Premiera:
12 sierpnia
„Tygiel
zła”
James
Rollins
Rozwój
bywa groźny i niesie z sobą zagrożenia, ale czy oznacz to, że najlepiej nie
rozwijać się? Czy to czego nie rozumiemy, jest dla nas nowe i inne należy
zniszczyć? Zakazy, kary, prześladowania,
dla tych którzy chcą wiedzieć więcej, pójść dalej, próbować zmieniać
rzeczywistość, nigdy jeszcze nie zatrzymały ich. Historia ludzkości pokazuje
niezliczone przykłady w jakich człowiek nie przestraszył się represji i
wyznaczał nową ścieżkę, czasem do rozwoju, a niekiedy wprost przeciwnie … ku
zagładzie.
Mara
wykorzystała daną szansę najlepiej jak potrafiła, jej praca może przynieść światu
to, o czym tak wielu marzyło i próbowało urzeczywistnić. Prezentacja jej pracy
zostaje brutalnie przerwana, a kobiety, które w nią uwierzyły zostają
zamordowane na oczach studentki. Kilka tysięcy kilometrów od portugalskiej
Coimbry ktoś atakuje rodziny tajnego zespołu Sigmy. Dwie całkowicie odrębne
sprawy, dwa kontynenty, masowa zbrodnia i porwanie, jednak czy na pewno nie to
ze sobą nic wspólnego? W zbiegi okoliczności na pewno nie wierzą członkowie
Sigmy, zwłaszcza kiedy mają niewiele czasu by uratować swoich bliskich oraz
pomóc genialnej wynalazczyni, a za przeciwników dawnego wroga oraz ludzi, jacy
od wieków tępią czarownice. W jakim momencie kończy się legenda i historia, a
zaczyna obecna chwila? Wówczas gdy odkrycie jest jednoznaczne ze skokiem
cywilizacyjnym i równocześnie staje się synonimem zagłady dla tych, którzy
zawsze widzieli w postępie zagrożenie. Paryż, miasto światła, ma się stać
symbolem dla wszystkich, jedni mają zobaczyć w nim bolesną wizję przyszłości,
drudzy swoją siłę. Jaką rolę ma do odegrania Mara oraz porwane rodziny? Czy
tylko będą środkami do celu dla kogoś kto od wieków czeka by znowu strach
zawładnął światem?
Po
raz kolejny, na własne życzenie i zupełnie świadomie, zatraciłam się w czytanej
książce. Nie po raz pierwszy, i na pewnie nie ostatni, zafundowałam sobie
lekturę, podczas której szare komórki pracują na najwyższych obrotach, jednocześnie
dobrze się bawiąc. James Rollins jak zawsze nie zawiódł mnie, jego składanka
fantastyki naukowej, nowinek naukowych, historii, thrillera oraz prawdziwej
sensacji, prawie jak z kina akcji, dostarczyła doskonałych wrażeń. Pisarz od
lat stosuje prostą wydawałoby się zasadę mistrza Alfreda Hitchcocka czyli
zaczyna od trzęsienia ziemi, a potem dokłada kolejne cegiełki do napiętej i tak
już atmosfery. Nim nastąpi finał czytelnik staje się obserwatorem wydarzeń, nakręcających
spiralę intrygujących zagadek oraz mierzy się z najnowszymi technologiami.
Jednak „Tygiel zła” nie jest jedynie futurystyczną opowieścią idealnie
wkomponowaną w teraźniejszość, wątki tej książki sięgają również w przeszłość –
do czasów Świętej Inkwizycji. Autor bawi się z bohaterami oraz czytelnikami w
swoistą grę stawiając na szali honor tych pierwszych oraz zaufanie do nich tych
drugich, poddaje w wątpliwość motywy oraz jednocześnie stawia pytania, jakich raczej
nie oczekuje się. W fabule twórczo rozwinięte są współczesne zdobycze nauki
oraz odwieczne pragnienie ludzi by pójść dalej, wyżej oraz tam gdzie jeszcze człowieka
nie było, na gruncie rozwoju technologicznego. Jednocześnie James Rollins
skonfrontował tę chęć rozwoju i zdobywania wiedzy z czymś zupełnie odwrotnym
czyli strachem przed tym, co może przynieść oraz lękiem przed nieznanym. Jeśli
do tego dodamy drugi plan w postaci Madrytu, Paryża, Kraju Basków, Pirenejów
oraz Stanów Zjednoczonych oraz niesamowitą szybkość akcji to otrzymujemy książkę
jaką nie odkłada się dopóki nie zostanie przeczytana.
Premiera:
12 sierpnia
Za możliwość
przeczytania książki
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję
wydawnictwu: