wtorek, 14 maja 2019

Tiffy i Leon


„Współlokatorzy”
Beth O`Leary

Czasem przysłowiowa ostatnia deska ratunku staje się punktem zwrotnym w życiu, chociaż wydaje się czymś zupełnie przeciwnym. Natomiast zwariowane pomysły bywają początkiem czegoś co w ogóle nie było brane pod uwagę. Jedno i drugie może zmienić dotychczasową egzystencję jeśli człowiek nie odwróci się od tego, co nowe i wykorzysta szansę, którą daje los.

Mieszkania Tiffy potrzebuje od zaraz, lecz pod jednym warunkiem, musi być tanie, a o taki cud w Londynie trudno. Jedynym rozwiązaniem pozostaje współlokator, ale nawet taki kompromis to za mało by móc uwolnić się od byłego chłopaka. Ogłoszenie Leona jest dla dziewczyny jedynym możliwym do przyjęcia rozwiązaniem, chociaż ma ono pewien haczyk. Wspólne pokój i łóżko. Aż lub tylko tyle. Każde z nich będzie korzystało, z tego jakże użytecznego pomieszczenia i mebla, w innych godzinach, po prostu będą się wymieniać nawet nie spotykając się. Czy to w ogóle możliwe? Tiffy jest zdesperowana, a Leonem również coś istotnego chyba kierowało się, jeśli dał właśnie takie ogłoszenie. Może to nie jest konwencjonalne współlokatorstwo, lecz niekiedy inne rozwiązaniem jest więcej niż towarem deficytowym i trzeba rzucić się na głęboką wodę. Wspólne mieszkanie na takich zasadach przynosi trochę perturbacji, ale od czego są karteczki z wiadomościami? Dzięki nim da się poznać drugiego człowieka i prowadzić ciekawe rozmowy, a nawet zadzierzgnąć więzy przyjaźni. Jednak Tiffy nie wie jak wygląda Leon i odwrotnie, lecz czy to jakaś przeszkoda w tej coraz bardziej zacieśniającej się relacji? Co okaże się gdy w końcu spotkają się? Znają się doskonale, są dla siebie wsparciem, żartują i przyjaźnią się, jedynie nie wiedzą jak to drugie wygląda …

Urok angielskich komedii romantycznych przełożony na zapisane słowa na stronach książki okazał się strzałem w dziesiątkę, lecz nie tylko to zadecydowało o tym, że „Współlokatorzy” są doskonałą lekturą. Beth O`Leary  brawurowo oddała emocje głównych bohaterów i wykorzystała je do naszkicowania ich sylwetek, tak, by stali się rzeczywistymi osobami, a nie jedynie papierowymi istotami. Narracja na dwa głosy daje czytelnikom możliwość poznania postaci oraz spojrzenia na rozgrywające się wydarzenia z ich perspektywy. Humor jest mocną stroną tej historii, lecz równie ważnym elementem są trudniejsze kwestie. Pisarka nie spycha boleśniejszych tematów na szary koniec, ale wplata je w codzienność bohaterów, tak samo jak to dzieje się w realnym świecie. Śmiech przeplata się z chwilami, w których trudno o niego, lecz wtedy do akcji wkraczają przyjaciele, ci prawdziwi, jacy przytulą gdy jest taka potrzeba, ale i powiedzą prawdę prosto w oczy. Beth O`Leary pokazuje swoje postacie takimi jak widzi ich otoczenie, ale również to jak same się postrzegają. „Współlokatorzy” są opowieścią słodko-gorzko-śmieszną, w jakiej czasem te trzy elementy mają miejsce jednocześnie, łamiąc wszelkie przyjęte zasady i w to miejsce wstawiając własne, bazujące na uczuciach, szczerości, zagubieniu w życiowych meandrach i poszukiwaniu szczęścia oraz bezinteresownej pomocy. Książka Beth O`Lery nie jest naiwną opowiastką, ale historią, w której jest miejsce na popełnianie błędów, dorastaniu do dojrzałego uczucia oraz dostrzeganiu szansy, tam gdzie nikt jej nie widzi.





            
                    Za możliwość przeczytania książki 
    
       dziękuję 
 
  wyd. Albatros