MY, dwie litery, tworzące słowo znaczące tak dużo dla tak wielu. My, mniejsza lub większa zbiorowość, ale już nie liczba pojedyncza. Wyraz pozwalający myśleć w całkiem innych kategoriach, gdzie liczy się coś więcej niż tylko ja, a może gdzie "ja" schodzi na dalszy plan, bo przecież jest częścią większej całości? Wszystko toczy się w rytm wspólnych dni, chwil szczęścia i codziennych obowiązków, nikt nie zastanawia się nad trwałością takiego stanu, bo i po co, przecież padła obietnica, że na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, lecz czy w codzienności ... ? Potem przychodzi dzień, wcale nie jakiś inny, niezwykły, ale zmieniający to co miało być już zawsze. Tak po prostu, decyzja jednego "ja" bez pytanie drugiego "ja" co o tym sądzi.
"- Zostawmy to na razie ...
- Co?
- Nas."[1]
Jak dalej żyć, gdy zabraknie jednego ogniwa, lecz jest ono wciąż odczuwane? No i jak odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego, dlaczego my, dlaczego my?
Dom z ogrodem, mąż, dziecko, grono przyjaciół, czego można chcieć od życia? Może odrobiny wolnego czasu dla siebie, chociaż gdy wreszcie spełniają się marzenia, tę niedogodność da się pominąć w ogólnym rozrachunku. Ludmiła pokonała kolejny życiowy wiraż, a teraz przed nią i jej małą rodziną jasna przyszłość na prowincji pełnej słońca i szczęścia. Jednak los szykuje dla niej całkiem inny scenariusz niż ten zaplanowany przez nią, jest w nim miejsce na całkiem inne krajobrazy i osoby. To co do tej pory wydawało się urzeczywistnieniem pragnień, nagle zostaje zagrożone i to przez najbliższą osobę. Fundamenty przyszłości zostały naruszone, a wraz z nimi zaczyna się chwiać całe dotychczasowe życie. Zatem czy podróż do Włoch i pozostawienie pod opieką innych tego, co najważniejsze, jest jedynym wyjściem z kłopotów? Inny, kraj, inna kultura i ludzie, którzy skrywają w sobie bolesne tajemnice. Czas spędzony na włoskiej ziemi daje coś więcej niż pieniądze, pozwala powrócić do tego co kiedyś dawało satysfakcję - pisania. Nie tak dawno temu zeszło, a raczej zostało zepchnięte, na bardzo daleki plan, z jakiego była mała szansa powrotu do codzienności. Kolejny życiowy zakręt odkrywa nowe ścieżki i ludzkie historie, obok których Ludmiła nie może przejść obojętnie. Dla Aminy los, jak do tej pory, nie był łaskawy i nic nie zapowiadało jego odmiany, wprost przeciwnie nadzieja na lepsze jutro była codziennie zduszana w zarodku. Włochy dały chwile szczęścia i długi okres cierpienia, ale i szansę, o jakiej dziewczyna już nie marzyła - bycia wolną ... Miriam nie jest dobrą wróżką, lecz wie o mrocznych stronach życia więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Teraz wyciąga pomocną rękę, bo wie ile to znaczy, lecz czy uda się zrealizować plan, gdy zdrada czyha tuż obok? Ludmiła, pomagając Aminie, dostaje coś także dla siebie, skomplikowane ludzkie losy po raz kolejny dają jej możliwość poznać niezwykłych ludzi i opowieści, jakie kryje ich przeszłość. Jak wpłynie to na nią? Może czas by i jej przyszłość została skierowana na inną drogę?
Prowincja kojarzy się większości z sielskością, brakiem problemów i życiem w wolniejszym tempie. Dostrzega się najczęściej tylko jej jasne barwy, nie przyćmione wiecznym pośpiechem i trudnościami, tak jakby tam życie nie miało mroczniejszych odcieni. Ale pośród lasów, ukrytych pomiędzy nimi domami z przydomowymi ogrodami, żyją ludzie, których również dotyka proza życia, w jakiej nie brak kolców i cierni. Tryptyk Katarzyny Enerlich to nie tylko historia, tocząca się w pięknych okolicznościach przyrody, lecz przede wszystkim bohaterowie, z pozoru zwyczajni, lecz po bliższym poznaniu, okazujący się mieć niejedną tajemnicę w zanadrzu. Przedstawienie czyichś losów nie jest łatwym zadaniem, chociaż mogłoby wydawać się, że nie ma nic prostszego, jednak zainteresowanie nimi innych to sztuka trudna. "Prowincja pełna słońca" to opowieść o zwyczajnie-niezwyczajnych ludziach, mijanych każdego dnia, bez zastanawiania się kim są. Ludmiła, Miriam, Amina i pozostali to osoby, jakie warto poznać, może potem uda dostrzec się innych w swej codziennej podróży z punktu A do punktu B ...
[1] „Prowincja pełna słońca” Katarzyna Enerlich, str. 5, wyd. MG, 2012 Za możliwość przeczytania książki
"- Zostawmy to na razie ...
- Co?
- Nas."[1]
Jak dalej żyć, gdy zabraknie jednego ogniwa, lecz jest ono wciąż odczuwane? No i jak odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego, dlaczego my, dlaczego my?
Dom z ogrodem, mąż, dziecko, grono przyjaciół, czego można chcieć od życia? Może odrobiny wolnego czasu dla siebie, chociaż gdy wreszcie spełniają się marzenia, tę niedogodność da się pominąć w ogólnym rozrachunku. Ludmiła pokonała kolejny życiowy wiraż, a teraz przed nią i jej małą rodziną jasna przyszłość na prowincji pełnej słońca i szczęścia. Jednak los szykuje dla niej całkiem inny scenariusz niż ten zaplanowany przez nią, jest w nim miejsce na całkiem inne krajobrazy i osoby. To co do tej pory wydawało się urzeczywistnieniem pragnień, nagle zostaje zagrożone i to przez najbliższą osobę. Fundamenty przyszłości zostały naruszone, a wraz z nimi zaczyna się chwiać całe dotychczasowe życie. Zatem czy podróż do Włoch i pozostawienie pod opieką innych tego, co najważniejsze, jest jedynym wyjściem z kłopotów? Inny, kraj, inna kultura i ludzie, którzy skrywają w sobie bolesne tajemnice. Czas spędzony na włoskiej ziemi daje coś więcej niż pieniądze, pozwala powrócić do tego co kiedyś dawało satysfakcję - pisania. Nie tak dawno temu zeszło, a raczej zostało zepchnięte, na bardzo daleki plan, z jakiego była mała szansa powrotu do codzienności. Kolejny życiowy zakręt odkrywa nowe ścieżki i ludzkie historie, obok których Ludmiła nie może przejść obojętnie. Dla Aminy los, jak do tej pory, nie był łaskawy i nic nie zapowiadało jego odmiany, wprost przeciwnie nadzieja na lepsze jutro była codziennie zduszana w zarodku. Włochy dały chwile szczęścia i długi okres cierpienia, ale i szansę, o jakiej dziewczyna już nie marzyła - bycia wolną ... Miriam nie jest dobrą wróżką, lecz wie o mrocznych stronach życia więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Teraz wyciąga pomocną rękę, bo wie ile to znaczy, lecz czy uda się zrealizować plan, gdy zdrada czyha tuż obok? Ludmiła, pomagając Aminie, dostaje coś także dla siebie, skomplikowane ludzkie losy po raz kolejny dają jej możliwość poznać niezwykłych ludzi i opowieści, jakie kryje ich przeszłość. Jak wpłynie to na nią? Może czas by i jej przyszłość została skierowana na inną drogę?
Prowincja kojarzy się większości z sielskością, brakiem problemów i życiem w wolniejszym tempie. Dostrzega się najczęściej tylko jej jasne barwy, nie przyćmione wiecznym pośpiechem i trudnościami, tak jakby tam życie nie miało mroczniejszych odcieni. Ale pośród lasów, ukrytych pomiędzy nimi domami z przydomowymi ogrodami, żyją ludzie, których również dotyka proza życia, w jakiej nie brak kolców i cierni. Tryptyk Katarzyny Enerlich to nie tylko historia, tocząca się w pięknych okolicznościach przyrody, lecz przede wszystkim bohaterowie, z pozoru zwyczajni, lecz po bliższym poznaniu, okazujący się mieć niejedną tajemnicę w zanadrzu. Przedstawienie czyichś losów nie jest łatwym zadaniem, chociaż mogłoby wydawać się, że nie ma nic prostszego, jednak zainteresowanie nimi innych to sztuka trudna. "Prowincja pełna słońca" to opowieść o zwyczajnie-niezwyczajnych ludziach, mijanych każdego dnia, bez zastanawiania się kim są. Ludmiła, Miriam, Amina i pozostali to osoby, jakie warto poznać, może potem uda dostrzec się innych w swej codziennej podróży z punktu A do punktu B ...
[1] „Prowincja pełna słońca” Katarzyna Enerlich, str. 5, wyd. MG, 2012 Za możliwość przeczytania książki
dziękuję portalowi
Czytajmy Polskich Autorów
oraz wyd. MG