„Kiedy
byłeś mój”
Rebecca
Serle
Jednym
z najczęstszym motywów, w których główną rolę gra uczucie, jest historia
miłości Romea i Julii. Nawet jeżeli komuś zdarzyło się nie przeczytać dramatu
Williama Szekspira czy też zobaczyć tego go na scenie bądź ekranie, to i tak
jest doskonale zorientowany co do perypetii kochanków z Verony. Ich losy są
synonimem uczucia tragicznego, rozwijającego się wbrew wszystkim i wszystkiemu,
jednak bez szczęśliwego zakończenia. Często motyw ten jest wykorzystywany w
sztuce, literaturze i filmie, nie zawsze twórcy wiernie oddają go, lecz
przecież autorzy to nie naśladowcy, a interpretatorzy – ich prace to nie kopie
tylko oryginały. Czasem to co jest znane jest jedynie kanwą dla czegoś zupełnie
nowego, w czym może i odnajdujemy znajome nuty, lecz są tylko one dopełnieniem
i tłem.
Troje
to o jednego za dużo, szczególnie kiedy w grę wchodzi uczucie i to z gatunku
jedynego i długo oczekiwanego. Aż do pewnego ranka Rosaline nie zaprzątała
sobie głowy sobie takimi rozmyślaniami, bo i po co, jeżeli w jej życiu wszystko
układało się lepiej niż w najśmielszych marzeniach. Popularność w szkole, dobre
układy z rodzicami, oddane przyjaciółki, no i przyjaciel, a teraz już ktoś
więcej, u jej boku. Czego chcieć więcej? Na pewno nie powrotu kuzynki Juliet,
chociaż co ona może zmienić w życiu Rose? Raczej nic, obie nie widziały się od
lat, więc może teraz czas by nadrobić stracony czas? W końcu to rodzina, a tej
się nie wybiera, lecz czy trzeba przyjmować z „dobrodziejstwem inwentarza”? San
Bellaro to miłe kalifornijskie miasteczko i nie ma w sobie nic z Verony, Romeo
i Julia tutaj nie pasowaliby, szczególnie, że rodziny Capletów i Montegów są
zaprzyjaźnione, a Rosaline i Rob są zupełnie różni od tragicznych
szekspirowskich kochanków. A może coś łączy literackich bohaterów z
mieszkańcami kalifornijskiego miasteczka? Juliet to nie słodka Julia, Rob to
zapalony surfer, no a Rose … no właśnie jaka jest jej rola? Na pewno główna i
przy boku nie Romea, a Roba, sny się spełniają, przewidywania i wróżby
przyjaciół również, wreszcie jest tak jak powinno być. Aż do tego momentu,
kiedy wszystko zaczyna być widziane w całkiem innym świetle, co właściwie
wydarzyło się podczas zabawy i jaki to będzie miało wpływ na to co niedawno
zakiełkowało? Troje to za dużo o jedną osobę w grze zwanej miłością, pytanie o
kogo? Do tego momentu Rosaline była pewna tak wielu rzeczy, teraz stają one pod
znakiem zapytania. Przeszłość, rodzina, uczucia, to wszystko okazuje się mieć
drugie oblicze, co jest prawdą, co kłamstwem, a co prawdziwą miłością? Kim jest
Len? Drugoplanowym aktorem czy kluczowym bohaterem? Romansu, tragedii, a może
najpiękniejszej, ale i najtrudniejszej do odegrania sztuki zwanej życiem? No i
nie można zapomnieć o Juliet, mającej w zanadrzu trochę niespodzianek …
Historia
Romea i Julii jest doskonale znana wszystkim, nawet gdy nie czytali
szekspirowskiego oryginału. Motyw przewodni – tragicznej miłości ze skłóconymi
rodzinami w tle często bywa podstawą bądź inspiracją dla pisarzy, muzyków czy
też filmowców. Bardziej lub mniej widoczny wpływ można odnaleźć w wielu
miejscach. Rebecca Serle nie stworzyła alternatywnej opowieści i nie skopiowała
pomysłu Williama Szekspira, oparła się na motywie Romea i Julii, lecz cała reszta
to już całkiem inna bajka. Bohaterowie są nie mniej wyraziści niż ci rodem z
Verony, ich życiowe ścieżki niejeden zakręt mają, jest jeszcze uczucie, a
raczej uczucia, które wymagają decyzji, i nie zawsze można je określić jako
miłość. Romeo i Julia nie należą do moich ulubionych postaci literackich,
jednak „Kiedy byłeś mój” okazało się opowieścią z ciekawą fabułą, jakiej nie
trzeba porównywać do niczego innego, bo ma swoje własne przesłanie. Nie tylko
kochankowie z Verony mają monopol na przyciąganie uwagi czytelników …
Za możliwość przeczytania książki
Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu