sobota, 3 marca 2012

Wrocław od morderczej strony

"Gdzie mól i rdza"
Paweł Pollak


Niecodzienne narzędzia morderstwa, ofiarami są trzej spokojni starsi panowie. Seryjny morderca zawitał do Wrocławia, a jego odnalezienie to sprawa komisarza Przygodnego i aspiranta Gajdy. Pierwsze zabójstwo nie nosiło znamion seryjności, ale wniosło powiew egzotyki, kto bowiem nie jest zaskoczony widząc strzałę w ciele denata? Poszlaki prowadzą donikąd, pierwsi podejrzani mają żelazne alibi, świadków nie ma, jak więc w takiej sytuacji rozwiązać tę sprawę? Jednak drugie zabójstwo już wnosi nadzieję, że tym razem morderca zostanie ujęty. Pomimo braku dowodów pewne okoliczności zdają się wskazywać cechy wspólne - majątek i starszy wiek. Kto stoi za tymi zbrodniami i skąd wie o skrywanych raczej zasobach? A może ma z tym coś wspólnego osoba dzwoniąca do wrocławskiego dziennikarza śledczego? W kolejnym miejscu zbrodni wydaje się niczego nie brakować, potwierdzają to nawet bliscy, ale okazuje, że i tutaj znajdowało się coś wartościowego, o czym nikt nie wiedział.

Markowi Przygodnemu nie dają spokoju nierozwiązane sprawy, tak zawodowe, jak i prywatne, a tego nie lubi w żadnym obszarze swego życia. Na pierwszy ogień idzie praca, uzyskane informacje wskazują nowy trop śledztwa, bardzo obiecujący, a nawet prowadzący w końcu do finału, ale czy aby na pewno? Jakoś zbyt szybko nadeszło i trochę zbyt oczywiste jak na gust policjanta. Intuicja śledcza znajdzie potwierdzenie? A może tym razem szósty zmysł tym razem zawiedzie starego wygę?

"Gdzie mól i rdza" to sensacyjna historia intrygująca od pierwszych do ostatnich stron. Jak przystało na kryminał zbrodnia, a raczej ich liczba mnoga, to oś akcji. Autor jednak wplata pomiędzy elementy kryminalne tło obyczajowe ofiar i śledczych, szczególnie detale z życia głównego bohatera stanowią odskocznię od zbrodniczego motywu. Krótkie momenty na chwilę wyciszają emocje, by po chwili wrócić w podwójnej dawce. Zamiast przesyconego technicznymi detalami dochodzenia czytelnik otrzymuje intrygę opartą na rozgrywce detektywa z mordercą, której zakończenie czytelnik poznaje dopiero w epilogu. Trzeba przyznać, że fabuła trzyma w napięciu przez całą książkę, w finale okazuje się, że każdy detal miał znaczenie, lecz dopiero właściwą perspektywę widzi się po przeczytaniu całości. Część informacji czytający poznaje przed prowadzącymi dochodzenie, tak,że można samemu zabawić się w poszukiwanie mordercy i jego pobudek.

Baza recenzji Syndykatu ZwB



Za możliwość przeczytania książki Dziękuję
wyd. Oficynka