„Władca
ciemności”
Donato
Carrisi
Ciemność,
boimy się jej, ignorujemy, uważamy za sprzymierzeńca lub po prostu jest dla nas
naturalnym przeciwieństwem jasności. Czasem jednak jej nadejście przynosi z
sobą zapowiedź czegoś, mającego zamiar wymknąć się spod kontroli i pragnącego
zniszczyć wszystko co stanie mu na drodze. Czy da się zwyciężyć to, co jedynie jest
hipotetyczne, lecz i tak przeraża?
Dwadzieścia
cztery godziny bez elektryczności i dostępu do internetu oraz telefonów, bez
telewizji, radia i prasy, z zamkniętymi sklepami, restauracjami, kinami, tylko lub
aż doba bez wszystkiego uważanego przez ludzi za oczywiste. Co się wydarzy gdy
zgaśnie ostatnie światło w Wiecznym Mieście? Marcus, penitencjariusz Trybunału
Dusz, woli poruszać się w cieniu zamiast być zauważonym w świetle dnia, najnowsze
zadanie również wymaga od niego pozostania niezauważonym. Ale to nie jedynie zadanie,
drugie wymaga wykorzystania informacji tkwiących w jego pamięci, lecz obecnie
cierpi on na amnezję. Brutalny zabójca wykorzystuje panujący chaos by kroczyć
po Rzymie w morderczym maratonie, wydaje się, że nikt nie stanie mu na przeszkodzie.
Pomimo zamieszek na ulicach Marcus tropi zbrodniarza i ściga nie zważając na niedawne
wydarzenia, wciąż wzbudzające w nim niepokój. Kiedy wydaje się, iż rozwiązanie jest
na wyciągnięcie ręki sytuacja zmienia się diametralnie. Mrok nadaje temu, co
wydawało się całkowicie odmiennych kształtów od tych, które wydawały się pewne
w świetle dnia. Co jest prawdą, co oszustwem, kto jest prawdziwym władcą
ciemności i czy Marcusowi uda się odkryć tożsamość mordercy?
Ciemność,
brudna, mokra, oblepiająca człowieka, tak, że traci poczucie bezpieczeństwa,
wręcz wchodząca pod skórę i przynosząca z sobą chaos oraz tajemnice. Donato
Carrisi nie bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę, on po prostu otwiera, już
na pierwszej stronie swojej książki, drzwi do morderczego labiryntu pełnego
pułapek, ślepych uliczek, zdrad, zwątpienia w samego siebie oraz w to wszystko,
co wydawało się prawdą. „Władca ciemności” jest kolejnym tomem cyklu, jeśli
ktoś nie czytał wcześniejszych części nie będzie miał trudności by wejść w tę
powieść i poczuć jej niepokojącą atmosferę. Jeżeli macie przed oczami obraz
Rzymu w świetle w dnia lub oświetlonego wieczorowo-nocną porą to bardzo szybko
zapomnicie o tym widoku, bo starożytna stolica pogrążona w mroku, chaosie i
zalana wodami Tybru staje się symbolem upadku. W takiej scenerii morderstwo
wydaje się niczym nadzwyczajnym, lecz po chwili jego brutalność dociera do
czytelnika, podobnie jak i brak śladów oraz to, że to nie koniec, a dopiero
początek. Śledztwo w takich okolicznościach również nie jest prowadzone
standardowo, zapętla się nie raz i nie dwa, to, co wydawało się oczywiste
bardzo szybko zostaje skonfrontowane z nieprawdopodobnym, lecz jak najbardziej
realnym. Donato Carrisi pokazuje wciąż nowe oblicze zła, chociaż bywa to często
jedynie maska, tak samo dzieje się z dobrem, zresztą co jest jednym i drugim
oraz kto stoi po jakiej stronie do samego końca nie jest pewne. Bohaterowie
zdają się prowadzić nierówną walkę z czasem, niejasną przepowiednią oraz sobą
samymi, każda ich słabość zostanie wykorzystana przeciwko nim, ale ich
determinacja w dotarciu do faktów, nawet najbardziej dla nich niewygodnych i bolesnych
jest najlepszym paliwem dla dochodzenia. „Władca ciemności” jest prawdziwym kryminałem
noir i to nie z racji drugiego planu jakim jest pogrążone w ciemności Wieczne
Miasto, lecz przede wszystkim niepowtarzalnego klimatu oraz postaci, uwikłanych
w niejasną przeszłość. Niekiedy zdają się oni przypominać oponentów, lecz kierujących
się zasadami, zbyt często wystawianymi na próbę.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros