„Herezje
chwalebne”
Lisa
McInerney
Najpierw
jeden błąd, potem drugi, w końcu kolejny i tak w kółko, a może to wcale nie
pomyłki tylko kolejne kamienie na życiowej drodze? Czasem jest ich więcej, czasem
mniej, bywa, iż się ich nie dostrzega lub usilnie stara by nie patrzeć na nie.
Niekiedy jednak nie dają o sobie zapomnieć i stają się naszymi nieodłącznymi
cieniami.
Niektórym
los dał parszywe karty albo tak to wygląda, Ryan wie coś o tym. Codziennie
przekonuje innych i siebie o tym, ale nie skarży się, bo kto go wysłucha i
zrozumie? Jedynie Karine jest oparciem, jasnym punktem pośród bałaganu
egzystencjonalnego rodziny Cusack i całej reszty. Miało być inaczej, Tony
pamięta lepsze czasy, przynajmniej wtedy gdy na chwilę trzeźwieje, lecz nie ma
to znaczenia dla jego najstarszego syna
i pięciorga pozostałych dzieci. Teraźniejszość jest skomplikowana, a
znajomość z Phelanem jeszcze bardziej pogmatwała wszystko co do tej pory i tak
było trudne oraz bolesne. Georgie nie odnalazła w Cork tego czego chciała, ale
życie toczy się dalej, nawet gdy przypomina równię pochyłą. Maureen myślała, że
wie na co ją stać, nie cackał się z nią nikt i ona odwzajemniała się tym samym
otoczeniu, jednak musiała zweryfikować swoje poglądy, nie ona jedyna. Każde z
nich zmaga się z przeszłością, nie tylko swoją na własny sposób, czasem
nieoczekiwanie wchodząc w czyjś świat i wnosząc do niego ciemność lub liche
światełko.
Dobro,
podobnie jak zło, ma wiele twarzy, a na nich nosi maski, spod których trudno mu
się wydostać, ale niekiedy udaje się to, bywa, iż w ostatniej chwili. Gdzieś
pomiędzy nadzieją i zwątpieniem trzeba znaleźć swoją ścieżkę, liczyć można nie
tylko na siebie, lecz nim ta prosta prawda dotrze do człowieka upływa dużo
czasu.
Z
czym kojarzymy Irlandię? Z zielonymi polami, szaro-niebieskim niebem,
romantycznymi ruinami zamków, kamiennymi kościołami, urokliwymi miasteczkami i zabytkami.
Oczywiście nie może zabraknąć w tych obrazach cudu gospodarczego, kryzysu oraz
mrocznej historii, sięgającej czasów jak najbardziej nam współczesnych. Jednak
wszystko to jedynie kadry wycięte z bardziej skomplikowanej rzeczywistości,
której prawdziwe oblicze różni się od utrwalonych obrazów w szerokiej
świadomości. „Herezje chwalebne” są powieścią, czytelnik czytelnik nie znajdzie
obiegowych krajobrazów i typowych charakterów. Zamiast tego dostaje życiorysy
naznaczone przez większe i mniejsze dramaty oraz świat daleki od lukrowanych
widoczków. Każdy z bohaterów ma swój własny bagaż doświadczeń, a w trakcie
lektury zwiększa się jego ciężar. Lisa McInerney nie oszczędza postaci i
czytających, każda strona skrzy się od emocji, czasem ukrytych głęboko, których
tylko można się domyślać i tych wypowiedzianych, ale czy zrozumianych to już
inna historia. „Herezje chwalebne” obnażają tę stronę egzystencji o jakich
większość z nas nie myśli lub spycha ją daleko za siebie, w końcu dotyczy kogoś
innego, kto sam dokonał wyborów życiowej drogi. Ale czy na pewno? Pisarka nie
ocenia swoich bohaterów, nie wymaga od czytających by postawili się w ich
sytuacji, na siłę nie stara się ich usprawiedliwiać, po prostu przedstawia ich
takimi jakimi są, z marzeniami, ranami, licznymi bliznami oraz dniem codziennym
z nielicznymi szansami i wieloma pułapkami. Życiorysy kilku osób przeplatają
się w mniej lub bardziej zamierzony sposób, nie brak w nich tragizmu, ale i
gorzkiego humoru, śmiechu poprzez łzy, pragnienia by kochać i być kochanym oraz
powtarzaniu błędów, własnych i cudzych.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję: