„Teściowe w tarapatach”Alek Rogoziński
Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny, ale czy na pewno? Czasami człowiek ma naprawdę duże wątpliwości czy tak faktycznie jest. Może zamiast szukać powodów wokoło trzeba spojrzeć na siebie samego? No, właśnie i tu zaczynają się prawdziwe kłopoty, zwłaszcza jeśli do tego dołożyć to, co nieprawdopodobne, ale w pewnych okolicznościach jak najbardziej możliwe!
Miało być spokojnie, krajoznawczo i przede wszystkim całkiem bez żadnych ekscesów oraz krajowo, bo w Świętokrzyskim. Kazimiera planowała zwiedzanie dość pokaźnej liczby miejsc kultu świętych i błogosławionych, natomiast Maja chciała skosztować wina w lokalnej winnicy oraz zrelaksować się w SPA. Obie wyjeżdżają razem i obie sądzą, że to jednej z nich będzie na wierzchu. Czy tu nie pachnie zbrodnią z rodzaju mieszanki w afekcie, ale i z dużą dozą premedytacji? Ależ oczywiście, jednak nie taką jak można by sądzić, bo wiadomo – diabeł tkwi w szczegółach, no i gdzie on nie może to … teściowe pośle. Zrazu wszystko idzie w odpowiednim kierunku, bo kto powiedział, że Kazimiera i Maja nie dogadają się, nawet jeśli mają inne poglądy i spojrzenie na świat? Sacrum i profanum daje się pogodzić, problem jest tylko jeden – morderstwo, nie jakieś przypadkowe, lecz takie, w które jedna i druga są wplątane. Na tym nie koniec, to dopiero początek, ponieważ jeszcze pozostaje sprawa sekretnego zakonu i jego misji oraz pewnych tajemnic z przeszłości. Jednego nikt nie przewidział – duetu teściowych, takiego co i świętego i szatana doprowadziłby na skraj wytrzymałości, a co dopiero zwykłych śmiertelników. Kto jak to, ale te dwie niewiasty gdy już zaczną współpracę gotowe są na wszystko, dosłownie. Aż strach się bać, co dopiero nieroztropnie wejść im w drogę i zaczepić! Podobno jad polskich żmij nie jest zbytnio szkodliwy. Akurat!
Czego my nie mamy w najnowszej książce Alka Rogozińskiego? Nudy, spokoju, stateczności, przewidywalności i pewności, że zaskoczenie nie będzie. „Teściowe w tarapatach” wymiatają, co nie powinno dziwić, gdyż taki duet zdarza się rzadko, jeśli do tego dodać intrygę kryminalną, całkowicie autorską oraz smaczki historyczno-krajoznawcze to pozostaje jedno – wygodnie usiąść, ostrzec domowników, że to czytana lektura będzie przyczyną niepohamowanego śmiechu, a nie to, co w kubku i po prostu udać się w podróż z bohaterkami. Co dalej? Przygoda kryminalna jakich mało, w jakiej nikt i nic nie jest takie jak się wydaje, tajemnice dodające rozmachu oraz postacie, gwarantujące doskonałą rozrywkę non-stop. Jak wiadomo teściowe są gatunkiem często i gęsto, będącym w punkcie zainteresowania, czym więc zaskoczą w tej odsłonie? Wszystkim, zwłaszcza barwnością, nie byle jaką inicjatywą, odwagą godną pozazdroszczenia oraz kondycji do ekstremalnych wyborów, że o sprycie, uroku i sile przetrwania vel przebicia nie wspomnę. W świętokrzyskim entourage`u nie ma rzeczy niemożliwych, te tytułowe panie załatwiają od ręki, niekiedy nawet z morderczym skutkiem, natomiast cuda zajmują im ciut więcej czasu, ale za to jak spożytkowanego. Alek Rogoziński postawił chyba sobie za cel by czytelnicy, gdy już będzie ku temu okazja, ruszyli śladami Maji i Kazimiery, w międzyczasie ma się rozumieć wracali do perypetii z nimi w rolach głównych. W końcu raz je przeczytać to za mało, bo bohaterki nie pozwalają o sobie zapomnieć i gwarantują, że pamięć o nich szybko nie zginie.
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję