„Wiedźmie
drzewo”
Tana
French
Prawda
podobno jest tylko jedna. Problem jednak z nią jest taki, że zbyt często ukryta
jest pod warstwą kłamstw, tajemnic, niedopowiedzeń oraz najzwyklejszej
niepamięci. To jeszcze nie wszystko, bo nawet kiedy zostaje odkryta rzeczywistość
wcale nie staje się prostsza, wprost przeciwnie może ją skomplikować, a nawet
wykorzystać i zniekształcić, tak, iż staje się swoja karykaturą.
Dostojne
drzewo było miejsce zabaw od dziesięcioleci, ozdabiało ogród i dawało cień.
Jednak kryje w sobie szkielet człowieka, odkrycie szokuje Toby`iego i jego
bliskich. Jak to możliwe, że przez lata nikt nie miał żadnych podejrzeń i nikt
niczego nie zauważył? Przecież przez lata mężczyzna wraz z kuzynami spędzał
wiele czasu w wiejskim domu wuja, ten ostatni także nie umie wytłumaczyć tego
makabrycznego odkrycia. Może ze wspomnień da się odtworzyć przebieg wydarzeń
sprzed dziesięciu lat? Każdy coś sobie przypomina, a Toby staje w obliczu
niezbyt przyjemnej wizji przeszłości. Trudno mu uwierzyć w słowa bliskich i
znajomych, czy rzeczywiście mówią
szczerze? Napaść sprzed kilku miesięcy zmieniła przebojowego i miłego mężczyznę
w znerwicowanego człowieka z lukami w pamięci. Z ich powodu zaczyna wątpić w
to, co pamięta, ale czy faktycznie ma do tego powody? Policyjne dochodzenie
zdaje się kierować w jednym kierunku, niezbyt pozytywnym dla Toby`iego,
przynajmniej tak sądzi on. Prawda tkwi w przeszłości, w teraźniejszości trzeba
ją sobie przypomnieć i zdobyć dowody, na to, iż jest się niewinnym. Zadanie tym
trudniejsze, że słowa innych wydają się obce z tym, co zostało zapomniane. Co
jest faktem, a co kłamstwem?
Napisać
dobry thriller nie jest łatwo, intrygujący pomysł na suspens to dopiero
pierwszy z wielu etapów, na każdym czają się pułapki, a wpadnięcie w jedną z
nich może pogrążyć całą książkę. Tana French już niejednokrotnie pokazała
czytelnikom, że ma talent do opowiadania kryminalnych historii, w których
napięcie cały czas zwiększa się, natomiast zakończenie będzie odmienne od wszelkich
przypuszczeń. Nie inaczej jest w przypadku „Wiedźmiego drzewa”, kameralność i
równocześnie pewna klaustrofobiczność opowieści działa na jej korzyść, lecz to tylko
jeden z wielu plusów, a każdy z nich wzmacnia klimat zbrodniczej tajemnicy. Nim
mordercza zagadka lub raczej zagadki zostaną rozwiązane śledzimy zdawałoby się
bohaterów, jacy mogliby być naszymi przyjaciółmi, rodziną lub znajomymi. Jednak
to pozory, pod nimi kryją się emocje, komplikujące wszystko, ale te pierwsze
długo pozostają sekretem, nie od razu wiemy czym są. Prawda długo pozostaje w
masce, niedostrzegalnej dla tego, kogo najbardziej interesuje. „Wiedźmie drzewo”
nie ma postaci genialnego detektywa, który z luźnych wątków, niedopowiedzeń czy
też spojrzeń odkrywa sprawcę. Dochodzenie prowadzone jest przez osobę najmniej
do tego odpowiednią, przynajmniej takie można odnieść wrażenie na samym
początku, lecz rzeczywistość jest odmienna. Kolejne sceny odsłaniają fragmenty,
ale czy prawdy? Tego nie wie główny bohater, a czytający stają przed
potencjalnym przełomem w dochodzeniu bądź ślepą uliczką. Nieubłaganie narasta
atmosfera osaczenia i niewinności nie do udowodnienia, a może prawda jest
zupełnie inna? Gdzieś w zakamarkach pamięci na pewno znajduje się odpowiedź na
dręczącą niepewność, chociaż czy na pewno? Co wydarzyło się w pięknym ogrodzie
dekadę temu i jak głęboko sięgają korzenie zbrodni?
Za możliwość przeczytania
przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros
przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros