wtorek, 30 grudnia 2025

Podróż w czasie

„Płacz”

Marta Kisiel

 

Czas bywa pułapką. Biegnie zbyt szybko albo za wolno, niekiedy jest schronieniem demonów z przeszłości. Wciąż trwa i równocześnie rzadko kiedy staje w miejscu. Niewidoczny, lecz odczuwalny i znajdujący odbicie w ludziach, przedmiotach, naturze. Czy da się bezkarnie poznać jego tajemnice?

 

Podobno z rodziną najlepiej wypada się na zdjęciach, byleby nie stanąć gdzieś z boku, gdyż jeszcze da się nas wyciąć. No cóż rodzina Sternów mogłaby coś na ten temat powiedzieć. Klara, Eleonora i Dżusi od miesięcy nie widziały się i wiele, jak nie więcej, wskazuje na to, iż odpowiada im, lecz ich rozłąka właśnie dobiega końca. Sfatygowana pocztówka i porcelanowa filiżanka są powodem ponownego spotkania. Jedna z sióstr Stern zaginęła i druga z rodzeństwa oraz jej ciotka ruszają z pomocą. Demony z przeszłości dają o sobie znać i to dosłownie nie w przenośni, a to oznacza, iż coś zaburzyło linie czasu. Nomen omen tego ostatniego nie ma za dużo, znaków zapytania jest zbyt dużo, natomiast odpowiedzi na razie żadnych. Czy Eleonora przeżyje tę przygodę? Pomoc w postaci bliskich jest w drodze, ale nie można zapomnieć o jednym… czasie, jaki rządzi się swoimi prawami, surowymi i karzącymi każdego, kto go złamie zasady!

 

Podróż w czas, nie w czasie. Mała różnica? Kolosalna dla bohaterów i czytelników „Płaczu”, jak bardzo przekonają się o tym po raz kolejny. Czy nie uczą się na swoich i cudzych błędach? No cóż gdyby tak było to nie powstałby może cały Cykl Wrocławski, jednak to jego finał domyka wątki spektakularnie, lecz zanim to nastąpi czeka nas wielowarstwowa opowieść, w jakiej splata się przeszłość o teraźniejszość oraz czas z historią. Tu nie ma prostych ścieżek fabularnych, gdzie pytania znajdują szybko proste odpowiedzi. Zamiast nich są zagadki, będące kluczem do skomplikowanej łamigłówki, w jakiej naprawdę liczą się detale, brane za element tła, ale jak się okazuje stanowiące fragmenty niezwykłych puzzli. Oczywiście są i tajemnice, jakie tylko czekają by pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie. Marta Kisiel wykorzystała klimat Gór Sowich oraz legendy, jakimi obrosły i włączyła je w fabułę, tak, że z każdym rozdziałem rośnie zaintrygowanie, a nieprzewidywalność staje się jedynym stałym elementem. W „Płaczu” wszystko jest możliwe, czas i przestrzeń stają nieobliczalne, tak samo jak i bohaterowie, którzy tym razem przekraczają ostatnie granice. Zanim poznamy zakończenie odbywamy podróż w czas, w przeszłość i z bohaterami odkrywamy konsekwencje ludzkiej ciekawości oraz czynów.


                                      Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję:
 

sobota, 27 grudnia 2025

Tajemnice Albionu

Nowość:

„Wrak Albionu”

Leszek Herman

 

Pewne tajemnice bardzo długo pozostają w ukryciu. Może nie bez przyczyny? Co wydarzy się, gdy ujrzą światło dzienne? Jedne z nich mają drugie dno i czas działa na ich korzyść, lecz niekoniecznie sprzyja tym, którzy wpadli na trop tego, iż istnieją. A od tego krok do niespodzianek, w liczbie mnogiej i o niebezpiecznym charakterze.

 

Skarby zawsze budzą zainteresowane, a te zaginione niejednokrotnie powodują wprost gorączkę podczas ich poszukiwań. Problem w tym, iż rzadko kiedy są wyciągnięcie ręki, zazwyczaj trzeba włożyć niemało trudu by je zdobyć. Właściciele Sedinum Exploration wiedza o tym doskonale, lecz pewna informacja nie daje im spokoju, chociaż bardziej zdaje się być legendą, w jakiej prawda faktycznie ma rozmiar ziarna. Jednak zaginione bezcenne szafiry są zbyt cenne aby o nich zapomnieć. Wrak statku, gdzie ostatnio były widziane spoczywa najprawdopodobniej w morskiej rozpadlinie Morza Irlandzkiego niedaleko małego miasteczka w Szkocji. Mało co stoi na przeszkodzie podmorskiej eksploracji poza złą sławą tego miejsca, jakie już niejednokrotnie przyczyniło się do katastrof statków i śmierci ludzi. Czy klejnoty faktycznie tam znajdują się? Minęło dwieście lat, dwie wojny światowe, no i da się zapomnieć o tym, co dzieje się wokoło. Na brzegu zostają znalezione ludzkie zwłoki, potem kolejne. Jakie sekrety skrywa ciemna toń Rowu Beaufourta oraz mieszkańcy urokliwego Portpatrick? Nie jedynie skarby można znaleźć tutaj…

 

Pewnie sądzicie, że wiecie, czego spodziewać się w książce „Wrak Albionu”, bo wcześniej przeczytaliście opis. No cóż to jedynie zapowiedź nawet nie ułamka tego, co czeka czytelników podczas lektury. Zaginiony skarb z dziewiętnastego wieku, katastrofa morska, międzynarodowy zespół poszukiwaczy, malownicze szkockie miasteczko z naprawdę wybuchowym sekretem. To tak tytułem wstępu albo jak to chce w iście telegraficznym skrócie. Jednak podczas czytania przekonujemy się jak wiele jeszcze pozostało do odkrycia, poznania i przede wszystkim odnalezienia. Leszek Herman doskonale wie jak wpierw zaciekawić czytelnika, a później to już on sam podąża za bohaterami śledząc ich przygody i nie wiadomo kiedy zaczyna sam eksplorować tajemniczy wrak, kojarzyć detale, czy właściwie to okaże się finale. Nim on nastąpi zagłębiamy się w odmęty Morza Irlandzkiego i tego, co kryją jego mroczne głębiny. To też jeszcze nie wszystko, bo pozostaje historia, jaka jak wiadomo jest skarbnicą pomysłów i autor doskonale ją wykorzystał do napisania pełnego zagadkowych zdarzeń i tajemnic „Wraku Albionu”. Prawda i fikcja literacka nawzajem przenikają się, do tego jeszcze trochę miejscowego kolorytu i w efekcie końcowym otrzymujemy fabułę jak z najlepszego kinowego hitu. Zamiast taśmy filmowej i kadrów utrwalonych na niej są kolejne rozdziały i oddane w detalach sceny, odtwarzające w szczegółach atmosferę tego, co mamy przed oczami podczas czytania.


                                             Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

środa, 24 grudnia 2025

Arkadia i reszta kłopotów

„Ja Anielica”

Katarzyna Berenika Miszczuk

 

Prawda jest prosta, nie trzeba z nią kombinować i pozwala na spokojne życie, bez wyrzutów sumienia, po prostu wystarczy ją poznać… No cóż czasem przynosi z sobą przysłowiowe trzęsienie ziemi, nagłe zmiany i co najmniej jeden motyw do zbrodni, cała reszta to początek historii, która nawet anioła wyprowadzi z równowagi!

 

Jak wiadomo droga do piekła wybrukowana jest dobrymi chęciami. Znane jest tez powiedzenie, że gdzie diabeł nie może tam kobietę pośle. Tak dokładniej mówiąc nie obojętnie jaką, lecz konkretną. Wiktorię. Diablicę z przedrostkiem ex lub mówiąc po polsku byłą, jednak z Iskrą Bożą, dosłownie nie w przenośni. Co to oznacza przekonali się już śmiertelnicy, ci z piekielnych czeluści również. Tym razem zawitała do nieba i to żyjąc! Kłopoty się szykują i to z pewnością spore, bo kto jak kto, lecz Wiktoria po prostu przyciąga je jak magnes. Na dodatek w tej niecodziennej podróży nie jest sama. Putta pomocne są, lecz nie aż tak by uchronić od chaosu niebiańską Arkadię, pozostają jeszcze jej towarzysze. Na miejscu jest sielsko, anielsko i tak jakby spokojnie, chociaż czy to ni cisza przed burzą. Golemy ze złota o czymś świadczą, raczej jakoś ni chce się wierzyć, iż mają pokojowe zamiary. Z pewnością coś się szykuje, jak wiadomo tam gdzie Wiktoria to i jakieś turbulencje muszą się zdarzyć. Koniec świata już prawie był, udało się jej pożegnać z życiem, spiski też nie są jej obce, chociaż to ostatnie to już specjalność piekielnych znajomych. Co więc tym razem wydarzy się? Pewnie coś takiego, czego jeszcze anielskie oczy nie widziały…

 

Dobry humor, znani bohaterowie i to nawet z dziejów annałów oraz przede wszystkim intrygi diabelsko-niebiańskie. Mało? Dodajmy do tego śmiertelniczkę, przed jaką powinni drżeć zastępy aniołów i diabłów. W końcu nie tak łatwo zostać anielicą, oczywiście doświadczenie w życiowym cv o byciu diablicą wyróżnia się, lecz wszystko przed nią i czytelnikami. Postacie z charakterami dalekimi od zwyczajowych wyobrażeń, entourage`e takoż, to tak na wstępie, gdyż później robi się jeszcze bardziej ciekawie, by nie rzec intrygująco. Jeśli myślicie, że niebiańskie otoczenie to jedynie sielskość i anielskość to  już autorka zadbała by obalić ten mit i równocześnie go co nieco podtrzymać, ale szczegóły najlepiej poznać samemu. Śmiech nieraz będzie słyszany podczas lektury, bo co jak co, lecz dialogi podszyte ironią i równocześnie humorystyczne są na porządku dziennym. Nie zapominajmy o sekretach i knowaniach oraz oczywiście głównej bohaterce, w końcu wokół niej wszystko się kręci i jeśli nie zawsze jest sprawczynią zamieszanie to bez wątpienia znajdzie się w jego centrum. Niech Was nie zmyli tytuł „Ja, Anielica”, będzie akcja i reakcja oraz zawitacie do Arkadii, gdzie wydarzy się dużo i jeszcze więcej niż ktokolwiek z nieśmiertelnych i śmiertelników spodziewa się!

 

                                         Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję:
 

niedziela, 21 grudnia 2025

Kropla zdrady

Nowość:

„Czarna Kropla”

Leonara Nattrass


Tajemnice były, są i będą. Jedne bardziej chronione inne mniej. Niektóre z nich dawno zaginęły w mrokach pamięci i dziejów, a przynajmniej taką nadzieję ma niejeden. Jednak czasem mimo upływu lat są one jak granat, gdzie zawleczkę trzyma los, nieprzewidywalny i lubiący przypominać o swoim istnieniu w najgorszych momencie.

Radykałowie, Torysi i Wigowie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Londynie kipi od politycznych rozgrywek i nie każdy potrafi odnaleźć się w tym nieustannie wrzącym kotle, gdzie pisze się historia o światowym zasięgu. Laurence Jago powinien zachować neutralność, dla swojego i Korony dobra, lecz jak to zrobić jeśli chce się poznać prawdę, niewygodną i niezwykle pożądaną na szpiegowskim rynku? Nawet lekki cień podejrzeń oznacza stryczek, a ktoś mający własne sekrety lepiej by stał z boku i zbytnio nie rzucał się w oczy. Ale gdy ujawniona zostaje treść tajnego dokumentu, a posądzony zostaje znajomy to trudno o taką postawę. Zwycięży lojalność wobec kolegi czy też zdrowy rozsądek? Ten drugi u Laurence`a często zostaje zagłuszony przez Czarną Kroplę, łagodzącą lęki, ale i pozostawiającą po sobie uzależnienie. Jak wyjść z tej patowej sytuacji nie tylko z honorem, lecz z życiem? Czy ktoś przejrzy Jago i jego tajemnice? Londyńskie zaułki skrywają wiele zagadkowych spraw, nie wszystkie ujrzą światło dzienne…

Burzliwa końcówka osiemnastego wieku, szpiegowski fach w rozkwicie, zapotrzebowanie ogromne. Rewolucja francuska jeszcze odbija się echem, Stany Zjednoczone nie są już kolonią, polityka jest kotłem, w jakim nieustannie wre, a wczorajsze sojusze, dzisiaj mogą okazać się zdradą. Książka w takim klimacie już na wstępie intryguje, a im bardziej zagłębiamy się tym zainteresowanie rośnie. Dorzućmy do tego Londyn oglądany z ówczesnej perspektywy, oddany z detalami i z różnymi, kontrastowymi, obliczami. To jednak tylko tło dla intrygi, w jakiej nie ma łatwych odpowiedzi i prostego podziału. Jak się przekonujemy jest ona dużo bardziej skomplikowana i przede wszystkim zagadkowa. „Czarna kropla” to historia od podszewki, tej nie na pokaz, gdzie autorka doskonale zaciera granicę pomiędzy fikcją literacką a faktami, realnymi postaciami oraz tymi powstałymi w twórczej wyobraźni. W fabule spod pióra Leonory Nattrass znajdziemy doskonałą lekturę, która ani na moment nie daje pewności  co do tego, co jeszcze wydarzy się oraz kto jest sprzymierzeńcem, a kto nim nie jest, natomiast wróg niejedno ma imię. Spiski i podstępy są w tej książce na porządku dziennym, czasem dostrzegamy je po fakcie, podobnie jak i bohaterowie, niekiedy zaczynamy łączyć pojedyncze nitki w wątki, zaskakujące finałem.

 

                                                      Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję:





wtorek, 16 grudnia 2025

Zbrodnia spod samiuśkich Tater

Nowość:

„Szaleństwo i śmierć spłyną 

z gór”

Maryla Szymiczkowa

 

Wiadomość o zbrodni bywa informacją, która może wywołać radość, tudzież nawet coś więcej. Z pewnością przerywa szarą codzienność i niektórzy rzucają się w zabójczy wir z ogromną ochotą. Oczywiście chodzi o osoby obdarzone talentem śledczym i mające zapał do rozwiązywania zabójczych szarad. Na baczności powinni mieć ci, co poważyli się pomóc komuś zejść z tego padołu! Ich dni na wolności są policzone.

 

Postęp techniczny bywa motorem działań, zwłaszcza jeśli dzięki niemu można robić to, do czego ma się naturalny dar. Telegraf i kolej. Te dwie rzeczy właśnie pozwoliły profesorowej Zofii Szczupaczyńskiej na podjęcie kroków w celu wzięcia w swoje dłonie losów pewnego śledztwa. Podróż do Zakopanego toż przecież cała wyprawa, lecz dzięki parowozowi da się ją odbyć w godnych warunkach, oszczędzając czas, a i dowiedzieć się, iż tam potrzebują jej fachowej pomocy takoż bez telegramu byłoby trudno. To, co czeka na nią na miejscu okazuje się zaskakujące, a jak wiadomo Zofię nie tak łatwo zadziwić, ale dzięki swej zapobiegliwości długo to nie trwa. Pozostaje więc li tylko zająć się zbrodnią, a to okazuje wcale nie tak proste jak miało być, lecz tak nie pogrywa się z szacowną profesorową, o co to to nie! Czas więc zakasać rękawy i sprawdzić co faktycznie w Zakopanem piszczy i jak to może być użyteczne dla najbardziej zainteresowanej. Śledztwo bowiem okazuje się bardziej skomplikowane, a okoliczności sprawiają, że profesorowa zostaje nimi zmuszona zasięgnąć języka tu i ówdzie czyli u górali, pensjonariuszy zakładów zdrowotnych oraz u prominentów, lokalnych i tych z krajowym zasięgiem. Nie tak łatwo przejrzeć zbrodniczą intrygę pośród gromady turystów oraz bardziej lub mniej stałych mieszkańców zakopiańskich okolic. Kto jednak jak nie Zofia Szczupaczyńska jest w stanie rozwikłać tę zabójczą plątaninę wątków, niedopowiedzeń i przede wszystkich morderczych zamiarów uskutecznionych w cieniu majestatycznego Giewontu?

 

Kryminalna intryga spod samiuśkich Tater, gdzie trup nie musi ścielić się gęsto by dochodzenie wciągnęło tak jakby prowadził je sam Sherlock Holmes, chociaż on mógłby się niejednego nauczyć od głównej bohaterki. „Zbrodnia Stop Proszę przyjechać niezwłocznie Stop”. Jeśli taki telegram jest na początku to dalej trzeba spodziewać się wszystkiego  przede wszystkim potraktować nadzwyczaj poważnie kolejne wydarzenia. Jeśli lubicie kryminały gdzie retro jest retro i to w tym znaczeniu, iż praca śledcza opiera się na logice, zręcznie ukrytych niuansach, detalach tworzących klimat oraz postaciach tak wykreowanych, że od razu zapisują się w pamięci to „Szaleństwo i śmierć spłyną z gór” zaspokoi niejeden apetyt. Mordercza zagadka okazuje się dużo bardziej skomplikowana niż zdaje się na początku i z rozdziału na rozdział pokazuje nieco inne swoje oblicze. Za sprawą pierwszoplanowej bohaterki oraz grona drugoplanowych postaci czytelnik nie tyle czyta kolejne słowa, zdania, akapity, co ma przed oczyma barwne obrazy układające się w intrygującą kryminalną historię, której finał jest zaskakujący i ukazujący detektywistyczny kunszt. Do tego dorzućmy emploi epoki, rzeczywiste osoby i nieustępujące im barwnością fikcyjne sylwetki, a otrzymamy książkę z gatunku „jeszcze jeden rozdział” i tak do samego jego końca.

 

                                               Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję: