Przedpremierowo:
„Possession”
T.M. Frazier
Niekiedy łatwo uwierzyć, że los się wreszcie uśmiechnął, po wszystkim co zaserwował każdemu przecież należy się odrobina spokoju i szczęścia. Naiwność? Nie, uczucie, o jakim się marzyło, nawet nie po cichu, bo i to byłoby za głośno, lecz w jak najgłębszych zakamarkach serca i umysłu. Czy warto w jego imię walczyć do końca i podpalić świat by ochronić najbliższą osobę?
W Bedlam i okolicach zdrada przychodzi z najmniej oczekiwanych stron, nie powinno się być pewnym zbyt wielu spraw, zaufać można jedynie garstce ludzi, natomiast gdy wróg odkryje słabość swojego przeciwnika wykorzysta ją bezwzględnie i bez jakiejkolwiek litości. Sztuczka i Ponury nie chcieli zbyt dużo od życia, lecz w świecie w jakim egzystują ich pragnienia oznaczały nie tyle kłopoty ile śmiertelne zagrożenie. Oboje przekonują się do czego zdolny jest człowiek ogarnięty nienawiścią i jednocześnie zły do szpiku kości, nawet tam gdzie zasady piszą zwycięzcy, muszą oni uważać na każdy gest, krok, słowo. Ból i rany na ciele goją się szybciej niż te ukryte przed wzrokiem, nawet tych najbliższych. Ponury nie spodziewał się tak wysokiej ceny jaką przyjdzie im zapłacić ze Sztuczką za ich miłość. Czy jest tego warta? Odpowiedź jest jedna, zdecydowana i pobawiona jakichkolwiek wątpliwości. Jednak rzeczywistość nie stoi w miejscu, nadchodzi moment kiedy po raz kolejny tych dwoje będzie musiało stawić czoła swoim wrogom, tym znanym, ale nie jedynie im …
Demony nie zawsze budzą się gdy rozum śpi, czasem one nigdy nie zasypiają, przyczajają się w cieniu nadziei na odrobinę normalności i miłości. Jedno i drugie w „Possesion” spowite jest mroczną poświatą, mroczniejszą od tej z pierwszej części. T.M. Frazier, ale i bardziej intrygującą. Zakończenie „Perversion” pozostawiło po sobie wiele pytań, zwłaszcza jedno stawiało prawie wszystko pod znakiem zapytania, odpowiedź okazała się zaskakująca i przyniosła z sobą nowe wątki. Pisarka nie pozwoliła sobie na zwolnienie tempa lub rozjaśnienie historii głównych bohaterów, wprost przeciwnie rozwój wydarzeń wciąż podąża wyznaczoną ścieżką, co nie oznacza, iż jest ona przewidywalna, co to to nie. Do znanych postaci dołączają nowe, ich rola bywa zwodnicza, ale i zaskakująca. Autorka konsekwentnie z jednej strony odziera czytelników, i nie tylko ich, ze złudzeń, lecz z drugiej strony podsuwa nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone i warto walczyć o siebie i bliskich, a zwłaszcza o miłość. „Posession” nie jest prostą opowieścią o dobru i złu, łatwych uczuciach, miejsce oczywistości zajęła brutalna prawda o tym do czego zdolni są ludzie owładnięci prawdziwą obsesją zawładnięcia kimś, zawłaszczeniem jego ciała, duszy i umysłu. W miejscu wydającym się przesiąkniętym krwią, łzami i złem nie powinno zdarzyć się nic dobrego, a jednak niektórym udaje się wyrwać swój kawałek szczęścia, ale T.M. Frazier lubi zwodzić, tak bohaterów jak i czytających. Wciąga nas w rozgrywkę od pierwszych stron, której reguły wciąż ulegają zmianom i jedno jest tylko pewne, jeśli ci na kimś lub czymś zależy musisz postawić dosłownie wszystko na jedną kartę, a potem jeszcze raz i ponownie.