wtorek, 4 lutego 2014

Kiedy słowo i miecz tworzyły poezję

"Skald. Karmiciel kruków"
Łukasz Malinowski


Prawdziwy skald by móc zachwycać swoimi pieśniami oraz gawędami musi niejedno zobaczyć i jeszcze więcej doświadczyć. Przynajmniej tak widzi swoje zajęcie Ainar, nie dla niego ciągłe zasiadanie przy suto zastawianych stołach w pańskich hallach, chociaż nimi nie gardzi. Spokój jednak niezbyt jest mu na rękę, zamiast niego woli kiedy coś się dzieje, zamieszanie jest mu jak najbardziej na rękę, szczególnie gdy sam jest jego autorem. Intrygi nie są mu obce, są wiernymi towarzyszkami skalda i często pojawiają się by urozmaicić codzienność, stającą się zbyt monotonną ...

Średniowiecza nie jest epoką w jakiej pokój często gości, mniejsze i większe wojny wciąż toczą się. Skandynawia wcale nie różni się pod tym względem od reszty Europy, a dążący do zdobycia jak największej władzy i bogactwa jarlowie podsycają jeszcze konflikty. Jeżeli jest się uważnym słuchaczem i równie biegle włada się mieczem co słowem, to można wiele zyskać w takich czasach. Ainar nie jest jednym z wielu poetów, jego sława obejmuje nie tylko wspaniałe strofy, lecz również odwagę i skłonność do wszczynania mniejszych i większych bójek, które często kończą się krwawym pojedynkiem. Tam gdzie on zawita błogostan raczej nikomu nie grozi, Erling i jego poddani przekonają się o tym bardzo szybko, aczkolwiek sam bard jedynie wykorzystuje "sprzyjające okoliczności. Zresztą przelewanie krwi nie jest niczym niezwykłym wśród wojowniczych mieszkańców północy, więc gdy jej trochę więcej zostanie upuszczone nie powinno to nikomu przeszkadzać ... no chyba  sprawa dotyczy skarbu, ukrytego przed wszystkimi ...

Kiedy robi się za gorąco czasem klasztorne mury bywają dobrym miejscem na przeczekanie burzy, którą się samemu wywołało. Jednak za Ainarem podążają cienie przeszłości, uwolnić się od nich trudno, czekają na odpowiednią chwilę by wziąć odwet za krzywdy, prawdziwe bądź urojone. Świątobliwi bracia również mają co nieco do ukrycia, a nawet więcej niż skald się spodziewa. Kto jak nie on nadaje się do tego by odkryć drugą twarz zakonników, jaką wykorzystuje zbrodniarz? Dlaczego ktoś morduje czcigodnych ojców? Co tak właściwie dzieje się w klasztorze goszczącym Ainara? Nikt zbytnio nie jest skory do zdradzania tajemnic, a już na pewno nie komuś takiemu jak wędrowny bard ze sławą zabijaki. Jednak gdy składa się obietnicę trzeba ją wypełnić, nawet kiedy diabelskie moce wydają się maczać palce we wszystkim ...

Duża dawka przygody, spora doza sensacji, rzeczywistość w jakiej przeplata się mit z historią i główny bohater - nieprzewidywalny i obrazoburczy, jak przystało na karmiciela kruków. "Skald. Karmiciel kruków" ma w sobie cechy skandynawskiej sagi, ale i przypomina "Imię róży". Perypetie tytułowej postaci są spektaklem w jakim czytelnik dostrzega baśniowe elementy, opowieść opartą na historii, ale i elementy fantastyczne. Łukasz Malinowski w swojej książce oddał ducha tego, co dawno odeszło i obecne jest jedynie w spisanych na pergaminie podaniach. Ale nie poprzestał tylko na odwzorowaniu dawnych opowieści - stworzył własną wizję , w jakiej swoje miejsce ma i mit i wątek sensacyjno-fantastyczny. Dało to w efekcie nie "wyrób sagopodobny", lecz wciągającą i intrygującą lekturę z nieszablonowymi postaciami. 

Świat karmiciela kruków to nie łagodna kraina z opowiastki dla dzieci ...


 
Za możliwość przeczytania książki 
Dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica