Premiera:
2 października
„W poszukiwaniu prawdy”
Nora
Roberts
Łatwo
zaufać pięknej fasadzie, obojętnie czy chodzi i budynek czy też wrażenie jakie
starają się stworzyć ludzie. Drobnych pęknięć nie dostrzega się lub raczej
omija się je wzrokiem, w końcu przecież ideały ich nie mają. Dlaczego tak łatwo
ludzie ulegają iluzji doskonałości i tak bardzo nie lubią przyznawać racji komuś
kto pokazuje rzeczywisty obraz sytuacji? Trudno przyznać się do błędu, czasem
wymaga to odwagi i stawienia czoła konsekwencjom swojej ślepoty.
Nowy
początek, nie ot tak sobie, lecz by zamknąć drzwi za tym, co było i otworzyć
nowe do tego, co może być. Darby doskonale wie czego chce i nie waha się przed
ryzykownym krokiem, jeśli tylko może on ją przybliżyć do celu. Przyjazd do
uroczego Lakeview to szansa urzeczywistnienia jednego z marzeń i jak się
okazuje jej zapał bardzo jest pomocny. Zane Walker przez lata przebywał od
rodzinnego miasteczka, teraz jest gotowy na powrót, odniósł sukces i nadszedł
moment by rozpocząć kolejny rozdział w życiu. W jego planie na najbliższe miesiące
jest ponowne zadomowienie się w Lakeview, kiedyś to miejsce kojarzyło się mu
jak najgorzej, dzięki pomocy bliskich zblakły najgorsze chwile w pamięci,
jednak one wciąż tkwią w nim. Entuzjazm Darby jest zaraźliwy, a ich znajomość
wnosi w egzystencję obu coś, czego nie brali pod uwagę, lecz nie tak łatwo
zapomnieć o przeszłości, zwłaszcza kiedy przypomina o sobie w najgorszy możliwy
sposób. Podobne doświadczenia bywają dobrym spoiwem, ale czasem nakazują również
ostrożność, a ta skłania do wycofywania się. Stare rany niekiedy stanowią słaby
punkt, lecz niektórzy czerpią z nich siłę, bo to, co dla jednych jest wadą,
inni uczynili swoim atutem …
Lubię
twórczość Nory Roberts od dobrych kilku lat, jak do tej pory czytanie nowych
powieści zawsze towarzyszyło hasło „jeszcze jeden rozdział”. Przy lekturze „W
poszukiwaniu prawdy” tradycji stało się
zadość, czy mogło być inaczej? W teorii tak, ale w praktyce recepta na
wciągającą historię sprawdziła się i tym razem. Połączenie warstwy obyczajowej
i tej z gatunku thrillera dało w efekcie powieść ciekawą i pozwalającą na tak
zwane „zaczytanie się”. Pisarka umiejętnie wykorzystała jeden z problemów
społecznych, czyniąc z niego jeden z filarów powieści, chociaż wydaje się on być
na drugim planem, lecz to jedynie wrażenie. „W poszukiwaniu prawdy” nie jest
studium zła, ale wyraźnie jest ono zarysowane i pokazane w swojej jednej z najbardziej
zwodniczej formie, ukrytej pod pozorami sukcesu i szczęścia, o jakim wielu jedynie
marzy lub ogląda z daleka. Piękne krajobrazy i lekka fabuła mogą w pierwszym
momencie zwieść, lecz wcale nie tak głęboko jest ciemniejsza strona rodzinnych
więzów, demonów przeszłości oraz traumatycznych wspomnień. Bohaterowie wydają
się idealni, prawie jak z reklamy amerykańskiego snu na jawie, jednak nic nie
jest tak proste jak wydaje się i zbyt wielu ma tajemnice, będące w
rzeczywistości koszmarami. Nora Roberts konfrontuje to, co widzą inni z tym, co
faktycznie ma miejsce, nie czyni tego raz, ale kilkukrotnie pokazując skalę
problemu i jednocześnie uwidaczniając drogę jaką trzeba przejść by uratować
siebie oraz bliskich. Zło wcale nie jest gdzieś tam, daleko od nas oraz
miejscach, w których spodziewamy się, tak samo jest ze szczęściem, ale w jednym
i drugim przypadku potrzebna jest odwaga i wiara w drugiego człowieka, nawet
jeśli ktoś inny nas zawiódł.
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję