czwartek, 24 lutego 2011

 "Goj patrzy na Żyda. 
Dzieje braterstwa i nienawiści od Abrahama do współczesności"

Nie jest łatwo napisać książkę o narodzie żydowskim, ponieważ będzie ona oceniana nie tylko od strony literackiej, ale także historyczno-kulturowej oraz społecznej, a na pewno przez pryzmat prześladowań. Wiele słów przelano na papier w tym temacie, były one wzniosłe, rzeczowe, czasem zacietrzewione, a zdarzały - i niestety zdarzają się nadal - pełne nienawiści.  Jednak można także w całkiem innym tonie pokazać historię Żydów - z perspektywy goja, bez patetyzmu i próby schlebiania jakiejkolwiek stronie. Nie są to suche fakty z historycznych źródeł czy też kompilacja wiedzy dziejowej. Wydaje się,że doskonale znamy historię narodu żydowskiego, mamy ugruntowana opinię, że nasze społeczeństwo było tolerancyjne wobec Żydów, jednak czy aby na pewno? Czy było ostoją normalności w tyglu europejskich antysemickich wystąpień na przestrzeni wieków? Trudno powiedzieć czy takie postrzeganie naszej wspólnych dziejów jest tylko wygodnym stereotypem czy też prawdziwym obrazem. W czasie lat szkolnych, na lekcjach historii, uczymy się o wielu narodach, jednak nie licząc okresu II wojny światowej, informacje o narodzie żydowskim są skąpe. Książka "Goj patrzy na Żyda" pozwala na poznanie tego co wielu z nas wydaje się dobrze znane starego testamentu i późniejszych dziejów naszego kręgu kulturowego. Nawet na znane biblijne przypowieści zaczyna się patrzeć z innej perspektywy, dotychczasowa wiedza uzupełniana jest nieznanymi dotąd faktami. Nie są to jednak tylko suche wykłady, raczej żywe słowa, które w ciekawy sposób przekazują to było pomijane przez nas lub innych. To co się działo u zarania tworzenia się narodu żydowskiego autor, by ułatwić zobaczenie podobieństw, porównuje do znanej nam historii innych europejskich nacji, a nawet współczesnej literatury. W ogóle dużo jest porównań do historii starożytnej Europy i jej potomnych. Połączenie subiektywnych myśli ze źródłami historycznymi sprawia, że słowa się wręcz "połyka". Nie jest to forma pisanego teledysku, ale raczej dowcipnego i pełnego autoironii moderowania faktów historycznych i żydowskiej i gojowskiej. Strona za stroną zauważamy podobieństwa pomiędzy narodami, które zdawałyby się różnić prawie wszystkim, wspólne korzenie powinny zbliżać - tylko dlaczego oddalają? Autor obala wiele mitów, przesądów i stereotypów, które nie mają pokrycia w historii lub wynikły z niezrozumienia religii  i jej wpływu na życie społeczeństwa żydowskiego. Książka nie jest tuba propagandową, nie ma głośnego oburzenia nad niesprawiedliwym postrzeganiem obcej nam kultury, jest za to rzeczowe wyjaśnienie rożnic i ich genezy, jednak bez tonu mentorskiego. Mylnym jest także wrażenie lekkości czytanych słów - bo takimi nie są, niosą całkiem poważne tezy i pytania, a antytezy i odpowiedzi skłaniają do chwil, krótszych lub dłuższych, zastanowienia nad tym co mamy przed oczyma. Po prostu całkiem inny styl narracji pozwala na przyswajanie podanej treści nie w typie wykładowca-uczeń, a raczej gawędziarz i słuchacze. Książka "Goj patrzy na Żyda" nie jest wykładem raczej opowieścią, gdzie umiejętnie przeplatają się fakty, daty i wyjaśnianie niejasności, które czasem nam się nasuwają. Trzeba naprawdę dysponować ogromną wiedzą, ale i fascynować się konkretnym zagadnieniem by odbiorcy nie przytłoczyć informacjami. W tym przypadku nie ma cienia ciężaru gatunkowego, chociaż trzeba się skupić na czytanym tekście. Historyczne bądź mityczne postacie nabierają realnych kształtów, stają się bardziej dostępni, a co za tym idzie ich postępowanie jest też zrozumialsze. Może na początku dziwić swobodny ton wypowiedzi, jednak w miarę zagłębiania się w lekturę, taki ton zaczyna być jak najbardziej właściwy. Co daje lektura książki prof. Kuncewicza? Wiedzę o narodzie żydowskim, jego kulturze i historii - z całą pewnością. Tezę, że pomimo różnic mamy podobne korzenie, a historia "ich" i "nas" nie jest aż tak odmienna, jak się czasem wydaje. Daje też pewność, że można mówić ciekawie na tematy, które dla laików lub przeciętnego człowieka wydają się trudne. Pozwalają też inaczej spojrzeć na dzieje Żydów, niż tylko przez pryzmat narosłych przez wieki stereotypów lub walki z nimi. W końcu nie jest to tylko historia jednego narodu,a raczej szersze spojrzenie na część wspólnego dziedzictwa, które ukształtowało i nadal kształtuje społeczeństwa, niezależnie od ich religii, poglądów politycznych czy też spadku historycznych doświadczeń. Książka "Goj patrzy na Żyda" jest pełną inteligentną gawędą, przy której czas płynie szybko i do której będzie się wracać latami. A poznana historia świetnie oddaje drugą część tytułu "Dzieje braterstwa i nienawiści od Abrahama po współczesność", bo wiele w niej podobieństw i pokazane są też źródła niechęci, które po części wynikają z niewiedzy, a po części poczucia się "lepszym" kosztem innych.

Książka udostępniona przez wydawnictwo Wydawnictwo ISKRY

Czasem słońce, czasem deszcz, a czasem wygrana w konkursie

Słońca jak na lekarstwo, mrozu i śniegu mam powyżej uszu, a nawet wyżej, każde wyjście poza drzwi wyjściowe to godziny opatulania się ciuchami, szalami, itd, itp, jednak pośród tego wszystkiego Uśmiech Losu czyli konkurs "czego najbardziej nie lubisz w ksiązkach i dlaczego?" na blogu http://konkursy-ksiazkowe.blog.pl/

A to moja wypowiedź:
"Czego nie lubię w książkach? Może zacznijmy od okładek, a raczej ich tylnej części, gdzie umieszcza się wprowadzenie do danego tytułu - czasem potrafi zniechęcić, dlatego wolę gdy go nie ma. Wolę zaskoczenie niż przekonywanie mnie, że książka jest świetna, a potem w trakcie czytania szukać tej doskonałości i przekonać się, że istnieje ona tylko w zapowiedzi. Jednak to może bardziej uzależnione jest od wydawców, a nie autorów, niemniej nie lubię tylnego słowa wstępnego. Co jeszcze czasem podnosi moje ciśnienie? Długie opisy "okoliczności przyrody" - tak miejskiej, wiejskiej jak i modowej, które nie wnoszą nic ani do akcji ani do tła historii, po prostu mam wrażenie, że są po to by książka nie była zbyt cienka lub na siłę mają "uatrakcyjnić" bohaterów, by byli jak najbardziej wiarygodni - co daje skutek odwrotny, w postaci szybkiego przewracana kartek. Podobnie jest z osadzaniem głównych postaci w miejscach, których autor nie zna, wtedy podejrzliwym okiem czeka się na kolejną wpadkę, no i autentyczność gdzieś znika. Czasem twórca pomimo "wpadek" wychodzi obronną ręką z opresji, bo wbrew wszystkiemu jego pomysł jest na tyle ciekawy, że kryje inne niedociągnięcia, jednak czasami ..."