czwartek, 13 stycznia 2022

Niemożliwe jest osiągalne

„Szczęściarze”

Agnieszka Lis

 

Czym jest szczęście? Czasem dopiero patrząc na to, co już za nami uświadamiamy sobie, że towarzyszyło nam w najmniej oczekiwanych chwilach i nie dostrzegliśmy go. Bywa i tak, iż ktoś nam je wskazuje, bo jakoś je przegapiliśmy. Niekiedy nie zauważamy gdyż otaczało nas od zawsze i uważaliśmy je za coś oczywistego. Czym, więc jest?

 

Jedni gdy słyszą, że co jest nieosiągalne uwierzą w te słowa i nie podejmą próby by przekonać czy tak jest naprawdę. Drudzy wprost przeciwnie, nie przyjmą czegoś takiego do wiadomości i zaczynają walkę. Edyta toczy taką wojnę po ciężkim wypadku, ale w jego cieniu rozgrywa się jeszcze jedna potyczka, wcale nie łatwiejsza, dużo trudniejsza. Nastolatka nie do końca rozumie siebie, co się z nią dzieje, a nawet gdy już jest świadoma tego wcale nie najgorsze za nią. W tym samym czasie nakładają się na siebie problemy, jakie udźwignąć nie zawsze potrafią udźwignąć starsi. Łatwo jest poddać się, lecz ona tego nie czyni, rodzina wspomaga ją, podobnie jak i otoczenie, lecz mało kto wie, z czym rzeczywiście jeszcze zmaga się. Jej droga by wreszcie egzystować w zgodzie z sobą jest wyboista, z pułapkami oraz ślepymi uliczkami, lecz ona ma cel i dzięki niemu dojrzewa do niełatwych rozmów. Podejmuje również decyzje, jakie nie zawsze są akceptowane przez wszystkich, ale z drugiej strony ma siłę by nie zawrócić i nie poddać się. Pewność dają ci, którzy widzą w niej przede wszystkim najbliższą osobę, tę samą co wcześniej, bez względu na dokonane wybory.

 

Jestem świeżo po lekturze najnowszej książki Agnieszki Lis, i zanim napiszę coś więcej, jedno nasuwa się od razu - ta historia dotyka niezwykle trudnych, a zarazem bardzo osobistych, spraw. Niejednokrotnie toczą się one na naszych oczach, lecz dostrzegamy, jeśli w ogóle do tego dochodzi, tylko mały fragment. Za nim kryje się przysłowiowa góra lodowa problemów, bólu i lęków z jakimi zbyt często musi człowiek radzić sobie sam, bo nawet najbliższe osoby nie są wsparciem. Niektórzy mają wokół siebie ludzi, jacy stoją murem, chociaż nie jest to dla nich łatwe, lecz swoje emocje odsuwają na bok, liczy się ten kto potrzebuje pomocnej ręki. To też nie zawsze jest widoczne lub brane za oczywistość. Pisarka niezwykle głęboko sięgnęła w swoich bohaterów, odsłaniając wszystko z czym walczą i czego się boją. Nie jest to ukazane natychmiast, lecz etapami, raz wolniej, raz szybciej, z różnych perspektyw, kawałek po kawałku poznajemy ich, wpierw to, co zauważalne jest na pierwszy rzut oka, a później kolejne warstwy, schowane pod pozorami. Jedni widzą szczegóły wcześniej, inni dopiero gdy mówi się o tym wprost, czyż nie dzieje się tak samo w prawdziwym życiu? Pewne znaki może i powinny być sygnałem, że coś dzieje się z naszymi bliskimi, lecz ignorujemy je, nie rozumiemy lub po prostu umykają nam w wirze codzienności. „Szczęściarze” są opowieścią o rodzinie, takich jak wiele, mającej za sobą dramatyczne chwile, stawiającej czoła nieprzewidzianym wyborom i zdobywającej pozornie niemożliwe, jednak nie za darmo. Znalezienie swojego miejsca w świecie, życie w zgodzie z samym sobą, powiedzenie głośno czego pragniemy oraz pokazanie kim jesteśmy naprawdę wymaga odwagi i nie zawsze osiągniemy to w pojedynkę. Siłę dają ci, którzy po prostu stoją za nami murem, co niekiedy wskazuje ktoś obcy, dla nas wydaje się to oczywiste, ale wcale takim nie musi być. Gratuluję Agnieszce Lis dobrania odpowiednich słów w tej opowieści i pokazania całkiem innego oblicza szczęścia, takiego po przejściach, nie słodkiego, lecz prawdziwego i docenianego.

 

 

Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję:

 Autorce

oraz