Bohaterowie sztuk teatralnych bądź filmów nie starzeją się, jednych i drugich mamy w pamięci w kwiecie wieku, a nawet gdy tworząc swoje kreacje aktorskie już promienieli dojrzałością i tak czas dla nich się zatrzymał - w naszej pamięci, ale nie w rzeczywistości. Oni też się starzeją, tak jak i my. By ich aktorskie emploi mogło świecić pełnym blaskiem, gdzieś w tle pracują na to ludzie, równie oddani sztuce sceniczno-filmowej, o których nie myślimy czyli scenarzyści, reżyserzy, montażyści, kostiumolodzy i wielu, jeszcze mnie znanych. Jednak czy opromienieni sławą czy pozostający w cieniu, dla jednych i drugich nadchodzi moment gdy kurtyna sceniczna opada lub ekran kinowy gaśnie. Wtedy niektórzy przybywają do Skolimowa, gdzie zaczyna się ich życie poza rampą teatralną i kadrem filmowym, ale w otoczeniu podobnych im ludzi, gdzie nadal mogą żyć czasem minionym w teraźniejszości.
Magiczny świat, którzy tworzyli przez lata nadal jest w naszych myślach gdy słyszymy o Skolimowie, ich blask opromienia i to miejsce. Zaczynając książkę "Hamlet w stanie spoczynku. Rzecz o Skolimowie" miałam właśnie taki obraz przed oczyma, do tego gdzieś jeszcze kołatały się strzępki informacji o zbiórkach pieniędzy, ale to oni - aktorzy, znani z filmów i z teatru są w centrum zainteresowania. Skolimów to jednak coś więcej, to także unikatowa idea, której pomysłodawcy umieli ją urzeczywystnić, a następne pokolenia utrzymać przy życiu. Lektura książki ukazuje cienie i blaski starości. Każdy okres w życiu człowieka ma swoje zalety i wady, inaczej widzą ten moment młodsi, inaczej równolatkowie. Jednak jedno jest pewne na początku przyciąga nas do tego tytułu magia, a może zwykła ciekawość, podobna do tej, która powoduje, że czytamy magazyny plotkarskie, oglądamy programy o gwiazdach. Ale szybko okazuje, że ta książka to coś więcej niż tylko historia o aktorach na emeryturze. Tak, gwiazdy sceny, ekranu, tańca mają w niej swoje miejsce, ale na równi z nimi przedstawiona jest też historia ludzi cienia - kostiumologów, suflerów, inspicjentów oraz samego Skolimowa, miejsca gdzie życiową przystań znaleźli związani ze sztuką, a czasem osoby z całkiem innych kręgów. Obalane są mity, pokazywana prawda, która wcześniej jakoś umykała w innych opisach tego miejsca i ich mieszkańców. Niektórzy bohaterowie są mi mało znani, niektórych nie pamiętam w ogóle, lecz teraz mam okazję by ich poznać, nie w blasku sławy i chwały, ale gdy już o nich się słuch zaginął. Może to daleko wysunięty wniosek, ale sceniczno-filmowi weterani i Skolimów to dla mnie pewien synonim, może za duże uproszczenie, ale skojarzenie było i utrwaliło się tylko. "Hamlet w stanie spoczynku (...)" wykracza daleko poza li i tylko obszar aktorski i jego otoczenia, to również zapis dziejów polskiej kultury i jej losów, na tle zmian politycznych-pokoleniowych. Książka ta ukazuje również kulisy, które są raczej niedostępne dla widza, i nawet gdy gwiazda odchodzi ze sceny, nadal one jej towarzyszą, a dom w Skolimowie jest jednocześnie dla nich i kulisami i sceną i równorzędnym bohaterem sztuki.
Gabriel Michalik stworzył jednocześnie biografię niezwykłego miejsca i pamiętnik o ludziach sceny, tych z pierwszego i drugiego planu, bez wzniosłych słów, za to z dużym zrozumieniem środowiska, o którym pisze. Sielanki nie ma, tak jak Skolimów nie jest oazą spokojnej starości rodem jak z reklamowego filmu, lecz wciągającym portretem ludzi, dla których teatr i film był i jest centrum życia, chociaż nie zawsze blask sławy był ich udziałem. Obraz tym prawdziwszy, bo ukazujący zalety, wady, słabostki gwiazd i niedocenianych wyrobników sztuki teatralno-filmowej. Po latach hołdem dla samej idei skolimowskiego domu aktora, jego pomysłodawców oraz przeszłych, obecnych i przyszłych mieszkańców jest właśnie lektura "Hamleta w stanie spoczynku".