„Kolumb
A.D. 2100”
Mariusz
Kaniewski
Przewidzieć
przyszłość próbowało wielu i wciąż niektórzy chcą ją poznać nim nastąpi. To, co
ma dopiero nadejść kusi swą tajemniczością oraz tym, co może przynieść. Jednocześnie
przeszłość również intryguje sekretami i zdarzeniami, jakie wciąż wybrzmiewają
i będą dalej nieść się echem. Jednak najważniejsza jest teraźniejszość, to w
niej zapadają najważniejsze decyzje, zmieniające przyszłość i zamykające
wcześniejszy rozdział.
Mieć
świat u swych stóp i być w gronie wybrańców jest wiele warte, Jon nawet nie wie
jak blisko jest od tego, by w ciągu paru sekund wszystko to stało się odległe. Za sprawą
wydającego się nieistotnego zdarzenia staje przed czymś, co jeszcze wczoraj nie
zaprzątało zbytnio jego uwagi, chyba, że miało wpływ na jego interesy. Dlaczego
postać dwudziestowiecznego polskiego naukowca zniknęła nagle z internetu i jaki
ma to związek z tym, co ostatnio zaprząta uwagę Jona? Przypuszczenia jedynie
podsycają pragnienie dotarcia do prawdy, jakakolwiek by ona nie była, chociaż
czy jest on przygotowany na to, co może usłyszeć? Susan zawsze miała kompas moralny,
pozwalający jej wybrać najlepszą drogę do osiągnięcia zamierzonych przez nią
celów. W otoczeniu, w którym funkcjonuje, łatwo jest zachłysnąć się swoją
pozycją, lecz dla niej to jeden z etapów i to nie końcowy. Związek z Jonem pozwala
kobiecie pragnąć więcej i tego, co wydaje się mrzonką. Czy faktycznie jest to
nieosiągalne? Ile będą w stanie poświęcić by urzeczywistnić niemożliwe? A może
ich wybory będą bardziej rewolucyjne niż są na to przygotowani?
Przyszłość
i przeszłość stanowią zagadkę, chociaż wydawałoby się na początku lektury, iż już
wszystko zostało powiedziane i postanowione. A co z teraźniejszością? W niej
rozgrywają się niesamowite intrygi, niedostrzegane na pierwszy rzut oka, ale
wystarczy, że raz będzie się blisko nich, a zmienią wszystko bez pytanie o
zgodę. „Kolumb A.D. 2100” jest futurystycznym thrillerem, lecz również z
elementami politycznej fikcji, cieniem orwellowskiego „1984” oraz najlepszych powieści
z nurtu futuryzmu. Powieść Mariusza Kaniewskiego nie jest jednak w żadnym
stopniu kalką, nie czerpie także z jakichkolwiek wzorców dosłownie. Początkowo
podczas lektury można odnieść wrażenie, iż wizja przyszłości jest wprost
idylliczna, lecz to tylko pozory, iluzja tego, co wydaje się szczęściem. Gdzie
w tym wszystkim miejsce na thriller? Diabeł tkwi w szczegółach, a tych autor
nie boi się i po mistrzowsku łączy w sieć o coraz mniejszych otworach, jaka
oplata bohaterów mocniej i ciaśniej ze strony na stronę. Niepokój i niepewność
wpierw zaczynają się wkradać przysłowiowymi tylnymi drzwiami, by za chwilę już otwarcie
zagościć w fabule, która ewoluuje z opowieści o jednostkach w historię o
ludzkości. Spiskowe teorie urealniają się, a to, co z sobą niosą niesie coś
więcej niż jedynie zniszczenie dotychczasowego status quo. Połączenie
futuryzmu, dreszczowca i political fiction daje w efekcie końcowym książkę, w
jakiej wątki niczym lawina przetaczają się po utopijnej wizji, pozostawiając
czytelnikowi tematy do refleksji i przemyśleń oraz odpowiedzi, na pytanie,
które nie każdy ma odwagę zadać.
Za możliwość
przeczytania książki
oraz
patronatu
dziękuję