"Latawce nad Montesecco"
Bernhard Jaumann
Toskania to nie tylko raj dla turystów, odurzająca zapachami,kolorami i widokami, dla mieszkańców stanowi codzienność, w której od czasu do czasu zauważa się jej piękno, ale bez takiego zachwytu jaki udziela się obcym. Kamienne miasteczka z pomarańczowymi dachówkami, małe kościoły zbudowane w centrum rynku i sąsiadujące z małymi knajpkami, gdzie spotykają się stali bywalcy, a zwyczaj ten przechodzi z pokolenia na pokolenie. Życie płynie spokojnym nurtem, leniwie, lecz do czasu, bo gdy pojawia się już coś co zakłóca ustalony porządek rzeczy to nie jest to błahostka i pojedynczy incydent. Pomiędzy murami, jakie były już świadkiem niejednego, mają miejsce kolejne wydarzenia, pozostające na zawsze w pamięci miejscowych, bo nietutejsi nie mają wstępu do tajemnic. Co może wydarzyć się tam gdzie wydaje się, że diabeł mówi dobranoc, wszyscy znają się od urodzenia i ukrywanie czegokolwiek nie ma większego sensu? Jedna rzecz porusza ludzi jednakowo,bez względu na szerokość i długość geograficzną ... pieniądze, każda ich ilość wzbudza ciekawość, a gdy pojawiają się nagle tym bardziej intrygują ...
To co miało miejsce pewnego lata w Montesecco jest już elementem historii, wraca się do tego przy grappie i popołudniowych pogawędkach. Było, minęło i jest wspominanie na równych prawach z tymi wydarzeniami i sprzed półwiecza i tymi jeszcze starszymi, życie płynie dalej, dawne sensacje obrastają w pióra z opinii mniej lub bardziej naocznych świadków, w końcu temat do rozmów zawsze się znajdzie. Senior familii Sgrecciów jednak wprowadza ożywienie w życie rodzinnego miasteczka, a nawet więcej. Kilkudniowa impreza w bardzo ścisłym gronie umiejscowiona na plebanii nie schodzi z ust jego znajomych. Kto to widział by tak zachowywał się osiemdziesięciolatek, a na tym jeszcze nie koniec, wprost przeciwnie to dopiero początek zamieszania, jakie czeka Montesecco. Śmierć i ogromny spadek burzą porządek w miasteczku, jedno i drugie jest niespodzianką i to nie tylko dla najbliższych starego Sgrecci. Odejście, chociaż w dość, niezwykłym otoczeniu, wydaje się jak najbardziej naturalne, ale już ostatnia wola zmarłego nie ma z oczywistą koleją rzeczy nic wspólnego! Staruszek okazał się milionerem - to po pierwsze, po drugie - zastanawia wszystkich jakim sposobem zgromadził on takie bogactwo, no i trzecia kwestia - dlaczego majątkiem rozporządził w taki, a nie inny sposób? Jak to możliwe, że nikt o niczym nie wiedział, co więcej - nawet nikt nic nie podejrzewał? To przecież niemożliwe w Montesecco, gdzie nie można czegoś o wiele mniejszego ukryć ... Niezwykłych wydarzeń jeszcze nie koniec, w drodze do dziadka znika wnuk Vannoniego, a niedługo potem pojawia się żądanie okupu. Spokojna dotąd oaza zwyczajności staje się nagle miejscem pełnym podejrzeń, wzajemnych oskarżeń, gdzie każdy może okazać się winnym. Kto porwał Minh Sona? Spokój powróci miedzy kamienne mury, gdzie do tej pory jedynie wiatr wzbudzał zamieszanie? Co przyniosą kolejne godziny i dni?
"Latawce nad Montesecco" to nie typowy kryminał, nie ma w nim też szybkiej akcji, chociaż fabuła rozgrywa się w krótkim okresie czasu. Jednak czytelnik nie może narzekać na nudę, wręcz przeciwnie tempo świetnie pasuje do otoczenia gdzie rozgrywa się historia. Każdy z bohaterów ma swoją tajemnicę, która może, ale nie musi, mieć związek z głównym motywem. Poszczególne detale połączone ze sobą ukazują w pełni prawdziwy obraz, ale nie wszystkim jest dane go zobaczyć w całości, obcy nie mogą liczyć na to, jedynie miejscowi są dopuszczeni do tego widoku. Reszta świata musi zadowolić się wersją, jaką Montesecco jest gotowe podać do ogólnej wiadomości, szczegóły są ważne jedynie dla tych, których bezpośrednio wydarzenia dotknęły. To co miało miejsce zostanie zapamiętane i będzie wspominane nad szklaneczkami grappy przez lata, ludzie się nie zmieniają z dnia na dzień, trwają tak samo jak kamienne mury, byli, są i będą bez względu na to co jeszcze wydarzy się, a może coś wstrząśnie posadami tego wiecznego spokoju i niezmienności?
Po przeczytaniu książki Bernharda Jaumanna inaczej patrzy się toskańskie krajobrazy, ich malowniczość pozostaje niezmienna, lecz aura tajemnicy nadaje ich kolorytowi innych odcieni. Nie tylko mury są ciekawe w tym regionie, to ludzie tworzą specyficzny klimat, szczególnie gdy żyją własnym życiem i na siłę nie starają się być w centrum wydarzeń. Ich sekrety są ich własnością, nawet gdy wychodzą na światło dzienne, a obcy mogą być jedynie ich uczestnikami jedynie gdy są słuchaczami opowiadanej historii.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Bernhard Jaumann
Toskania to nie tylko raj dla turystów, odurzająca zapachami,kolorami i widokami, dla mieszkańców stanowi codzienność, w której od czasu do czasu zauważa się jej piękno, ale bez takiego zachwytu jaki udziela się obcym. Kamienne miasteczka z pomarańczowymi dachówkami, małe kościoły zbudowane w centrum rynku i sąsiadujące z małymi knajpkami, gdzie spotykają się stali bywalcy, a zwyczaj ten przechodzi z pokolenia na pokolenie. Życie płynie spokojnym nurtem, leniwie, lecz do czasu, bo gdy pojawia się już coś co zakłóca ustalony porządek rzeczy to nie jest to błahostka i pojedynczy incydent. Pomiędzy murami, jakie były już świadkiem niejednego, mają miejsce kolejne wydarzenia, pozostające na zawsze w pamięci miejscowych, bo nietutejsi nie mają wstępu do tajemnic. Co może wydarzyć się tam gdzie wydaje się, że diabeł mówi dobranoc, wszyscy znają się od urodzenia i ukrywanie czegokolwiek nie ma większego sensu? Jedna rzecz porusza ludzi jednakowo,bez względu na szerokość i długość geograficzną ... pieniądze, każda ich ilość wzbudza ciekawość, a gdy pojawiają się nagle tym bardziej intrygują ...
To co miało miejsce pewnego lata w Montesecco jest już elementem historii, wraca się do tego przy grappie i popołudniowych pogawędkach. Było, minęło i jest wspominanie na równych prawach z tymi wydarzeniami i sprzed półwiecza i tymi jeszcze starszymi, życie płynie dalej, dawne sensacje obrastają w pióra z opinii mniej lub bardziej naocznych świadków, w końcu temat do rozmów zawsze się znajdzie. Senior familii Sgrecciów jednak wprowadza ożywienie w życie rodzinnego miasteczka, a nawet więcej. Kilkudniowa impreza w bardzo ścisłym gronie umiejscowiona na plebanii nie schodzi z ust jego znajomych. Kto to widział by tak zachowywał się osiemdziesięciolatek, a na tym jeszcze nie koniec, wprost przeciwnie to dopiero początek zamieszania, jakie czeka Montesecco. Śmierć i ogromny spadek burzą porządek w miasteczku, jedno i drugie jest niespodzianką i to nie tylko dla najbliższych starego Sgrecci. Odejście, chociaż w dość, niezwykłym otoczeniu, wydaje się jak najbardziej naturalne, ale już ostatnia wola zmarłego nie ma z oczywistą koleją rzeczy nic wspólnego! Staruszek okazał się milionerem - to po pierwsze, po drugie - zastanawia wszystkich jakim sposobem zgromadził on takie bogactwo, no i trzecia kwestia - dlaczego majątkiem rozporządził w taki, a nie inny sposób? Jak to możliwe, że nikt o niczym nie wiedział, co więcej - nawet nikt nic nie podejrzewał? To przecież niemożliwe w Montesecco, gdzie nie można czegoś o wiele mniejszego ukryć ... Niezwykłych wydarzeń jeszcze nie koniec, w drodze do dziadka znika wnuk Vannoniego, a niedługo potem pojawia się żądanie okupu. Spokojna dotąd oaza zwyczajności staje się nagle miejscem pełnym podejrzeń, wzajemnych oskarżeń, gdzie każdy może okazać się winnym. Kto porwał Minh Sona? Spokój powróci miedzy kamienne mury, gdzie do tej pory jedynie wiatr wzbudzał zamieszanie? Co przyniosą kolejne godziny i dni?
"Latawce nad Montesecco" to nie typowy kryminał, nie ma w nim też szybkiej akcji, chociaż fabuła rozgrywa się w krótkim okresie czasu. Jednak czytelnik nie może narzekać na nudę, wręcz przeciwnie tempo świetnie pasuje do otoczenia gdzie rozgrywa się historia. Każdy z bohaterów ma swoją tajemnicę, która może, ale nie musi, mieć związek z głównym motywem. Poszczególne detale połączone ze sobą ukazują w pełni prawdziwy obraz, ale nie wszystkim jest dane go zobaczyć w całości, obcy nie mogą liczyć na to, jedynie miejscowi są dopuszczeni do tego widoku. Reszta świata musi zadowolić się wersją, jaką Montesecco jest gotowe podać do ogólnej wiadomości, szczegóły są ważne jedynie dla tych, których bezpośrednio wydarzenia dotknęły. To co miało miejsce zostanie zapamiętane i będzie wspominane nad szklaneczkami grappy przez lata, ludzie się nie zmieniają z dnia na dzień, trwają tak samo jak kamienne mury, byli, są i będą bez względu na to co jeszcze wydarzy się, a może coś wstrząśnie posadami tego wiecznego spokoju i niezmienności?
Po przeczytaniu książki Bernharda Jaumanna inaczej patrzy się toskańskie krajobrazy, ich malowniczość pozostaje niezmienna, lecz aura tajemnicy nadaje ich kolorytowi innych odcieni. Nie tylko mury są ciekawe w tym regionie, to ludzie tworzą specyficzny klimat, szczególnie gdy żyją własnym życiem i na siłę nie starają się być w centrum wydarzeń. Ich sekrety są ich własnością, nawet gdy wychodzą na światło dzienne, a obcy mogą być jedynie ich uczestnikami jedynie gdy są słuchaczami opowiadanej historii.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
wyd. Videograf II