sobota, 22 grudnia 2012

Ukryta tożsamość

"Jezus z Judenfeldu"
Jan Grzegorczyk


Przeszłość, za tym słowem kryje się się nieskończenie wiele historii, które chociaż miały miejsce kiedyś nie zawsze odeszły w zapomnienie. Nadal tli się we wspomnieniach i przede wszystkim ludziach, niekiedy przypomina się w kolejnych pokoleniach, daje o sobie znać w najmniej spodziewanych momentach. Prawda czasu, miejsca i w końcu człowieka, razem dają niezwykłą panoramę tego co było oraz pozostawiło swój ślad, niekiedy piętno, i czeka na na odkrycie. Podróż czasem przynosi niespodzianki, takie, jakie nigdy nie przyszłyby nikomu do głowy. Wiedzie podróżnika w miejsca, gdzie niezwykłe tajemnice tylko czekają na odsłonięcie ...

Zwykły przystanek w drodze do celu, wspaniały widok, zachwyt nad cudem piękna natury i ... okazuje się, że trzeba wszystkie zamierzenia zmodyfikować. Ksiądz Wacław Grosser wcale nie miał w planach dłuższego postoju, w ogóle nie tak miało być, ale jest. Gościna na protestanckiej parafii okazuje się niezwykłym czasem, gdzie przeszłość i teraźniejszość okazują się awersem i rewersem tej samej monety. Spokojne, prowincjonalne, alpejskie miasteczko, wydawałoby się takie z gatunku gdzie diabeł mówi dobranoc, mające w zanadrzu niejedną tajemnicę. Zawierucha wojenna nie ominęła Judenfeldu, a i późniejsza historia mało pasuje do sielankowego pierwszego wrażenia, lecz nie jest to dane dostrzec każdemu. Grosser powoli odkrywa prawdę o miejscu gdzie spędza przymusowe wakacje. Niezwykły kościół jest dopiero początkiem odsłaniania tego co z jednej strony jest na widoku, ale z drugiej skutecznie zamaskowane przed oczyma postronnych. Dlaczego jedno drzewo stało się symbolem godnym umieszczenia go  w świątyni, a drugie wzbudza skrajnie inne emocje? Czyny ojców nie zawsze są powodem do dumy, czasem jednak prawda wygląda inaczej iż się wydawało. Pozory również mylą i to bardzo, nawet przyzwyczajeni do wyznań ludzie nie widzą tego co najważniejsze, a może to człowiek nie potrafi się do końca odkryć? Wacław Grosser w ciągu kilku dni jest świadkiem sporej liczby niecodziennych sytuacji, zagłębia się w przeszłość wielu osób, ale także i własną. Niezrozumienie, kłamstwo, ukrywanie faktów, a nawet własnej tożsamości, wszystko to nie pomaga w ujrzeniu Judenfeld, takim jakim jest w rzeczywistości ... Chociaż co jest prawdą, a co fasadą w imię poprawności politycznej nie zawsze można odgadnąć. Czasem winni okazują się zagubieni w tym co było ich udziałem.

Jan Grzegorczyk w najnowszej książce powrócił do bohatera wcześniejszej trylogii, który jest jedną z głównych postaci w "Jezusie z Judenfeldu". Tłem dla historii jest malownicze miasteczko w austriackich Alpach, które wraz ze swoimi mieszkańcami posiada wiele sekretów. Czytelnikowi dane jest dotarcie do najgłębiej skrywanych tajemnic, ale nie od razu. Autor powoli odkrywa prawdziwe oblicze miejsca i zamieszkujących go ludzi, zanim jednak to nastąpi nieraz trzeba się zmierzyć z pozorami, pod jakimi kryje się rzeczywisty człowiek. Wątki splatają się w opowiadanie, w jakim teraźniejszość z przeszłością tworzą niezwykłą panoramę ludzkich losów oraz motywów ich postępowania.


Za możliwość przeczytanie książki    
dziękuję portalowi Duże Ka i wyd. Zysk i S-ka