Przedpremierowo:
„Toksyczna przyjaźń”
Polly Phillips
Kiedy wypowiadamy słowo przyjaźń od razu nasuwają się wspomnienia, ciepłe, pełne radości, ze wspólnie spędzonych momentów, czasem z chwil gdy dostawaliśmy wsparcie lub sami je dawaliśmy. Jednak niekiedy zabarwione są one gorzkim smakiem, więcej w nich gniewu, żalu i bólu. Czasem wzajemne kontakty przypominają pole minowe otoczone drutem kolczastym, a każdy krok grozi atakiem. Dlaczego więc, co najmniej dwie osoby, tkwią w tej relacji niekiedy przez długie lata?
Od lat Izzy i Bec dzielą się lepszymi i gorszymi momentami w swoim życiu. Przyjaźnią się bardzo długo, znają się doskonale i są prawie jak rodzina. Sielankowa wersja przyjaźni? Nie do końca, gdyż nikt tak dobrze jak Izzy nie umie dopiec swojej przyjaciółce, oczywiście rzadko kiedy robi to specjalnie, dba tylko o nią, ale czy na pewno? Dlaczego więc nie stronią od siebie? Jakoś tak wciąż ciągnie je do siebie, nawet jeśli jedna drugiej dopiecze, ale jak ma być inaczej jeśli tyle łączy? Czy to wszystko wyjaśnia? Raczej nie, lecz tak już jest, nawet jeśli ma się naprawdę dosyć, ale i tak jeśli nadarza się okazja do kolejnego spotkania to nie pada słowo „NIE”. Tyle, że chyba powinno, właśnie brak tego słowa prowadzi do tego, iż Bec znajduje Izzy martwą i staje się główną podejrzaną. Co właściwie wydarzyło się w idealnym domie perfekcyjnej kobiety, która zawsze panowała nad każdym elementem swojego świata? Kto jest winny tej tragedii? Wiecznie atakowana przyjaciółka czy ktoś jeszcze miał na pieńku z tym chodzącym ideałem? Ofiara działania z premedytacją czy jedynie nieszczęśliwego zbiegu okoliczności? Bec bierze pod lupę otoczenie jakie zna, niejeden ma coś na sumieniu, ale czy zdecydowałby się raz na zawsze zakończyć znajomość z Izzy?
Perfekcja w każdym calu, często wprost rażąca w oczy swoim blaskiem i doskonałością oraz zwyczajność, może nie do bólu, lecz taka, jaka czasem uwiera, zwłaszcza gdy ktoś ją wytknie, obojętnie czy wprost czy też za pomocą zawoalowanej uwagi. Co łączy jedno z drugim? Przyjaźń dwóch kobiet, mająca długą historię za sobą i wydająca się być niezniszczalna, nawet wbrew jakiejkolwiek logice. Od samego Polly Phillips nie mami czytelnika idealnym obrazem przyjacielskich więzów, wprost przeciwnie pokazuje dobitnie jakie są w rzeczywistości. Jednakże nie oznacza to w żadnym przypadku, że lekturze brak niespodzianek lub zaskakujących zwrotów akcji. Czy kontrastowość bohaterek będzie miała znaczenie, a może to jedynie sprytne odwrócenie uwagi? To już trzeba samemu doczytać, ale na pewno takich zwodzących znaków zapytania jest wiele. Autorka nie stawia ich bezceremonialnie, ukryte są raczej gdzieś pomiędzy kolejnymi ogniwami opowieści, w jakiej na przemian sączona jest trucizna i podawane antidotum. To, co widoczne jest dla postronnych obserwatorów wcale nie jest takie dla bohaterów. Oni i czytający przechodzą metamorfozę, bo w „Toksycznej przyjaźni” zakładanie z góry kto jest kim oraz jakie kroki zostaną wykonane dalekie jest od linearności. W fabule niejednokrotnie sprawy zdające się jednoznaczne gdy na nie spojrzeć z innej perspektywy nabierają całkiem innego znaczenia. Czy gdybyśmy mieli możliwość ostrzeżenia postaci warto byłoby wykonać ten ruch? Odpowiedź nie jest łatwa do udzielenia, „Toksyczna przyjaźń” nie jest opowieścią biało-czarną, każdy z bohaterów ma kilka masek w zanadrzu i na naszych oczach raz je zrzucają, raz się za nimi kryją, a ich prawdziwa twarz może zdziwić wielu.
Premiera:
22 września
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję: