„Siedź
cicho”
Brad
Parks
Szczęście
pisane przez duże „S” wcale nie musi oznaczać wygranej na loterii, wprost
przeciwnie może być sumą codziennych uśmiechów, wspólnych chwil i po prostu
bycia razem oraz doceniania rodzinnych więzów. Jego nagła utrata boli bardzo,
jest dotkliwa, zwłaszcza gdy niewiadomo dlaczego właśnie naszą wypracowaną
pomyślność ktoś pragnie zburzyć. W trudnych momentach dochodzą do głosu utajone
lęki, jakie w innych okolicznościach wydawałyby się śmieszne, rodzi się
nieufność wobec wszystkich i przede wszystkim to co jeszcze nie tak dawne było
oczywiste teraz wydaje się bardzo odległe.
To
był zwykły poranek, taki jakich wiele miało miejsca i jeszcze więcej powinno
być. Nic nie zapowiadało przyszłości jak z sensacyjnego filmu. Sędzia federalny
Scott Sampson jak zwykle pożegnał się z bliźniakami i żoną, popołudnie jak co
środę zamierzał spędzić na basenie z dziećmi. SMS z informację, że to nie on, a
Alison odbierze Emmę i Sama ze szkoły trochę go zaskoczył, lecz nie było to nic
co by go zaniepokoiło. Koszmar rozpoczął się kilka godzin później gdy okazało
się, iż syn i córka zostali porwani. Kto stoi za tym czynem i z jakiego powodu wybrał
właśnie Sampsonów? Mieszkają w zamożnej dzielnicy, z nikim nie mają zatargów,
nawet sprawy prowadzone przez Scotta nie są związane z mafią, Alison także nikomu
się naraziła. Dlaczego więc ich bliźnięta uprowadzono? Pytania się mnożą
odpowiedzi nie ma żadnych, strach obezwładnia, czarne myśli coraz bardziej
zaprzątają głowę. Gdzieś tam ktoś przetrzymuje Sama i Emmę, każdy krok ich
rodziców może zostać źle odczytany, pozostali sami z najgorszym koszmarem, którego
nawet sobie nie wyobrażali. Podejrzenia zaczynają ranić, bezsilność wywołuje
gniew, kogo obwinić za to co się zdarzyło? Każdy wydaje się być podejrzany,
wsparcie najbliższych jest istotne, lecz przecież nie pomoże dzieciom. Jeden
telefon przerwał szczęśliwą egzystencję, kolejny jednocześnie dał nadzieję i
ujawnił ogrom zagrożenia. Wystarczy nieprzemyślany ruch i wydarzy się dramat
jakiego żaden rodzic nie chce doświadczyć. Czy jeszcze są szanse na powrót
spokoju?
Co
jesteś w stanie zrobić by ochronić swoich najbliższych? Zastanów się dobrze, bo
zła odpowiedź uruchomi lawinę zła. Co zrobisz gdy musisz spełnić czyjeś
warunki, a stawką jest życie?
Pełna
sielanka, amerykański sen, ale to tylko kilkadziesiąt zdań, później następuje
pierwszy zwrot akcji, jeden z wielu, lecz w thrillerach to raczej standard.
Jednak szybko się okazuje, że Brad Parks ma w zanadrzu niezliczoną liczbę
mniejszych i większych niespodzianek ukrytych w fabule. „Siedź cicho” niezwykle
silnie działa na wyobraźnię czytelników i ich emocje, może powodem jest to, iż
w samym centrum znajdują się dziecięce postacie? Pewnie tak, ale to nie jedyne
źródło poruszenia, po mistrzowsku oddana atmosfera najpierw niedowierzania,
później szukania winnych, w końcu postawienia wszystkiego na jedną kartę również
ma w tym swój udział. Brad Parks nie sięga do spektakularnych efektów, wprost
przeciwnie fabuła rozgrywa się w kameralnych warunkach szczęśliwego do tej pory
domu oraz sal sądowych. Bohaterowie nie są kimś nadzwyczajnym, ot zamożna
rodzina z klasy średniej, po prostu podobni do innych, których nie
podejrzewalibyśmy o nieprzeciętne akty odwagi. Wszystko to prawda, aż do chwili
kiedy trzeba stawić czoła czemuś co przyszło nagle, bez uprzedzenia i niszczy
wzajemne zaufanie i łączące uczucie. Autor równocześnie oddał cały emocjonalny
ciężar i motyw sensacyjny, jedno z drugim splata się, podbudowane wiarygodną
warstwą psychologiczną. Na „Siedź cicho” składają się detale, krok po kroku tworzące
suspens, zagęszczające klimat i nakręcające wpierw spiralę strachu, a później wściekłości.
Brad Parks pokazuje heroizm z perspektywy kogoś kto po prostu zostaje
postawiony pod ścianą i nie widzi innego wyjścia niż wzięcie spraw we własne
ręce. Zresztą w książce doskonale oddano wyobcowanie, jakie zostaje wymuszone i
dodatkowo zmuszające do podjęcia kontrowersyjnych decyzji.
Za możliwość przeczytania
książki dziękuję: