Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyd. Initium. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyd. Initium. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 września 2019

Jezioro tajemnic


„Jezioro Ciszy”
Anne Bishop

Nie na darmo mówi się cisza przed burzą, zagrożenie najczęściej skrada się niepostrzeżenie, tak, by atak nadszedł znienacka i ofiara była nieprzygotowana. Czasem powinno bać się nie tego, o kim wiadomo, że jest drapieżcą, lecz człowieka, który wcześniej pokazał, że jest słaby i łatwo ulega pokusom, a winę zrzuca na innych. Niekiedy sojusznikiem staje się ktoś, kto powinien być wrogiem, wspólny cel zawsze zbliża …

Nowe miejsce, nowy rozdział w życiu i przyszłość, którą trzeba zbudować całkowicie od podstaw. Vicky jest właśnie w takiej sytuacji, nad Jeziorem Ciszy planuje swoją dalszą egzystencję, chociaż mogłoby wydawać się to dość karkołomnym pomysłem z uwagi na sąsiedzkie towarzystwo. Jednak na razie wszystko układa się w miarę normalnie, z Innymi żyje w zgodzie, a ośrodek wypoczynkowy, jaki otrzymała w ramach ugody rozwodowej, może nie zalicza się do luksusowych Spa, ale ma potencjał. Oczywiście spokój to dużo powiedziane, lecz i tak  nic nie powinno go zakłócić, niestety znalezisko jednej z lokatorek burzy tę iluzję. Od początku wydaje się jasne, że za śmiercią nie stoi człowiek, więc osoba Vicky powinna być poza podejrzeniem, lecz dla niektórych to nie żaden dowód. Dlaczego na nią chcą zrzucić winę? Zresztą w tej sprawie jest wiele niewiadomych, a Inni odgrywają całkowicie odmienną rolę niż mogłoby się wydawać. Ludzkie prawo i zasady w Sprężynowie nie do końca obowiązują, lecz przyjaciele nie zamierzają stać i patrzeć z boku gdy dzieje się krzywda komuś bliskiemu. Kto okaże się większym drapieżcą? Ci, którzy są nimi z racji swego pochodzenia czy też ludzie, wiecznie niezaspokojone istoty?

Ze światem Innych spotkałam się po raz pierwszy, z twórczością Anne Bishop już miałam przyjemność się zaznajomić, jak się bardzo szybko okazało „Jezioro Ciszy” wciągnęło mnie w swoją otchłań nie dość, że od razu to i nieodwołalnie. Połączenie kryminału, klimatu thrillera oraz fantastyki dało znakomity efekt, gatunki zostały połączone tak, iż stapiają się w jednązagadkową historię. Na pewno jest ona zaskakująca, zwrotów akcji nie brakuje, tak za sprawą samego motywu jak i bohaterów. Zwłaszcza ci ostatni zapadają od razu w pamięć, kontrastowi, niejednoznaczni i przede wszystkim niesamowicie intrygujący z wieloma tajemnicami w zanadrzu. Tak naprawdę lektura mija prawie niepostrzeżenie, upływ czasu dopiero jest widoczny gdy spoglądamy na zegar po jej zakończeniu. Nieznajomość innych książek z serii Inni nie jest jakimkolwiek przeszkodą przy czytaniu, gdyż „Jezioro Ciszy”  to odrębna powieść, lecz trzeba brać pod uwagę, że później sięgnie się po inne książki z cyklu. Wracając do tego konkretnego tytułu – nie ma w nim słabych punktów, fabuła ciągle niesie z sobą tajemnice, nakręcające łańcuch wydarzeń i łącząc je w całość, w której część sensacyjna przynosi atmosferę napięcia, elementy thrillera intrygują, a fantastyczne tło wprowadza niecodzienne zwroty akcji. Hasło „jeszcze jeden rozdział” w tym przypadku nie sprawdza się, bo z góry wiadomo, że trzeba będzie poznać kolejne i nie jutro, ale teraz-zaraz.

wtorek, 17 września 2019

Szczęście i inne kłopoty


Przedpremierowo:

„Szczęście 
dla zuchwałych”

Petra Hülsmann

Czasem w kilka minut życie może zatrząść się w posadach i trzeba wziąć na swoje barki ciężar, którego wagi nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Dopiero będąc już w samym centrum wydarzeń dostrzegamy skomplikowany wzór i ile trzeba będzie włożyć wysiłku by podołać wyzwaniu. Jednak o pewne rzeczy warto walczyć, niekiedy wbrew temu, co sądzą o nas inni i my sami.

Zasady dobrej zabawy Marie opanowała do perfekcji i codziennie je udoskonala. W oczach rodziny jest uroczym lekkoduchem, który podąża własnymi ścieżkami, dalekimi od tych tradycyjnych. Jednak to, co ma jej do przekazania Christine zmienia dotychczasowe priorytety. Pomoc siostrze – oczywiście, opieka nad siostrzeńcami – nie ma sprawy, ale już praca w rodzinnej firmie to całkiem inna historia. W krótkim czasie Marie musi spojrzeć na życie z innej perspektywy, tej jakiej przez lata unikała, odpowiedzialność za innych nie jest łatwa, tak samo jak i stawienie czoła własnym oraz cudzym oczekiwaniom. Daniel jest przeciwieństwem młodej kobiety i jednym z najbardziej zaufanych pracowników, pojawienie się córki szefa, na dodatek słynącej z wybryków nie nastraja go optymistycznie. No i pozostaje jeszcze choroba Christine, będąca ciężkim doświadczeniem dla całej rodziny. Do tej pory młodsza z sióstr wydawała się płynąć beztrosko przez życie, nie przywiązując dużej wagi do czegokolwiek, oprócz imprez i przyjaciół. Teraz Marie dostrzega więcej niż by chciała, lecz też ukrywa przed otoczeniem część swojej osobowości. Czy będzie chciała zdobyć coś co wydawało się jej w ogóle niepotrzebne do szczęścia? Może zmiana egzystencjonalnych celów wcale nie jest aż tak zła i stanowi swoisty egzamin, który jest jej potrzebny by odzyskała to, co kiedyś utraciła?

Literatura obyczajowa często traktowana jest z pobłażaniem, ot takie sobie historie gdzie wiele wydaje się z góry do przewidzenia, odzwierciedlające codzienność, niekiedy trochę bardziej „podkręconą”. Jednak wbrew zastrzeżeniom cieszy się ona popularnością i niejednemu czytelnikowi sprawia radość.  Książka Petry Hülsmann wpisuje się w kanon, ma w sobie wszystko to, co sprawia, że lektura nie dłuży się i zainteresowanie nią nie spada. Pięćset stron można by nazwać czytelniczą „cegłą”, lecz w tym przypadku nie ma co się obawiać nudnych i rozwlekłych  opisów, nic nie wnoszących do treści. Wprost przeciwnie, autorka postawiła na podzielenie całości na  niezbyt długie rozdziały, które zmiennością wydarzeń wprowadzają urozmaicenie. Fabuła ma w sobie i dużo humoru, lecz i nie ucieka od trudnych tematów jakim jest choroba bliskiej osoby oraz bolesne wspomnienia. W „Szczęściu dla zuchwałych” pod pierwszą, lekką, warstwą są kolejne, w jakiej bohaterowie mierzą się z tym, czego się nie spodziewali lub co było ich tajemnicą. Petra Hülsmann nie podkreśla dramatyzmu pewnych wątków, przedstawia je nadzwyczaj realnie, co sprawia, iż tym mocniej przemawiają do czytelników. Chwile beztroskie przeplatane są cięższymi gatunkowo i znowu daje znać o sobie wyczucie pisarki oraz jej talent do odzwierciedlania emocji, tych radosnych jak i ich odwrotności. Kreacja postaci początkowo jest kontrastowa i tak naprawdę nie ma gwałtownej rewolucji, a raczej wynikający z fabuły rozwój. Ciąg przyczynowo-skutkowy przez cały czas zostaje zachowany, wątki zazębiają się i łączą w spójną opowieść, czasem zabawną, a czasem dramatyczną.




poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Wypadki i inne zbrodnie


 PREMIERA:

„Zbrodnia po irlandzku”

Aleksandra Rumin

Śmierć na wakacjach może nie jest zdarzeniem aż nadto spotykanym, ale wiadomo rzecz ludzka, więc i trafia się od czasu do czasu turystom. Nieszczęśliwe wypadki chodzą po ludziach, tam się ktoś wychyli, tu potknie, a gdzie indziej nie zauważy, że ścieżka się kończy urwiskiem. No, cóż tak bywa … ale czy faktycznie są to niezbyt szczęśliwe przypadki?

Wyjazd do Irlandii na szczycie listy marzeń Tomasza Waciaka jakoś nie znalazł się, ba nawet nie jest w pierwszej setce, po prawdzie w ogóle tego miejsca nie ma na niej. Niestety tak bywa, iż niekiedy trzeba podjąć się zadania, na które wcale nie ma się ochoty. Pilotowanie wycieczki na szmaragdową wyspę okazuje się prawdziwym wyzwaniem, pewni członkowie grupy wystawiają cierpliwość Tomasza na próbę, ogromną zresztą, już na samym początku. Dalej także pokazują na ich stać, swoje dokłada irlandzka pogoda i pozostali, żądni, przygód turyści innych nacji. Powiedzieć, że wycieczka ma dość burzliwy przebieg to nic nie powiedzieć, chociaż może pilot jest zbyt przewrażliwiony? Wiadomo, że program napięty, wyobrażenia turystów są dość wygórowane, a rzeczywistość to już całkiem inna bajka, więc czasem zawodowiec ma chwile słabości. Czyżby nieszczęśliwy zbieg okoliczności miał całkowicie inny charakter, lecz przecież wypadki zdarzają się, czasem częściej niż można by przypuszczać. Jednak mówić o zbrodni? Nie, to byłoby przesadą, ale kto mógłby, hipotetycznie oczywiście, nim być? Po kilkudniowych zmaganiach z klientami Tomasz miałby przynajmniej jedną kandydaturę, lecz przecież nieszczęścia zdarzają się, chodząc nie tylko parami!

Kryminały uwielbiam, komedie również, połączenie obydwu gatunków jest więc kuszące. Przekonałam się już przy debiutanckiej książce Aleksandry Rumin, iż ma charakterystyczne poczucie humoru, które doskonale sprawdza się z morderczą zagadką. W „Zbrodni po irlandzku” potwierdziła, iż taki klimat potrafi umiejętnie wykorzystać by z jednej strony dać czytelnikom rozrywkę, a z drugiej wciągnąć ich w rozwiązywanie zabójczej szarady. Obydwa te elementy zostały uzupełnione o bohaterów, zapadających w pamięć, o charakterach bardzo wyrazistych. Przy takich składowych historii wydarzyć się może w fabule wszystko i jak się okazuje, rzeczywiście splot wydarzeń to niewyczerpana seria perypetii, celnie interpretujących różnorodne grzechy turystycznej branży obu stron. Do tego oczywiście dodana jest mordercza część, zgrabnie wpleciona w komediowy motyw. Wątki uzupełniają się wzajemnie, co daje w efekcie lekturę pełną gagów oraz czającym się suspensem. Autorka przełożyła na żartobliwy język cały szereg uciążliwych urlopowych wad co widać wyraźnie w scenkach rodzajowych oraz charakterystycznych dialogach. Po środowisku akademicko-studenckim oraz światku turystycznym jestem ciekawa kto znajdzie się na pisarskim widelcu Aleksandry Rumin ;)

wtorek, 18 czerwca 2019

Diabelskie pakty


 Przedpremierowo

„Gdzie diabeł mówi dobranoc”
Karina Bonowicz

Tajemnice, sekrety, zagadki wydają się bardziej intrygujące gdy dotyczą kogoś innego niż nas samych. Czasem pod pozorami zwyczajności kryje się prawda przekraczająca jakiekolwiek wyobrażenie o tym, co faktycznie jest rzeczywiste. Nowy punkt widzenia daje możliwość spojrzenia na świat o wiele szerzej niż do tej pory, ale nie można zapominać o pewnym haczyku – powrót do tego, co było jest niezwykle trudne i pytanie czy w ogóle możliwe …

Nie tak sobie wyobrażała najbliższą przyszłość Alicja, nagle została sierotą, musiała opuścić Warszawę i przeprowadzić się do małego miasteczka gdzieś na Podkarpaciu. Jedyna żyjąca krewna jest dla niej obcą osobą, zresztą wszystko w nowym miejscu zamieszkania jest całkowicie różne od tego, co jest jej znane. Mieścina gdzie diabeł mówi dobranoc … jak się okazuje prawie dosłownie. W rzeczywistości Czarcisław ma dość osobliwe oblicze, podobnie jak i jego mieszkańcy, w tym miejscu nic nie jest takie jak się wydaje, zresztą tajemnic jest o wiele więcej, a w samym ich centrum znajduje się nie kto inny jak właśnie przybyszka ze stolicy. Rodzinna przeszłość kryje w sobie wiele znaków zapytania, nowi znajomi oraz ciotka wydają się być z nią doskonale zaznajomieni, jedyną osobą, która nie ma pojęcia co się dzieje  jest Alicja. Jakby tego było mało ma do wypełnienia ważne zadanie, od którego zależy bardzo wiele, wywierana presja jest ogromna, lecz dlaczego właśnie ona musi mu podołać, a wpierw zdecydować się by wziąć w nim udział? Życie siedemnastolatki i bez tego jest trudne, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę ostatnie wydarzenia jakie miały miejsce. Jednak w Czarcisławiu priorytetem są sprawy zupełnie odmienne niż gdziekolwiek indziej. To, co kiedyś przytrafiło się przodkom kilku rodzin rzuca cień na kolejne pokolenia, także i na samą Alicję. Po jakiej stronie powinna się opowiedzieć i komu zaufać? Wróg i przyjaciel to czasem bardzo elastyczne pojęcia, podobnie zresztą jak i określenie co jest rzeczywiste, a co legendą lub niesamowitą plotką. Małe podkarpackie miasteczko ma w zanadrzu bardzo dużo sekretów, poznanie niektórych  z nich może skutkować odkryciem swojego prawdziwego „ja” …

Ostatnio coraz więcej rodzimych twórców sięga  do słowiańskich korzeni, niekiedy są to bardziej dosłowne inspiracje, czasem tylko punkt wyjścia do opowiedzenia całkiem nowej historii. „”Gdzie diabeł mówi dobranoc” jest spod znaku drugiej opcji, w jakiej czytelnik odnajduje ślady dawnych mitów i wierzeń wplecionych w całkowicie współczesną opowieść. Intrygująca układanka z tego, co mniej lub bardziej znane,  oraz wydającej się nieograniczonej wyobraźni pisarki już od samego początku smakuje intrygująco, im dalej czytelnik zagłębia się w zapisane strony otrzymuje niesamowitą porcję wyśmienitej lektury. Duża w tym zasługa w plastycznie oddanych krajobrazach z mocną nutą bieszczadzkiej tajemniczości oraz diabelnie dobrze skonstruowanych postaci. Nadnaturalny klimat nie jest przesadzony, ale dopełnia wątki, będąc jednocześnie ich integralną częścią oraz podkreślając je. W fabule „Gdzie diabeł mówi dobranoc” nadnaturalność obserwujemy z dwóch perspektyw, poznajemy ją wraz z bohaterką, towarzysząc jej podczas poznawania tego, co wydaje się niemożliwe, lecz jest jak najbardziej realne. Karina Bonowicz odczarowuje paranormalny gatunek ze schematyczności oraz powtarzalności i równocześnie odciskając w niej swój ślad. Śmiało można powiedzieć, że cudze chwalicie, swego nie czytacie.

wtorek, 12 marca 2019

Zbrodnia czy nie?


„Zbrodnia i Karaś”
Aleksandra Rumin

Pożegnanie niektórych ze światem spotyka się z ledwo skrywaną radością innych. Oczywiście zbyt głośno nikt nie okazuje zadowolenia, zwłaszcza gdy okoliczności ostatnich chwil są nieco podejrzane, lecz kto broni w duchu świętować? W końcu nieboszczyk musiał się nieźle napracować by zasłużyć sobie na taką reakcję otoczenia, ale trzeba jeszcze uważać by i po śmierci jeszcze nie dał o sobie znać!

Trup nie jest dobrą reklamą, zwłaszcza dla uniwersytetu, który dopiero pracuje na swoją renomę, chociaż z tym ostatnim nie ma co przesadzać. Jednak prawda jest brutalna - zbrodnia dobrze widziana jest w kryminałach, lecz nie w brutalnej walce o studentów, granty i przede wszystkim o zaistnienie na uczelnianym firmamencie. Niestety profesor Karaś wyzionął ducha w uniwersyteckich murach, ściślej mówiąc w toalecie, i jakoś tak co najmniej kilka osób miało powód by pomóc mu w zejściu. Co innego chęci, a co innego ich urzeczywistnienie, lecz może ktoś odważył się? Policja oczywiście sprawdzi wszystkie poszlaki, ale nie ma to jak rozpoznanie od środka. Wypadek czy morderstwo? Oto jest pytanie, nawet kot Stefan co nieco mógłby w tym temacie powiedzieć, zresztą nie tylko on. Dziesięć osób podejrzanych lub przynajmniej mogących wnieść jakieś informacje w temacie śmierci nieżałowanego przez nikogo wykładowcy stanowi grupę podwyższonego zainteresowania i ryzyka. Czy śmiertelność wzrośnie? Tego nie wie nikt albo raczej wie sprawca, jeśli oczywiście Karaś nie pożegnał się z doczesnym życiem przypadkiem. W tę drugą wersję chce wierzyć wielu, chociaż po cichu jej pierwsza odsłona koi bardziej serca i umysłu niejednego.

Komedie kryminalne łączą w sobie lekkość humoru z intrygującą zagadką, a jeśli do tego dodać do nich satyryczną atmosferę to dostajemy w efekcie zajmującą lekturę. Książce Aleksandrze Rumin nie sposób odmówić żadnych z tych elementów, każdy z nich spleciony jest z pozostałymi związkiem przyczynowo-skutkowym i dopasowaniem do rozgrywających się wydarzeń.  Uczelniane mury idealnie nadają się na kulisy kryminalnej historii, a w przypadku „Zbrodni i Karasia” zostało wykorzystane wiele z detali, czasem wspominanych z łezką w oku i nostalgicznym śmiechem, a czasem z zgrozą z studenckich chwil. Autorka nie stosuje półśrodków i od strony komediowo-satyrycznej są wzięci na widelec wszyscy uczestnicy środowiska edukacji stopnia wyższego. Z większym lub mniejszym przymrużeniem oka zostają wciągnięci w morderczą rozgrywkę, nawet kot Stefan ma do odegrania swoją rolę. Może i suspens jest zaprezentowany w okolicznościach komediowych, ale został tak poprowadzony by w finale zaskoczyć, a w międzyczasie dostarczyć kryminalnych emocji. Od tytułowej „Zbrodni i Karasia” wszystko się zaczyna, a wraz z rozwojem fabuły o  jednym i drugim dowiadujemy się coraz więcej, tak samo jak i o bohaterach pośrednio z nimi związanych. Powiedzieć, że osoby te są intrygujące to tak jakby nic nie powiedzieć, ich grono wprost kipi od różnorodnych sekretów, tajemnic, grzeszków oraz innych sprawek, których ujawnienie nie jest nikomu na rękę. Jeśli do tego dodać jeszcze barwne charaktery oraz uczelnianą atmosferę to otrzymujemy dobrą rozrywkę z kryminalną intrygą, której finał jest zaskoczeniem nie tylko dla książkowych postaci.