„Lucyfer”,
„Gabriel”,
„Devlin”
Jennifer
L. Armentrout
Każdy
dom ma swoje tajemnice, jeden mniejsze, drugi większe, ale są również takie,
które są wprost zbudowane z sekretów. To one są spoiwem cegieł, wplecione są w
jego historię i towarzyszą kolejnym pokoleniom domowników. Nie da się od nich uwolnić,
zapomnieć o nich lub je zignorować. Niekiedy przenikają także do rodzinnych więzi,
podkopując ich korzenie i żerując na jej członkach.
Mieć
świat u swych stóp to dla braci de Vincent codzienność, biorą z życia garściami
i to, na co maja ochotę bez pytania kogokolwiek o zgodę. Nie boją się nikogo,
nie dbają co mówią o nich inni, są drapieżnikami, wytrawnymi łowcami i … ciąży
nad nimi klątwa. Zdają się nią nie przejmować tak samo jak i wszystkim innym,
po prostu są sobą i zdobywają wszystko co tylko zapragną, nawet jeśli jest to
zabawka na krótki czas. Za nimi ciągną się skandale, plotki, ich rodzina od
bardzo wielu dekad jest żywą legendą, to, co wydaje się niewiarygodne jak
najbardziej może się w ich przypadku okazać prawdą. Nie wiadomo co jest
zręcznym kłamstwem, a co realne, nawet oni do końca tego nie wiedzą. Nikt nie
jest przy nich bezpieczny, zwłaszcza kobiety, ale Julia, Nikki i Rosie rzuciły
przeznaczeniu wyzwanie, chociaż czy świadomie? Każda z nich ma w sobie to „coś”
co nie pozwala Lucianowi, Gabrielowi i Devlinowi przejść obojętnie, chociaż doskonale
mają w pamięci słowa swej przodkini. Czy będą w stanie ochronić to, co czują
oraz te, które sprawiły, że nic nie jest już takie jak wcześniej, chociaż nie
było to ich zamiarem? Śmierć lubi gościć w domu rodu de Vincent, a ostatnio
robi to dość często, czy krążące pogłoski są prawdziwe? Co faktycznie miało i
ma miejsce w luksusowych murach, że tyle zła, bólu i cierpienia jest
wyczuwalne? Niewyjaśnione zdarzenia wydają się przesiąkać każdy skrawek tego
budynku, ale czy również skaziły jego mieszkańców? Julia, Rosie i Nikki
przekonają się co znaczy czar de Vincentów oraz z czym zmagają się gdy
ciekawskie spojrzenia pozostają daleko za nimi. Sekrety niekiedy są ogromnym
ciężarem, który jest się zmuszonym dzielić jedynie w gronie najbliższych, a
nawet oni nie zawsze wiedzą ile on waży. Czy rodzinne zagadki zagrożą po raz
kolejny de Vincentom?
Niezwykłe
Nowy Orlean jako tło zapowiada, że historie, osadzone w tym właśnie miejscu będą
miały w sobie co najmniej nutę jego uroku oraz gorącej atmosfery. Jennifer L.
Armentrout doskonale wykorzystała niezwykły urok miasta wplatając go w
historię, w której nie brak emocji, mrocznego kuszenia i zakazanych owoców.
Trylogia o braciach de Vincent to prawdziwy rollercoaster, w jakim uczucia
stopniowo wznoszą się coraz wyżej by w niespodziewanym momencie runąć w dół
pociągając bohaterów i czytelników z sobą, a zaraz potem znowu piąć się do
kolejnego szczytu. Pisarka w każdym tomie odsłania część tajemnic, lecz to
jedynie fragment większej całości, niesamowitej w każdym calu. Z jednej strony
są skomplikowane uczucia, pełne wzlotów i upadków, z drugiej zabójcze wprost tajemnice,
zdające się niczym trujący bluszcz oplatać każdy wątek i zatruwać to, co dobre
swoim jadem. A w samym środku znajdują się postacie, mające za sobą przeszłość
z wieloma znakami zapytania i jeszcze bardziej niepewną przyszłość. Pisarka
poprowadziła kolejne tomy tak, by nie były swoimi kalkami, ale łączył je
wspólny motyw oraz stanowiły swoje dopełnienie. Jennifer L. Armentrout nie boi
się odważnego kreowania bohaterów, tworzeniu ich na zasadzie kontrastu,
pozostawienia w historiach z ich udziałem niedopowiedzeń. Podobnie jest również
z osią akcji, w jakiej nie brak mroku, grozy oraz kryminalnych detali.