„Jej
sekret”
Penelope
Bloom
Sekret
to nie kłamstwo czyż nie? Tak to już bywa, że nie mówi się wszystkiego, zwłaszcza
gdy drugiej strony się nie zna, no i trzeba zrobić odpowiednie wrażenie. Oczywiście
wiadomo, że wszystko to, co nie zostało powiedziane wprost prędzej czy później i
tak ujrzy światło dzienne. Jednak czasem odwlekanie ujawnienia prawdy ma
naprawdę szlachetny cel. Problem w tym, iż droga do piekła jest podobno
wybrukowana dobrymi chęciami, a czy do nieba również?
Kiedy
na czymś człowiekowi zależy nie można poddać się już na starcie. Violet
Browning na pewno nie należy do tych, osób, które przyjmują odmowę i nie
szukają swojej drugiej szansy, a na pewno jeśli wchodzi w grę osoba Petera
Barnidge`a. Kto jak kto, ale ona zna się na promocji, więc mogłaby być pomocna
w promocji znanego pisarza, problem w tym, że on jakoś nie jest chętny do
współpracy i wyraził to dość dosadnie. To ostatnie właśnie padło odnośnie
Violet, ale od czego jest upór i oddanie sprawie? Peter przekonuje się na
własnej skórze co znaczy zaleźć za nią tak zdeterminowanej kobiecie, no i
pozostaje jeszcze kwestia uczuć jakie ona wywołuje. Oprócz tego, że są
całkowicie sprzeczne i dość nieoczekiwanie podkopują dotychczasową strategię
traktowania płci przeciwnej, skutecznie podgrzewają temperaturę wzajemnych
stosunków. Pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzi na pewno pytanie podczas
rozmowy kwalifikacyjnej, mijającej cokolwiek z rzeczywistością. Jednak kiedy
już walczyło się o pracę u kogoś takiego jak Barnidge, zaakceptowało warunki
zatrudnienia to byłoby całkowitą głupotę powiedzieć prawdę, zwłaszcza, że to
wszystko było robione w imieniu kogoś, kto jest najważniejszy. Co więc zrobić
gdy trudno zaprzeczyć, że oboje czują do siebie coś innego niż niechęć podszytą
ciętymi ripostami? Pozostaje jeszcze kwestia tajemnicy Violet i przeszłości
Petera …
Humor,
zasada „kto się lubi ten się czubi”, bohaterowie, doskonale wpisujący się w nią
oraz ich nowojorski charakter są świetną kanwą dla opowieści, w jakiej uczucia
odgrywają dużą rolę. Jednak Penelope Bloom przyzwyczaiła już czytelniczki, że
nie tylko emocje w jej książkach są na pierwszym planie, lecz również dowcipne
dialogi oraz zbiegi okoliczności, gwarantujące świetną rozrywkę podczas
lektury. Najnowsza książka jak najbardziej wpisuję się w te ramy, ale nie jest
kopią czy też powtórką poprzednich części, a jej postacie nie powielają cech
poprzedników, chociaż mogą się wydawać na pierwszy rzut oka poobne. „Jej sekret”
jest komedią romantyczną i nie ma co tego ukrywać, z wyraźną chemią pomiędzy bohaterami,
pojawiającą się na samym początku i odczuwalna do samego końca, zresztą byłoby
to trudne. Jednak to także lekka atmosfera, pod jaką jest ta trochę bardziej
poważniejsza, w jakiej jest samotne macierzyństwo i zdobycie satysfakcjonującej
pracy. Kanon oczywiście znany, ale dający wydobyć z siebie coś jeszcze kiedy
czyni się to z dowcipem, dopasowanym do okoliczności, oraz z sympatią do postaci,
opowiadający ich historię tak, by nie była błaha, lecz wciąż cechowała ją
lekkość. Sięganie po to, co sprawdzone nie zawsze okazuje się dobrym
rozwiązaniem, lecz w przypadku tytułu „Jej sekrety” okazało się tak jak i
wcześniej czytelniczym strzałem w dziesiątkę, dającym solidną porcję śmiechu,
lecz również i wzruszeń. Autorka dała czytającym ciekawą odskocznię od
codzienności, gwarantującą relaks i niejeden powód do śmiechu.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros