"Dziewczyny, które zabiły Chloe"
Alex Marwood
Przypadek, splot okoliczności, zwykłe spotkanie, które stało się początkiem ciągu wydarzeń, jakich nikt nie mógł przewidzieć ... chociaż czy na pewno? Z perspektywy czasu wystarczyła jedna decyzja, nic nadzwyczajnego, po prostu można było odwrócić się na pięcie i pójść całkiem inną drogą, nie dbając o konsekwencje. Jednak został dokonany inny wybór, a potem już wszystko potoczyło się w najgorszym z możliwych kierunków.
Prawie każdego dnia nagłówki gazet krzyczą o jakimś skandalu lub bulwersującym wydarzeniu. Wzrok sam biegnie ku wytłuszczonym literom, a te układają się w wyrazy tak dobrane by szybko do nas trafiło ich znaczenie. Przede wszystkim liczy się zaintrygowanie potencjalnego odbiorcę, treść jest dopiero na drugim miejscu, a prawda ... no cóż ona może mieć wiele twarzy i zależy od tego kto ją przekazuje. Kirsty Lindsay zdaje sobie z tego sprawę aż nazbyt dobrze, dziennikarskie sztuczki zna od podszewki i wie dlaczego są używane przez jej kolegów po fachu. Liczy się sensacja, coś co zaszokuje, zaskoczy, wzbudzi ciekawość, a ostatnie wydarzenia w Whitmouth są kwintesencją wszystkich tych kategorii. Jedno morderstwo nie jest czymś nadzwyczajnym, brutalna, lecz niestety współczesna rzeczywistość, ale kiedy ma miejsce druga zbrodnia to sprawy zaczynają wyglądać całkiem inaczej. Takiego tematu, w szczególności w okresie letnim, żaden dziennikarz nie pominie, a gdy jest się wolnym strzelcem tym bardziej nie wybrzydza się nad przydzielonym tematem. Kirsty nie jest nowicjuszką i wie jak funkcjonuje dziennikarski światek, zabójstwa w nadmorskim miasteczku to po prostu kolejne zlecenie. Whitmouth raczej nie zaskakuje, jest takie jak można było oczekkiwać, lecz niespodziewanie przeszłość daje o sobie znać. Wydaje się niemożliwym by coś takiego miało miejsce, jednak to nie koszmar, do Kirsty powraca to o czym chciała tak zapomnieć. Amber Gordon nie wyróżnia się z tłumu, ot kolejna kobieta w nieokreślonym wieku, zwyczajna, a przynajmniej za taką uchodząca. Oczywiście pozory mogą mylić, chociaż czy na pewno? Ludzie zmieniają się, Kirsty i Amber są tego doskonałym dowodem, lecz pozostaje jeszcze pewien fakt z ich przeszłości, stawiający pod ogromnym znakiem zapytania każdy ich krok ...
To był zwykły upalny dzień lub przynajmniej tak się zapowiadał, a potem nastąpiła lawina, która zmiotła przewidywalną codzienność zastępując ją dramatem. Dwie nastolatki stały się potworami albo raczej tak chciano je widzieć, bo przecież każdy ma swoją rolę do odegrania. Zbrodnia, kara i rzeczywistość jakiej daleko do panoramy w czarno-białych kolorach, za to o wiele bliżej do szaro-krwawego pejzażu. Jade i Bel, jedenastolatki z piekła rodem czy bardziej ofiary bezmyślności własnej i innych?
"Dziewczyny, które zabiły Chloe" to nie kryminał, pomimo zbrodni, policyjnego śledztwa oraz prawdziwie zabójczej tajemnicy, ponieważ sensacja ma w tej książce całkiem inny wymiar. Książki Alex Marwood nie powinno się rozpoczynać czytać gdy ma się mało czasu i to nie tylko dlatego, że przed nami ponad 400 stron, ale przede wszystkim z powodu historii wciągającej może i powoli, lecz nieubłaganie. To nie powieść w jakiej od razu wszystko jest wiadome, autorka zadbała by to co wydawało się oczywiste po chwili pokazywało swoją drugą twarz lub było jedynie maską. Zło okazuje się złożone i skryte pod pozorami troski oraz właściwych czynów, natomiast prawda zajmuje ostatnie miejsce w ludzkich priorytetach, nikt nie dba by ujrzała światło dzienne. Fakty mówią same za siebie, lecz jak się okazuje łatwo da się je nagiąć do tego co wymaga publika. Ta w większości nie lubi skomplikowanych zagadnień, lecz szybkie wskazanie dobrych i złych. "Dziewczyny, które zabiły Chloe" to prawdziwe studium ludzkich charakterów, ukształtowanych czasem przez całkowite przypadki, jednak mają one bardzo nieprzewidywalne skutki. Alex Marwood pokazała w swojej książce łatwość ferowania wyroków, narodziny przemocy i siłę masowego przekazu, obliczonego na wywołanie emocji, bez przewidywania gdzie znajdą ujście. W pierwszym momencie Jade i Bel ocenia się szybko i jednoznacznie - winne, lecz kiedy poznaje się kulisy tragicznych wydarzeń spojrzenie jest już inne, nie ma okoliczności łagodzących, ale za to są współwinni, oczywiście w ogóle nie mający sobie nic do zarzucenia. Jedno spotkanie zadecydowało o przyszłości trojga dzieci, funkcjonujących wśród innych ludzi, którzy byli nieobecni w najważniejszym momencie. Pamięć ludzka potrafi być nadzwyczaj wybiórcza i czasami podkreślając jedno okrywa płaszczem zapomnienia coś całkowicie innego, co pozwala rzucać oskarżenia wobec bliźnich i jednocześnie siebie samego stawiać na równi z ofiarą lub nawet ją pomijać ...
Alex Marwood
Przypadek, splot okoliczności, zwykłe spotkanie, które stało się początkiem ciągu wydarzeń, jakich nikt nie mógł przewidzieć ... chociaż czy na pewno? Z perspektywy czasu wystarczyła jedna decyzja, nic nadzwyczajnego, po prostu można było odwrócić się na pięcie i pójść całkiem inną drogą, nie dbając o konsekwencje. Jednak został dokonany inny wybór, a potem już wszystko potoczyło się w najgorszym z możliwych kierunków.
Prawie każdego dnia nagłówki gazet krzyczą o jakimś skandalu lub bulwersującym wydarzeniu. Wzrok sam biegnie ku wytłuszczonym literom, a te układają się w wyrazy tak dobrane by szybko do nas trafiło ich znaczenie. Przede wszystkim liczy się zaintrygowanie potencjalnego odbiorcę, treść jest dopiero na drugim miejscu, a prawda ... no cóż ona może mieć wiele twarzy i zależy od tego kto ją przekazuje. Kirsty Lindsay zdaje sobie z tego sprawę aż nazbyt dobrze, dziennikarskie sztuczki zna od podszewki i wie dlaczego są używane przez jej kolegów po fachu. Liczy się sensacja, coś co zaszokuje, zaskoczy, wzbudzi ciekawość, a ostatnie wydarzenia w Whitmouth są kwintesencją wszystkich tych kategorii. Jedno morderstwo nie jest czymś nadzwyczajnym, brutalna, lecz niestety współczesna rzeczywistość, ale kiedy ma miejsce druga zbrodnia to sprawy zaczynają wyglądać całkiem inaczej. Takiego tematu, w szczególności w okresie letnim, żaden dziennikarz nie pominie, a gdy jest się wolnym strzelcem tym bardziej nie wybrzydza się nad przydzielonym tematem. Kirsty nie jest nowicjuszką i wie jak funkcjonuje dziennikarski światek, zabójstwa w nadmorskim miasteczku to po prostu kolejne zlecenie. Whitmouth raczej nie zaskakuje, jest takie jak można było oczekkiwać, lecz niespodziewanie przeszłość daje o sobie znać. Wydaje się niemożliwym by coś takiego miało miejsce, jednak to nie koszmar, do Kirsty powraca to o czym chciała tak zapomnieć. Amber Gordon nie wyróżnia się z tłumu, ot kolejna kobieta w nieokreślonym wieku, zwyczajna, a przynajmniej za taką uchodząca. Oczywiście pozory mogą mylić, chociaż czy na pewno? Ludzie zmieniają się, Kirsty i Amber są tego doskonałym dowodem, lecz pozostaje jeszcze pewien fakt z ich przeszłości, stawiający pod ogromnym znakiem zapytania każdy ich krok ...
To był zwykły upalny dzień lub przynajmniej tak się zapowiadał, a potem nastąpiła lawina, która zmiotła przewidywalną codzienność zastępując ją dramatem. Dwie nastolatki stały się potworami albo raczej tak chciano je widzieć, bo przecież każdy ma swoją rolę do odegrania. Zbrodnia, kara i rzeczywistość jakiej daleko do panoramy w czarno-białych kolorach, za to o wiele bliżej do szaro-krwawego pejzażu. Jade i Bel, jedenastolatki z piekła rodem czy bardziej ofiary bezmyślności własnej i innych?
"Dziewczyny, które zabiły Chloe" to nie kryminał, pomimo zbrodni, policyjnego śledztwa oraz prawdziwie zabójczej tajemnicy, ponieważ sensacja ma w tej książce całkiem inny wymiar. Książki Alex Marwood nie powinno się rozpoczynać czytać gdy ma się mało czasu i to nie tylko dlatego, że przed nami ponad 400 stron, ale przede wszystkim z powodu historii wciągającej może i powoli, lecz nieubłaganie. To nie powieść w jakiej od razu wszystko jest wiadome, autorka zadbała by to co wydawało się oczywiste po chwili pokazywało swoją drugą twarz lub było jedynie maską. Zło okazuje się złożone i skryte pod pozorami troski oraz właściwych czynów, natomiast prawda zajmuje ostatnie miejsce w ludzkich priorytetach, nikt nie dba by ujrzała światło dzienne. Fakty mówią same za siebie, lecz jak się okazuje łatwo da się je nagiąć do tego co wymaga publika. Ta w większości nie lubi skomplikowanych zagadnień, lecz szybkie wskazanie dobrych i złych. "Dziewczyny, które zabiły Chloe" to prawdziwe studium ludzkich charakterów, ukształtowanych czasem przez całkowite przypadki, jednak mają one bardzo nieprzewidywalne skutki. Alex Marwood pokazała w swojej książce łatwość ferowania wyroków, narodziny przemocy i siłę masowego przekazu, obliczonego na wywołanie emocji, bez przewidywania gdzie znajdą ujście. W pierwszym momencie Jade i Bel ocenia się szybko i jednoznacznie - winne, lecz kiedy poznaje się kulisy tragicznych wydarzeń spojrzenie jest już inne, nie ma okoliczności łagodzących, ale za to są współwinni, oczywiście w ogóle nie mający sobie nic do zarzucenia. Jedno spotkanie zadecydowało o przyszłości trojga dzieci, funkcjonujących wśród innych ludzi, którzy byli nieobecni w najważniejszym momencie. Pamięć ludzka potrafi być nadzwyczaj wybiórcza i czasami podkreślając jedno okrywa płaszczem zapomnienia coś całkowicie innego, co pozwala rzucać oskarżenia wobec bliźnich i jednocześnie siebie samego stawiać na równi z ofiarą lub nawet ją pomijać ...
Polecam tę książkę nie ku przestrodze by zastanowić się nad istotą złą i miejscem jego narodzin ...
Za możliwość przeczytania książki
Dziękuję
wyd. Albatros