Jest pewna opowieść znana, chociażby z nazwy, miliardom ludzi. O jej słowa opierają się religie, mające ogromne rzesze wyznawców, w jej imię prowadzono wojny i modlono się, na nią nawracano całe narody. O jakiej historii mowa? O Biblii, najczęściej czytanej książce świata. Czytając pierwsze strony "Darkara. Poświęcenie" ma się wrażenie, że zdania przypominają biblijne przypowieści, ale czy na pewno? W końcu na długo przedtem nim zostały spisane były przekazywane ustnie, a może to inne legendy stały się kanwą dla tej książki? W końcu walka jasnej i ciemnej strony zaczęła się u zarania ludzkości, nosi różne imiona, jednak trwa wiecznie, tak samo jak wiara w boga, w jednej lub wielu postaciach. Niewykluczone zatem, że zbieżność jest przypadkowa, chociaż ... Przekonać się o tym można tylko w jeden sposób - poznając opowiadanie, które już na wstępie prowokuje tyle zapytań.
Fantastyka kojarzy się z ultranowoczesnymi elementami, rzadziej z przeszłością, a szkoda. To co już się wydarzyło może być równie dobrym punktem wyjścia do wykreowania świata, który z jednej strony wydaje się znajomy, lecz z drugiej jest pełni autonomiczny. Kto jest głównym bohaterem? Tytułowy Dakar, a może ktoś inny? I na czym będzie polegało poświęcenie? Kolejne pytania, a odpowiedź ukryta w historii, będącej przede mną. Od początku towarzyszy czytelnikowi tajemnica, a raczej ich liczba mnoga, a opowieść sięgająca do motywów biblijnych robi zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. W ten sposób szybko trzeba przywyknąć do nagłych zwrotów akcji, jakie będą chyba częste. Dzięki temu nuda nie grozi, w końcu nawet najciekawsza historia, ale z przewidywalnym tokiem, staje się mniej
Los, a raczej przepowiednia, skrzyżowały ścieżki Darkara i Sinoe Mnemetha, każdy z nich ma do wypełnienia swoją misję, ale także są uzależnieni wzajemnie od siebie. Mogłoby się wydawać, że jeden z nich ma przewagę nad drugim, bo w czym może pomóc niziołek wojownikowi? Jednak czy tylko wzrost się liczy w walce, w której przeciwnik nie jest do końca istotą materialną? To co z początku może wydawać się mesjanizmem przeradza się w opowieść całkiem innego rodzaju, takiej gdzie kołek i krwiopijcy są w centrum uwagi. Przejścia między wątkami nie tyle są płynne co stanowią logiczną kontynuację perypetiibohaterów, nasuwa się tylko pytanie co czeka jeszcze i główne postacie i czytelnika? Przecież wszystko zdarzyć się może, bo wyobraźnia autora jest niczym nieograniczona. Faktycznie dalsze perypetie są równie ciekawe co niesamowite.
Świat Darkara jest magiczny, ale jednocześnie brutalny i groźny. Pomimo, że zamieszkują go elfy, krasnale i inne baśniowe istoty, to daleko mu do sielskiej krainy. Motywy historyczne, kulturowe, literackie i mityczne tworzą barwną mozaikę, nie ma w niej zapożyczeń dosłownych, a raczej tylko zabawa wzorcami. Nie "odgrzewane" schematy, lecz wykreowanie całkowicie nowej historii, gdzie to co znane, tak naprawdę okazuje się czymś całkowicie innym. Zaskakiwanie czytelnika to stały element tej książki, raz ma się wrażenie, że jest się w czasach średniowiecznych, raz w starożytności. Czasem wydaje się, że cień jeźdźców Apokalipsy zaznaczył swoją obecność, a czasem, iż mamy przed oczyma bohaterów z całkiem innej bajki, a raczej wojny. Prawie co stronę pojawia się coś co wydaje się znajome, lecz tak naprawdę jest elementem większej całości, w której nie tyle nabiera innego charakteru, co widzimy go w całkiem nowym i świetle i kontekście. „Darkar. Poświęcenie” to pierwsza część trylogii, po jej przeczytaniu nasuwa się pytanie, co czeka czytelników w kolejnych częściach, bo fantazja podsuwa wiele rozwiązań, ale na pewno nie są one nawet w połowie tak interesujące jak te, które znajdą się w kolejnych książkach.
Za możliwość przeczytanie książki dziękuję portalowi Na kanapie