czwartek, 31 marca 2016

Przyszłość w przeszłości

"Instytut 
młodych naukowców"
Matthew Pearl

Technika i technologia otacza nas zewsząd, jest naszym chlebem powszednim, najczęściej nawet ich nie zauważamy, bo przecież są tak oczywiste. Trudno by nam było pewnie nagle funkcjonować bez tych mniej lub bardziej użytecznych rzeczy, jakie jeszcze kilkanaście, kilkadziesiąt, wiek lub więcej były nie wynalezione. Czy umiemy wyobrazić sobie, że nikt ich nie wymyślił albo nie weszły do powszechnego użytku ponieważ zostały uznane za "przekleństwo"?

Nowości nie zawsze szybko torują sobie drogę ku chwale, niekiedy traktowane są z podejrzliwością, nawet więcej - z jawną wrogością. Ci, którzy propagują nowoczesność muszą liczyć się, że ich pomysły będą dla większości prawdziwą rewolucją i to nie tak bardzo chcianą. Nieznane i niezrozumiałe wzbudza strach, a od tego już krok do agresji. Studenci Instytutu Technologicznego w Massachusetts nie tylko studiują, ale codziennie mierzą się z niechęcią jaką lokalna społeczność darzy ich szkołę oraz to co sobą reprezentuje. Nowatorstwo nie jest zbyt dobrze widziane w szacownym Bostonie, chociaż naukę darzy się poważaniem to nie dotyczy to nauczania i krzewienia nowoczesnych technologii. Harvadczycy pogardzają nowym Instytutem, tak odległym od tego co stanowi kwintesencję wyższej uczelni. Zamiast humanistycznych sporów studiujący toczą dysputy, i co gorsza przeprowadzają doświadczenia, związane z naukami ścisłymi i nie są to spory wyłącznie teoretyczne, lecz również praktyczne. Arystokratyczny Harvard nie ceni, podobnie jak większość, technicznej wiedzy, nieliczni, którzy dostrzegają jej potencjał nie są zbyt lubiani. Jednak czy można wstrzymać rozwój miasta gdy cały świat gna do przodu? Komuś zależy na tym by o nowo powstałej uczelni nie mówiono zbyt dobrze, a rewolucję przemysłową przedstawić w jak najgorszym świetle. Dodatkowo mieszkańców Bostonu ogarnia lęk, kolejne katastrofy wstrząsają miastem. Co wydarzy się w kolejnym dniu? Ile osób zginie lub zostanie rannych i przede wszystkim gdzie znowu rozegra się tragedia?

Marcus Mansfield nie zamierza stać z założonymi rękami kiedy jego marzenia walą się w gruzy. Jak na razie nie odkryto kto stoi za kolizją kilkudziesięciu statków w miejscowym porcie oraz innymi wypadkami w mieście, mającymi jeden punkt wspólny - po prostu są niewytłumaczalne. Policja wraz z władzami szukają sprawców, lecz jedynymi podejrzanymi są studenci i profesorowie Instytutu Technologicznego, a przecież nikt inni jedynie oni zajmują się mało zrozumiałymi sprawami. Marcus jest jednym z pierwszych alumnów tej szkoły, dała mu ona wiele i teraz chce oczyścić jej imię oraz swoich kolegów. Oczywiście wszelkie oficjalne działania od razu skazane są na potępienie i karę, ale można prowadzić prywatne dochodzenie, czyż nie? Do zdeterminowanego młodzieńca dołączają jego przyjaciele i pierwsza kobieta studiująca w Instytucie. Jednak nie tak łatwo rozwiązać zagadkę niedawnych wypadków, rodzi się też pytanie co jeszcze czeka Bostończyków i komu zależy by strach padł na miasto i nie tylko na nie?

Połowa dziewiętnastego wieku wydaje się nam jednocześnie odległa, ale i bliska. Panie w krynolinach i panowie w cylindrach, lecz już korzystający z telegrafu i kolei, w porównaniu z czasami nam współczesnymi jeszcze wiele pozostało do odkrycia oraz wynalezienia, chociaż równie dużo idei wprowadzono w już w codziennie życie. Klimat ten interesująco oddał Matthew Pearl w książce "Instytut młodych naukowców", wynalazki i technika to źródła historii, w której bohaterowie tryskają zapałem w poznawaniu tej drugiej i tworzeniu tych pierwszych, głównym motywem jest tajemnicza seria katastrof oraz śledztwo w ich sprawie. Bohaterowie to studenci pierwszego rocznika tytułowej uczelni, lepiej obecnie znanej jako Massachusetts Institute of Technology. Nim jednak MIT stał się poważany doświadczył nieufności i braku poważania. Autor oparł się na prawdzie historycznej, ale fakty stały się dla niego punktem wyjścia dla opowieści z jednej strony sensacyjnej, z drugiej ukazujący świat obawiający się zmian, a te dokonują się w prawie każdej dziedzinie. Czytelnicy odnajdą w "Instytucie młodych naukowców" intrygujący suspens, czar przeszłości oraz nietuzinkowe postacie, prowadzące dochodzenie wbrew wszystkim i wszystkiemu.


poniedziałek, 28 marca 2016

Zło czai się tuż obok

"Zła krew"
Max Bilski

Nie ma sprawy, nie ma dochodzenia, po prostu nieszczęśliwy splot okoliczności nic więcej i nic mniej. Po prostu tak bywa i nie ma co doszukiwać się czegoś co na pewno nie miało miejsca. Ktoś ma w tym temacie odmienne zdanie, ale jakoś nikt nie chce wysłuchać tej teorii, lecz kolejne tragiczne wydarzenie pasuje do przypuszczeń dziennikarki. Oczywiście Kuźnia to nie oaza spokoju, lecz by podejrzewać, że działa na jej terenie, oraz w okolicy, morderca i do tego seryjny to raczej gruba przesada. Jednak coraz trudniej mówić o samobójstwach, chociaż wciąż wydają się one bezsprzeczne, bez zadawania sobie pytania co właściwie miało miejsce. Magiera ufa jedynie faktom, a te jak do tej pory nigdy nie wskazywały na udział osób trzecich, no, ale kolejne odebranie sobie życia w taki sam sposób wzbudza nieufność i u niego. Dalsze zaprzeczanie, że nie ma niczego na rzeczy byłoby nierozsądne, w końcu nic nie szkodzi przyjrzeć się bliżej zebranym przez Magdę materiałom. Działać trzeba ostrożnie i bez zbytniego rozgłosu, w końcu w Kuźni rzadko co da się ukryć, niepotrzebny rozgłos nikomu by się raczej nie przydał. Nieoficjalne dochodzenie wcale nie jest łatwo prowadzić gdy nie ma się zbyt dobrych tropów, szczególnie, że te które zdołało się odkryć są źródłem nowych pytań. Czy można wierzyć ludzkiemu gadaniu? W każdej plotce jest jakieś ziarno prawdy, lecz w tym przypadku wydaje się, iż zawiera ona tylko i wyłącznie fantazję jej autora. Spokój nie jest dany mieszkańcom małego miasteczka, zwłaszcza jednemu z nich, z niepotwierdzonych informacji i podejrzeń łatwo stworzyć coś co uderzając w najsłabsze ogniwo społeczności staje się zarzewiem histerii. W chaosie jaki zapanował Magiera zdobywa cenne ślady, chociaż nie takich rewelacji się spodziewał, a kolejna niespodzianka całkowicie wytrąca go z równowagi. Komuś zależy by rzeczywisty obraz przykryć zbrodniczą iluzją. Czy były policjant da radę rozwiązać tę najtrudniejszą sprawę w swojej, jak się wydawało, już zakończonej karierze?

Narastająca groza, małomiasteczkowa atmosfera ze swoją senną atmosferą i sekretami mieszkańców oraz ktoś nie wyróżniający się, lecz będący prawdziwą bestią. "Zła krew" Maxa Bilskiego opiera się właśnie na tych elementach, jest też zbrodnia, nieoczywista, chociaż stanowiąca kanwę dla całej historii. Główny bohater początkowo wydaje się jakby wyjęty z kryminału noir, niezłomny, wierny sobie, ale i mający w sobie cechy postaci naznaczonej nie do końca wyjaśnioną tragedią. Prowincjonalne miasteczko wspaniale nadaje się jako scena sensacyjnej opowieści, mającej drugie dno, bardziej niepokojące i wychodzące poza racjonalne ramy, a autor wykorzystał wszystkie atuty związane z takim właśnie miejscem. Każdy bohater, nawet ten drugoplanowy, odgrywa swoją część w historii, łącząc pozornie niepasujące fragmenty w panoramę ludzkich pragnień, grzechów i chęci rozpoczęcia od nowa swej egzystencji.  Gdzieś pomiędzy pozornym spokojem i brakiem zainteresowania dla otaczającej rzeczywistości kryje się niezdrowa ciekawość, przymykanie oczu na zło, wydające się zbyt nieprawdopodobne by można było je uznać za realne, a od tego już krok by bestia mogła uderzać bezkarnie.




Za możliwość przeczytania książki 
Dziękuję  wyd. Videograf

piątek, 25 marca 2016

Słodko-gorzki smak dorosłości

"Tak słodko ..."
Tammara Webber


Ona i on, on i ona, po prostu dwoje ludzi, których połączy uczucie. Jednocześnie miłość wydaje się być w zasięgu ręki i sprawia wrażenie nieosiągalnej. Motyle w brzuchu, w sercu maj, lecz też milion rozterek, pytań, wątpliwości. W końcu przychodzi ten moment kiedy już wszystko wiadomo, a serce bije mocno w rytmie z drugim albo rozpada się na kawałeczki. Tuż obok inni mogą nawet nie dostrzec tego co właśnie się rozpoczęło, skończyło lub nawet tak naprawdę nie miało szansy zaistnieć.

Podobno przeciwieństwa się przyciągają, w przypadku Pearl i Boyce`a zasada ta znajduje potwierdzenia, chociaż jak do tej pory nikt tego nie dostrzegał. Od lat blisko siebie, ale nie zanadto, ich ścieżki przecinały się ciągle, lecz jedynie na stopie koleżeńskiej. Ona należała do innego świata, on również, a przynajmniej tak oboje sądzą, chociaż jej to nie przeszkadzało nigdy. To co jednak kiedyś było teraz nabiera całkiem innych kolorów, nie są już dziećmi lub nastolatkami, stoją u progu dorosłego życia i poważnych wyborów. Ich plany na przyszłość poddane zostaną próbie, zresztą oni sami także, lecz mają siebie, na razie nie zdają sobie sprawy co ich czeka. Pearl do tej pory kroczyła dawno wyznaczoną drogą, a krok milowy właśnie miała uczynić, lecz czy zrobi go w tym kierunku w jakim zamierzała? Co jest naprawdę dla niej ważne? Podjęcie całkiem innej decyzji niż spodziewało się jej otoczenie to ogromne wyzwanie. Natomiast sytuacja Boyce`a wydaje się ustabilizowana, ma za sobą wiele trudnych chwil i niejeden nierozważny wybór, jednak obecnie ma cel do zrealizowania, jaki jeszcze nie tak dawno wydawałby mu się całkowicie nierealny. Oboje wiedzą, że ich uczucia względem siebie to już coś więcej niż tylko przyjaźń, ale zachowują to dla siebie. Dlaczego? Tyle ich różni, ale przede wszystkim nie są pewni czy ich uczucia nie zniszczą tego co już jest pomiędzy nimi. Czy odważą się powiedzieć głośno o swoich najskrytszych marzeniach? Los szykuje im kilka niespodzianek, jak je przyjmą? Zawsze wspierali się wzajemnie, dostrzegali to co innym umykało, czy dorosłość nie przetnie dotychczasowych więzi? Pearl jest silna, wie czego, i co najważniejszego kogo pragnie. A Boyce? On już stoczył wiele walk, teraz musi odważyć się na urzeczywistnienie swoich marzeń.

Słowo kocham do tej nie zostało przez nich wypowiedziane. Czy w końcu padnie? A może to jedynie młodzieńcze zauroczenie, które przeminie, pozostawiając tylko kruche wspomnienia?

Tammara Webber po raz trzeci odkrywa przed czytelnikami co znaczy słowo miłość. W książce "Tak słodko ..." przedstawia historię uczucia nie jak z "Romea i Julii", ale rzeczywistego i zawierającego w sobie wiele emocji. Bohaterowie wydają się swoimi przeciwieństwami, schemat ten jednak zostaje przełamany, autorka zmodernizowała konwencję zły chłopak - dziewczyna z dobrego domu. Wbrew tytułowi podczas lektury nie grozi czytającym nadmierna słodycz, jest ona raczej jednym ze smaków, czasem wzmacnia inne, a czasem je podkreśla. Opowieść o Pearl i Boyce`ie jest barwna i emocjonalna, zawiera w sobie również wątki związane ze współczesnymi problemami społecznymi. Tammara Webber splotła w swojej książce różnorodne uczucia, będące ważne nie tylko dla młodych ludzi, ale aktualne w każdym wieku i miejscu na świecie.
Za możliwość przeczytania książki 

dziękuję wydawnictwu:
 
 
 
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar


środa, 23 marca 2016

Wisteria Lane może się schować

"Były sobie świnki trzy"
Olga Rudnicka


Życie nie jest sprawiedliwe, a przynajmniej takie odczucie ma wielu. Zamiast spokojnie sobie egzystować człowiek musi wciąż mieć się na baczności, spełniać oczekiwania otoczenia - mniej lub bardziej, no i oczywiście skarżyć się na swój los nie może. Za to innym podsuwa się wszystko pod nos, nie liczą się z uczuciami i jeszcze mają pretensje o byle drobnostkę. Niestety los bywa przewrotny, nadzwyczaj złośliwy i głuchy na ludzkie prośby, groźby, lecz czasem spełnia życzenia - oczywiście w najmniej spodziewanym momencie.

Leżeć i pachnieć, to wcale nie jest łatwe zajęcie, co więcej jedno i drugie wymaga ogromnego samozaparcia, żelaznej dyscypliny, taktu na poziomie dyplomacji międzynarodowej oraz przede wszystkim nieustannego gryzienia się w język. Martusia, Kama i Jolka posiadają doświadczenie w tym zakresie ogromne, mogłyby pewnie napisać bestsellerowy poradnik, ale niestety twórczość literacka wymaga czasu, a tego u nich jak na lekarstwo. W końcu są żonami swych mężów, co jest zajęciem pełnoetatowym i to jeszcze z nielimitowanymi nadgodzinami. Oczywiście z daleka, czasem nawet z bliska, nie widać wkładanego przez małżonki trudu w utrzymaniu zdobytego status quo. Szkoda, że lata lecą tak szybko, ostatnio aż za szybko, ponieważ pojawia się problem z ewentualnym nowszym modelem połowicy przy małżonku. Czyżby wszelkie wyrzeczenia były na nic i przede wwygodne życie miało się skończyć? Co to to nie! Po prostu nie wchodzi w rachubę, nie jest brane pod uwagę, w ogóle to przerażająca myśl. Ta ostatnia jednak zdążyła zakiełkować w trzech umysłach, od tego krok do pewnego pomysłu, równie brutalnego jak idea wymiany żony. Panie nawykłe są do działania, szczególnie gdy idzie o coś tak fundamentalnego jak utrzymanie stadła małżeńskiego, i od razu zaczynają przygotowywać odpowiedni plan, a raczej plany, bo drani jest trzech. Zmiana stanu cywilnego na wdowi wcale nie jest przecież złą opcją, zwłaszcza kiedy trzeba mieć na uwadze życiowy błąd w postaci intercyzy - niekorzystnej naturalnie dla płci żeńskiej. Poniesione nakłady osobiste są o wiele większe niż pozyskane zasoby, więc panowie drżyjcie. Jak to bywa los wtrąca swoje trzy grosze czyli Kama, Jolka i Martusia chcąc nie chcąc są zmuszone do korekty swoich zamierzeń, co rodzi ferment, chaos i przede wszystkim improwizację godną Oskara. Po prostu przeznaczenie zawzięło się na trzy przyjaciółki, ściągając na ich dość niewinne głowy "spełnienie" wypowiedzianych marzeń. No i bądź tu kobieto mądra kiedy trzeba ciągle dostosować się do co i rusz pojawiających się niespodzianek. Ile można grać bez porządnego scenariusza? Zostać bogatą wdową wcale nie jest tak łatwo, o nie! Co się trzeba nakombinować, poodkręcać pewne sprawy, nagimnastykować umysłowo i fizycznie, nawymyślać by w ostatecznym rozrachunku ... dalej musieć kombinować. Skaranie boskie z tymi mężami i tyle!

Książki Olgi Rudnickiej zawsze są dla mnie lekturą, którą mogę polecić w tak zwane ciemno. Tym razem autorka oddała w ręce czytelników komedię kryminalną pod tytułem "Były sobie świnki trzy" i zagwarantowała ogromną porcję komizmu oraz niezwykle celnych spostrzeżeń dotyczących współczesnego społeczeństwa oraz kontaktów międzyludzkich. Nie można nie wspomnieć o wątkach satyrycznych, wcale nie ukrytych i dobrze dobranych do fabuły, współgrających z kolejnymi perypetiami postaci. Pozostaje jeszcze kwestia motywu głównego oraz bohaterek i bohaterów. Ten pierwszy dla mnie jest spod znaku czarnego humoru kryminalnego, zręcznie spełniającego funkcję kanwy dla historii może i wydającej się niektórym dość nieprawdopodobnej, lecz wcale nie aż tak rzadkiej. Panie z Wisteria Lane mogłyby się nauczyć tego i owego, a nawet o wiele więcej od Jolki, Kamy i Martusi. Trzeba przyznać, że panie zostały obdarzone nieograniczoną wyobraźnią i pomysłowością oraz nadaniem nowego znaczenia słowom "po trupach do celu". Olga Rudnicka potrafi rozbawić oraz pokazać pewne sytuacje z całkiem nowej perspektywy.
Za możliwość przeczytania książki

dziękuję portalowi CPA 

                                                            oraz 

                                               wyd. Prószyński i S-ka

sobota, 19 marca 2016

Pomiędzy przeszłością i przyszłością

"Sezon zamkniętych serc"
Wioletta Leśków-Cyrulik


Odciąć się od przeszłości, pozostawić ją daleko za sobą i to dosłownie, rozpocząć całkiem nowy rozdział w życiu. Skorzystać z szansy jaka pojawia się na horyzoncie wydaje się łatwym wyborem, lecz pozostają jeszcze wspomnienia, wciąż raniące i przypominające o tym, co tak silnie człowiek chce zapomnieć. Czy można uciec od przeszłości, jeżeli nadal prawie każdy dzień jest nią wypełniony?

Łatwo jest podjąć decyzję, o wiele trudniej jest zmagać się z jej konsekwencjami. Agnieszka ma nadzieję, że wyjazd z Polski pozwoli otworzyć nowy rozdział w życiu, ale wciąż czuje lęk, czasem wprost obezwładniający i nie pozwalający zrobić kroku naprzód. Darek zawsze służy pomocą, nawet więcej chroni ją przed światem, daje siłę, której dziewczynie brakuje, ale jak długo to jeszcze potrwa? Może zmiany pozwolą ułożyć ich wzajemne relacje tak by były satysfakcjonujące dla obydwojga? Jak długo człowiek jest w stanie tylko dawać lub tylko brać? Powinna być równowaga, ale o nią tak trudno w związku, a w szczególności tych dwoje. Jedno ma marzenia, drugie boi się marzyć, czy już zawsze będą uwięzieni w klatce stworzonej ze wspomnień, lęku i poczucia obowiązku? Egzystencja w islandzkim, małym, miasteczku wymaga od Agnieszki więcej niż spodziewała się, czy sprosta rzeczywistości jaka miała być całkowicie inna? Zewsząd otacza ją obcość, relacje z Darkiem również stają się bardziej skomplikowane. Jak poradzi sobie ze zmianami w nieznanym otoczeniu? Przecież ostatnie lata uciekała, teraz też jest taka możliwość, lecz dostała szansę. Tak długo unikała konfrontacji ze światem, nie jest gotowa na rewolucję w swoim życiu, ale czy musi być? Strach nie znika, nadal czai się, Agnieszka nie zapomina o nim, jest częścią niej, lecz zaczyna coś całkowicie nowego, czego w ogóle nie planowała.

