środa, 13 marca 2013

Czy byłeś mój?

„Kiedy byłeś mój”
Rebecca Serle
Jednym z najczęstszym motywów, w których główną rolę gra uczucie, jest historia miłości Romea i Julii. Nawet jeżeli komuś zdarzyło się nie przeczytać dramatu Williama Szekspira czy też zobaczyć tego go na scenie bądź ekranie, to i tak jest doskonale zorientowany co do perypetii kochanków z Verony. Ich losy są synonimem uczucia tragicznego, rozwijającego się wbrew wszystkim i wszystkiemu, jednak bez szczęśliwego zakończenia. Często motyw ten jest wykorzystywany w sztuce, literaturze i filmie, nie zawsze twórcy wiernie oddają go, lecz przecież autorzy to nie naśladowcy, a interpretatorzy – ich prace to nie kopie tylko oryginały. Czasem to co jest znane jest jedynie kanwą dla czegoś zupełnie nowego, w czym może i odnajdujemy znajome nuty, lecz są tylko one dopełnieniem i tłem.
Troje to o jednego za dużo, szczególnie kiedy w grę wchodzi uczucie i to z gatunku jedynego i długo oczekiwanego. Aż do pewnego ranka Rosaline nie zaprzątała sobie głowy sobie takimi rozmyślaniami, bo i po co, jeżeli w jej życiu wszystko układało się lepiej niż w najśmielszych marzeniach. Popularność w szkole, dobre układy z rodzicami, oddane przyjaciółki, no i przyjaciel, a teraz już ktoś więcej, u jej boku. Czego chcieć więcej? Na pewno nie powrotu kuzynki Juliet, chociaż co ona może zmienić w życiu Rose? Raczej nic, obie nie widziały się od lat, więc może teraz czas by nadrobić stracony czas? W końcu to rodzina, a tej się nie wybiera, lecz czy trzeba przyjmować z „dobrodziejstwem inwentarza”? San Bellaro to miłe kalifornijskie miasteczko i nie ma w sobie nic z Verony, Romeo i Julia tutaj nie pasowaliby, szczególnie, że rodziny Capletów i Montegów są zaprzyjaźnione, a Rosaline i Rob są zupełnie różni od tragicznych szekspirowskich kochanków. A może coś łączy literackich bohaterów z mieszkańcami kalifornijskiego miasteczka? Juliet to nie słodka Julia, Rob to zapalony surfer, no a Rose … no właśnie jaka jest jej rola? Na pewno główna i przy boku nie Romea, a Roba, sny się spełniają, przewidywania i wróżby przyjaciół również, wreszcie jest tak jak powinno być. Aż do tego momentu, kiedy wszystko zaczyna być widziane w całkiem innym świetle, co właściwie wydarzyło się podczas zabawy i jaki to będzie miało wpływ na to co niedawno zakiełkowało? Troje to za dużo o jedną osobę w grze zwanej miłością, pytanie o kogo? Do tego momentu Rosaline była pewna tak wielu rzeczy, teraz stają one pod znakiem zapytania. Przeszłość, rodzina, uczucia, to wszystko okazuje się mieć drugie oblicze, co jest prawdą, co kłamstwem, a co prawdziwą miłością? Kim jest Len? Drugoplanowym aktorem czy kluczowym bohaterem? Romansu, tragedii, a może najpiękniejszej, ale i najtrudniejszej do odegrania sztuki zwanej życiem? No i nie można zapomnieć o Juliet, mającej w zanadrzu trochę niespodzianek …
Historia Romea i Julii jest doskonale znana wszystkim, nawet gdy nie czytali szekspirowskiego oryginału. Motyw przewodni – tragicznej miłości ze skłóconymi rodzinami w tle często bywa podstawą bądź inspiracją dla pisarzy, muzyków czy też filmowców. Bardziej lub mniej widoczny wpływ można odnaleźć w wielu miejscach. Rebecca Serle nie stworzyła alternatywnej opowieści i nie skopiowała pomysłu Williama Szekspira, oparła się na motywie Romea i Julii, lecz cała reszta to już całkiem inna bajka. Bohaterowie są nie mniej wyraziści niż ci rodem z Verony, ich życiowe ścieżki niejeden zakręt mają, jest jeszcze uczucie, a raczej uczucia, które wymagają decyzji, i nie zawsze można je określić jako miłość. Romeo i Julia nie należą do moich ulubionych postaci literackich, jednak „Kiedy byłeś mój” okazało się opowieścią z ciekawą fabułą, jakiej nie trzeba porównywać do niczego innego, bo ma swoje własne przesłanie. Nie tylko kochankowie z Verony mają monopol na przyciąganie uwagi czytelników …





Za możliwość przeczytania książki