„Ziemia
przeklęta”
Juan
Francisco Ferrándiz
Nadzieja
na lepszą przyszłość i jednocześnie lęk przed dniem jutrzejszym czasem napędza
odwagę by wejść na całkowicie nową drogę. Nieznane budzi obawy, ale i
ciekawość, jest szansą na odmianę losu, pytanie tylko czy na lepsze czy na
gorsze. Jednak niekiedy trzeba rzucić wyzwanie strachowi, bo innego wyjścia nie
ma.
Kiedy
nie ma się nic do stracenia, a wiele do zyskania, nawet jeśli są na razie tylko
marzenia, porzucenie się tego, co się zna wydaje się prostsze, zwłaszcza kiedy
towarzyszy temu uczucie. Eliza z Carcassonne jest jedną z wielu kolonistów,
którzy podążają w stronę Barcelony, ich ziemi obiecanej, ale nazywanej
przeklętą. Przed biskupem Frodoí stoi niezwykle trudna misja, tam gdzie panuje
bezprawie on ma nie tylko przypomnieć o prawie boskim i ludzkim, lecz przede
wszystkim ocalić Barcelony przed ostateczną ruiną i zapomnieniem, jak to się
stało z innymi jej podobnymi miastami. Nieliczni mieszkańcy tej granicznej
osady przez lata byli pozostawienie sami sobie i tylko dzięki przywiązaniu do
miejsca swego urodzenia przetrwali ataki Saracenów, barbarzyńców oraz wrogów
Karolingów. Frodoí ma plany co do nich, kolonistów i tego punktu na obrzeżach
imperium. Jednak by stały się one realne musi być zręcznym graczem, intrygi,
polityka i krew nie mogą być mu obce, ale również niezwykłe sojusze i wiara nie
jedynie w opatrzność, lecz również w ludzi. Barcelona to, coś więcej niż
resztki starożytnych murów, niedokończona katedra i zapomniane miasto na mapie
cesarstwa. Dla garstki wizjonerów i marzycieli to miejsce gdzie mogą zbudować
dom, poznać smak prawdziwej miłości, odnaleźć swoją tożsamość, ale poznać
gorzki smak porażek i słodki smak wolności.
Monumentalność
i kameralność, dziejowa zawierucha i losy jednostek, postacie znane z historii
i te, o których dawno zapomniano. „Ziemia przeklęta” ma w sobie doniosłość
eposu i równocześnie jest powieścią o ludziach, jakich ślady dawno już zostały
zatarte, lecz to dzięki nim z podziwem patrzymy na potężne katedry oraz mury
zamczysk. Juan Francisco Ferrándiz w kanwę prawdziwych wydarzeń historycznych wplótł
nitki fabularne, będące dopełnieniem i ukazującym prawdziwe ludzkie oblicza kulisów
średniowiecznego Europy. Lektura „Ziemi przeklętej” to ożywienie, w jak
najlepszym tego słowa znaczeniu, przyblakłego fresku, nie tylko poprzez przypomnienie
jak barwny był w chwili powstawania, ale przede wszystkim poprzez tych, którzy
byli nieświadomymi modelami dla artystów. To między innymi oni są solą tej
opowieści, nadającej jej smak, kolory i emocje. Królewskie intrygi, starożytne
zrujnowane miasto, jakie istnieje wciąż wbrew wszystkim i wszystkiemu oraz
charyzmatyczny przywódca i zwykli ludzie, pragnący tylko spokojnego życia
dzięki swojej pracy, to właśnie stanowi podstawę dla dziejowej epopei opowiedzianej
ustami wielkich i małych. Juan Francisco Ferrándiz oddał z detalami epokę, lecz
siłą jego książki są bohaterowie i historia, poznawana na przestrzeni
kilkunastu lat. „Ziemia przeklęta” z każdym rozdziałem wciąga czytelników w
świat, gdzie honor mierzy się ze zdradą, miłość z obowiązkiem, prawda z kłamstwem.
To, co na stronach podręczników może nudzić i budzić brak jakiegokolwiek
zainteresowania w tej konkretnej opowieści ożywa, pokazuje się od strony, o
jakiej kroniki milczą lub nie piszą. Juan Francisco Ferrándiz złożył hołd
wszystkim tym, którzy kładli podwaliny pod to, co wydaje się dzisiaj znane,
niezależnie czy ich imiona zapisano złotymi zgłoskami, czy zostali bezimiennymi
bohaterami na spłowiałym malowidle katedralnego obrazu.
Za możliwość przeczytania książki
Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu