sobota, 30 maja 2020

Zawrotny przekręt


Przedpremierowo:

„Przekręt”

Paulina Świst


Tupet? O nie to po prostu pewność siebie albo bezczelność, to już zależy od punktu widzenia. Jak już iść przez życie to z fasonem i na pewno nie na szarym końcu, a jeżeli kraść to miliony, mówiąc dokładnie dwadzieścia pięć. No i pozostaje jeszcze kwestia miłości, bo tu wybór również musi być odpowiedni, nie tak łatwo znaleźć kogoś, za kim pójdzie się na koniec świata i z powrotem, nawet jeśli w perspektywie jest kilku dekadowe wczasy na koszt państwa.

Koniec może być nowym początkiem, zwłaszcza jeśli ma się na koncie tyle ile Ola i Piotrek, problemem jest tylko albo aż widmo ćwierć wieku w więzieniu. Jednak od czego przyjaciele, może nie do końca skorzy do bezinteresownej pomocy, lecz zawsze umiejący dostrzec więcej niż nakazuje litera prawa i paragrafy. Prokurator Zimnicki słowa litość nie zna, ale za to szansę na sukces w śledztwie wyczuje na kilometr, a teraz ma ją blisko, chociaż jeszcze jest palcem na wodzie pisana. Skoro powiedziało się A, to i B padnie, zwłaszcza jeśli ma się po swojej stronie kilku dobrych znajomych, świetnie nadających się by powęszyć tu i ówdzie oraz zdobyć dowody od tych, którzy ich po dobroci nie dadzą. Pola i Wyrwa mają doświadczenie w  terenowych akcjach, a prokurator Torbicki potrafi dotrzymać im kroku. Problem w tym, że przeciwnik też nie jest w ciemię bity i  niczego po dobroci nie odda, zresztą po złości również. Pozostaje więc tylko podejść go tak, by dostać to, czego się chce i pomóc Olce i Piotrkowi, co wcale nie jest czymś oczywistym i nosi wiele znamion, iż to dopiero wierzchołek prawdziwej góry lodowej. Jeśli coś ma pójść nie tak wcale tak nie musi być, szczególnie jeśli takie grono prawniczo-policyjne obrało sobie za cel Sitwę.

Przed lekturą „Przekrętu” powinno być ostrzeżenie „czytanie w szerszym gronie, tudzież w środkach komunikacji publicznej tylko na własną odpowiedzialność”, podobnie zresztą jak przy domownikach, ale oni jeśli zobaczą okładkę to będą wiedzieli, że najlepiej nie przeszkadzać, nie pytać o nic, ewentualnie zadbać o aprowizację. Po dwóch częściach tej serii czytelnik wie czego się spodziewać, a przynajmniej tak mu się wydaje i tu pierwsza, z wielu niespodzianek, bo tam gdzie spotykają się osoby z dwóch serii, nieprzewidywalne i z ogromnym tupetem, zdarzyć się może wszystko, dosłownie. Jednak nie ma co uprzedzać tego, co ma być czyli historii, w jakiej tempo jest takiej same jak i gatunek czyli sensacyjne, ale nie tylko ono, bo dużą rolę odgrywają cięte riposty oraz pełne humoru dialogi. Oczywiście to również nie wszystko, gdyż Paulina Świst przygotowała prawdziwy maraton przejażdżek rollercoasterem, każdy rozdział jest kolejną przysłowiową jazdą bez trzymanki w doborowym towarzystwie nieszablonowych postaci, gotowych wywołać koniec świata, jeśli ma to dać efekt jakiego potrzebują. Jednak wciąż to dopiero ułamek tego, co pisarka zafundowała czyli lawinę wydarzeń, które zadbały by słowo na literę „n” nawet bladym cieniem nie zaświtało w głowach czytających. Fabuła „Przekrętu” łączy w sobie wątki z kilku książek, ale nie ma co się obawiać, że zakończenie ich nadejdzie zbyt szybko, do ostatniego momentu dzieje się wiele. Zbytnia czytelnicza pewność siebie nie popłaca, nawet na ostatnich stronach gdzie autorka przygotowała przysłowiową bombę, chociaż czy nie tego trzeba było się spodziewać po Paulinie Świst? Po mistrzowsku bawi się zagadkami i tajemnicami, daje swoim bohaterom pole do popisu w dziedzinie intrygujących zagrywek oraz gier o bardzo wysokie stawki, czasem te najwyższe, więc i finał nie mógł być ot taki sobie. No i oczywiście nie był, ale wpisuje się on doskonale w całość, zaskakującą i do końca trzymającą czytelnika w szachu napięcia.


PREMIERA:
3 czerwca

 Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję