„Bosonoga
królowa”
Ildefonso
Falcones
Jedna
wiedziała aż za dobrze czym są łzy i ból, jej pieśni oddawały wszystko to czego
doświadczyła. Druga miała świat u swych stóp, gdy tańczyła nikt nie umiał
oderwać od niej wzroku. Ich przyjaźń była światełkiem w tunelu, kiedy wydawało
się, że nie ma już nadziei na lepsze jutro. Los czasem wiele odbiera, ale daje
w zamian coś bezcennego …
Gdzieś
pomiędzy murami miejskimi Sewilli i brzegiem rzeki Gwadalkiwir Milagros
poznawała świat, pełen zagrożeń i niebezpieczny dla Cyganki, lecz jakże intrygujący
i odmienny od domowej Triany. Odważna, wesoła i wygadana dziewczyna jest
przeciwieństwem małomównej i wycofanej Caridad. Wyzwolona niewolnica, z dala od
plantacji i podobnych do niej ludzi czuje się zagubiona. Hiszpańska ziemia nie
powitała ją z otwartymi ramionami, wprost przeciwnie, poznała nieznaną i
narzuconą jej ojczyznę od najgorszej strony. Przypadek lub przeznaczenie połączyło
te dwie kobiety więzami przyjaźni, niespotykanymi zbyt często w otoczeniu, w
którym przyszło im żyć. Taneczny rytm i niespokojne pieśni oddawały to co
czuły, ale Milagros dopiero stała u progu swego życia, głodna uczuć i zakochana
w kimś, kogo powinna unikać i dopiero miała dowiedzieć się do czego jest zdolna
w imię miłości. Caridad przyjmuje to co przynosi los ze spokojem, dobro budzi
jej zdziwienie, zło poznała aż za dobrze i nie jest zdziwiona gdy znowu w nią
uderza. Czy będzie dane tym kobietom zaznać szczęścia?
Triana
i Madryt dały im chwile radości i dużo smutku, taniec oraz śpiew zapewniły
poklask, ale i zwróciły na nie uwagę niewłaściwych oczu. Los zahartował
Milagros i Caridad, wiele za nimi, a przed nimi zakurzone drogi Hiszpanii oraz
przyszłość pełna tanecznych kroków i pieśni, wnikających w dusze i umysły.
Pełna
pasji, namiętności, ale i bólu oraz cierpienia, „Bosonoga królowa” nie
pozostawia obojętnym, nie pozwala na bezmyślne przewracanie stron książki,
wciąga czytelnika w wir wydarzeń dając mu miejsce w pierwszym rzędzie
niesamowitego przedstawienia. Ildefonso Falcones po raz kolejny zabrał mnie w niesamowitą
podróż w przeszłość, osiemnastowieczna Hiszpania z jego perspektywy to nie
monumentalne malowidło, lecz pełen emocji, ruchu, muzyki i kolorów portret
ludzi żyjących zgodnie z własnymi zasadami. Sewilskie i madryckie kręte uliczki,
z ubogimi domami oraz pełne przepychu pałace i uznane deski teatralne znajdą
się na drodze głodnej życia i uczuć Milagros oraz cichej Caridad. Dwie, całkowicie
różne od siebie pod każdym względem, kobiety oraz świat, który bez pytania ich
o zgodę wyznaczył im miejsce w społeczeństwie, na takich fundamentach mogło
powstać wiele książek, ale Ildefonso Falcones stworzył unikatową opowieść
kipiącą od uczuć, gwałtownie przechodząca od radości do bezbrzeżnego smutku,
czasem pokazująca śmiech przez łzy i miłość przeradzającą się w nienawiść.
„Bosonoga królowa” jest pełnym rozmachu widowiskiem,
porywającym i zmuszającym do poznania losów kobiet i mężczyzn, których
egzystencję dziejopisarze pomijają lub lekceważą, a kryjące się za ich
sylwetkami niezwykłe historie, gdzie główną rolę odgrywają miłość, przyjaźń, duma
i honor oraz ich antagonizmy przemilczają. Wśród barwnych postaci czas płynie szybko,
podobnie zmieniają się ścieżki, jakie podsuwa im los, raz są królami życia, raz
doświadczają bólu i poznają gorzki smak zdrady. Autor słowami oddaje nie tylko
emocje, lecz i świat jaki dawno przestał istnieć, a przetrwał może jedynie w
wspomnieniach przekazywanych z matki na córkę. Pulsujący, głośny, pełen pieśni mówiących
o ranach i bliznach, kolorowy, pełen bosonogich tancerek i śpiewaczek o
niezwykłych, przejmujących głosach.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros