wtorek, 14 czerwca 2022

Ikona władzy

Nowość

„Elżbieta II. Ostatnia taka królowa”

Marek Rybarczyk

 

Ikona. Legenda. Człowiek. Kobieta. Żona i matka. Przede wszystkim jednak Królowa. Zdaje się, że znają ją wszyscy, ale czy tak jest w rzeczywistości? Siedemdziesiąt lat zasiadania na tronie, siedem dekad, podczas których świat zmienił się ogromnie, czas jakby przyśpieszył. Ona jednak wciąż trwa, niezmiennie.

 

Symbol brytyjskości, rozpoznawalna jak mało jeszcze przed założeniem korony, tak naprawdę znana prawie od chwili narodzin, chociaż jeszcze wtedy nikt nie myślał, że kiedykolwiek założy koronę i będzie równie legendarna jak jej prababcia, królowa i cesarzowa Wiktoria. Elżbieta II. Urodziła się prawie sto lat temu w rodzinie królewskiej, lecz to nie jej rodzic był następcą tronu, prawie z dnia na dzień zastąpił swojego brata Edwarda VIII, który jak głosi chętnie powtarzany mit abdykował w imię miłości. Prawdziwe kulisy oddania królewskich regaliów jest o wiele bardziej skomplikowana, tak samo jak i całe życie królowej. Tak naprawdę prawdziwe dzieje rodu Windsorów nadają się na barwny hollywoodzki dzieła, zresztą był, jest i z pewnością będzie źródłem dla niejednego filmu, serialu, sztuki. Niektórzy nazywają go królewska opera mydlana i w tym stwierdzeniu również też znajduje się prawda, gdyż mamy i wielkie uczucia, dorównujące im rozczarowania i dramaty miłosne, zdrady i romanse, familię trwającą wbrew wszystkiemu i wszystkim, nie brakuje humoru, czarnych owiec, pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn. Tasiemiec ten ma odcinków co niemiara i wciąż jest na topie. Jednak najważniejsza jest ona – Królowa, od kilkadziesiąt lat znajdująca się w centrum uwagi, wciąż intrygująca, jednocześnie niezmienna, ale i starająca nadążyć za zmianami, w swoim tempie. W ciągu tych dekad było kilkunastu premierów brytyjskich, równie dużo kadencji innych głów państw, zburzono mur berliński i opadła żelazna kurtyna, a to jedynie mały wycinek z światowych dziejów. Imperium przerodziło się we Wspólnotę Narodów, a gdzie w tym wszystkim jednostka? Człowiek? W samym centrum wydarzeń, chociaż na pierwszy rzut oka z boku, lecz to pozory, jakie potrafi doskonale zachowywać.

 

Marek Rybarczyk w swojej książce konfrontuje obiegowe opinie, mity z historyczną prawdą i faktami o królowej Elżbiecie, kobiecie, która niczym ożywiona sfinks stała się symbolem korony. Życie jej i bliskich to więcej niż gotowy scenariusz na film i książkę, często wykorzystywany w jednym i drugim, wciąż dostarcza nowych wątków. „Elżbieta II. Ostatnia taka królowa” jest tytułem adekwatnym do interesującej biografii nie tylko samej władczyni, ale epok, w jakich żyje. Autor doskonale oddał fenomen bohaterki, która od tylu lat znajduje się na pierwszych stronach mass mediów i wciąż nie zdradzając zbyt duża pobudza wyobraźnię ludzi na całym świecie. Jeśli do tego dodać otaczające ją postacie, jakie również mamy okazję bliżej poznać oraz kontekst historyczno-polityczny otrzymuje niezwykły fresk, równie trwały jak i on. Oczywiście nie mogło zabraknąć także „firmy”, której jest głową i prezesem, przejęła może tę rolę i w wyniku zbiegu okoliczności, lecz pokazała, że potrafi ją prowadzić żelazną ręką, obleczoną w rękawiczkę i z torebką w dłoni, w cieniu eleganckich kapeluszy. Czy rzeczywiście ostatnia? Na pewno nie napisała jeszcze ostatniego rozdziału swojej biografii do końca, może go dopiero rozpoczęła? Tego nie wie nikt, firma jest najważniejsza, a następcom trudno będzie jej dorównać.

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

 

 

niedziela, 12 czerwca 2022

Gorzki smak uczuć

Przedpremierowo:

„Pachan”

Paulina Jurga

 

Wierność rodzinie ponad wszystko. Jedynie ona się liczy, dla niej wszystko, poza nią nic nie ma. Zasady są proste, za każde ich złamanie kara, ci, którzy ją wymierzają nie znają litości. Ona jest ostrzeżeniem, udzielanym raz, kolejne oznacza jedno! Zapamiętana jest na całe życie.

 

Przeszłość codziennie o sobie przypomina Igorowi i Aiszy, każde z nich z osobna przeżywa na jawie i śnie swój koszmar. Nie da się od nich uciec, mrocznym cieniem kładą się na teraźniejszości przyszłości. Ona jest zdana na jego łaskę lub niełaskę, jest ofiarą zasad, jakich nie zamierza już przestrzegać. On nie może zapomnieć kim jest, dostał drugą szansę i od dwudziestu lat zna jej gorzki smak. Nigdy nie powinny pozwolić sobie by dostrzec w tym drugim kogoś więcej niż osobę, za jaką inni ich uważają. Tajemnice zawsze intrygują, a tych oboje mają wiele, zwłaszcza Aisza. Fascynuje Igora, nie chce zwracać jego uwagi, lecz nie ma wpływu na nic, chociaż czy tak jest w rzeczywistości? Będzie  słabością, która doprowadzi go do zguby? Co jest im pisane albo raczej czy są gotowi walczyć o siebie pomimo demonów jakie są wokół nich?

 

Ból, fascynacja, poczucie winy, nadzieja i obowiązek. Każde z tych słów jest doskonałe by stać się z jednym z fundamentów bestsellerowej opowieści. Jeśli do tego dodamy doskonale przemyślany pomysł na motyw oraz talent, do opowiadania historii, jakie niosą się echem w czytelniku na długo po zakończeniu czytania to otrzymamy definicję książek autorstwa Pauliny Jurgi. Najnowsza nie tylko ją potwierdza, ale również znowu podwyższa poprzeczkę i to niebywale wysoko. „Pachan” ma w sobie niebywały dramatyzm, ukazany z perspektywy dwóch głównych bohaterów, nie ma w nim przesady, ale od podszewki przedstawione ludzkie emocje, spotęgowane okolicznościami w jakich rodzą się są jego źródłem. Pisarka w żadnym momencie nie wygładza ostrych fragmentów, ale też brutalność nie jest na pokaz, wyolbrzymiona czy też przesadzona, to po prostu doskonale oddany realizm. Złożony charakter postaci uwidacznia się z każdym rozdziałem, nie tylko tych pierwszoplanowych, lecz i drugoplanowych. Czytelnikowi może wydawać się, że wie o nich coraz więcej, ale raz za razem jest zaskakiwany oraz dostrzega kolejne cechy, uzupełniające obraz ludzi jacy byli już w piekle i powrócili z niego. Skomplikowane relacje ich łączące, są pokłosiem tego, co już za nimi, o czym boją się marzyć, jak w soczewce skupia się w nich świat, w którym żyją i jaki rządzi nimi. Paulina Jurga wie jak zaintrygować czytelnika i pozostawić po lekturze równocześnie ochotę na ciąg dalszy oraz satysfakcję. Skomplikowane uczucia? Są! Realizm? Jak w dokumencie! Porywająca fabuła? Oczywiście!

 

 PREMIERA:

2 czerwca

 

Za możliwość 

przeczytania książki

dziękuję 

 

 

 

 

piątek, 10 czerwca 2022

Niespodziewana miłość

Nowość

„Wakacje w Port Moody”

Ewelina Nawara Małgorzata Falkowska

 

Czasem wszystko zaczyna się od niesamowitego splotu okoliczności i po prostu zrobienia czegoś nieoczekiwanego. Na chwilę zapomnieć się i po prostu dać porwać się chwili, tak po prostu po prostu być tu i teraz, nie myśleć o tym co będzie jutro, pojutrze. Każdy ma w życiu taki moment kiedy robi coś, co w innej sytuacji byłoby dla niego nie do pomyślenia, a co najmniej zastanowiłby się co najmniej kilkukrotnie. Czasem to, co zdaje się jednorazowe okazuje się mieć niespodziewany ciąg dalszy.

 

Normalnie Hunter pewnie zachowałby się inaczej, ale w tym konkretnym dniu po prostu nie był sobą, a może wprost przeciwnie? Nie żałuje niczego, zwłaszcza, że poznał Caroline, dla niej ten wieczór też był wyjątkowy. Niezobowiązująca przygoda dla obojga jest interesującą odskocznią od problemów i niczym więcej. Przynajmniej taki był plan lub raczej tak sądzili. Nie potrafią o sobie zapomnieć, ale tak naprawdę nie wiedzą o sobie nic, poza jednym, że te kilka spędzonych godzin było wspaniałe. Do czego doprowadzi ich ta znajomość? Ostatnio przeżyli sercowe zawirowania, więc to, co teraz czują wydaje się dość nagłe i zaskakujące. Przed nimi niełatwe decyzje i stawienie czoła czemuś, co w ogóle nie było brane pod uwagę. To miała być jedna noc, pozwalająca odsunąć od siebie problemy, a okazała się czymś o wiele bardziej skomplikowanym. Czy dwoje nieznajomych, całkowicie różnych ludzi może dać sobie szansę, chociaż nie pragnęli niczego więcej poza krótkotrwałym zapomnieniem?

 

Dwoje nieznajomych, upojna noc i ciąg dalszy, jakiego nikt nie spodziewał się. Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska doskonale wiedzą jak napisać historię o miłości, o której czyta się z uśmiechem na ustach i kibicuje się jej bohaterom od samego początku. Lektura „Wakacji w Port Moody” pozwala przenieść się czytelnikom do uroczego, kanadyjskiego, miasteczka, którego mieszkańcy dają szansę obcym na rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu. Autorki tworzą nie po raz pierwszy niepowtarzalny klimat, pełen życzliwości i ciepła, nie lukrowany i przesłodzony, ale taki, za którym wielu z nas tęskni. Na pierwszym miejscu jest oczywiście uczucie, niosące z sobą niejedną niespodziankę i stawiające przed bohaterami wiele wyzwań, jakim nie tak łatwo sprostać. „Wakacje w Port Moody” to doskonała książka, gdy chcemy zapomnieć o codzienności, przenieść się do miejsca gdzie czeka na nas emocjonująca opowieść o miłości, przychodzącej bez jakiejkolwiek zapowiedzi i wprowadzającej niemałe zamieszanie. Postacie zdobywają nas prawie od razu tym kim są czyli osobami, z jakich chęcią poznalibyśmy, a nawet może zaprzyjaźnili i dający nam świetną rozrywkę.

 


 Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

 

czwartek, 9 czerwca 2022

Jedynie my, wina i kara

Nowość

„Nikt tylko my”

Laure Van Rensburg

 

Pozory rzadko kiedy są rozpoznawane nim już jest za późno by uciec przed tym co z sobą niosą. Nie tak łatwo im nie ulec, każdy może stać się ich ofiarą. Nawet ci, którzy sami je tworzą niekiedy im ulegają, zwłaszcza gdy staną się nieostrożni i przekonani, że są lepszymi graczami od innych.

 

Romantyczny wypad w zimowej aurze do miejsca gdzie nikt nie będzie przeszkadzał parze zakochanych. Brzmi romantycznie i zmysłowo, wprost idealnie, zresztą Steven i Ellie zdają się tworzyć właśnie taką parę. On, przyciągający uwagę profesor, i ona, interesująca studentka, banał? W tym przypadku chyba nie, po prostu dwoje ludzi, jacy odnaleźli się. Wszystko wygląda pięknie, tak jak zostało zaplanowane, a co jeśli plan był całkowicie inny? Spokojna i łagodna Ellie starannie przygotowała niespodziankę dla Stevena, całkowicie odmienną od takiej jakiej spodziewał się. Kim jest ten mężczyzna, a kim ta dziewczyna? Co w nich siedzi? Pozornie znają się bardzo dobrze, a jak jest w rzeczywistości? Każdy ma sekrety, lecz niektóre z nich są ważniejsze niż inne i kładą się cieniem na jednych niezauważalnie aż do chwili gdy uwalniają swój ciężar, drudzy czują go nieustannie i zrobią wiele, nie bacząc na cenę, by pokazać co z sobą niosą. Kto jest kim w tej historii, która jeszcze przed momentem była jak z dobrego romansu?

 

Kameralność niejedno ma oblicze, Laura Van Rensburg przedstawia czytelnikom swoją jej wersję, która na długo utkwi w pamięci czytelników. Znajdziemy w niej wszystko to z czym kojarzy się, lecz z zupełnie innej perspektywy, mrocznej i w jakiej nie ma nic z miękkości, ciepła oraz łagodności za jest ostrość, chłód i surowość. Jeszcze nie wiemy w jakim kierunku rozwinie się fabuła, ale już czujemy już niepokój i jakąś tajemnicę, czającą się gdzieś między wersami i czekająca by uderzyć w najmniej spodziewanym momencie. „Nikt tylko my” to pojedynek dwójki ludzi, jacy jeszcze przed sekundą byli parą, których wydawało się, że łączy uczucie, szczęśliwych i będących na prostej drodze do kolejnego etapu w związku. Co więc się stało, że tak nagle sytuacja zmieniła się? Co kryje się w detalach, jakie zaczynają się przypominać gdy już jest za późno? Kim tak naprawdę są bohaterowie? Autorka nie tak szybko odpowiada na te pytania, zresztą i odpowiedzi nie są proste i bezpośrednie. Prawda wydaje się być oczywista, ale też i mocno subiektywna, chociaż otrzymujemy jej obraz z kilku źródeł. Laura Van Rensburg głęboko wchodzi w umysły postaci, odsłania to, czego głośno nie chcą przyznać i w ogóle sami przed sobą ukrywają. Dawne krzywdy i ból, pozory, które uwodzą, winy i kara, wszystko to coraz mocniej nakręca spiralę emocji. Jednak nim ona pęknie pisarka zaserwuje jeszcze zwrot w akcji, zresztą jak się przekonamy jeszcze w ostatnich scenach będą wybrzmiewać tony thrillera.

Za możliwość
przeczytania książki dziękuję: