krainy. Motywy historyczne, kulturowe, literackie i mityczne tworzą barwną mozaikę, nie ma w niej zapożyczeń dosłownych, a raczej tylko zabawa wzorcami. Nie "odgrzewane" schematy, lecz wykreowanie całkowicie nowej historii, gdzie to co znane, tak naprawdę okazuje się czymś całkowicie innym. Zaskakiwanie czytelnika to stały element tej książki, raz ma się wrażenie, że jest się w czasach średniowiecznych, raz w starożytności. Czasem wydaje się, że cień jeźdźców Apokalipsy zaznaczył swoją obecność, a czasem, iż mamy przed oczyma bohaterów z całkiem innej bajki, a raczej wojny. Prawie co stronę pojawia się coś co wydaje się znajome, lecz tak naprawdę jest elementem większej całości, w której nie tyle nabiera innego charakteru, co widzimy go w całkiem nowym i świetle i kontekście. „Darkar. Poświęcenie” to pierwsza część trylogii, po jej przeczytaniu nasuwa się pytanie, co czeka czytelników w kolejnych częściach, bo fantazja podsuwa wiele rozwiązań, ale na pewno nie są one nawet w połowie tak interesujące jak te, które znajdą się w kolejnych książkach.



Za możliwość przeczytanie książki dziękuję portalowi Na kanapie

środa, 20 lipca 2011

"Jeśli miał wcześniej jakieś imię, dziś go nie pamiętał."

"Thor. Saga Asgard"

Już sam tytuł nasuwa skojarzenie - skandynawski Bóg piorunów i burz, imię rozpoznawane nawet przez tych, dla których mitologia nordycka jest obca. Jaką historię zawarł autor - Wolfgang Hohlbein na prawie tysiącu stron? Opowieść z gatunku fantasy silnie osadzoną w mitach północnej Europy, takie mogłoby być pierwsze wrażenie, lecz nie do końca słuszne. "Thor" to coś więcej, gdyż nie jest tylko sagą o dawnych bogach. Zaczyna się od tajemnicy i tak samo się kończy, lecz takie słowa są ogromnym niedopowiedzeniem i nawet w ułamku nie oddają tego zawiera książka. Opowiedziana z rozmachem legenda, gdzie to co boskie splata się z tym co ludzkie. Miejscem akcji nie jest Walhalla, ale surowa ziemia skandynawska. Bohaterzy, klimat i akcja splatają się nie w baśń, a raczej gawędę, gdzie granice fantazji i rzeczywistości przenikają się tworząc obraz o herosach i zwykłych śmiertelnikach.

"Jeśli miał wcześniej jakieś imię, dziś go nie pamiętał.

Jeśli miał rodziców, nie potrafił ich sobie przypomnieć.

Jeśli się kiedyś narodził, nie miał pojęcia, kiedy to było."

Od tych słów rozpoczyna się "Thor. Saga Asgard", ich podmiotem jest mężczyzna, który znalazł się w środku burzy śnieżnej gdzieś na mroźnym pustkowiu. O sobie nie wie nic, nie pamięta jak się nazywa, kim jest, co umie, kogo kocha, a kogo nienawidzi. Ludzka carte blanche, bez żadnych zapisów z przeszłości, ale przecież jego życie nie zaczęło się w tej chwili, a może jednak? Dlaczego znalazł się właśnie w tym miejscu i czasie? Może był w tym jakiś zamysł losu, lecz jak na razie ten człowiek ich nie zna. Jedyne co w tym chwili wie, to, że gdzieś z oddali niesione jest wołanie o pomoc. Ten głos splata jego los z rodziną uciekinierów, ratując im życie zyskuje bliskie osoby. Ich wspólna podróż jest ciągłą walką o przetrwanie, podczas której ujawnia się niezwykła siła jednego z bohaterów i jego umiejętność posługiwania się niezwykłym orężem - młotem. Nie tylko ta postać ma swoje tajemnice, także towarzysze chowają sekrety w zanadrzu, sprawiają one, że trzeba opuścić Midgard, krainę, która dała im schronienie przed ścigającymi. Powoli rodzi się pytanie, kto tak naprawdę jest wrogiem? Dlaczego Strażnicy Światła, nazywają wojownika z młotem bratem? I co oznaczają coraz częściej powtarzające się sny, gdzie śniący jest sprawcą zagłady? Przeszłość powoli toruje sobie drogę w pamięci, chociaż może byłoby lepiej by pozostała tylko w sennych koszmarach, a nie była wspomnieniem tego co było i zapowiedzią tego co ma nastąpić. Prawda podobno wyzwala, tylko nie zawsze jej poznanie daje spokój, czasem wręcz burzy to co udało się osiągnąć.

"Thor. Saga Asgard" to nie historia, której przebieg z góry można przewidzieć, chociaż mogłoby się tak wydawać gdyby sądzić tylko po tytule. Zawiera wszystkie elementy składowe nordyckiej legendy - herosa, podróż, spektakularne pojedynki i nawet pojawiają się hełmy z rogami, lecz to nie wszystko. To nie kolejna kopia mitu, ale spojrzenie na legendę z innej perspektywy - bohatera, który wraz z czytelnikiem odkrywa prawdę o sobie i chociaż ten drugi prawie od początku wie kim on jest nie przeszkadza to w śledzeniu jego przygód. Aczkolwiek to nie jedyny wątek, kolejnym motywem jest postrzeganie bogów i ich podobieństwa do ludzi. Walka dobra ze złem też zajmuje ważne miejsce, chociaż żołnierze w tej niekończącej się bitwie noszą różne imiona i nie zawsze można od razu przejrzeć ich grę. Bogowie i śmiertelnicy walczący przeciwko sobie i ze sobą, zmierzch bogów czy koniec świata jaki znali? Odpowiedź znajduje się gdzieś na kartach książki, pomiędzy istotami boskimi i tymi śmiertelnymi, którzy koegzystują w scenerii kamiennych twierdz, polarnych dni i nocy, gdzie przyroda jest równie surowa i magiczna jak mieszkańcy Walhalli. Do ostatniej strony nie można być pewnym zakończenia, a gdy ono następuje czuje się żal, że to już koniec, ale czy na pewno? W końcu sagi mają to do siebie, że składają się z więcej niż jednej części, a w tym przypadku to dobrze wróży.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi DUŻE KA oraz wyd. Telbit