PREMIERA
„Władcy czasu”
„Władcy czasu”
Eva
García Sáenz de Urturi
Niektóre
pytania czekają na odpowiedź długo, nawet bardzo długo, a kiedy wreszcie padną
wiele spraw nabiera całkiem innego kontekstu. To, co wydawało się dogmatem nagle
staje się wyborem, wolnym i otwierającym drzwi do tak wielu możliwości i przede
wszystkim można ostatecznie zamknąć drzwi do przeszłości. Czas jest siłą, której
nie da się okiełznać, lecz kiedy pozna się tajemnice jakie w sobie skrywa,
można zapanować nad tym, co niesie z sobą.
Kraken
jest legendą, chociaż wolałby by nikt tak niego nie patrzył, śledztwa w jakich
brał udział okryły go sławą, niechcianą i niosącą z sobą zbyt wiele obciążeń.
Jednak z obiegowymi opiniami trudno
walczyć, zwłaszcza kiedy ma się na głowie nową sprawę, natomiast poprzednia
wciąż jest niedokończona. Unai musi skupić się nad oboma dochodzeniami, każde ma w sobie tajemnicę i to
nie jedynie związaną z osobą sprawcy. Modus operandi w drugim przypadku jest
niespotykany, a okoliczności wcale nie są sprzymierzeńcem dla policji. Trucizna
i afrodyzjak w jednym, jakby tego było mało pojawia się w bestsellerze czytelniczym,
jaki bije rekordy sprzedaży. Kraken zauważa podobieństwo, lecz stanowi to
dodatkowy znak zapytania. Na tym nie koniec, bo zabójca popełnia kolejną
zbrodnię, która również jest odzwierciedleniem książki, osadzonej w okolicach Vittorii
sprzed wieków. Dlaczego wybrano takie, nie inne narzędzia, kim były ofiary dla
zabójcy i czy będzie on kontynuował swoje brutalne dzieło? Jak zawsze presja czasu
i publiki jest ogromna, ale coś jeszcze ma wpływ na pracę genialnego profilera –
życie osobiste, już nieraz splatające się z pracą, co przyniosło dalekosiężna
skutki. Tym razem mocniej odczuwa on ten związek, czy będzie w stanie oddzielić
obie sfery? Co przyniesie wysiłek śledczych? Priorytet jest jeden, ujęcie
mordercy, lecz by to urzeczywistnić trzeba odkryć motyw, ten nie jest ani oczywisty, a tym bardziej
łatwy do wyłapania pośród przypuszczeń, przesłanek oraz faktów, wydających się
niezbitymi, chociaż czy faktycznie tak jest? Prawda rzadko kiedy jest nieskomplikowana
i zbyt często kryje dużo kłamstw.
Ostatnia
z trylogii Białego Miasta, ale pod
względem lektury zajmująca pierwsze miejsce, podobnie jak jej poprzedniczki,
każda z nich to prawdziwa perełka suspensu, wzorzec, któremu niewiele
thrillerów może dorównać. Trzecia wizyta czytelniczo-kryminalna w Vittorii
przebiegła jak zawsze zbyt szybko, chociaż liczyła pięćset parę stron, jednak w
tym wypadku setki kartek stapiają się w niesamowity kryminał, gdzie każdy detal
ma znaczenie i nie ma nieistotnych faktów. Eva García Sáenz de Urturi
jednocześnie kontynuuje, rozwija i tworzy nową powieść, nic nie jest
przyśpieszone lub odwrotnie rozwleczone, każdy wątek biegnie swoim rytmem,
dopasowanym do tego, co z sobą niesie.”Władcy czasu” są prawdziwą skrzynia
pełną skarbów w postaci motywów, bohaterów i przede wszystkim samej fabuły.
Przeszłość i teraźniejszość splatają się w zagadkową sieć, zbudowaną z obecnych
i dawnych intryg, morderczych i pełnych pułapek, w jakie łatwo wpaść, lecz
bardzo trudno się z nich wydostać. Pisarka drobiazgowo zbudowała powieść o
charakterze szkatułkowym, zagłębiając się w nią, stajemy oko w oko z
nieszablonowymi zbrodniami, śledztwem, jakie sięga głęboko w rodzinne korzenie,
a zwłaszcza w ludzkie umysły tak zbrodniarza jak i ekipy dochodzeniowej. Dwa
horyzonty czasowe, dwie historie, co je łączy? To jedno z wielu pytań, których
odpowiedzi poszukują nie tylko czytelnicy, przemierzając średniowieczne uliczki
Vittorii, wspinając się po krętych schodach wież i katedr. Gdzieś w malowniczej
scenerii ktoś planuje kolejne morderstwo, nie spocznie dopóki nie zostanie
ujęty, ale nie tak łatwo mu pokrzyżować plany, jedynym sposobem jest wniknięcie
w jego umysł, umysł bezwzględnego zabójcy. Eva García Sáenz de Urturi krok po
kroku odsłania drogę od miejsca przestępstwa do momentu kiedy zostaje odkryta
tożsamość mordercy. Pełna wybojów, ślepych uliczek naznaczonych ciałami ofiar, dochodzeniowych
mielizn, twardych dowodów i poszlak ścieżka kończy się błyskotliwym finałem,
godnym ostatniej części trylogii. Jednak nim przyjdzie się nim delektować przed
czytającym prawdziwy maraton niuansów, śledczych zagwozdek, zabójczych sekretów
oraz obserwacji pracy detektywów z krwi i kości, którzy próbują pogodzić dwa
żywioły – wyczerpującą pracę i życie prywatne, zazębiające się aż nazbyt często.
Książkę przeczytałam dzięki
uprzejmości
Wydawnictwu MUZA
Wydawnictwu MUZA