Miłość jest jednocześnie prostą i bardzo skomplikowaną sprawą, wystarczy chwila by zniszczyć ją bezpowrotnie lub by zaistniała nagle i bez przyczyny. Towarzyszy jej cały szereg emocji od euforii i szczęścia nie do opisania aż do poczucia, że świat się właśnie rozpada na milion części, których nie da się poskładać już nigdy w całość. Bywa na całe życie, trwała i niezachwiana pomimo burz, ale zdarza się krucha, wymagająca delikatności. Każda z nich jest jedyna w swoim rodzaju, każdy odczuwa ją inaczej. "Sezon zamkniętych serc" to historia w jakiej odgrywa ona główną rolę, pokazuje się z różnej perspektywy i odkrywa przed czytelnikami swą różnorodność. Autorka pisząc o miłości odkrywa jej różne oblicza: nieszablonowe, mroczniejsze, bolesne, towarzyszy jej niepewność i przede wszystkim lęk. Wioletta Leśków-Cyrulik nie pisze o łatwych uczuciach, bohaterowie zmagają się ze wspomnieniami, z otwarciem się na drugiego człowieka, zaufaniem innym, ale i sobie samemu. Tłem jest surowa, ale i piękna Islandia, krajobraz małego, nadmorskiego, miasteczka, wystawionego na mocne wiatry, chłód i krótki okres lata, współgra z emocjami postaci, stając się niemym świadkiem zmagań z przeszłością i odzyskiwania wiary  w przyszłość. "Sezon zamkniętych serc" to książka w jakiej nie ma prostych pytań i odpowiedzi, jest za to opowieść o prawdziwej miłości i tej, która wydaje się nią, złudzeniach i sile strachu oraz o wyzwaniu jakim jest wybór całkiem nowej drogi w życiu. 



Za możliwość przeczytania książki

dziękuję portalowi CPA 

                                                oraz 

                                      wyd. Zysk i S-ka

środa, 16 marca 2016

Perfekcja jest przereklamowana

"Układy prawie idealne"
Beata Kiecana


Śmiech to zdrowie, czasem trudno go przywołać, ale są niezawodne sposoby by go pojawił się i pozostał na dłużej nie tylko na naszej twarzy, lecz przede wszystkim umyśle. Jednym z nich jest książka, a dokładniej mówiąc komedia w wersji papierowej. Zabawa słowem, humor sytuacyjny oraz perypetie bohaterów to lek na szaro-burą codzienność oraz troski i smutki, jakie dopadają człowieka, nie pozwalając mu cieszyć się życiem.

Świat niekiedy może dać się ludziom we znaki, Beti wie o tym doskonale, co więcej przekonuje się o tym co i rusz. Samotna matka nie ma łatwo na tym padole, szczególnie kiedy trzeba zmierzyć się z porannym wstawaniem, nad wyraz rozwiniętą kilkulatką, eks facetem zbytnie nie lubiącym przelewać alimentów, przyjaciółkami oraz resztą rodziny i znajomych. W dość dużym skrócie nie jest dobrze, lecz rezolutna trzydziestoparolatka zbytnio nie narzeka, chociaż oddana psiapsióła, mieszkająca aż zanadto po sąsiedzku, ma w tym temacie ciut odmienne zdanie. No, ale w końcu każdy może mieć gorszy vel pechowy dzionek, nawet jeżeli jest to seria trwająca bardzo długo i jeszcze trochę. Jednak nie można się zbytnio rozczulać ponieważ: dziecko jest, pyskate i bardzo często rozsądniejsze niż rodzicielka, sąsiadka również się znalazła, ma też niejedno na sumieniu, faceci niestety też są. Chcąc więc czy nie chcąc musi kobieta walczyć jak lwica, rzecz jasna z czerwonymi pazurkami, z tym galimatiasem zachcianek, oczekiwań, marzeń i ciągłym brakiem pieniędzy. Lekiem na ten rozgardiasz mógłby być mężczyzna, z rodzaju tych, których jeszcze Beti nie spotkała na swej drodze, chociaż tak w ogóle oraz w szczególe kilku poznała i to aż za dobrze. Niestety jak do tej pory samej, a czasem z prawie idealnym Mariem, przychodzi pchać jej życiowy nadbagaż do przodu, co oczywiście zawsze jest powodem do kolejnych utarczek ze złośliwym losem i osobnikami, płci obojga, o podobnym usposobieniu. Jak w takich sytuacjach nie zwariować, bo o zdrowym rozsądku już dawno trzeba było zapomnieć, i przy okazji pozostać twórczym w lawirowaniu pomiędzy mniejszymi i większymi katastrofami ludzko-finansowymi? Odpowiedź na to egzystencjalne pytanie jest niezwykle trudna, ba nawet niemożliwa, ponieważ trudno ubrać w słowa życiowe doświadczenie i teorię chaosu stosowane w zależności od okoliczności z wdziękiem lub przy wtórze łez.

"Układy prawie idealne" to ogromna dawka humoru, niekiedy absurdalnego, oraz lekka satyra o nas samych i wiele celnych spostrzeżeń dotyczących naszej zagonionej codzienności, w której często zapominamy o tym co powinno być ważne w życiu. W czasie lektury książki Beaty Kiecany należy być przygotowanym na to, że będziemy śmiać się często lub wręcz ciągle, ponieważ bohaterki nie pozwalają na dłuższe zachowanie powagi. Autorka nie koloruje świata, lecz dzięki stworzonym przez nią postaciom wydaje się on o wiele bardziej zabawny, a sprawy, jakie traktujemy bardzo poważnie, w tej historii przedstawione są w żartobliwym tonie. "Układy prawie idealne" czyta się szybko i z uśmiechem, trudno nie kibicować Beti w zmaganiach z codziennymi katastrofami i złośliwościami ze strony losu. Pozostaje jeszcze temat miłości, będący jednym z wiodących wątków i stanowiący kolejny przyczynek do dobrego humoru czytelników. Emocjonalne rozterki w wykonaniu pań z ulicy Stawowej w połączeniu z ich zmaganiami z rzeczywistością są gwarancją poprawy nastroju.

 
Za możliwość przeczytania książki 
Dziękuję
wyd. NOVAE RES





Więcej informacji o nowościach wydawnictwa i nie tylko tutaj


poniedziałek, 14 marca 2016

Zło czai się tuż obok

"Pieśń wisielca"
James Oswald

Prawda nie zawsze jest oczywista, czasem trzeba wnikliwie przyjrzeć się otoczeniu i sprawdzić czy coś nie podszywa się pod nią. Niekiedy człowiek musi stawić czoła tym, którzy wolą brać iluzję za fakty, nie jest to łatwe, w szczególności kiedy ma się przeciwko siebie prawie wszystkich, nawet tych będących jeszcze nie tak dawno sprzymierzeńcami.

Życie Tony`iego McLeana byłoby łatwiejsze gdyby kierował się podobnymi zasadami jak współpracownicy. Jednak on woli chodzić własnymi ścieżkami i nie przymykać oczu na tak zwane mniejsze zło. Takie postępowanie już nieraz naraziło go na nieprzyjemności, teraz musi "odpokutować" za swój upór i niepodporządkowanie większości, ale nie byłby sobą jeśli nie zająłby się sprawą jednoznaczną dla kolegów, lecz nie dla niego. Zauważa pewne szczegóły, zdające się przeczyć zakwalifikowaniu śmierci młodego mężczyzny jako samobójstwa. Podobny przypadek ma miejsce znowu i ma z nim kilka wspólnych detali, zwierzchnicy inspektora McLeana nie są zadowoleni z spostrzegawczości swego podwładnego, ale on nie poddaje się. Pomimo, że nie może narzekać na brak obowiązków zawodowych, te przypadki nie dają mu spokoju, a gdy już raz podejmie trop raczej zrobi wszystko by go nie zgubić. Tony musi stawić czoła trudnym sytuacjom w pracy i w życiu prywatnym, zresztą jedno z drugim łączy się nierozerwalnie. Śledztwo zatacza coraz szerszy krąg, nie dając prostych odpowiedzi, za to rodząc kolejne pytania, co jest nie na rękę biurokratycznej policyjnej machinie. Równocześnie prowadzi drugie śledztwo, także nie należące do łatwych, w jakim po raz kolejny naraża się na nieprzychylne komentarze ze strony kolegów. Czy i tym razem uda mu się rozwikłać śledczą zagadkę?

Gdy rozum śpi podobno budzą się demony, a kiedy już człowiek spojrzy im w oczy nie zapomni tego co kryje się w ich spojrzeniu. Inspektor McLean poznał siłę zła, codziennie stara się z nim walczyć, wie, że czai się tuż obok, zawsze gotowe do ataku. Gra toczy się o wysoką stawkę, ludzie są słabymi istotami, przyjmującymi iluzję za prawdę, bo ta druga wymaga odwagi i narażenia się na ból. Przeszłość znowu daje o sobie znać, Tony swoją nieustępliwościom naraża się wielu, niektórzy nie zawahają się by sięgnąć po ostateczne środki by go powstrzymać.

Określenie książek o inspektorze McLeanie mianem kryminałów nie oddaje w pełni ich charakteru. Zagadka sensacyjna to jeden z elementów, będący osią akcji, jednakże to co wyróżnia ją spośród innych to klimat jak z powieści grozy, mroczny nastrój od pierwszej do ostatniej kartki, tchnący lodowatością i wręcz namacalne, wszechobecne, zło. Na "Pieśń wisielca" składa się kilka wątków, wydających się zupełnie z sobą niepowiązanymi, lecz podobnie jak w poprzednich częściach, w końcu zazębiają się one z sobą. Tworzą one niepokojącą historię, w jakiej nie brak suspensu, ale i tajemnic oraz mrocznej atmosfery, czasami wprost demonicznej. Autor łączy kilka gatunków literackich co daje w efekcie końcowym o wiele więcej niż tylko kryminał, sięga głęboko - w ludzkie umysły i dusze, a to co odkrywa jest mroczne i złowieszcze. "Pieśń wisielca" nie rozgrywa się tylko na jednej płaszczyźnie, fabuła rozwijając się ukazuje kolejne warstwy, nadające toczącym się wątkom nowe znaczenie, wymykające się prostym osądom. Bohaterowie naznaczeni są wspomnieniami i bliznami, niektórzy z nich poddali się, inni walczą o to by zło było dostrzeżone, a nie zignorowane. Ich życie splata się z pracą, jedno na drugie ma wpływ, każde wydarzenie, w jakim uczestniczą, odciska na nich ślad lub raczej piętno. Autor oplata swoją główną postać pajęczyną złożoną z tego co już miało miejsce, teraźniejszych wydarzeń, doświadczeń i prawdziwych duchów przeszłości. 



Za możliwość przeczytania książki 

dziękuję wydawnictwu:
 
 
 
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar

sobota, 12 marca 2016

Szczęście z przygodami


"Talizman z zaświatów. Kinga"
Tom II
Ewa Zienkiewicz


Nieustające szczęście może czasem być męczące, chociaż jeszcze nie tak dawno jeszcze wydawałoby się to nie do pomyślenia. Jak to mówią trzeba uważać o czym się marzy, bo marzenia mogą spełnić się i to w takiej ilości, że człowiek ma już dość tej idylli. Co w takiej sytuacji można zrobić? Podzielić się kimś tym nadmiarem, a reszta to już sprawa przeznaczenia, mającego, jak wiadomo, dość pokrętne poczucie humoru.

Kto zasługuje na to by obdarować go magicznym talizmanem? Beata ma nie lada orzech do zgryzienia, wie doskonale co dzieje się gdy kółeczka zaczynają działać, tak więc powinny trafić w odpowiednie ręce. No i w tym cały kłopot, jak wybrać nowego właściciela? Okazja nadarza się tak jakby sama, pierwsza właścicielka ma problem z głowy, natomiast kolejne osoby doświadczą niezwykłej mocy niepozornego przedmiotu. Droga jaką on odbędzie raczej nie śniła się nikomu, ale przecież wiadomo, że los wie wszystko lepiej i tyle. Kinga zna jego wyroki aż nazbyt dobrze, ostatnie lata nie rozpieszczały jej, teraz ma już jasno określoną drogę. Jednak Kolumbia okazuje się punktem zwrotnym w życiu, wszystko co później ma miejsce całkowicie rozmija się z jej pragnieniami. Zamiast zamierzonej swobody w spełnieniu postanowień jeden wielki chaos, tak jakby ludzie wokoło sprzysięgli się by nie dotrzymała danej sobie obietnicy. Należy przyznać, iż ciekawość również ma w tym swój udział, ale nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie te kółeczka z napisami, chociaż kto by tam wierzył w wyryte słowa. Uczucia wprost kwitną w otoczeniu Kingi, chyba nikt nie umie się im oprzeć, ale czy na pewno? Może potrzeba interwencji osób z dość odległego świata? Już raz zadziałali, wtedy mieli swój interes związany z niezwykłym talizmanem, teraz jest nie inaczej. Co wydarzy się gdy w egzotycznych okolicznościach przyrody zgromadzi się towarzystwo jakie nigdy nie zetknęłoby się w innym przypadku niż wakacje? Zakończenie tej historii zadziwi niejednego, tak po prawdzie każdego jej uczestnika. W końcu wiara przenosi góry, szczególnie jeżeli dotyczy to pragnienia miłości.

Napisanie drugiej części wiąże się z dużym ryzykiem, ponieważ oczekiwania są większe, kontynuacja wcześniejszego pomysłu nie może być jego kalką, a ta jednocześnie powinna nawiązywać do pierwowzoru oraz być oryginalna. Przed autorką więc było zadanie nie lada trudne, ale w przypadku "Talizmanu z zaświatów" okazało się, że Ewa Zienkiewicz wywiązała się z niego i to z mocnym przytupem. Po pierwsze bohaterowie są jeszcze bardziej oryginalni, barwni i przede wszystkim osadzeni w ciekawych wątkach, po drugie egzotyczne tło, a po trzecie sam talizman, mający się jak najlepiej i nic nie tracący na swej sile, wprost przeciwnie jest jeszcze bardziej aktywny. Tym razem główną postacią jest jak wskazuje tytuł - Kinga, która jak jej poprzedniczka styka się z magicznymi kółeczka i zaraz potem okazuje się, iż w jej życiu już nic nie jest takie jak było wcześniej. Co można powiedzieć w skrócie o drugiej części historii o niezwykłym talizmanie, tak, by nie nie popsuć przyjemności czytania i nie zdradzić zbyt wiele? Przede wszystkim nie brakuje w nim humoru, czasem ciut czarnego, wielu zawirowań oraz przygód, w których oprócz magii jest i sporo emocji oraz działań sił nieziemskich. Ewie Zienkiewicz nie można odmówić niesamowitych pomysłów na fabułę oraz umiejętności włączenia do niej klimatu miejsc egzotycznych. Każdemu polecam drugi tom tej magiczno-komediowej lektury o sile miłości.

Zapraszam również do przeczytania recenzji I tomu :)

 
 
 
Za możliwość przeczytania książki 
Dziękuję
wyd. NOVAE RES





Więcej informacji o nowościach wydawnictwa i nie tylko tutaj

czwartek, 10 marca 2016

Wyzwanie: kolorowanie


  PRZEDPREMIEROWO

"Twoja niezwykła podróż. 
100 najpiękniejszych miejsc na świecie" 
Lonely Planet



Książka do kolorowania, a nie kolorowanka, ponieważ to drugie określenie nie pasuje do tytułu "Twoja niezwykła podróż. 100 najpiękniejszych miejsc na świecie", byłoby po prostu zbytnim uproszczeniem. Zawartość jak wskazuje sam tytuł to właśnie sto obrazów do uzupełnienia barwami według naszego uznania. Możemy oddać rzeczywistość lub pofolgować sobie i pokolorować zgodnie z nią  z naszą fantazją. Każda strona to inny obraz, czekający na pomysł i nadanie mu indywidualnych cech. Już podczas przeglądania zaczyna się podróż dookoła globu, która pewnie nie zajmie osiemdziesięciu dni, lecz pozwoli oderwać się od codzienności i wejść w barwne otoczenie. Odwiedzimy Monę Lisę i Kopułę na Skale, świątynie Angkoru, Sagrada Familię oraz Petrę w Jordanii, oczywiście to jedynie mały wycinek tego co czeka na nas w "Twojej niezwykłej podróży. 100 najpiękniejszych miejsc na świecie". 

Wydawnictwo Sine Qua Non zasługuje na słowa uznania nie tylko za wspaniały dobór poszczególnych widoków, ale także za bardzo staranne wydanie. Papier pozwala na swobodne kolorowanie, nawet mocniejsze dociskanie kredki lub pisaka nie powoduje zniszczenia drugiej strony. Książka nie rozkleja się podczas zabawy, nawet mocne dociśnięcie nie uszkadza grzbietu. Młodsi i starsi mogą spędzić przy niej ciekawie czas. Każdy znajdzie coś dla siebie, talent nie jest niezbędny, wystarczy zapał i chęci, a po paru chwilach będziemy z siebie dumni :)

Ostatnio kredki miałam dość dawno temu, ale okazało się, że pewnych rzeczy nie zapomina się, każdy rysunek to kilkadziesiąt minut skupienia, lecz i wspaniałego relaksu. W końcu, parafrazując słowa znanej piosenki, kolorować każdy może, trochę lepiej, trochę gorzej. Poniżej moje próby zmierzenia się, z niektórymi ze najpiękniejszymi miejscami na świecie ;)
























 Za możliwość zapoznania się z książką 
dziękuję


wtorek, 8 marca 2016

Magiczna Anglia

"The Witch Hunter. Łowczyni"
Virginia Boecker


Anglia rozświetlana coraz liczniejszymi płonącymi stosami, w więzieniu Fleet prawie wszystkie cele zapełnione są ujętymi magami i wiedźmami, a łowcy wciąż przemierzają kraj wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu tych, którzy nie chcą podporządkować się prawu z Trzynastej Tablicy. Elizabeth Grey wygląda na niepozorną dziewczynę, lecz niektórzy przekonali się jak mylący jest to obraz, nie jest ona jeszcze jedną dworską służącą, więc kim może być ta urocza blondynka? Łowczynią czarownic i czarowników, to jej zawód, powołanie i po prostu życie, wraz ze swymi towarzyszami prawie zawsze jest na służbie lorda Blackwella. Do tej pory wypełniała swoją misję gorliwie i bez zadawania zbędnych pytań, ale w ciągu paru minut stała się wrogiem publicznym numer jeden, a za jej głowę wyznaczono niebotyczną nagrodę. Jak to możliwe, że z myśliwego stała się zwierzyną, na którą poluje się? Niespodziewanym sprzymierzeńcem, wręcz wybawicielem, jest słynny mag Nichols Perivil, również tropiony i poszukiwany od dawna. Nie odrzuca się pomocy, szczególnie w momencie kiedy jedynym co ma się do stracenia jest własne życie. Niezwykły sojusz to szansa, ale i ogromna zmiana dla Elizabeth, ludzie jakich uważała za przyjaciół lub przynajmniej znajomych stali się wrogami, a przeciwnicy sprzymierzeńcami, chociaż ci drudzy nie znają całej prawdy o niej. Czy łowczyni potrafi z dnia na dzień stać się zupełnie kimś innym? Dlaczego właśnie ją spotkała taka odmiana losu? Co jest prawdziwe, a co było iluzją lub kłamstwem? W świecie gdzie króluje magia trudno odróżnić rzeczywistość od wyczarowanej ułudy, chociaż czy na pewno?

Elizabeth z nowymi towarzyszami ma do wypełnienia zadanie, od niego zależy wiele, także jej przyszłość, a wątpliwości przybywa. Jeszcze tak niedawno tępiła bezlitośnie każdy przejaw magicznych działalności, teraz sama korzysta z niej, dokonała właściwego wyboru? Była przecież szkolona do czegoś zupełnie innego, chociaż czy na pewno? Co faktycznie dzieje się Anglii pod rządami króla Malcolma? Ostatnimi laty ziemia przybrała krwisty kolor i wciąż rozgrzewana jest płomieniami stosów, jak długo jeszcze będzie to trwało?

Awangardowe spojrzenie na wątki historyczne to nie jedyny atut książki "The Witch Hunter. Łowczyni", drugim jest szybka akcja, kolejnymi zaś humor oraz bohaterowie. Pierwszy tom, będący jednocześnie debiutem autorki, nie tylko intrygująco zapowiada się na przyszłość, ale i od początku wciąga czytelnika w mroczny i tajemniczy świat, gdzie czary są zakazanym owocem. Virginia Boecker dość swobodnie wykorzystała fakty historyczne, są one raczej impulsem do stworzenia alternatywnej ścieżki dziejów Anglii i pozwalają wyobraźni połączyć fikcję z prawdą w ciekawą fabułę, mającej czasami odcień horroru, a czasem opowieści fantasy. Szybka akcja przeplata się z lekko zaznaczonym motywem uczuciowym oraz oczywiście elementami magii. "The Witch Hunter. Łowczyni" to również historia o przyjaźni, dojrzewaniu i wyborze życiowej drogi, dzięki postaciom zróżnicowanym pod względem wiekowym książka jest odpowiednia i dla starszych i dla młodszych. Virginia Boecker ma w zanadrzu jeszcze kilka tajemnic, które już zostały zasygnalizowane, ale na razie są zagadkami. Jak potoczą się losy Elizabeth Grey? W tym punkcie na razie jest duży znak zapytania, zresztą niejeden, dalsze perypetie bohaterów owiane są mgłą domysłów i przypuszczeń.

Za możliwość przeczytania książki 

dziękuję wydawnictwu:
 
 
 
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar