„Wróć do mnie”
Corinne Michaels
Uciec, nieważne dokąd, byle daleko i nie wrócić nigdy. Zapomnieć, zatrzeć w pamięci i spróbować ułożyć sobie życie od nowa. W takiej chwili liczy się tylko patrzenie przed siebie, bo za sobą człowiek pozostawia to, co najgorsze, ale czasem również najpiękniejsze momenty. Wspomnienia tych drugich nie zblakną nawet gdy miną lata, będą stanowić jeden z nielicznych jasnych punktów przeszłości i swoistą latarnię wskazującą drogę, nawet jeśli pozostaje ona niewiadomą.
Osiem lat temu Connor Arrowood opuścił urocze Sugarloaf i przysiągł sobie, że nigdy tu nie wróci. Nie powiedział do widzenia, lecz żegnaj. Coś jeszcze wydarzyło się wtedy, dokładnie w ostatni wieczór przed wyjazdem, najcudowniejsze kilka godzin, które pozostawiło w poranionej pamięci chłopaka niezapomniane wrażenia. Zresztą nie tylko on tak sądzi, Ellie również doskonale pamięta tę noc i wraca do niej gdy chce się oderwać od tego, co przynosi jej codzienność. Wtedy nie znali się, lecz podarowali sobie ukojenie bólu jaki odczuwali, chociaż nawet nie wiedzieli jak się nazywają. Teraz są innymi ludźmi, starszymi, dojrzalszymi, mającymi za sobą o skomplikowaną przeszłość i wcale nie łatwiejszy dzień dzisiejszy. Jednak nie zapomnieli o sobie, o tym czasie gdy byli dla siebie początkiem i końcem. Czy to wystarczy by dali sobie szansę? W ich życiu jest wiele tajemnic, bolesnych i wciąż mogących zranić, dawne blizny przypominają złe dni, a te nowe o tym jak łatwo pomylić miłość z jej imitacją. Connor kiedyś złożył obietnicę, dzisiaj zastanawia się czy jej nie złamać. Ellie kiedyś podjęła dwie decyzje, jedna z nich przyniosła radość i ogromne szczęście, druga coś zupełnie odwrotnego. Może już za późno by dokonać kolejnego wyboru? Uczucie jakie zakiełkowało osiem lat wcześniej zaczyna rozkwitać, ale czy będzie dane mu dojrzeć?
Pierwszy tom cyklu bywa zapowiedzią tego, co szykuje dla czytelników autor w kolejnych częściach, ale też może być mocnym uderzeniem, po którym będzie się z niecierpliwością wyglądać kontynuacji. Historię braci Arrowood poznajemy wpierw od strony najmłodszego z nich, przy okazji dowiadując się co stoi u jej źródła. Corinne Michaels postawiła na splecenie kilku wątków w jedną opowieść, w jakiej dużą rolę odgrywają emocje, skomplikowane, wyrosłe na poczuciu winy i będące wynikiem bólu. Włączyła do nich również temat przemocy, pokazując go z kilku punktów widzenia oraz gdzie może mieć swoje korzenie. W sylwetki postaci wpisała traumatyczne doświadczenie, pokazała jak różnie mogą kształtować człowieka. Nie bała pokazać się słabości ofiary i jej dojrzewania do kroków, które wcześniej wydawały się niemożliwe. To jedna ze stron „Wróć do mnie”, druga opiera się o uczucia, jakie po latach dostaje szansę na to by połączyć dwoje ludzi, którzy zdążyli dojrzeć, przejść spory kawałek trudną drogą i w końcu stanąć przed trudnym wyborem, z rodzaju tych przełomowych. Książkę Corinne Michaels czyta się szybko, ale nie dlatego, że to błaha opowieść, lecz wprost przeciwnie, pisarka opisała niełatwe wątki tak by nie straciły swej wymowy, ale i przekazały istotę problemu. Pierwszy tom o braciach Arrowood jest nie tylko doskonałym wstępem do kolejnych, ale i na dobre rozbudza apetyt na dużo więcej, konkretnie na kolejne trzy opowieści o niepokornych mężczyznach z bolesnymi wspomnieniami i muszącymi stawić czoła temu, co zaszło kiedyś, a na co nie mieli wpływu.
Wydawnictwu MUZA