„Klub
wisielców”
Tony
Parsons
Temida
z opaską na oczach i z mieczem w dłoni jest synonimem sprawiedliwości.
Bezstronny wyrok i adekwatna do pełnionego przestępstwa kara. Nic więcej i nic
mniej, tylko tyle najczęściej oczekuje się od sądu. Jednak rzeczywistość często
odbiega od pragnień i sądowe decyzje nie satysfakcjonują ofiar, ich bliskich
oraz stróżów prawa. Czyżby broń Temidy była tylko na pokaz, a zasłonięty wzrok
tak naprawdę ukrywał brak zwrócenia oczu na zło? W takiej sytuacji trudno
zachować spokój i nie chcieć zemsty.
Zbrodnia,
wyrok, kara. Co jednak gdy dwa ostatnie elementy rozczarowały wszystkich, a
pierwszy pozostawił po sobie rany, które może w ogóle się nie zabliźnią? Max
Wolfe już niejednokrotnie był świadkiem takich sytuacji. Jako człowiek całym
sercem jest z załamanymi ofiarami, słyszącymi z ust sędziego słowa przynoszące
kolejną porcję bólu zamiast ukojenia, ale wykonuje pracę policjanta i podporządkowuje
się sądowym decyzjom, nawet gdy się z nimi prywatnie nie zgadza. Najnowsze
dochodzenie z jego udziałem już od samego początku okazuje się kontrowersyjne.
Ktoś zaczyna wymierzać sprawiedliwość i to surowiej niż mówi starożytna zasada –
oko za oko, ząb za ząb. Film z egzekucji bije rekordy popularności w internecie,
prasa i telewizja także umieszczają informacje o niej na pierwszych stronach i
najlepszym czasie. Jakby tego było mało ostatnie wydarzenia zawodowo-osobiste
sprawiają, że patrzy on na to co miało miejsce z całkiem nowego punktu
widzenia. Opinia publiczna popiera samozwańczych katów i jednocześnie żąda od
policji odpowiedzi na pytanie kim oni są. Prowadzenie śledztwa w takich
okolicznościach wymaga opanowania i przede wszystkim umiejętności czytania
między wierszami oraz zrozumienia symboliki zabójstw. Maxowi jedno i drugie nie
jest obce, lecz tym razem sprawa wiąże się z subiektywnymi odczuciami. Morderstwo
musi zostać ukarane, ale trudno nazywać zabitych mianem „ofiar”, gdyż byli
przestępcami, którzy otrzymali niewielką karą w stosunku do popełnionego przestępstwa.
Zbrodnia to zbrodnia, pomimo motywu, Wolfe swoje osobiste zdanie chowa do kieszeni,
jednak nie zapomina o nim, zwłaszcza, iż pewna sytuacja wystawi go na próbę.
Albert
Pierrepoint kojarzy się jednoznacznie – kat i to ten najsłynniejszy, dlaczego
jego postać została wykorzystana przez zabójców? Odpowiedź być może przybliży
detektywa do rozwiązania tej morderczej
zagadki, ale coś jeszcze nie daje mu spokoju, chociaż współpracownicy nie widzą
potrzeby drążenia tropu podpowiadanego przez intuicję. Jak zakończy się to
dochodzenie? Sprawiedliwość zatriumfuje?
Trzecie
spotkanie z londyńskim policyjnym detektywem Maxem Wolfem przebiegło pod
znakiem nie tylko suspensu, lecz i dylematów moralnych. „Klub wisielców” pod
warstwą kryminalną kryje poważniejsze
kwestie – rozważania dotyczące sprawiedliwości, wartości prawa oraz pragnieniu
zemsty i sile przyjaźni. Tony Parsons nie prowadzi filozoficznych dysput, ale
odzwierciedla je w rozterkach bohaterów oraz w fabule. Wątek kryminalny został
spleciony z bardzo szerokim wachlarzem emocji, zwłaszcza te drugie są jak
najbardziej rzeczywiste i nie pozostawiają czytelnika obojętnym podczas
lektury. Wręcz ma się wrażenie, iż autor przy pomocy wykreowanych przez siebie
postaci zadaje pytania czytającym. Odpowiedź na nie wcale nie jest tak łatwa
jakby się wydawało, bo w prawdziwym życiu czerń i biel występują bardzo rzadko,
więcej w nim rozmytych kolorów i pełnej niedomówień szarości. W „Klubie
wisielców” strona kryminalna gra pierwsze skrzypce, Tony Parsons doskonale wykreował motyw
sensacyjny, a dopełnienie go kwestią sprawiedliwości tylko podkreśla intrygę.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros